Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:518.00 km (w terenie 101.80 km; 19.65%)
Czas w ruchu:20:57
Średnia prędkość:24.73 km/h
Maksymalna prędkość:48.20 km/h
Suma podjazdów:1565 m
Suma kalorii:14398 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:57.56 km i 2h 19m
Więcej statystyk
Środa, 31 sierpnia 2016

Zobaczyć zachód słońca

Plan był ambitniejszy. Zachód słońca, ale nad morzem. Niestety obowiązki w pracy storpedowały mój chytry plan. Po przyjechaniu do domu czasu starczyło tylko na Lubczynę. I to ledwie, ledwie. Trzeba było kręcić korbą troszkę raźniej niż zwykle. W efekcie urodził mi się pomysł, że może wykręcę średnią z 3 z przodu. Niestety trochę zabrakło, bo po ciemku nawierzchnia drogi przez Czarną Łąkę zmusza to do rozwagi :)  W efekcie średnia spadła.


Ufff zdążyłem :)


  • DST 49.10km
  • Czas 01:40
  • VAVG 29.46km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 923kcal
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 sierpnia 2016

Seta na upał

Wyjazd po 8 rano. Po pierwsze, aby zdążyć przed upałem, a drugie aby został czas na popołudnie nad wodą z małżowiną. Plan zrealizowany. Trasa przez Gryfino, Banie i Pyrzyce. Właściwie trochę nudnawa. Umilały ją tylko pokemony stojące przy drogach.


Zauważyłem też nową modę. Jak się dobrze poszuka to może wyłapać poketransformersa...


 
Do Pyrzyc jechało mi się lekko pomimo, że wiatr w twarz i z boku. 70 km zarobione. No to jeszcze 30 z wiatrem. I tu niemiłe zaskoczenie. Kawałek za Pyrzycami powietrze... stanęło. Totalna flauta i upał na rozpalonej szosie ponad 30 stopni. Wyssało mi siły w oka mgnieniu. Sklep w Płoni powitałem jak ziemię obiecaną. Pół litra pepsi z lodówki i 10 minut siedzenia w cieniu postawiło mnie na nogi.




  • DST 101.70km
  • Czas 03:51
  • VAVG 26.42km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 1766kcal
  • Podjazdy 329m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 sierpnia 2016

Szukając guza, czyli Bukowa po ciemku.

Już wczorajszy wieczór był taki piękny, że wymyśliłem, że dzisiejsza jazda będzie po zmroku. Oczywiście moja lepsza, nieomylna połowa skwitowała to stwierdzenie, że chyba guza szukasz, nie możesz tak jak normalni rowerzyści - w dzień po ścieżce rowerowej?
- ależ kochanie, taki James to przejechał 1800 km i z tego 5 całych nocy i nic mu się nie stało, to ja tylko na chwilkę tu po okolicy...
- a mówiłeś, że żebro sobie złamał ???!
- no tak..., ale nie w nocy :)
...
W każdym razie stanęło na tym, że pojadę zanim się ściemni i tylko lekko zahaczę o ciemności. Wpadłem nawet na pomysł, że dla poprawy komfortu i bezpieczeństwa wezmę czołówkę ze sobą. Szybki test - lampka świeci, czołówka też. No to jadę.
Do Wielgowa jeszcze w blask promieni gasnącego słońca.


Monster rower

Zmrok zaczął mnie łapać na Drodze Bieszczadzkiej. Cyk i jest światło. Hmmm, wydawało mi się, że powinno trochę jaśniej świecić, ale ok. Za Kołowem już całkiem się ściemniło. No to jedziemy zygzakiem w dół. Cholera, coś słabo ta moja lampka świeci. Ale spoko, przecież zapobiegliwie zabrałem czołówkę (nie używaną do roku). No ty myk, na kask i stanie się światłość. Taaa... coś co w świetle dnia wydawało się snopem światła w ciemnej Puszczy okazało się wątłym promyczkiem ledwie oświetlającym licznik, tak abym mógł zobaczyć co na nim jest. No nic, dobrze że znam tą drogę. Zjechałem zygzakiem do końca, wdrapałem się z powrotem do góry Drogą Mazowiecką. Na szczęście światło z tyłu błyskało raźnie i żaden ze spóźnionych golfiarzy nie wjechał mi w tyłek.  Stwierdziłem, że w tych ciemnościach nie ma co kombinować i zjechałem Drogą Górską na Bukowe. Przyznam, że zjazd serpentynkami w wątłą plamą światłą z przodu jest dość ekscytującym przeżyciem.


w końcu cywilizacja

Do Bukowego to już luz. Miasto. Ludzie, latarnie i takie tam. Z przyjemnością zrobiłem rundkę dookoła lotniska. W sumie fajny trip. Puszcza po zmroku rozbrzmiewa innymi głosami niż w dzień. Tak przy okazji to  zawsze już będę pamięta, aby wkładać świeże baterie :)



  • DST 43.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 22.05km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 1486kcal
  • Podjazdy 312m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 sierpnia 2016

Lato wróciło

Jak w tytule więc trzeba pojechać do Lubczyny posiedzieć na plaży, zjeść loda i takie tam :) Wyjechałem po transmisji Vuelty więc Rubi na szybko. I wyszło rzeczywiści jak na mnie dość szybko, czyli średnia do Lubczyny ponad 30 mimo, że było prawie bezwietrznie. Powrót w raczej spacerowym tempie. Garmin złapał laga, bo rozleniwiony słońcem zapomniałem go odpauzować :)


  • DST 49.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 28.27km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1645kcal
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 sierpnia 2016

Dookoła Puszczy - krótka pętla

Odkurzenie szosówki. Pętelka dookoła Puszczy Bukowej. Jakoś ciężko mi się dziś jechało, chmury groziły deszczem więc rundka była krótka. Po drodze nic ciekawego.


  • DST 51.80km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.56km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 937kcal
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 sierpnia 2016

Rozkręcenie po urlopie

Urlop i po urlopie. Blisko dwa tygodnie przerwy w jeżdżeniu rowerem. Było za to piesze łażenie po górach. Jak siadłem na rower to na początku mięśnie nie bardzo pamiętały jak mają pracować :) Potem sobie przypomniały.
Trasa - standardowa rundka przez Puszczę Bukową.


  • DST 36.60km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 21.32km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1336kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 sierpnia 2016

XI Maraton Dookoła Jeziora Miedwie

Poprzedni maraton miał już być ostatni, ale w tym roku jeszcze raz się pokusiłem. Inny rower, przyzwoita forma, więc może uda mi się zrobić trasę poniżej 2 godzin. W sumie udało się połowicznie. Czas 1:55:41 niezły, ale trasa była lekko skrócona. Czyli sukces połowiczny i niewymierny. W tym roku zaliczyłem na trasie po raz pierwszy wywrotkę.  Zawodnik jadący przede mną wywalił się na bruku przed Wierzbnem, a ja całym pędem wpadłem na niego. Przeleciałem przez kierownicę i wylądowałem w polu. Jak się wypiąłem i jak wylądowałem nie wiem :) Oglądając zabrudzenia na koszulce i otarcia wygląda na to, że wylądowałem na rękach i zrobiłem fikołka. Jakiś cud, że za wyjątkiem drobnych stłuczeń nic mi nie jest.

Zdarzenie to wpłynęło dość mocno na uzyskany czas. Dobre parę chwil trwało rozczepienie rowerów i zakładanie łańcucha, który znalazł się przedziwnym miejscu. W czasie moich perturbacji wyprzedziło mnie za 100 osób. Albo i lepiej.  Grupa, z którą świetnie się jechało odjechała i wylądowałem w strefie zawodników z prędkością max. 30.  I tak już do mety się kulałem. Trochę uciekła motywacja i nie zaginałem się jakość szczególnie. Lekko też pobolewało kolano. Uzyskany czas był dla mnie miłą niespodzianką.
Sam maraton. Mam wrażenie, że schodzi na psy. Najmarniejszy z dotychczasowych pakiet startowy, najmarniejszy obiad, najmniejsza liczba nagród. W tym roku też nie było żadnej gwiazdy, do czego STC zdążyło przyzwyczaić. Myślę, że tylko nowa formuła zdała egzamin, bo było raczej mniej wypadków niż do tej pory.




Tym razem widać, że przejechałem MTB :)

   
  • DST 56.80km
  • Teren 56.80km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.40km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2400kcal
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 sierpnia 2016

20 tysięcy kilometrów rowerowej żeglugi

Stuknęło 20 tysięcy na rowerze od czasu jak zacząłem jeździć. Gdyby ktoś mi powiedział w marcu 2013, że tyle zrobię to popukał bym się po głowie :)
Tymczasem zajęło mi to raptem 38 dni i 14 godzin :) Oczywiście rozłożone na ponad 3 lata. Tak przynajmniej pokazują statystki na BS. Cieszę się, że prowadzę ten blog. Dzięki temu mogę sięgnąć do statystyk i wiem ile i gdzie przejechałem. Jest to rodzaj mojej kroniki. Aplikacje mobilne też to liczą, ale czasami się wieszają, nawalają w miedzyczasie przesiadłem się też z endomnodo na Stravę.
Dzięki rowerowi zobaczyłem sporo miejsc do których nigdy bym nie trafił. Poznałem mnóstwo fajnych ludzi. Niezła kondycja i zachowanie raczej aerodynamicznej sylwetki też jest nie do przecenienia :)
Z perspektywy Tych 20 k trochę żałuję, że przejeździłem relatywnie mały kawałek Polski. Wiąże się do z dwoma podstawowymi ograniczeniami - brakiem czasu na dłuższe wyprawy i obowiązkami wobec rodziny. Nie mniej trochę się takich wypraw nazbierało - Rugia, Góry Sowie, Bory Tucholskie, Pojezierze Drawskie. W każdym razie mam zamiar trochę bardziej pozwiedzać Polskę i świat na rowerze. 
Jakie plany na przyszłość? Fajnie jak by udało się w ciągu następnych 3 lat zamknąć pętelkę dookoła równika ;) A jakimi drogami - zobaczymy :)

Dziś trasa była banalna. Po prostu do Lubczyny posiedzieć chwilkę na bezludnej wyspie :)


Moja (prawie) bezludna wyspa


  • DST 43.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 19.69km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1105kcal
  • Podjazdy 39m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 sierpnia 2016

Stargard i okolice

Pojechałem poszukać malowniczej Doliny Krąpieli, tak wspaniale opisanej i obfotografowanej przez Wojtka Trendixa. Krąpiel znalazłem, malowniczej doliny nie. Jak dojechałem do Strachocina do rozpadał się deszcz.

Co prawda meteo pokazywało lekkie opady, ale trochę to zlekceważyłem. Nawet kurki nie wziąłem. Wracając do Krąpieli - trochę się nie przygotowałem, liczyłem że będzie jakiś szlak oznaczony, albo coś. W efekcie pojechałem drogą na Ulikowo nic szczególnego nie widząc. Raz zjechałem boczną drogą w kierunku rzeki, ale miejsce nad które dotarłem niczym nie imponowało. Wróciłem do drogi i dojechałem nią do mostku. Widok z niego też nie specjalny. Nie miałem ochoty chodzić po mokrych krzaczorach i pojechałem drogą do Ulikowa. Tam odpuściłem sobie temat zbadania Krąpieli i skierowałem się w kierunku Stargardu. Deszcz sobie padał a zimny wiatr przeszywał.

W Stargardzie miałem chwilę kryzysu i zacząłem się zastanawiać czy 15 zł, które miałem przy sobie starczy na bilet do Szczecina :)
Chwila postoju pod drzewem pozwoliła przezwyciężyć rozterki po pojechałem na rowerze. Gdzieś koło Smogolic deszcz zrobił się wyraźnie cieplejszy i jazda stała się znacznie przyjemniejsza (dziwne zjawisko). Nawet dostanie bryzgą spod przejeżdżającego beczkowozu z nieczystościami nie zmąciło przyjemnego wrażenia. W Sownie chwile w kolejce w ciepłym sklepie plus tubka skondensowanego mleka zupełnie już poprawiły nastrój. Do tego spotkanie z najbardziej flegmatycznym psem na świecie. Padający deszcze nie był w stanie go zmusić do zmiany miejsca spania. Mój rower, który postawiłem przy jego głowie skwitował leniwym rzutem jednego oka i dalej poszedł spać. Jak przestawiałem i robiłem zdjęcie to nawet głowy już nie chciało mu się podnieść.
Deszcz nawet momentami przestawał padać. W Dąbiu ustał całkiem. Co ciekawe w lesie do Wielgowa też było prawie całkiem sucho. 


Najbardziej flegmatyczny pies świata

W sumie wycieczka niezbyt udana, ale co tam. Mam tylko nadzieję, że się nie pochoruje przed Miedwiem. I urlopem.



  • DST 87.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2800kcal
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl