Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 25 lipca 2015

Orzysz

Orzysz - jak byłem w wieku poborowym nazwa tego miasta budziła grozę. Mitycznie miejsce gdzieś na pod ruską granicą, polski odpowiednik zesłania na Syberię. Naturalnie nie mogłem się powstrzymać, aby korzystając z okazji nie zaliczyć go na rowerze. Dzień na jazdę nie był najlepszy, bo było gorąco i duszno. Rano z Dorotką popływaliśmy rowerem wodnym po jeziorze, więc w nogach miałem już swoje kilometry wykręcone :) Łaskawie zostałem wypuszczony na rower o 14 więc w najgorszy upał. Cóż, nie ma co wybrzydzać i  trzeba korzystać z okazji.
Jeszcze dobrze nie ruszyłem a już zaliczyłem miłe spotkanie. Hmmm kogo to ona mi przypomina.... ;)


Żabka najwyraźniej miała mi coś do powiedzenia

Wymyśliłem, że pojadę w kierunku Orzysza przez lasy, w których ponoć są śladu umocnień z okresu I Wojny Światowej. Linia frontu. Najpierw wizyta w sklepie po picie na drogie, krótka jazda główną drogą i skręt w kierunku przesmyku pomiędzy jeziorami. Przesmyk został sztucznie usypany, bo biegła tam w czasach przez 45 linia kolejowa. W necie napisali, że jest tam punk widokowy, z którego widać 3 jeziora na raz. Trochę ktoś przesadził, albo miał 3 metry wzrostu.


Punkt widokowy. Dwa jeziora od biedy widać

Za to przejazd nasypem bardzo fajny. Wąska droga i bardzo strome skarpy. To tafli wody ładnych kilka metrów.


Nasyp, pod spodem można przez tunel przepłynąć kajakiem

Po dojechaniu do wsi Ublik zanurzyłem się w lasy. Pomimo, że jechałem szlakiem rowerowym nie znalazłem żadnych śladów po fortyfikacjach. Szkoda, za to droga zrobiła się całkiem niezła jak na Mazurskie standardy.


Zamiast bunkrów krzyże


Droga po wyjechaniu z lasu

W szpalerze drzew owocowych dotarłem do wsi Pianki. Tam powalczyłem z pokusą pojechania nad Śniardwy, po którym dwa dni wcześniej pływaliśmy i skierowałem się w kierunku Orzysza.

Mała dygresja specjalnie dla miłośników wschodniej kuchni :) Jak wracaliśmy z nad Śniardw to zatrzymaliśmy się na kolację, w "Wiejskim Zajeździe" w Strzechach Wielkich. Zamówiłem  cepeliny. Na szczęście kelnerka ostrzegła mnie, że dwa w porcji to dużo i można jednego. To co dostałem przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. To był HINDENBURG. Gigantyczna ziemna klucha z pysznym mięsem z ziołami i gęstą wiejską śmietaną. Zjadłem  z najwyższym trudem...prawie całego. Takie coś kosztowało...8 zł :) Jak dla mnie, przyzwyczajonego do kulinarnych standardów szczecińsko-nadmorskich to szok.

Schodząc z kulinarnego Olimpu na ziemię, a raczej rower to Orzysz przywitał mnie przejazdem kolejowym i różnymi tablicami, które utrudniały zrobienie zdjęcia z tabliczką miejscowości.


Jakoś się udało

Przejechałem przez miasto tam i z powrotem szukając przy okazji jeziora. Miasto jak miasto upiorów z mrocznej przeszłości nie znalazłem, choć wiem, że na południe nadal jest poligon, więc może tam mieszkają. Jezioro za to ładne, mroczne, otoczone gęstymi lasami.


Jezioro Orzysz. Jezioro jest duże, ciągnie się jeszcze hen hen daleko na wschód

Z Orzysza skierowałem się na północ, kochaną ruchliwą drogą nr 63. Na początku była nawet DDR, dość ciekawa, bo falista. Niestety na zdjęciu nie widać, ale nawierzchnia od przejazdu opadała i wznosiła się do kolejnego przejazdu i tak dalej. Dość śmiesznie to wyglądało z perspektywy.


DDR w Orzyszu

Falista DDR dość szybko się skończyła i do zjazdu w polną tarkę walczyłem o przeżycie na jezdni. Droga to ciągłe hopki. Nawet fajnie bo nie nudno. Po drodze jeszcze widząc jeziorko obniżeniu terenu zjechałem aby mu się przyjrzeć. Kilkadziesiąt metrów w górę i dół po dziurach zostało nagrodzone taki widokiem...



Jezioro Stoczek

Dalej do hoteliku już bez przygód. Tylko dziewczyna w wiejskim sklepiku ucieszyła się widząc mnie trzeci raz w ciągu dwóch dni jak kupuję picie...
 Dystans może nie był duży, ale po wcześniejszym pedałowaniu na rowerze wodnym i jeździe w upale i duchocie uznałem, że zasłużyłem na nagrodę....


Prawdziwy mód z mazurskich łąk :)

Wieczorem przyszła solidna burza i miałem okazję zobaczyć co potrafi wydarzyć się na jeziorze w kilka chwil. Buwełno ( 8km długość, powyginane i ze 200-300 metrów szerokości) momentalnie pokryło się falami jak na morzu podczas sztormu. Trwało to może z 10 minut, ale wrażenie było piorunujące.


  • DST 41.20km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 19.46km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 1256kcal
  • Podjazdy 226m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Pewnie widział te trzy jeziora jak drzewa w koło jeszcze mniejsze były :)
Trendix
- 21:29 piątek, 31 lipca 2015 | linkuj
no przecudna przejażdżka
davidbaluch
- 18:00 czwartek, 30 lipca 2015 | linkuj
Miodne to powinni na Miodowej sprzedawać.
Widzę, że Ula też bawi na Mazurach.
Jako wielbiciel wschodniej kuchni deklaruję uroczyście, że rozprawiłbym się z dwoma hindenburgami. Może bym padł, ale lepiej sie rozchorować niż dar Boży zmarnować ;-)
leszczyk
- 07:11 czwartek, 30 lipca 2015 | linkuj
miodzio....Kormoran..
coolertrans
- 20:55 środa, 29 lipca 2015 | linkuj
Żabka extra mazury pewnie też mnie tam jeszcze nie było. :(
strus
- 19:31 środa, 29 lipca 2015 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ocztw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl