Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:679.65 km (w terenie 156.00 km; 22.95%)
Czas w ruchu:35:48
Średnia prędkość:18.98 km/h
Maksymalna prędkość:52.30 km/h
Suma podjazdów:2895 m
Suma kalorii:19118 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:56.64 km i 2h 59m
Więcej statystyk
Wtorek, 30 czerwca 2015

Rozjeżdżanie Północy II, czyli dookoła Świdwia

Kolejny dzień zwiedzania terenów na północ od Szczecina. Wyszła pętelka tak mniej więcej dookoła Rezerwatu Świdwie. 
Tytuł właściwie powinien brzmieć: "nie jedzcie truskawek przed jazdą rowerem". Ja zjadłem i z planowej większej pętli wyszła mniejsza i to ledwie dałem radę dojechać... Zwykle truskawki ze śmietaną nie działają na mnie w ten sposób, ale cóż  bywa, a może po prostu przejazd przez miejscowość nomen omen Stolec wywołał skojarzenie w moim organizmie :)
Wracają do meritum. Od Węgornika pojechałem szutrówką w kierunku Tanowa, aby odbić za mostem na Gunicy w kierunku Bartoszowa. Nie znałem tej drogi a na mapie wyglądała zachęcająco. Niestety piach, piach i piach. Lepiej jednak od razu jechać na Grzepnice, są dziury ale jest bardziej twardo. Szutrówka z Węgornika też nieciekawa, po naprawie jaka była na wiosnę, jest mniej dziur ale jest sypko i koszmarnie się kurzy.
Do Bartoszewa dotarłem jak po sznurku, pomimo kilku krzyżujących się dróg w lesie. Akurat wprost nad jezioro.


Jezioro Bartoszewo

Z Bartoszewa pojechałem w kierunku Dobrej, z zamiarem poznania DDR do przejścia granicznego w Buku. Niestety przejechałem Dobrą a DDR nie znalazłem. Znalazłem ją od drugiej strony, ale nie chciało mi się już nią wracać. Wiem gdzie nie skręciłem więc będzie na następny raz. 
Dalej wzdłuż granicy z postojem nad jeziorem Stolsko. Czysta woda i malownicze. Tam też po drodze spotkałem Psa Beskerwilów, czyli owczarka na 3 nogach z błękitnymi oczami. Pies robi niesamowite wrażanie. Brrrry.


Jezioro Stolsko

Ze Stolca dalej wzdłuż granicy do Dobieszczyna. Stamtąd miałem zamiar pojechać w kierunku Nowego Warpna i na rondzie w kierunku Trzebieży aby poszukać nad Jeziorem Piaski wieży widokowej, której z żoną jakoś nie znaleźliśmy. Niestety bulgoty z brzucha skłoniły mnie do weryfikacji planów ;) i przez Zalesie dotarłem do Węgornika.


Droga z Zalesia


.
  • DST 40.00km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 21.24km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 1212kcal
  • Podjazdy 169m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozjeżdżanie północy, czyli do Trzebieży z Dorotką

Korzystają z pobytu nad Świdwiem postanowiłem trochę pozwiedzać rowerowo Północ. Oczywiście północ w sensie terenów na północ od Szczecinie. Nie są to dla mnie tereny całkiem nieznane, ale jak przystało na szczecińskiego "południowca" odwiedzane rzadko.
Dziś nawet udało mi się namówić żonę na wycieczkę. Owszem potrafi jeździć na rowerze, ale czyni to tylko przy jakiś specjalnych okazjach :) Ostatni raz...eeee....dwa lata temu przy okazji pobytu w Cieszynie nad jeziorem Siecino.
No to dziś z grubej rury od  razu dystans maratonu :) Magnesem była przepiękna trasa przez Puszczę Wkrzańską, unikalne jezioro Piaski i lody, a może coś więcej w Trzebieży. Do tego idealna pogoda. Ja zabrałem swojego Axisa, a Dorotka była skazana na rower znajomych, który średnio do niej pasuje. Wpadłem więc na pomysł, że pierwszy etap skończymy w TOEE w Zalesiu i tam wypożyczymy coś bardziej komfortowego. Efekt tej zamiany był średnio udany. Owszem Rometem z TOEE jechało się lepiej, ale z to siodełko miał zdecydowanie mniej komfortowe. W efekcie od połowy trasy słyszałem już uwagi dotyczące tylko jednego aspektu, a konkretniej części ciała. Po za tym było OK :)


Dorotka na "no name" z koszykiem, ale z to z wygodnym siodełkiem

Trasa z Zalesia najpierw leśną drogą nr 14, potem 18 w kierunku jeziora Piaski. Jak dla mnie te drogi to genialne drogi dla rowerów, choć wiadomo, że ich przeznaczenie jest inne. A mianowicie jak najsprawniej wywieźć jak największą ilość drewna z lasu. No może jeszcze jakby się paliło to ugasić czym prędzej, bo jak się spali samo z siebie to kasy nie będzie, a jak się zetnie i wrzuci do pieca w ramach współspalania to będzie i to sporo. Ot taka gospodarka leśna.
Nad jeziorem chwilka odpoczynku i sesja foto ;)


Zgrany duet

Od przesiadki na Rometa do Trzebieży udało nam się utrzymywać prędkość w granicach 17 km/h, czyli całkiem przyzwoicie. Nie mniej na miejscu starczyło czasu tylko na lody i kontemplacje widoków.


Zalew Szczeciński
Trzeba było wracać, bo TOEE wypożycza rowery tylko do 15.30, a przewidywałem, że tempo w drodze powrotnej może spaść... ;)
Rzeczywiście w sumie to początku jak wjechaliśmy na drogę 14 za "bocznicą do drzewa ekspedycji" to odezwało się niedopasowanie siodełek. Rometa i moje żony :)
Nie mniej droga nadal malownicza i bardzo przyjemna. I tak nieśmiesznie dojechaliśmy do TOEE, tam przesiadka na "no name". Uff jak ulga i uśmiecha na twarzy ;). Jeszce tylko 3 km po piachu i koniec wycieczki.
Podsumowując: bardzo fajna trasa. Dorotka spokojnie dała radę.
Jak się rozwiną moje dalsze plany eksploracji północy zobaczymy. Obiektywnie nie powinienem za dużo jeździć, no ale kusi...:)
Do trasy dodane 10 km, bo zapomniałem stravę "odpauzować" za Piaskami i nie policzyło, choć krechę przez las narysowało.






  • DST 42.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 14.82km/h
  • VMAX 29.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1000kcal
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 czerwca 2015

Rehabilitacyjnie po okolicy

Niestety mojej kostce jeszcze daleko do normy. Na szczęście pogoda nas nie rozpieszcza więc aż tak bardzo rower nie kusi. Nie mniej wczoraj się nie oparłem i sobie troszkę pokręciłem po okolicy. Wieczorkiem było na tyle chłodno, że mogłem założyć koszulkę z długim rękawem, co by nie epatować moją łapą Frankensteina :). Jakoś da się jechać, przy założeniu, że po równym i bez mocnego naciskania na pedały. Średnio to rokuje w kontekście moich przyszło tygodniowych planów eksploracji Północy :)  No ale zobaczymy. Przy okazji doskonale technikę, czyli skończyło się branie zmarszczek ala Condador, czyli na twardym przełożeniu stając na pedały, a wjeżdżam na Frooma czyli bieg w dół i miękkie kręcenie :)
Doceniłem jak to fajnie w ogóle móc pojeździć rowerem :) Jazda po okolicy ostatnio mnie nużyła, a wczoraj to nawet te najbardziej zjeżdżone drogi były fajne. Wczorajsza wycieczka pełna była intensywnych zapachów. Pachniało lasem po deszczu, jaśminem, pieczonym chlebem koło piekarni i niestety też śmiercią koło Agryfu i rybami koło jeziora.


Korek i jazda 8 km/h :)

Oko Saurona


  • DST 38.60km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 21.64km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 1100kcal
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 czerwca 2015

Pierwsza jazda po crashu

Doszedłem do wniosku, że starczy już lizania ran po ubiegłoniedzielnym sprawdzaniu wytrzymałości barier energochłonnych na Moście Długim. Z perspektywy czasu wygląda na to, że najbardziej ucierpiała moja wcześniej już skręcona kostka. Ręka i biodro goją się całkiem nieźle, a stopę trzeba będzie porehabilitować. I czeka mnie jakiś czas chodzenie w stabilizatorze.
Na szczęście jednym ze sposobów rehabilitacji skręconego stawu skokowego jest ...jazda na rowerze :). Oczywiście bez obciążenie i na stacjonarnym, ale kto by na takie szczegóły zwracał uwagę ;)
Nie mniej, bez kozaczenia - przejechałem sobie dziś te 20 km po w miarę równej drodze, na miękkim przełożeniu w emeryckim tempie. I starczy.




  • DST 23.90km
  • Czas 01:10
  • VAVG 20.49km/h
  • VMAX 33.10km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 588kcal
  • Podjazdy 77m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 czerwca 2015

Żaglowce i pocałunek barierki na Długim

Coś mnie pokusiło aby pojechać rano na rowerze obejrzeć żaglowce, które przypłynęły na Wały Chrobrego. Pomysł generalnie niezły, ale nie zakończył się zbyt szczęśliwie. Jak już wracałem, to się doigrałem. Wjechałem na most Długi z prędkością 30+, za mną jeszcze z znacznie większą wjechał TIR. Pewnie przeskakiwał na żółtym... Jak mnie minął to pęd powietrza najpierw próbował pociągnąć mnie pod niego a potem rzucił na barierkę na moście. Jakoś udało mi się szorując po barierce zachować równowagę. Nie obyło się bez pewnych obrażeń. Osoby wrażliwie proszę nie patrzeć na zdjęcie poniżej :)


Sweet focia w lustrze ;)

Na stancji benzynowej kupiłem sobie plaster i jakoś w toalecie się opatrzyłem, co by się nie wykrwawić w drodze do domu. Zachowałem na tyle przytomności aby udokumentować to wydarzenie dla potomnych. Oprócz obrażeń widocznych powyżej, stłukłem sobie i obtarłem jeszcze biodro i znów mocno rozbolała mnie skręcone wcześniej kostka. Plus kilka innych obtarć i siniaków. W sumie niski wymiar kary jak na takie zdarzenie. Ręka już fachowo opatrzona i pozszywana na SOR-rze.

A tak po za tym to fajne żaglowce :)...


Widok z Trasy Zamkowej


Sedow -największy żaglowiec świata


Sęp, czyli chluba naszej floty podwodnej. Zacumowany akurat z rufą rosyjskiego krążownika żaglowego :)


Ludojadek wraz ze swym dzielnym kapitanem. Na zdjęciu może nie widać wyraźnie wszystkich szczegółów ale jest i palma z papugą i skrzynia umarlaka, i armatka ponoć wcale nie atrapa. Jest też stół, suto zastawiony marynarskimi napitkami. Dla mnie numer 1 w całej menażerii żaglówek :)


Widok na Wały z Łasztowni. Zmiany na Grodzkiej znacznie poprawiły panoramę.


Most, którego brakuje na stałe

Generalnie impreza dużo mniejsza niż Tall Ships Races, nie mniej fajnie, że znów w Szczecinie można popatrzeć na żaglowce i poczuć klimat portowego miasta. Wracając do spraw innych. Dziś to mnie wręcz ciągnęło aby coś mi się stało. Po obejrzeniu żaglowców pokręciłem się bez większego celu po mieści i miałem zamiar wrócić przez Krygiera, ale naszła mnie myśl, że po co ryzykować lepiej wrócić DDR... I proszę jak się skończyło.
W ciągu ostatnich dni przydarzyło mi się więcej kontuzji i pechowych zdarzeń niż łącznie przez cały czas jak jeżdżę rowerem. Jakaś pechowa seria. Hmmm...




  • DST 34.30km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.71km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 974kcal
  • Podjazdy 58m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 czerwca 2015

Pyrzyce

Postanowiłem trochę podciągnąć średnią na BS, która dramatycznie opadała po Rugii. Tak przy okazji sprawdzić z jaką prędkością tak naprawdę potrafię pojechać na kolarce. Aby pomiar był w miarę obiektywny to z założenie nie będzie jakiś pętli tylko dawną trójką do Pyrzyc tam i z powrotem. Pod wiatr i z wiatrem, bo akurat lekko dmuchało z południa.

Plan powiódł się tylko częściowo. Niestety jakaś infekcja, którą złapałem i od 3 dni dokuczająca bólem gardła przechodzącym akurat w katar dość mocno utrudniła mi jazdę. Cały czas brakowało mi powietrza, tak jakby było w nim mniej tlenu. Do tego suche non stop gardło i jakieś bóle w płucach. Nie ciekawie. Od początku też brakowało mi dynamiki, ot taki kręcenie pedał za pedałem.
Wizyta w "inhalatorni publicznej" w centrum Pyrzyc niewiele pomogła. 


Inhalatornia

Dość szybko zrobiło się mocno ciepło. Nagrzany asfalt oddawał ciepło, a po drodze drzewek dających cień jest mniej niż na lekarstwo.


Uff jak gorąco

Z ulgą wróciłem do Szczecina. Kawałek przez las w okolicach Wielgowa dał spory oddech.
Suma sumarum wyszło, że pod wiaterek jechałem średnio 26-27, a z wiaterkiem 30-32. Ogólnie średnia na Stracie wyszła niecałe 28 ale to dlatego, że jak zwykle Strava gdzieś mi się nie wyłączyła. Na Endo średnia wyszła 28,5 co jest bardziej zbliżone do rzeczywistości.



  • DST 75.30km
  • Czas 02:42
  • VAVG 27.89km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 1687kcal
  • Podjazdy 311m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 czerwca 2015

Suszenie Axisa i coś o szybkim tramwaju

Po wyprawie na Rugię Axis wrócił umorusany jak świnia z truflobrania. Trzeba było przywrócić mu blask. Po umyciu krótka rundka, co by nogi nie forsować. Przy okazji pojechałem obejrzeć ukończone elementy budowy szybkiego tramwaju. 


Parking na rowery. Nice :)


Zejście na peron. Ściana po prawej ma gładkość o ciekawej strukturze :)


Pułapka na rowerzystów. Jeżeli komuś przyjdzie do głowy zabrać rower do tramwaju to albo wspinaczka po schodach albo wybite zęby


W kierunku pętli. Fajna DDR z tego chodnika :)


Pętla czeka na podróżnych

Tak na marginesie to ciekawe jak dużo ich będzie, bo w Urzędzie Miasta zapomniano, że trzeba wybudować jeszcze pętle dla autobusów przy pętli tramwaju. Będzie za rok ponoć, ale to szczegół, ważne, że tramwaj będzie ładny :)
Jako, że Axis jeszcze był lekko wilgotny to pokręciłem się po okolicy, przy okazji wykręcając 4 czas na segmencie Dąbska. Na trekingu, w rozczłapanych adidasach i z bolącą nogą :)
Jeszcze objechałem lotnisko i starczyło

Ten czarny to zawsze jedzie koło mnie



  • DST 27.70km
  • Czas 01:17
  • VAVG 21.58km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 824kcal
  • Podjazdy 79m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 czerwca 2015

Dookoła Rugii dzień III

Etap III Sellin- Stralsund

Dzień ostatni zaczął się od imponującego śniadania. W ogóle miejsce, w którym spaliśmy Jugendherberge Sellin mega pozytywne. Duże nowoczesne pokoje z łazienkami, infrastruktura towarzysząca, śniadania jak w przyzwoitym 3*** hotelu. Wszystko za 24 euro.
Aż nie chciało się wyjeżdżać.
Ten dzień był zdecydowanie najchłodniejszy, a szkoda...ale o tym później ;)
Pierwszy cel to oczywiście nr 1 w okolicy, czyli zabytkowe molo w Sellin. Za każdym razem robi wrażenie.


Molo

A tu molo z gryfusami © Gryfus

Tym razem spotkała nas niespodzianka. Akurat na plaży trwał poranna zumba. Cóż... jak gimnastyka to gimnastyka :)



Zumba!!! :) © Paweł K.

No dobrze starczy. Po gimnastyce ruszyliśmy na trasę. Na dzień dobry kilka ostrych podjazdów i zjazdów. Taka okolica.
I żeby ktoś nie myślał, że dziś będzie łatwo...


Nie ma to jak na nizinnej wysepce © Paweł K.

Pojechaliśmy wprost na południe,aby tym razem zapoznać się z piaszczystą i porośniętą sosnowymi lasami częścią Rugii. Celem był punkt widokowy na przylądku w okolicach Thiessow. Droga do niego prowadzi wąską ścieżką malowniczo wijącą się pomiędzy drzewami. Co kawałek są ścieżki prowadzące na plażę zawierające napis ...FKK :) Niestety jak wspomniałem na wstępie dziś było zimno i nie było szans na odrobinę naturyzmu :)
Po przejechaniu przylądka tam i z powrotem chwilką z kawę i ciacho. Na Rugii często serwują domowe ciasta. Dają zwykle duże kawałki i zwykle za 2,50.

Kawa i ciacho z "zarządem" © Gryfus

Następnie pojechaliśmy w kierunku na Putbus. Po drodze troszkę singletraków


Takie dróżki podczas naszej wycieczki to codzienność © Gryfus

W Seedorf czekała nas jeszcze krótka przeprawa


Przeprawa w Seedorf © Paweł K

I znów jazda brzegiem morza urozmaicana przerwami na podziwianie w widoków.


Jak tu ładnie :) © Paweł K

W Lauterbach przystanek na rybkę prosto z kutra i ciemne rugiańskie. Po nabrani sił  na nabrzeżu nastąpiła dekoracja dzielnych zdobywców Rugii pamiątkowymi medalami ;)


Do dekoracji wystąp! © Gryfus



Zdobywcy © Paweł K

Po dekoracji wszyscy w świetnych humorach pojechaliśmy zobaczyć Putbus, czyli miasteczko z rynkiem żywcem przeniesionym ze starożytnego Rzymu nie obyło się po drodze bez jeżdżenia w koło po rondzie przed "białym domem" i odśpiewania sto lat dla organizatorów.
Po drodze okazało się, że nie tylko w Polsce są rzeczy które stoją na głowie..


Ot taki domek przeciętnego mieszkańca Rugii

Droga do Stralsundu prowadziła przez pola i łąki


Jedyne miejsce, gdzie nie dałem rady :) © Paweł K

I tak to w końcu po trzech dniach pełnych wrażeń dojechaliśmy znów do mostu łączącego wyspę ze stałym lądem


Wracamy © Gryfus

Jeszcze na moście efektowny upadek zaliczył nasz fotograf, który uwiecznił na własnoręcznie kręconym filmie. Tak to bywa jak się jedną ręką kieruje a drugą filmuje :). I tak to szczęśliwie dotarliśmy pod dworzec gdzie czekał na nas transport. W Szczecinie byliśmy po 23, szybki wyładunek i na rowerze do domu. Wyprowadziłem jeszcze z centrum dwóch kolegów ze Stargardu i przed 24 zameldowałem się w domku. 

Podsumowują: super wyprawa. Pomimo, że byłem na Rugii rok wcześniej  to wcale nie byłem mniej zachwycony. Myślę, że to zasługa świetnego towarzystwa i pięknej wyspy, która chyba nigdy się nie znudzi. Wielkie podziękowania dla organizatorów czyli Pawła i Roberta.
Cieszę się, że pomimo skręconej nogi pojechałem. Momentami nie było łatwo, ale noga dojdzie do siebie a wrażanie pozostaną.
Podczas tych trzech dni przytyłem 1,5 kilograma i to jest zastanawiające zjawisko :)



  • DST 104.50km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:10
  • VAVG 16.95km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 2750kcal
  • Podjazdy 480m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 czerwca 2015

Dookoła Rugii dzień II

Etap II: Dranske-Sellin via Kap Arkona via Tron Króla

Najbardziej malownicza, a za razem najtrudniejsza część wycieczki. Suma przewyższeń 831 metrów daje do myślenia. Droga prowadziła nas ścieżkami wzdłuż morskiego brzegu i przez lasy Nationalpark Jasmund. Oczywiście gwoździem programu były słynne białe klify. Ale po kolei:)
Po grzecznie spędzonej nocy dziarsko wystartowaliśmy w kierunku Kap Arkona, czyli miejsca gdzie ponoć do dziś działają moce słowiańskich bogów. Rok temu byłem tam w czasie przesilenia letniego i nie zadziałało nic na mnie, w tym roku niestety podobnie. Po drodze takie widoczki


Jadąc brzegiem morza

Las zabierany przez morze

Po dotarciu do przylądka obowiązkowa wspinaczka na latarnie, coś ze 150 schodów. Widok przepiękny


Kap Arkona

W miejscu za tą drugą latarnią był słynny gród Arkona zniszczony przez Wikingów. Niestety droga na teren wykopalisk jest zamknięta. Po pokrzepieniu się miejscowym specjałem na nazwie Störtebeker ...Pils wyruszyłem do malowniczej wioseczki Vitt. Parę domków rybackich przeniesionych jako żywo z wieków minionych.


Widok z Vitt na Kap Arkona


Gryfus w Vitt ©Gryfus. Humory dopisują :)

Z Witt wąską mierzeją pojechaliśmy do portu Glowe, tam kolejna przerwa na nabranie sił przed atakiem na górki Jasmundu.


Ruszamy raźno po nabraniu sił w knajpce na pirsie © Paweł K.


Szmaragdowe wody Bałtyku. Pirs w Glowe

Od Glowe non stop lasami ala Puszcze Bukowa przedzieraliśmy się w kierunku białych klifów. Po drodze trochę asfaltu, ale głównie piach i bruk.


Panie Prezesie można już się wspinać?© Paweł K.
Po dojechaniu na miejsce postanowiłem tym razem obejrzeć klify z dołu. Zajście i wejście 137 metrów w pionie i kilkusetmetrowy spacer kamienistą plażą nadwyrężył moją kostkę bardziej niż dwa dni jazdy rowerem. Poniżej widoki z tego spaceru, Chyba warto było.


Woda oligoceńska wprost ze źródła, lub efekt wizyty reszty grupy w WC 137 metrów wyżej. Nie sprawdzałem organoleptycznie :)

Tron Króla, czyli 137 metrowa kreda

Selfi, a co mi tam :)

Plaża :)

Po kredowych wrażaniach szybki transfer do Sassnitz. Przyznam, że tak się zająłem kebabem u turka, że zapomniałem poszukać w porcie U-bota, który tam cumuje. Właściwie to podróby u-bota, bo to jakaś angielska łódź podwodna więc strata nie była wielka.
Pokrzepieni jedzeniem i z wyrównanym bilansem płynów udaliśmy się w kierunku noclegu.


Nie ma to jak pełny brzuszek, czyli humory przednie © Paweł K.

Zanim jednak dotarliśmy do Sellin, to czekał nas jeszcze jeden smaczek. Zameczek Jagdschloss Granitz. Niby nic takiego tyle, że na górce. 68 metrów przewyższenia na 1200 metrach. Niby nie tak strasznie, ale miejscami było z 15%, a finał brukowany też coś tyle %. Nawet się trochę zagiąłem i wjechałem szybko. Niestety segment zacząłem się w miejscu jak jeszcze staliśmy więc średnia wyszła... 7 km/h :(. Szkoda, ale będzie motywacja aby przyjechać tu jeszcze raz.


Po podjeździe © Paweł K
Wdrapali się prawie wszyscy w lepszej czy gorszej formie ;). Po pamiątkowej fotce, zjazd w drugą stronę po bruku. Cześć ludzi tak pomknęła, że nie zauważyła skrętu i się pogubiliśmy.


No i gdzie oni pojechali? © Paweł K


Prezes też myśli © Paweł K

No dobra jedziemy na nocleg, może reszta się znajdzie. Na miejscu okazało się, że grupa która się urwała znalazła inną drogę i dotarła przed nami. Była ulga.
Sellin - letniskowa miejscowość. Piaszczyste plaże i przepiękne zabytkowe molo. Idealne miejsce na nocne zwiedzania :). Niestety po raz jedyny na Rugii noga wygrała. Na brukach, dziurach i zjazdach dostała troszkę w kość. Jak pomyślałem o 2 kilometrach marszu w jedną i drugą stroną to ...zostałem w łóżku ze Störtebekerem. I wcale nie jest to oficjalna wersja dla żony :)


  • DST 95.90km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 15.51km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 3000kcal
  • Podjazdy 831m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 czerwca 2015

Dookoła Rugii dzień I

Etap I :Stralsund-Dranske

Decyzja podjęta. Pojechałem z SKR Gryfus na Rugię pomimo skręconej dwa dni wcześniej nogi. Wyjazd autokarem do Stralsundu o 4 nad ranem więc pobudka o 2.45 szybkie ogarnięcie i o 3.15 jadę na miejsce zbiórki. Jazda o tej godzinie przez Szczecin to czysta przyjemność. Zaczynam się nie dziwić night rajderce Uli :)


Most Cłowy 3:30... kiedy ranne wstają zorze ...:)

Po zapakowaniu roweru na przyczepę a siebie do autokaru mogłem znów zapaść w słodki sen, barbarzyńsko przerwany w środku nocy :) Tym razem prawie całą drogę do Stralsundu przespałem.
Na miejscu po 7 było całkiem ciepło, więc szybka przebieranka w krzakach z długich na krótkie gacie. Jeszcze tylko śniadanie, czyli kanapka i o 8 jedziemy.


Ekipa na starcie © Gryfus

Po przejechaniu mostu szybko znaleźliśmy się na wyspie, jeszcze tylko rzut oka za plecy i zagłębiamy się w głąb tajemniczej wyspy.


Panorama Stralsundu

Od początku zbierały się coraz ciemniejsze chmury, z których w końcu popadał deszcz. Na szczęście nie mocny i może łącznie z godzinkę kropiło. Były to pierwsze i ostatnie krople wody spadające z nieba w ciągu tych 3 dni.
Pierwszy etap prowadził polnym a czasami betonowymi drogami wzdłuż morza. Z jednej strony błękintno-szare fale morskie a z drugie zielone pola i krzewy.


Wzdłuż morza


Też wzdłuż morza...falującego jęczmienia

Pusto, cicho, śpiewające ptaki i piękne widoki. Cóż chcieć więcej. I tak sobie jechaliśmy zatrzymując się co 20-30 kilometrów na przerwy techniczne, polegające głównie na wyrównaniu bilansu płynów ;)


Widoczki po drodze, czyli dom dla kaczek z anteną satelitarną

Pierwszą większą atrakcją miał być przylądek Ummanz, słynna mekka kitesurferów, ale tym razem za słabo wiało i nikt nie latał. Tak do w końcu dokręciliśmy do promu i po krótkiej przeprawie znaleźliśmy na najdalej wysuniętym na północ przylądku Rugii.


Na promiesprawniej niż w Świnoujściu, ale za to za 2,40 euro

W Wiek pora na jakiś obiad. Wybór padł na pizze u Włocha. Całkiem niezła i do tego miejscowe ciemne piwko, ooo to już bardzo dobre. Cholera zapomniałem nazwę :)
Degustacja zajęła nam troszkę więcej czasu niż reszcie wycieczki więc nasza 8 osobowa grupka wielbicieli włoskiego jedzenia musiał samodzielnie dotrzeć do mety pierwszego etapu, co nam się udało z lekkim opóźnieniem :)

Na miejscu zakwaterowanie i szybka wyprawa do sklepu po zapasy picia na wieczór i dzień jutrzejszy. Potem chwilka relaksu nad morzem i grill integracyjny, który skończył się oglądaniem finału ligi mistrzów. Po wysłuchaniu niemieckiego komentarza, zacząłem doceniać kunszt Szpakowskiego :)
Po meczu zmęczenie nieprzespaną nocą wzięło górę i grzecznie poszedłem spać.
Noga jakoś dała radę....


Zdjęcie niestety nie oddaje pełnej gamy kolorów kostki :)



  • DST 109.30km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:27
  • VAVG 16.95km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2850kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl