Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:468.18 km (w terenie 118.37 km; 25.28%)
Czas w ruchu:23:32
Średnia prędkość:19.89 km/h
Maksymalna prędkość:44.70 km/h
Suma podjazdów:3238 m
Maks. tętno maksymalne:172 (96 %)
Maks. tętno średnie:144 (80 %)
Suma kalorii:16565 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:58.52 km i 2h 56m
Więcej statystyk
Środa, 30 kwietnia 2014

Nad Miedwie krzaczorami

Po dwóch dniach rowerowego lenistwa wypadło w końcu skorzystać z idealnej pogody i trochę pokręcić. Cel na dziś był jeden - wybrać taką trasę aby nie wchodzić w drogę kierowcom spieszącym na majówkę. Ehhh licho nie śpi więc po co pchać się na drogi. No to postanowiłem odwiedzić lasy Puszczy Wkrzańskiej i przeciągnąć juniora po leśnych drogach, których nie znał.  
Na początek przez las do Płoni - drogą które nie lubię, bo jest w lecie piaszczysta jak plaża w Łebie. W Płoni postanowiłem odszukać drogę równoległą do S10 co mi się średnio udało. Tzn owszem droga była ale chyba nie do końca ta o której się spodziewałem. I znów sporo piachu.


Męczarnie zostały wynagrodzone dość nieoczekiwanym odkrycie. Odkryłem osadę trolli. Takie pierwsze skojarzenie..



Opuszczone domy gdzieś za ekranem dźwiękochłonym. Prawie opuszczone, bo widać jakieś ślady ludzkiej bytność.  Po drodze minęliśmy trójkę kloszardów...
Dalej skierowaliśmy się na drogę o lepszej jakości, która zaprowadziła nas do Niedźwiedzia. Szybki zastanowienie i hop nad Miedwie.



Rzut oka na panoramę Miedwia i stado kotów oraz przejażdżka moją ulubioną ścieżką nad bagniskiem. Tak przy okazji wpadł mi pomysł, że była by ona genialnym, aczkolwiek mocno hardkorowym zakończeniem maratonu MTB Dookoła Miedwia :)
Znad jeziora dalej przez lasy tak mniej więcej na Cisewo. Później już dobrze znaną drogą do Wielgowa i przez Struga do domu.
Cel osiągnięty - przejażdżka udana a styczność z autami w niewielkim stopniu.


  • DST 55.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 21.29km/h
  • VMAX 37.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1820kcal
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 kwietnia 2014

Objazd zalewu z PCF i Gryfusem - Dzień II

No to dzień drugi czyli powrót. Noc przespałem całkiem nieźle. Co prawda poleżało by się jeszcze ale nie ma zmiłuj. Śniadanie o 6.30. Po doświadczeniach z Konstelacji wolałem nie ryzykować późniejszego przyjścia :). Obawy okazały się tym razem płonne. Szwedzki stół, jajeczniczka na ciepło, kawa, herbata. Naprawdę przyzwoicie. Jak za nocleg za 50 zł to bardzo ładnie. Duży plus dla Jowisza, choć to też element konstelacji gwiezdnej... Widocznie jedna inne niebo:)
Po godzinie 8 w nieco przerzedzonym składzie wystartowaliśmy w drogę powrotną.Część osób wróciła pociągiem. Grupa I trzymała się dzielnie :)


Axis już czeka z niecierpliwością :)

Najpierw obowiązkowa fotka na plaży


Ekipa dnia drugiego © Gryfus

oczywiście ja też byłem:

Stylowa focia na plaży :)

Następnie przeprawa promem, policzenie składu, podział na grupy i start do domku. Pogoda znów dopisywała. Jechało się przyjemnie a czas mijał na pogaduchach


Pod biało-czerwoną banderą © Gryfus

Droga głównie po asfaltach i bez większych przygód nie licząc kierowców szarżujących pomiędzy naszymi kolumnami. Cóż Polska.
Dłuższy postój w Stepnicy. Ze względu na długą kolejką zdecydowałem się tylko na najszybsze danie, czyli zupę gulaszową. Cóż... była ciepła i chyba tylko o niej można powiedzieć :)
Ze Stepnicy do Lubczyny - co by nie było nudo -  krótki odcinek pokonaliśmy po masakrycznych płytach, którymi już raz jechałem do betonowca i powiedziałem, że nigdy więcej. Jak widać były to słowa rzucone na wiatr. Na szczęście obyło się po drodze bez ofiar. Z Lubczyny do Dąbia nudno doskonale mi znaną drogą.
Przed tablicą "Szczecin" oczywiście obowiązkowa fotka.


No to objechaliśmy :)! © Gryfus

Na pętli w Dąbiu pożegnałem się z grupą, którą jeszcze dotarła na Jasne Błonia.

Podsumowując. Świetna wycieczka, organizacja na medal, niezapomniane wrażenia. Fajni ludzi, których sporo poznałem.
Kondycyjnie 260 km w dwa dni - no problemo :)

Piszę się na następne wyprawy:)


  • DST 96.36km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:45
  • VAVG 20.29km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 3221kcal
  • Podjazdy 452m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 kwietnia 2014

Objazd zalewu z PCF i Gryfusem - Dzień I

Są imprezy, których ominąć po prostu nie można. Więc nie ominąłem i objechałem - Zalew Szczeciński ze 140 innymi osobami. Wyjazd zorganizowali ludzie połączeni pod wspólnym sztandarem PCF Cycling Team i Szczecińskim Klubem Rowerowym Gryfus. Było super.
Pobudka - barbarzyństwo o 4.30, czyli spałem 3 godzin. O 5.15 musiałem być na parkingu przed Netto aby spotkać się z grupą z Dąbia. Po krótkim przywitaniu start w kierunku Głębokiego i w sprawnym tempie dojechaliśmy do miejsca zbiórki. Tam szybko w rosnącą kolejkę,a by podpisać "listę startową" i odebrać okolicznościową kamizelkę. Okazało się, że załapałem się go grupy pierwszej. Potem jeszcze była dłuugga chwila na kawę i obserwację rosnącego tłumu rowerzystów.

  Axis czeka, kawa stygnie a kolejka rośnie :)

Krótka odprawa przeprowadzona przez Marlenę - naszą "grupową" i start w okolicach godziny 7.
Pierwszy postój na granicy i okolicznościowa fota

Sporo nas w tym kadrze :) © Gryfus

Od granicy pomknęliśmy głownie ścieżkami rowerowymi i leśnymi duktami w kierunku Zalewu Szczecińskiego. Tutaj pierwsza niespodzianka - myślałem, że taki dystans będzie pokonywany raczej po asfalcie, ale organizatorzy zadbali o trasę bardziej atrakcyjną i bezpieczniejszą przy okazję. Bardzo fajny wybór.
Następny przestanek w okolicy wieży widokowej. Chwila na wyrównanie bilansu płynów w organizmie i zjedzenie małego co nie co z zapasów.



Start i kierunek na Uckermunde. Tam postój - a jakże by inaczej na rynku.



Dalej to już dla mnie terra incognita :) I było już tylko ładniej. Co prawda na moich mało terenowych oponach jazda po bezdrożach rozlewisk Anklamer Stadtbruch nie należała do szczególnie przyjemnych ale za to jakie widoki. Pięknie. Nie znałem tego miejsca, a śmiało może konkurować z PN Ujścia Warty.


Marna namiastka uroku tego miejsca

Za rozlewiskami cześć grupy odbiła w kierunku promu. Mnie też kusiła ta przeprawa, ze względu na możliwość obejrzenia z bliska unikatowego zabytku starej dobrej niemieckiej sztuki inżynierskiej czyli zwodzono-podnoszonego przęsła nieistniejącego już mostu kolejowego ale nie tym razem - jak ma być objazd zalewu to objazd a nie na skróty: )
Po rozdziale wygłodniała grupa dotarła do Anklam. Tam mały zonk pizzernia zamknięta i zamiast jakiegoś makaroniku musiałem tak jak inni zadowolić się kebabem. Nie jestem zwolennikiem takiego jedzenia szczególnie podczas jazdy rowerem no ale na bezrybiu i rak ryba. Kabab potem odpłacił mi się ze wzajemnością i jeździł po jelitach. No cóż... wzajemna niechęć jeszcze wzrosła.
Oczywiście był też czas na odpoczynek.


"Plażing" przy fontannie

P
rzyznam, że mnie ten odpoczynek.... zmęczył. Godzinna przerwa to troszkę za długo i potem znów start jak mięśnie ostygną to nie jest to co lubię. Nie mniej jak widać wielu wycieczkowiczom był on mocno potrzebny.
Z Anklam kierunek Usedom. Po drodze fragment niezwykle fajnych serpentynek na ścieżce rowerowej w lesie i dwa crashe bikerów, którzy nie wyrobili się w zakrętach. Na szczęście obyło się bez poważnych obrażań, choć były i otarcia i siniaki i uszkodzone rowery.
Za mostem na Uznam kolejny postój i jak dociągnęła reszta grupy dalsza jazda w kierunku Świnoujścia. Ten odcinek po hopkach z zimnym czołowym wiatrem. Niektórzy szli naprawdę ostrym tempem - jak mnie skurcz zacząłem łapać w łydkę to odpuściłem i spadłem z pierwszej piątki :).
W lesie przed samym Świnoujściem nasza grupka lekko pomyliła drogę  i troszkę okrężną drogą dotarliśmy do upragnionej tablicy :)


Jedynka w oczekiwaniu na pozostałe segmenty naszego bikerowego węża

W Świnoujściu zakwaterowanie. Mi przypadł Jowisz. Szybki prysznic z z kolegami z pokoju hop na miasto. Najpierw promenada i plaża potem troszkę okrężna droga na miejsce kolacji, czyli do lokalu Konstelacja.


W drodze na kolację

Rzeczywiście była to prawdziwa Konstelacja.... wpadek.
Najpierw kłopot z miejscami, bo trwało jakieś inne przyjęcie. Później okazało się, że obsługa która spodziewała się wygłodniałych bikerów miała do zaoferowania tylko kiełbaski z grilla. Dosłownie kiełbaski  - coś z 7 cm długości. Na szczęście dzięki refleksowi kolegów udało nam się zjeść po dwie i jakoś tam zaspokoić głód. Inni nie mieli tyle szczęścia, bo kiełbaski ...się skończyły. Dań z baru nie było, a jak się już udało naszej wegetariance zamówić pierogi to dostała je za skwarkami. Ukrytymi w środku. Niestety okazałem się złym prorokiem....
Skończyło się na grupowym zamówieniu pizzy, która przyjechała po około 1,5 godziny po kilku monitach, bo pizzermenom zamówienie wydawało się niewiarygodne. Kuźwa co za miasto. Mimo to atmosfera przy stoliku była miła. Później powrót plażą w ciemnościach i grzecznie lulu w łóżeczku :)  


  • DST 156.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:56
  • VAVG 19.66km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 5116kcal
  • Podjazdy 1287m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Lany poniedziałek w Izerach

W tym roku postanowiliśmy spędzić święta w Szklarskiej Porębie. Zamiast zakupów, gotowania, pielgrzymki od stołu do stołu, zmywania i gromadzenia kalorii postawiliśmy na ODPOCZYNEK :). Być w Szklarskiej i nie pojeździć na rowerze to prawie grzech i w poniedziałek udało mi się namówić żonę na górską przejażdżkę. Szczerze mówiąc nawet za bardzo nie musiałem namawiać. Ochota była :), pomimo naprawdę nieciekawej pogody. Chmurnie, chłodno i mglisto.
Rowery wypożyczyliśmy w Jakuszycach w firmie RoweryIzery. Tak, w świąteczny poniedziałek bez problemu wypożyczalnia była czynna. Dysponują rowerami HEAD. Praktycznie nowe, zadbane, sprawne. Kompetentna obsługa, jak ktoś nie ma to kasku to w komplecie dodają, plus gratis mapa ścieżek rowerowych. Z synem wzięliśmy twentyniner`y, żona dała się namówić na trekinga na terenowych oponach. Założenia - trasy i tempo takie aby Dorotka nie zrobiła sobie krzywdy, bo siada na rower okazyjnie - ostatni raz był w.... sierpniu.
Początek trasy to asfaltówka do schroniska Orle. Tam chwila na odpoczynek



i na zastanowienie się nad kierunkiem dalszej jazdy


Prawdziwa rowerowa kraina :)

Pojechaliśmy szutrem do Chatki Górzystów. Po drodze malownicza Izera



Rzeka jest naprawdę urokliwa meandrując przez łąki i torfowiska. Wytrwali mogą znaleźć w jej korycie różne kamienie półszlachetne i szlachetne począwszy od izerytów poprzez agaty do szafirów i rubinów. Mi się nie udało. Tym razem :)
Zauroczony krajobrazem nie zauważyłem, że wyjechaliśmy poza ...mapę. Hmm na orientację i troszkę dla skrótu wybrałem drogę, która po zatoczeniu malowniczego koła doprowadziła nas w to samo miejsce. Cóż... wybrałem tak jak chciałem trasę nr 13 tylko, że w drugą stronę. Ale za to ładnie i ciekawie było :)



Dorotka na trasie


i moje szaleństwa na twentyninerze :)

Suma sumarum lekko już przemoczeni mżawką i zmarznięci postanowiliśmy już nie naprawiać błędu i robić pętli w drugą stronę tylko wrócić znaną i wygodną drogą do Jakuszyc. Co okazało się dobrym pomysłem, bo Dorotce już starczyło na dziś.  Nie mniej ponad 30 km po górach do imponujący wynik. Mi i synowi pozostał niedosyt.
Podsumowując: miła wycieczka w bardzo malowniczych okolicach, pomimo siąpiącego deszczu - prawdziwy lany poniedziałek. 


  • DST 34.37km
  • Teren 34.37km
  • Czas 02:24
  • VAVG 14.32km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 1751kcal
  • Podjazdy 557m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 kwietnia 2014

Na Wyspę Pucką

Trochę dziś dmuchało ale na rower się trzeba było chwilkę znaleźć tym bardziej, że czeka mnie świąteczna przerwa. Chyba, że da się coś w Szklarskiej wypożyczyć i pojeździć. Na początek odwiedziłem Śnieżka i Śnieżynkę tym razem już nie z pustymi rękami.


Przy okazji ciekawostka - nad Dąbskim też pojawiły się bobry.



Dalej pojechałem zobaczyć co słychać na wyspie Puckiej. Po drodze pobiłem rekord w przekraczaniu dozwolonej prędkość. Nawet samochodem nie udało mi się zrobić tak hardkorowego wyczynu. Przekroczyłem dozwoloną prędkość 5-krotnie! Jak to możliwe ano tak jak poniżej....


...jak ruszyłem to pod mostem miałem 25 km/h. Normalnie zbrodnia komunikacyjna - to tak jakby na 50 jechać 250 km/h.
Cóż.... takie znaki i ograniczenia zamiast bezpiecznych dróg to tylko w Polsce.

Droga powrotna przez Zdroje i Kijewo. Sporo naprawdę silnego bocznego wiatru i coraz więcej ołowianych chmur. Na szczęście śnieg nie spadł :)


  • DST 30.73km
  • Czas 01:21
  • VAVG 22.76km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 1057kcal
  • Podjazdy 93m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 kwietnia 2014

Goleniów

Rundka przez Goleniów. Droga dobrze znana. W Goleniowie troszkę się pokręciłem po wyremontowanych ulicach. Niby lepiej ale jakoś bez rewelacji. Oczywiście obowiązkowa fotka Miga


Jadąc z Goleniowa zajrzałem nad Inę.



i oczywiście fotka Axisa w wiosennej scenerii

a propos wiosny - akurat trafiłem na mrówcze gody.

Z nad Iny przez Stawno i Kliniska do domu. Asfalt na tym odcinku coraz gorszy, czy wręcz koszmarny. Miejscami wyjeżdżone są obok asfaltu ścieżki, którymi jedzie się lepiej... Coś jak Paryż - Roubaix.
Po przeziębieniu jeszcze odczuwam jego skutki.

  • DST 60.60km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 22.04km/h
  • VMAX 29.70km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 2351kcal
  • Podjazdy 252m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 kwietnia 2014

Wentylacja płuc po chorobie

Musiałem sobie zrobić przerwę od  roweru, bo ubiegłotygodniowe przeziębienie rozwinęło się zapaleniem oskrzeli. Ehhh trzeba uważać szczególnie na wiosnę. Pomimo, że jeszcze mi coś siedzi w płucach wczoraj już nie wytrzymałem i stwierdziłem, że muszę je przewietrzyć. Syn słysząc mój kaszel przed wyjściem z domu stwierdził, że mam coś z głową idąc na rower. No cóż...:)
Co by nie przeginać 20 km rundka w spacerowym tempie tak aby się nie spocić.
Na początek rekonesans w kierunku postępu prac "nowoprzestrzennego" przejazdu do Wielgowa. I tu drogowcy mnie zaskoczyli, bo jest już wyasfaltowany wiadukt nad linią kolejową i od nowego ronda do mostu nad autostradę można bez problemu przejechać asfaltem. Fajnie się tak jedzie puściutką drogą.


Nowy wiadukt

Most nad autostradę niestety jeszcze w fazie budowy i można sobie wpaść w dziurę wprost pod pędzące auta.



Dalej z braku lepszego pomysłu pojechałem przez Kijewo i Zdroje dookoła lotniska odwiedzić zaprzyjaźnione łabędzie.


Śnieżek i Śnieżynka

Po krótkiej wychowawczej rozmowie dlaczego tym razem nie przywiozłem jakiegoś smakołyka i mojej obietnicy poprawy pojechałem dalej. Zaraz obok dwie ciekawostki. Najpierw kot bestia.


No cholernik wyraźnie się na mnie szczerzył

A kawałek dalej odkrycie prawie na miarę drugiego Kuwejtu. Pokłady gazu ziemnego nieopodal lotniska w Dąbiu !



Dołek w którym raźno bulgoczą bąble gazu. Jak widać ktoś już to odkrył i opisał. I tak się zastanawiam, co to odkrycie oznacza. Czy jest to nadzieja na niezależność energetyczną od Rosji czy zapowiedź, że lada dzień zostanę bez gazu w domu? Niestety raczej ten drugi wariant oznaczający dziurę w gazociągu pod urokliwie bulgoczącą kałużą.
Tak swoją drogą ciekawe kto płaci za ten gaz beztrosko unoszący się w powietrze? No wiem, wiem, ze to pytanie retoryczne.
Ciekawe kiedy ktoś dla jaj wrzuci do jeziorka niedopałek...
Z tymi rozmyśleniami wróciłem do domu. Dziś kaszel się nie nasilił, czyli pomału mogę wracać na rower. Chyba :)


  • DST 22.72km
  • Czas 01:03
  • VAVG 21.64km/h
  • VMAX 30.60km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 160 ( 89%)
  • HRavg 132 ( 73%)
  • Kalorie 783kcal
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 kwietnia 2014

Na serwis do Turowskiego

Niestety przyszła i na mnie kryska, czyli złapałem przeziębienie. Prawdopodobnie dzięki przemarznięciu w ostatni piątek, a może po prostu złapałem wirusa, który panuje w pracy, bo praktycznie 100% osób jest chorych. Pewnie jedno z drugim się zazębiło.
Dziś siadłem na rower z prostym celem - wyregulować hamulec, który mi ostatni zesztywniał i ocierał:), tzn. klamka stwardniała a ocierał klocek oraz sprawdzić jak się czuję jeżdżąc. W planach na sobotę miałem wyjazd z Gryfusem do Nowego Warpna a tu choroba. No właśnie miałem... Niestety nie jest dobrze, bo poty mnie oblewały i teraz się kaszel nasilił. Pewnie z wyjazdu nici, chyba z cudownie jutro ozdrowieję.
Wracając do hamulca - zgodnie z podejrzeniami - trzeba było zalać olejem. Tak się kończy wożenie roweru bez koła w bagażniku jak się nie włoży czegoś między klocki.
Serwis na piątkę. Bez wcześniejszego umawiania jak ładnie poprosiłem od ręki w niecałą godzinkę. Lubie Turowskiego za ich fachowość.
 Po serwisie mała rundka właśnie w celu sprawdzenia samopoczucia.
Na koniec czekanie na wietrze15 minut pod szlabanem w Dąbiu. Na co? A na to co poniżej? Bodaj by ich...:)


Pociąg specjalny, z którego podano na "wieżę kontrolną" papiery za pomocą puszki na sznurku




  • DST 12.40km
  • Czas 00:43
  • VAVG 17.30km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 466kcal
  • Podjazdy 67m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl