Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2014

Dystans całkowity:198.68 km (w terenie 48.00 km; 24.16%)
Czas w ruchu:10:18
Średnia prędkość:19.29 km/h
Maksymalna prędkość:35.20 km/h
Suma podjazdów:1497 m
Suma kalorii:6566 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:39.74 km i 2h 03m
Więcej statystyk
Wtorek, 30 grudnia 2014

Jezioro Dąbie w zimowej szacie

Na ostatni rowerowy wypad w tym roku wybrałem cel, o którym od dawna myślałem ale z powodów technicznych był on trudny do realizacji. Mianowicie pojechać rowerem do Lubczyny ale nie tak jak zwykle ale po ...wale przeciwpowodziowym. Ze względu na jego stan, czyli totalnie rozmiękniętą ziemię i gęste chaszcze jest on praktycznie nieprzejezdny w lecie. Teraz jednak po kilku dniach mrozów pojawiła się nadzieja. Tak w ogóle to wał był w tamtym roku remontowany kosztem paru milionów złotych, ale jak dla mnie zamiast "przy okazji" utwardzić jego koronę to tylko jej stan się pogorszył.
Pomimo nieciekawej pogody, czyli -3 i pochmurno z opadami śniegu perspektywie postanowiłem pojechać. W kierunku wału udałem się ulicą Jeziorną. Pierwszy odcinek, czyli około 5 km dość dobrze znany z racji spacerów, nawierzchnia też znośna, bo trochę wydeptana. 

 
W tle Puszcza Bukowa

Ot takie widoki :)

Jechało się dość ciężko. Ziemia na wale jest nierówna i zamarznięta utworzyła dość paskudne wyboje. No ale nie było najgorzej. Jeszcze nie było najgorzej :). Po 5 km zaczęła się już terra incognita.



Dość szybko trafiłem na kolejne w okolicy ślady działalności bobrów. Dalej było jeszcze więcej ściętych drzew. Bobrów nie spotkałem, ale za to innych zwierząt co niemiara. Na całej trasie "zaliczyłem" z bliska kilka czapli, spłoszyłem kilka stad kormoranów, kilkanaście saren w tym dwie ekstremalnie blisko. Wybiegły z 5 metrów przede mną na wał i biegły spanikowanie kilkadziesiąt metrów przede mną. Trafił się jeszcze lis, który z niedowierzaniem zmierzył mnie wzrokiem i... dzik. Ogromna bestia, którą wypłoszyłam z zarośli i biegł równolegle do mnie po drugiej stronie zarośli przez jakieś 500 m. Niestety fotek, nie udało mi się zrobić, bo wyciągnięcie telefonu z kieszenie zabierało trochę za dużo czasu, a jechać z nim w ręce było po po prostu niemożliwe . Gleba murowana.
I tak sobie jechałem walcząc o utrzymanie równowagi i podziwiając widoki.


Na horyzoncie Wyspa Bystrzańska Kępa



I takie widoczki

Po dojechaniu do Czarnej Łąki spotkałem pierwszego człowieka :)


Pan wędkarz


Plaża w Czarnej Łące. Jezioro wydawało odgłos jak morze, fale z lodem robiły naprawdę spory hałas.

Za plażą zacząłem się kolejny odcinek wału. I jak wcześniej jechało się ciężko to tu już był prawdziwy dramat. Skończyła się jakakolwiek ścieżynka, a zaczął się UGÓR, czyli gęsta trwa rosnąca w nierównych kępach.


"Nawierzchnia" wału

Niestety mój rower i jego opony nie są dostosowane do tego typu nawierzchni i prędkość spadła mi do ...10 km na godzinę, a wysiłek był taki jakbym jechał podjazd  o nachyleniu co najmniej 10 procent. Jakiś porządny MTB na terenowych oponach dałby pewnie radę, ale ja na swoim to się mordowałem. Gdyby nie to, że 10 km/ h to jedna dwa razy szybciej niż standardowa prędkość marszu to bym chyba prowadził rower.  W końcu "dokulałem" się do kolejnej przepompowni, czyli już trzeciej. W dali widać już było zabudowania Lubczyny.


Przepompownia

Za nią postanowiłem oszczędzić sobie mordęgi i zjechałem z wału na drogę z płyt jumbo. Ho ho ho jak się jechało :). Jak po najgładszym niemieckim asfalcie. Oczywiście spłoszyłem spore stado saren. Zanim wyjąłem aparat to już były daleko.


Sarny, czyli te punkciki na polu

Po chwili dojechałem do asfaltu. Dalej już kawałeczek do Lubczyny i powrót lekko okrężną drogą przez Rurzyce, Kliniska, Pucice. Cały czas asfalt. Droga powrotna pod wiatr i coraz mocniej padający śnieg.


Lekka śnieżyca

Na zdjęciu może nie wygląda tak źle, ale w rzeczywistości śnieg był gęściejszy i zacinając prosto w twarz nie powodował przyjemnych wrażeń. W Dąbiu DDR była już całkiem biała. W domu "opr" od żony, za jazdę w takich warunkach :).

Podsumowując: wycieczka wałem bardzo fajne doznanie widokowo-przyrodnicze pomimo kiepskiej pogody. Druga para skarpet do butów spełniła swoją rolę i tym razem miałem już pełen komfort termiczny. Jazda po śniegu i miejscami po lodzie OK ani jednej "gleby" choć rzeczywiście uważałem i "dostosowywałem prędkość do warunków drogowych" :).




  • DST 40.30km
  • Teren 17.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 17.03km/h
  • VMAX 24.90km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Kalorie 1325kcal
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 grudnia 2014

Puszcza Bukowa w grudniu po południu

Poranny mróz nie zachęcał do jazdy na rowerze, ale świecące słońce było silnym magnesem. Na tyle silnym, że wyciągnął mnie z domu, pomimo jednoznacznej opinii rodziny na temat mojego stanu umysłu...:).
Pojechałem do Puszczy Bukowej, bo już dość dawno tam nie byłem. Droga na początek w kierunku Wielgowa.


Jezdnia czarna i sucha, a DDR już nie bardzo...

Kawałek za miejscem widocznym na zdjęciu, ot tam na horyzoncie, zamiast pojechać standardowo prosto skręciłem w prawo. Zainspirowała mnie do tego kroku...droga dla rowerów zaznaczona na google maps. Drogi co prawda nie znalazłem, ale odkryłem coś takiego...


Nowa droga w kierunku Wielgowa

Zaskoczenie moje było naprawdę duże, bo jak ostatnio byłem w tej okolicy, czyli coś z rok temu to były tylko łąki i pola. Niestety nowa droga dość szybko kończy się właśnie w polu i trochę się nakombinowałem aby dojechać do normalnej asfaltówki. Przy okazji odkryłem jeszcze jeden przejazd kolejowy w Wielgowie. Wracając do nowej drogi - wkurza mnie to, że w Stargardzie jak budowane są nowe drogi w strefie przemysłowej to od razu z DDR, a u nas jak widać nawet chodnika nie ma. Pewnie będzie jako oddzielna inwestycja. No cóż przyjaciele królika muszą zarobić.

Z Płoni standardowo do Sosnówka. Po wjechaniu na asfalt chwila grozy, bo trafiłem akurat na łachę lodu na jezdni a z przeciwka jedno auto a z tyłu drugie, które akurat brało się za wyprzedanie mnie na gazetę. Na szczęście udało mi się wymanewrować tak, aby ominąć lodowisko i nie wjechać komuś pod koła.
Na podjeździe z Sosnówka do Kołowa poczułem jak się zapuściłem ostatnio. Już dawno tak ciężko mi się nie wjeżdżało. Ehhh święta wychodzą :).
Po drodze zimowe widoki



W Kołowie pojawiło się coś nowego. Na dwóch jeziorach, które tam są zbudowano pomosty. Nie mogłem się powstrzymać aby nie zrobić sobie selfie :)


Jarro lekko zmrożony

Pomosty fajny pomysł. Jak widać jest i drabinka więc w teorii w jeziorku można pływać. Ciekawe, bo jakoś mi nigdy nie wyglądało na nadające się.
Zjazd w kierunku domu Drogą Górską, która ostatnio stała się bardzo popularna. Spacerowicze, rowerzyści, biegacze. Na koniec jeszcze rundka dookoła lotniska i do domu, bo żonie już byłem potrzebny. Szkoda, bo było na tyle przyjemnie, że jeszcze z godzinkę bym pojeździł.

Pomimo temperatury wyraźnie poniżej zera ubiór zdał egzamin. Zmarzłem tylko trochę w stopy, ale druga para ciepłych skarpet powinna sprawę załatwić. Wniosek do - 5 można jeździć :).




  • DST 39.36km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 19.85km/h
  • VMAX 33.30km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Kalorie 1290kcal
  • Podjazdy 611m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 grudnia 2014

10 tys. km z BS w pierwszy dzień zimy

Stało się. Przekroczyłem 10 tys. km na rowerze. Pierwsze 10 tys. :). Zajęło mi to niecałe dwa lata. Co prawda spodziewałem się, że w tym roku nastąpi to trochę wcześniej, ale kompilacja różnych czynników zweryfikowała moje plany rowerowe.

Dziś pogoda średnio sprzyjała rowerowym wycieczkom. Owszem nie padało a to już duży plus, ale WIAŁO o czym dość dobitnie się przekonałem. Przed wyjazdem nie sprawdziłem kierunku i siły wiatru. I sobie pojechałem, z wiatrem przez lasy a pod wiatr na odkrytej przestrzeni, czyli najpierw przez Wilgowo i Miedwiecko nad Miedwie, a później DDR i przez Jezierzyce, Płonie i ul. Struga. 


Plaża nad Miedwiem

Co ciekawe najgorzej wiało na Struga na odcinku wzdłuż centrów handlowych. Trochę jak w tunelu aerodynamicznym.


Kaczki na Płoni

Cała wycieczka była okraszona jednym unikalnym zdarzeniem. W lesie między Wielgowem a Sownem zaintrygował mnie rwetes robiony przez kruki. Aż przystanąłem żaby zobaczyć co się dzieje i nagle wyleciał prawie nad moją głową duży drapieżny ptak (chyba orzeł bielik) goniony przez dwa kruki. Chyba chciały mu coś zabrać albo go przepędzić. Niestety drzewa zasłaniały rozwój akcji ale rwetes było słuchać dość długo. Miła nagroda na moje 10 tys :)


Droga "na Stargard"

Po za tym na drodze nic szczególnego. Kilku rowerzystów i jeszcze więcej biegaczy. Na koniec jeszcze wizyta na... myjni. Zafundowałem Axisowi świąteczne mycie karcherem. Mam nadzieję, że mu nie zaszkodzi za bardzo. Tempo dziś wyszło jakieś takie wolne. Najpierw to mi się nie śpieszyło a później to już pod wiatr było :)




  • DST 50.18km
  • Teren 24.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 19.30km/h
  • VMAX 28.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 1646kcal
  • Podjazdy 329m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 grudnia 2014

Wieczorna przejażdżka

Wieczorna przejażdżka do centrum. Ot tak dla odkurzenia roweru i rozruszania mięśni. 


Choinka "prezydencka"


  • DST 29.43km
  • Czas 01:35
  • VAVG 18.59km/h
  • VMAX 35.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 967kcal
  • Podjazdy 214m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 grudnia 2014

Grudniowy balonik

Po dwóch tygodniach bez jeżdżenia przyszła w końcu pora aby trochę rozruszać moje stare kości. Temperatura powyżej zera i brak porywistego wiatru zachęcał do małej wycieczki.

Zdecydowałem się na jazdę w kierunku Goleniowa. W trakcie drogi szybko doszedłem w wniosku, że skończy się na tradycyjnym baloniku, bo było mi trochę zimno w głowę, pomimo kominiarki, a moje zatoki bardzo nie lubią przemarzania.


Tu była zima

Generalnie po drodze nic szczególnie ciekawego. Dość duży ruch samochodów, praktycznie zero rowerzystów nie licząc jednego tubylca z przyczepką i babci z zakupami :)
Odkryłem też nowy "bike point", czyli punkt odpoczynku dla rowerzystów. Nad wyraz komfortowy, bo wyposażony nawet w kanapę.



A tak na serio to nie cierpię buraków, którzy wyrzucają śmieci do lasu. Jakim to trzeba być prymitywem i głąbem.

Wracając do samej jazdy to nie licząc marznięcia w głowę (zbyt cienka kominiarka) to było mi całkiem ciepło nawet jadąc pod wiatr.





  • DST 39.41km
  • Czas 01:46
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 28.10km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 1338kcal
  • Podjazdy 193m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl