Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 2 kwietnia 2016

Schwedt

Pierwsza dłuższa wycieczka w tym roku. Pierwotnie miałem ochotę pojechać nad morze korzystając z solidnego południowo-wschodniego wiatru. Doszedłem jednak do wniosku, że jakoś nie mam ochy wracać pociągiem, a tam i z powrotem to na stan mojej aktualnej formy za dużo. To pojechałem do Schwedt.
Tam po polskiej stronie, powrót z wiatrem w plecy po niemieckiej.  Liczyłem, że trochę przed wiatrem osłonią mnie lasy. Okazało się, że nie bardzo. Bardzo silny wiatr głównie skośno boczny dość mocno dokuczał przez prawie całą drogą. Do tego sporo hopek i niekiedy z tym wiatrem czułem się jakby miały nachylenie po 20%.
Przy okazji okazało się, że zjedzenia jednego woreczka kaszy gryczanej przed jazdą 50 km pod wiatr to jednak trochę za mało. Około 5 km przed Krajnikiem moc spadła do zera :). Trzeba było banana zjeść szybciej. W Kraniki szaszłyk i pół litra coli postawiło mnie na nogi. Powrót szlakiem Odra-Nysa. Na początku małe rozczarowanie, bo wiatr nie wiał centralnie w plecy tylko trochę z boku. Przy płaskich szprychach w Rubi boczy wiatr jest równie męczący jak czołowy. Na szczęście czasami wiał też prosto w plecy.

 
Standardowe widoczki z Odra-Nysa

Do Gartz droga upłynęła na podziwianiu widoków. Niestety zaczęło mnie boleć wiązadło krzyżowe (dopiero druga jazda w tym roku na Rubi, więc noga musi się przyzwyczaić do trochę innej pozycji), więc trzeba było oszczędzać nogę. W Gartz pierwsze moje spotkanie z uchodźcami. W ogródku kawiarni siedziało z 10-15 młodych, modnie ubranych smagłych mężczyzn, jadło lody i najwyraźniej dobrze się bawili. Faktycznie biedni uciekinierzy przed wojną i strasznym tyranem Asadem ....
Z Gartz krajówką od Kołbaskowa. Przez chwilę leciał nade mną helikopter i miałem okazję poczuć się jak uczestnicy wielkich turów. Beznadziejnie. Łomot i warkot obiera całą przyjemność z jazdy. Przy ścieżce chwilka postoju, na telefon do żony i banana. Później w Kołbaskowie minął mnie jak TGV inny szosowiec. Jak sprawdziłem na  flybys to okazało się, że to niejaki GK dzierżyciel mnóstwa KOM-ów. 


Do domu pojechałem przez Autostradę poznańską ups ul. Krygiera. Co ciekawe na odcinku z Podjuch do Dąbia wiał wiał mi w twarz - jak jechałem z 5 godzin wcześniej w przeciwnym kierunku to też wiał w twarz. Ehhh biednemu zawsze wiatr w oczy :)

Wycieczka fajna, ale wiatr mnie trochę wymęczył. Forma jeszcze daleka od optymalnej.

  • DST 118.40km
  • Czas 04:52
  • VAVG 24.33km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 471kcal
  • Podjazdy 2540m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 marca 2016

Na grzyby :)

Zawsze zastanawiałem się co się dzieje z grzybami, których nikt nie znalazł jesienią. Teraz już wiem...



A tak po za tym to rundka przez Puszczę Goleniowską. Na dziurawej drodze z Wielgowa do Sowna udało mi się wykręcić 4 czas overall - pod wiatr :)
Później sesja foto z grzybkami i przez Kliniska do domu. Jak już prawie dojeżdżałem to znów spotkałem Krzyśka Maxisa. Parę kilometrów zrobiliśmy razem, co zaowocowało pobiciem przeze mnie PR na ścieżce na Przestrzennej ;) 
Na koniec jeszcze niespodzianka  - zarówno żona jak i syn zrobili sobie wolne popołudnie poza domem i jakoś nie pomyśleli, że ja kluczy nie wziąłem. Efekt - jeszcze 7 km po nie zrobione. Ehhh...


  • DST 58.60km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 23.92km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 2200kcal
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 marca 2016

Dobropole

W święta udało mi się wyrwać na rower tylko chwilę w poniedziałkowe późne popołudnie. Trasa poprowadzone z myślą, aby maksymalnie ograniczyć kontakt ze zmotoryzowanymi użytkownikami dróg. W taki czas prawdopodobieństwo spotkanie kierowcy niedzielnego lub wczorajszego, czy też po prostu na gazie znacznie rośnie. I tak udało mi się z jednym taki dziwnym spotkać. Najpierw centralnie wjechał mi pod koła z bocznej drogi, a później przed wjazdem na rondo ustawił się na lewym pasie z włączonym lewym kierunkowskazem. Po ożywionej dyskusji ze swoją współtowarzyszką podróży pojechał jednak tak jak trzeba, czyli w koło. W sumie to powinienem zadzwonić gdzie trzeba, ale jak o tym pomyślałem, to już nr rejestracyjny był po za zasięgiem mojego wzroku.

Wracając do meritum - tym razem pojechałem do Dobropola nieznaną wcześniej drogą. Najkrótszą, ale wyglądającą na mało przyjazną. I tak rzeczywiście jest. Droga zaczyna się w Sosnówku i biegnie prostu tam, gdzie w prawo skręcamy na asfaltową bieszczadzką. Na początku jest z 500 metrów sypkiego głębokiego piachu, na dodatek po górę. Cieniostwór dał radę się wdrapać, co miłe, bo dla Axisa taka nawierzchnia była nie do przebrnięcia. Dalej już do samego Dobropola jest bruk i to taki  "nie ma zmiłuj", czyli zero nawet wąskiego paska pobocza. Non stop wibracja. Trochę pod górkę, trochę po prostej. W sumie nie jest bardzo trudno, jak ktoś nie ma alergii na ten rodzaj nawierzchni.

Droga Dobropolska 

Z Dobropola asfaltem do góry, Kołowo i zjazd Drogą Górską. Po raz drugi test możliwości Canyona na zjazdach. Tym razem zarejestrowany. Czas poprawiony o 1:20 w stosunku do najszybszego zjazdu Axisem. Różnica przyczepności na sypkiej nawierzchni jest kolosalna. Tak przy okazji - mina pana rozpaczliwie ściągającego na smyczy pieska na widok psychopaty wypadającego za zakrętu z prędkością ponad 40 km/h - bezcenna :)
Cóż... czasami i mi się zdarza ;)


  • DST 36.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 20.66km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 1107kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 marca 2016

Goniłem zajączka, złapałem...kapcia

Dziś pierwszy raz w tym roku dosiadłem Rubi. Cele były dwa - setka i przy okazji rowerowe zwiedzenia odcinka drogi z Gryfina do Żabowa. I jak to w życiu bywa nie zawsze wszystko się udaje.
Pierwszy odcinek z domu do Gryfina dobrze znaną droga i nic szczególnego nie licząc ożywionego ruchu ZGR-ów i zimnego wiatru w twarz. Za zatłoczonym! Gryfinem skierowałem się drogą na Linie. W mieście było tyle aut, że na głównej drodze był lekki korek. I wszędzie ludzie ze święconkami. Z radością wydostałem się z Gryfina - pusta droga, wiatr mniej więcej w plecy, słoneczko. To lubię. Droga jest malownicza i mocno - jak na nasze nizinne warunki - pofałdowana.



Niestety prawie na całej drodze jest kiepski asfalt. Dużo pęknięć, wykruszeń i długie odcinki asfaltowej tarki. Szkoda, bo mogła to by być jedna z piękniejszych pętelek w okolicy. Aha i jeszcze jedna ważna sprawa - to matecznik ZGR-ów, więc trzeba się mieć na baczności :)


W lecie będzie jeszcze ładniej

Trafiają się i ciekawe zabytki - kościół w Dołgie.

Tak to sobie, ciesząc się pogodą i widokami dojechałem do Lini. Tam się zaczęło moje dzisiejsze "nieszczęście". Zamiast w kierunku Żabowa pojechałem w kierunku Bielic, bo droga była lepsza :).  Po chwil jak się zorientowałem to stwierdziłem, że w sumie obojętnie i tak do setki będę musiał coś dokręcić to pojadę do domu przez Kołbacz u Kobylankę. Po minięciu paru wiosek wjechałem na dawną 3 w okolicy Czarnego Bawoła. Na początek podjazd i jak już myślałem, jak fajnie będzie zjeżdżać to coś dziwnego zaczęło docierać z okolicy tylnego koła. Rzut oka - no zaj..e - kapeć. Ostatnie metry podjazdu pokonałem już z buta.  Akurat był wjazd na pole to i warunki do wymiany dętki całkiem zacne. Można działać.


W tle opuszczony domek - przyszła mi do głowy myśl, że jakbym co to będzie się gdzie przekimać w nocy. Taki żarcik. A tfu :)

Wszystko było OK do czasu, aż zacząłem pompować dętkę. Marny efekt mojego dymania, plus lekki syk daleko od wentyla, nie tylko nie wróżył dobrze, ale były po prostu wyrokiem kończącym moją dzisiejszą jazdę. Nie wiem, czy przyszczypałem dętkę podczas zakładania, czy była już uszkodzona (rok wożenia jako zapas) w każdym razie wyjście było tylko jedno - telefon po wóz techniczny.


Oddam dwie dziurawe za jedną całą :)

W sumie poskładałem rower do kupy i miałem godzinkę opalania na słońcu. Nawet miło, bo udało mi się znaleźć zaciszne miejsce i kawałek rozwalonej tablicy reklamowej pod tyłek. Tak to skończyła się moja Wielkosobotnia pogoń za zajączkiem.


  • DST 58.40km
  • Czas 02:22
  • VAVG 24.68km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 1250kcal
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 marca 2016

Po jaja na pisanki

Moja kochana lepsza połowa stwierdziła, że jak już się błąkam tym rowerem po wioskach to mógłbym znaleźć jakiegoś gospodarza, który ma kury, które znoszą ładne, duże jajka. Białe. Cóż....żonie się nie odmawia, więc postarałem się jak najlepiej potrafię... i "ta dam" znalazłem...


Udało mi się znaleźć odpowiedni drób w Wielgowie

Co prawda mogę być pewne problemy z umieszczeniem jajek w koszyczku ze święconką ...


ale co tam :)

Tak po za tym, to jak byłem zajęty dialogiem ze strusiami w celu pozyskiwania jajek to spauzowałem Stravę i później już z wrażenia zapomniałem, że to zrobiłem. A szkoda, bo dziś powalczyłem na Drodze Górskiej o jak najlepszy czas zjazdu i ...jajo :) Cóż będzie trzeba kiedyś jeszcze raz zaryzykować życiem.
Generalnie zrobiłem trasę przez Wielgowo, Płonię, podjazd Drogą Bieszczadzką do Kołowa, zjazd wspomnianą Drogą Górską i Bukowego do domu.
W Płoni minąłem się z Michałem "Michusem", który jechał ze swoją A. :) Zaległe pozdrowienia :) Kilometry z Endomondo, które tym razem zadziałało jak trzeba.

Poniżej droga do strusi, ze szczególną dedykacją dla Darka ze Stargardu ;)



  • DST 39.00km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 21.08km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 1300kcal
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 marca 2016

Po okolicy

Udało się wykroić z napiętego przedświątecznego grafiku godzinkę na rekreacyjne pokręcenie po okolicy. Akurat trochę obeschło po deszczu. Co by nie było tak bezproduktywnie to dwie małe tempówki. Pod górkę na Dąbskiej i na Pszennej, ale bez szaleństw, bo za ciepło się ubrałem. GPS znów nie zadziałał po początku.




  • DST 25.00km
  • Czas 01:10
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 600kcal
  • Podjazdy 40m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 marca 2016

Dookoła Puszczy Bukowej na traktorze

Dziś bez szarpania się po dziurach. Chciałem ucieszyć się pięknie świecącym słońcem. Dlatego dobrze znana trasa dookoła Bukowej. Prawie bez lasu, cały czas w słońcu. Pogoda nie była idealna, bo zimny zachodni wiatr trochę dokuczał. Nie mniej i tak było bardzo przyjemnie. W sumie to była dość leniwa jazda i podziwianie widoków.
Dziś nawet zapisywanie śladu zadziałało od początku. Może to wynik gruntownych porządków w telefonie a może przypadek.


  • DST 60.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 23.08km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 2200kcal
  • Podjazdy 236m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 marca 2016

Wężykiem przez Bukową, czyli przebiśniegi i pierwsza gleba

Czasami lubię pogapić się na mapę. W zawiązku z tym przychodzą mi czasami do głowy lepsze lub gorsze pomysł wycieczkowe. Tym razem wypatrzyłem miejsca, w których jeszcze nie byłem - punkt widokowy nad autostradą w Podjuchach i potok zwany Wełtyński Strumień lub Omólna, wzdłuż którego prowadzi leśna droga od Starych Brynek to Radziszewa. To były cele do osiągnięcia na dziś. Warto jeszcze wspomnieć - dla potomności, że to pierwszy naprawę ciepły dzień w tym roku. 

Oczywiście, co by nie było nudno to wymyśliłem, że dotarcie do tych miejsc odbędzie się po pętli. W związku z tym pierwszy etap to nieznany wcześniej czarny szlak z cmentarza w Zdrojach do Szmaragdowego. Takiej niespodzianki to się nie spodziewałem. Niewinna ścieżka wzdłuż torów zamienia się w pionową ścianę. W Tatrach na takich szlakach to już pojawiają się łańcuchy… Na Stravie, ktoś zrobił tam segment „Wilcze Doły” i nachylenie miejscami sięga 36 %. Cała droga to wąska piaszczysta ścieżka. Trochę dałem rady wjechać trochę prowadziłem rower. Niestety moich epickich zmagań nie zarejestrowała Strava, bo znów GPS zaczął mi zapisywać, po jakiś 10 km. Kompletnie nie mam już pomysłu, co zrobić aby trasa zapisywała się od początku. Dodam tylko, że KOM na Wilczych Dołach to średnia 10,1 km/h :)

Po wdrapaniu się w okolice Jeziora Szmaragdowego skierowałem przez leśne ścieżki niej więcej w kierunku oczekiwanego punktu widokowego. Na początku niebieskim szlakiem i tu zaliczyłem pierwszą glebę na Canyonie. Nagła stromizna, wystający korzeń, uślizg koła i.. bach. Przewrót przez bark i obyło się bez strat na zdrowiu i w sprzęcie . Niebieski szlak opuściłem za autostradą i wspinając się piaszczystymi, leśnymi duktami dotarłem do punktu nad autostradą. Widok taki sobie.


Dawny poligon

Okazało się, że poniżej prowadzi droga z betonowych płyt. Pojechałem nią kawałek i zaprowadziła mnie do dziwnych obsypanych ziemią i ogrodzonych zbiorników ze stacjami transformatorowymi na czubkach. Za nimi z powrotem wjechałem w las leśną dróżką i po dość karkołomnym zjeździe trafiłem znów na szlak niebieski. Dalej pojechałem leśną ścieżyną w kierunku mniej więcej na Psie Pole. Ścieżyna i owszem malownicza, ale w pewnym momencie zaczęła się wznosić tak stromo, że zaczęło mi się odrywać od gruntu przednie koło.


Zapowiada się niewinnie

Dzielnie wjechałem. I znów trafiłem na niebieski szlak, którym dotarłem do rozjazdu Psie Pole. Tu już odpuściłem sobie dzikie drogi i zjechałem żółtym szlakiem do Drogi Kołowskiej, później kawałek asfaltem pod górkę i kostką w kierunku strzelnicy. Przed strzelnicą pojechałem drogą w kierunku Uroczyska Mosty. Po drodze tylko jedna fotka, bo uświadomiłem sobie, że zaczyna mnie już czas gonić.


Most donikąd, czyli poligon Africa Corps

Przez plątaninę leśnych dróg przebiłem się w okolic S3. Pojechałem w kierunku Chlebowa i po jakimś czasie trafiłem znów na drogę z betonowych płyt, która zaprowadziła mnie do bramy zamkniętej fabryki/jednostki wojskowej? Przejazdu nie było, więc nawrotka i przez pola dojechałem do drogi wspomagającej S3. Tutaj zaznałem chwili relaksu…


W końcu asfalt :)

Po chwili byłem już na drodze nr 119. Kawałek do Chlebowa tam skręt na Stare Brynki. W Brynkach za mostkiem skręciłem w drogę będącą celem nr w wycieczki. Droga o nawierzchni ziemnej, w miarę twarda. Niestety dość daleko od strumienia. Gdy już myślałem, że nic ciekawego nie zobaczę nagle trafiłem na magiczne miejsce. Niespodziewanie ukazała mi się polanka cała porośnięta przebiśniegami.



Nie pamiętam, bym kiedykolwiek widział na raz tyle tych kwiatów dziko rosnących. Na dodatek na polance było stado saren, które dość nieśpiesznie uciekły. Co ciekawe było to miejsce , w którym kiedyś był młyn i tartak. Dziś pozostały tylko marne ruiny i zaburzony bieg wody.


Wełtyńska Struga


Tyle pozostało z tartaku

Z tartakiem związana jest interesująca historia. To w nim w 1945 roku armia radziecka cięła drzewa z Puszczy na bale, z których ułożyła w błyskawicznym tempie prawie zapomnianą dziś przeprawę przez Międzyodrze. Droga miała 5 metrów szerokości i około 3 km długości. Ponoć służyła jeszcze po wojnie, do czasu aż nie odbudowano mostów na autostradzie. Ślady przeprawy jeszcze dziś widać, jeżeli dobrze poszukać wykorzystując zdobycze najnowszej techniki satelitarnej.


Dalsza droga do domu to już dobrze znany standard. Radziszewo-Zdroje-Dąbie. Po Puszczańskich wertepach jazda po asfalcie była prawdziwą przyjemnością.

Jeszcze krótko w kwestiach technicznych. Obróciłem mostek i mam teraz kąt ujemny. Jest lepiej jeżeli chodzi o pozycję, ale jeszcze nie idealnie. Coś jeszcze muszę pokombinować.

  • DST 45.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 1500kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 marca 2016

Reptowo

Tym razem Puszcza Goleniowska. W sumie to przeważnie znana do bólu trasa przez Reptowo i Niedźwiedź. Małe urozmaicenie zrobiłem i pojechałem przez "Osadę Leśną" i polną drogą  zamiast prostą "z lasu do Wielgowa". W efekcie wjechałem do lasu trochę inną drogą. 
Znów gps załapał mi po 10 km. Co ciekawe - wgrałem w telefon aplikacje, która pokazuje bardzo dokładnie moją pozycję, liczbę satelitów i 100 innych danych i ruszyłem dopiero jak mnie zlokalizowało. I guzik, zapis na Stravie i endomondo, bo tez odpaliłem zaczął się po wspomnianych 10 k. Dokładnie w tym samym momencie. Ki diabeł?


  • DST 38.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 21.51km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 1400kcal
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 marca 2016

Puszczy Bukowa - strona zachodnia

Dziś pojechałem do Puszczy Bukowej bez konkretnego celu. Ot tak 2 godzinki pokręcić i poszukać nowych dróg. Na początek podjazd Drogą Górską. Mam wrażenie, że jednak na kołach 29 gorzej mi się podjeżdża. Potem zjazd do Binowa.Z górki na pazurki i zrobiony PR pomimo, że zjeżdżałem już tam szosówką.
Później krótka wizyta nad jeziorem, a następnie skierowałem się na nieznane drogi.


Jezioro Binowskie

Krążąc po leśnych duktach trafiłem na następne urokliwe jeziorko...


Jezioro Węglino

A później do rzeźni...



Niech mi ktoś jeszcze powie, że to wycinka sanitarna....

Pod nóż idą najbardziej zdrowe i okazałem drzewa. W przerażających ilościach.

Po tych przygnębiających widokach wspiąłem się jakąś leśna drogą gdzieś pod Bukowiec. Chwila zajazdu asfaltówką i znów skręt w lewo i penetracja nowych obszarów. Trafiłem na  Uroczysko Bunkry i w okolicy strzelnicy dotarłem do bunkrów, przy których jeszcze nie byłem.


Pozostałości militarne w Puszczy Bukowej

Dalej pojechałem drogą na zachód i w pewnym momencie przejechałem pod S3. W końcu dotarłem do ukrytych przed światem ogródków działkowych, czyli ulicy Polarnej. Stwierdziłem, że może już starczy tego błądzenia i skierowałem się na północ. Po przejechaniu pod A6 wyłoniłem się w Kluczu. Uff, bo się już zmęczyłem dziurami, piachem i brukiem. Jazda pod wiatr, ale po asfalcie był przyjemnością :)

Znów trasa nie narysowana od początku. Ewidentnie to efekt aktualizacji systemu w telefonie, którą zrobiłem ostatnio.  Ikonka pokazuje, że telefon złapał GPS a w praktyce nie jest namierzony. Hmmm.




  • DST 40.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 18.46km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 1200kcal
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl