Sobota, 24 stycznia 2015
Po drugiej stronie granicy pierwszy raz w tym roku
Tym razem wymyśliłem, że pojadę do Dobieszczyna po niemieckiej stronie granicy. Przy okazji obejrzę jak wygląda droga z Węgornika do Dobrej. Droga wygląda raczej słabo.
Tu i zamarznięta ziemia nie pomogła
Generalnie aż do Grzepnicy parę kilometrów solidnych dziur przez las. Po drodze zaraz za Węgornikiem miejsce, gdzie przed wojną była huta szkła.
Tu kiedyś była huta szkła
Niestety poza jakimiś schodkami i kilku rozrzuconymi kamieniami nie pozostał ślad po hucie. W Grzepnicy wjechałem już na asfalt i prze Dobrą dotarłem do miejscowości Buk, o której pierwsze wzmianki pojawiają się w roku 1284 roku a w środki wsi króluje kościół z XIII. Fotka zabytku nie wyszła, będzie powód aby pojechać raz jeszcze. Przez nowe przejście pieszo-rowerowe przejechałem do Niemiec.
Skoro przejście ma w nazwie słowo rowerowe, spodziewałem się jakieś DDR w pobliżu. Nic z tego.
Przez Blankensee dojechałem do Pampow i dalej zaczęły się fajne hopki.
Fałdka za fałdką, jak wstążeczka, czyli droga Pampow-Grunhof
Z Grunhof pojechałem w kierunku Hinterseedrogą L283. Po drodze kawałek malowniczej DDR. Mam wrażenie, że częściowo świeżo zbudowanej.
Nówka nie śmigana
DDR już troszkę bardziej leciwa
Przed Hintersee odbiłem w kierunku granicy, czyli Dobieszczyna. Jeszcze na granicy obowiązkowa fotka...
Na przejściu
Od granicy do Tanowa droga strasznie mi się dłużyła. Okropna nuda, przerwana tylko mijającymi mi co raz autami. Jeszcze tylko wizyta w sklepie i przez leśną drogą do Węgornika.
To już ostatnia wycieczka z cyklu zwiedzania rejonów na północ od miasta. Puszcza Wkrzańska i okolice bardzo interesujące. Od dziś już w domku, więc powrót na ścieżki i drogi prawobrzeża.
Tu i zamarznięta ziemia nie pomogła
Generalnie aż do Grzepnicy parę kilometrów solidnych dziur przez las. Po drodze zaraz za Węgornikiem miejsce, gdzie przed wojną była huta szkła.
Tu kiedyś była huta szkła
Niestety poza jakimiś schodkami i kilku rozrzuconymi kamieniami nie pozostał ślad po hucie. W Grzepnicy wjechałem już na asfalt i prze Dobrą dotarłem do miejscowości Buk, o której pierwsze wzmianki pojawiają się w roku 1284 roku a w środki wsi króluje kościół z XIII. Fotka zabytku nie wyszła, będzie powód aby pojechać raz jeszcze. Przez nowe przejście pieszo-rowerowe przejechałem do Niemiec.
Skoro przejście ma w nazwie słowo rowerowe, spodziewałem się jakieś DDR w pobliżu. Nic z tego.
Przez Blankensee dojechałem do Pampow i dalej zaczęły się fajne hopki.
Fałdka za fałdką, jak wstążeczka, czyli droga Pampow-Grunhof
Z Grunhof pojechałem w kierunku Hinterseedrogą L283. Po drodze kawałek malowniczej DDR. Mam wrażenie, że częściowo świeżo zbudowanej.
Nówka nie śmigana
DDR już troszkę bardziej leciwa
Przed Hintersee odbiłem w kierunku granicy, czyli Dobieszczyna. Jeszcze na granicy obowiązkowa fotka...
Na przejściu
Od granicy do Tanowa droga strasznie mi się dłużyła. Okropna nuda, przerwana tylko mijającymi mi co raz autami. Jeszcze tylko wizyta w sklepie i przez leśną drogą do Węgornika.
To już ostatnia wycieczka z cyklu zwiedzania rejonów na północ od miasta. Puszcza Wkrzańska i okolice bardzo interesujące. Od dziś już w domku, więc powrót na ścieżki i drogi prawobrzeża.
- DST 55.11km
- Teren 12.00km
- Czas 02:35
- VAVG 21.33km/h
- VMAX 33.90km/h
- Temperatura -2.0°C
- Kalorie 1826kcal
- Podjazdy 406m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 stycznia 2015
Jeziora Puszczy Wkrzańskiej
Tym razem wyszła wycieczka krajoznawcza. W ramach zwiedzania okolicy, w której nie byłem wymyśliłem sobie taką mniej więcej trasę. W efekcie okazało się, że praktycznie jadę od jeziora do jeziora. No to będzie o jeziorach :)
Z Węgornika ruszyłem w kierunku jeziora Świdwie.
Jak widać pogoda z lekka zimowa.
Jeziorko dobrze znane a 22 stycznie wyglądało tak:
Zdjęcie o tyle nietypowe, że zwykle Świdwie foci się z wieży, ale tym razem magiczna bramka, która jest zawsze zamknięta i prowadzi nad sam brzeg, była otwarta więc nie mogłem się powstrzymać....:)
Za Świdwiem w Bolkowie wybrałem drogę, która wyglądała lepiej, chociaż czarny szlak prowadził w inną stronę. W efekcie dojechałem do miejscowości o intrygująco brzmiącej nazwie.
Hmmm
Droga do Stolca była za to całkiem fajna
Śnieg, kocie? tropy i bobry
W samym Stolcu, zamiast tego czego należało by się spodziewać :), znalazłem pałacyk, który Uniwersytet Szczeciński, przejął za złotówkę parę lat temu, zapuścił i oddał za złotówkę gminie, która teraz nie wie co z tym fantem zrobić. Może ktoś chętny?
I znalazłem jeszcze całkiem spore i ładne jezioro. Polsko- niemieckie pół na pół. Stolsko lub jak ktoś woli Schlossee.
Pałacyk i jeziorko
Ze Stolca pojechałem z kierunku Dobieszczyna. Bardzo ładna i spokojna droga. Po drodze minął mnie tylko jeden samochód. W ogóle pierwszy w tym dniu, takie to bezludzie.
Droga Stolec Dobieszczyn
W Dobieszczynie wymyśliłem, że pojadę w kierunku Nowego Warpna i po drodze poszukam skrętu w kierunku Jeziora Piaski.
Na krzyżówce z drogą na Trzebież był skręt na Myślibórz Wielki, gdzie też jest jezioro. Więc jak zwiedzamy to zwiedzamy. Pojechałem obejrzeć. Jezioro było, a nawet dwa.
Jezioro Myślibórz Mały
Jezioro Myślibórz Duży
Duży niestety dało się zrobić tylko przez trzciny. Bliżej się nie dało, bo było straszne bagnisko. Następnie wróciłem na właściwe tory, czyli do ronda i kierunek na Trzebież. Po drodze fajne lasy.
i tak dojechałem do dróżki w kierunku jeziora Piaski.
Droga do jeziorka
Jezioro okazało się bardzo malownicze. Niestety kiepska, mglista pogoda utrudniła oddanie jego uroku na zdjęciach.
Jezioro Piaski
Od jeziora pojechałem przez malowniczą Puszczę Wkrzańską drogą pożarową nr 18 a później 14 do drogi nr 115. Dalej do Zalesie i do Węgornika. Po drodze w końcu wyszło słońce...
Łączka koło Węgornika
Podsumowując: bardzo fajna wycieczka po zupełnie nie znanych mi do tej pory terenach. Pomimo niewielkiego kilometrażu mnóstwo wrażeń i ciekawych widoków. Będę musiał zrobić tą trasę w lecie, ciekawy jestem jak wtedy będzie wyglądała.
Z Węgornika ruszyłem w kierunku jeziora Świdwie.
Jak widać pogoda z lekka zimowa.
Jeziorko dobrze znane a 22 stycznie wyglądało tak:
Zdjęcie o tyle nietypowe, że zwykle Świdwie foci się z wieży, ale tym razem magiczna bramka, która jest zawsze zamknięta i prowadzi nad sam brzeg, była otwarta więc nie mogłem się powstrzymać....:)
Za Świdwiem w Bolkowie wybrałem drogę, która wyglądała lepiej, chociaż czarny szlak prowadził w inną stronę. W efekcie dojechałem do miejscowości o intrygująco brzmiącej nazwie.
Hmmm
Droga do Stolca była za to całkiem fajna
Śnieg, kocie? tropy i bobry
W samym Stolcu, zamiast tego czego należało by się spodziewać :), znalazłem pałacyk, który Uniwersytet Szczeciński, przejął za złotówkę parę lat temu, zapuścił i oddał za złotówkę gminie, która teraz nie wie co z tym fantem zrobić. Może ktoś chętny?
I znalazłem jeszcze całkiem spore i ładne jezioro. Polsko- niemieckie pół na pół. Stolsko lub jak ktoś woli Schlossee.
Pałacyk i jeziorko
Ze Stolca pojechałem z kierunku Dobieszczyna. Bardzo ładna i spokojna droga. Po drodze minął mnie tylko jeden samochód. W ogóle pierwszy w tym dniu, takie to bezludzie.
Droga Stolec Dobieszczyn
W Dobieszczynie wymyśliłem, że pojadę w kierunku Nowego Warpna i po drodze poszukam skrętu w kierunku Jeziora Piaski.
Na krzyżówce z drogą na Trzebież był skręt na Myślibórz Wielki, gdzie też jest jezioro. Więc jak zwiedzamy to zwiedzamy. Pojechałem obejrzeć. Jezioro było, a nawet dwa.
Jezioro Myślibórz Mały
Jezioro Myślibórz Duży
Duży niestety dało się zrobić tylko przez trzciny. Bliżej się nie dało, bo było straszne bagnisko. Następnie wróciłem na właściwe tory, czyli do ronda i kierunek na Trzebież. Po drodze fajne lasy.
i tak dojechałem do dróżki w kierunku jeziora Piaski.
Droga do jeziorka
Jezioro okazało się bardzo malownicze. Niestety kiepska, mglista pogoda utrudniła oddanie jego uroku na zdjęciach.
Jezioro Piaski
Od jeziora pojechałem przez malowniczą Puszczę Wkrzańską drogą pożarową nr 18 a później 14 do drogi nr 115. Dalej do Zalesie i do Węgornika. Po drodze w końcu wyszło słońce...
Łączka koło Węgornika
Podsumowując: bardzo fajna wycieczka po zupełnie nie znanych mi do tej pory terenach. Pomimo niewielkiego kilometrażu mnóstwo wrażeń i ciekawych widoków. Będę musiał zrobić tą trasę w lecie, ciekawy jestem jak wtedy będzie wyglądała.
- DST 40.44km
- Teren 12.00km
- Czas 02:09
- VAVG 18.81km/h
- VMAX 29.60km/h
- Temperatura -1.0°C
- Kalorie 1328kcal
- Podjazdy 308m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 stycznia 2015
Do Trzebieży
Przez tydzień będę mieszkał w lesie. Tak dokładniej to na polanie, gdzie stoi z 10 domów a zamiast rozgwieżdżonego nieba mam solidny dach nad głową, ale zawsze to pewna egzotyka. Korzystając z okazji postanowiłem trochę pozwiedzać okolicę trochę na piechotę (ehh te żony) a ile się uda to na rowerze. Za dużo nie poszaleję, bo będę normalnie jeździł do pracy ale zawsze trochę. Dziś po przeciągnięciu Dorotki przez dwie godziny po lasach, łąkach i krzaczorach nad jeziorem Świdwie, sam wypuściłem się na rower. Cel Trzebież. Pogoda była przepiękna. Rano cała okolica pokryta szadzią i świecące słoneczko. Jak jechałem było już mniej biało, tylko gdzie nie gdzie śródleśne łąki były białe.
Wyruszyłem drogą gruntową najpierw w kierunku Zalesie, a później już czarnym szlakiem rowerowym przez las w kierunku Trzebieży. Droga jak marzenie. Asfalt i 15 km lasu bez spotkania nawet jednego człowieka.
Droga jak marzenie
Niestety po drodze przegapiłem zjazd do jeziora Piaski, nad którym jeszcze nie byłem . Liczyłem, że droga będzie jakoś oznaczona. Jak sprawdziłem na nawigacji, gdzie jestem to już mi się nie chciało wracać.
W Trzebieży obowiązkowa wizyta na plaży. Jest jeszcze ładniej niż podczas mojej ostatniej wizyty, coś z dwa lata temu.
Nad zalewem
Kościół w Trzebieży
Tylko podziwiać zaradność gminy. Po raz kolejny człowieka szlag trafia, że Dąbie, które ma podobny potencjał jest zapyziałą dziurą w kwestii zagospodarowania brzegu jeziora. Nie oparłem się też pokusie i Axisa przetestowałem na skate parku. Dał radę.
No to jazda :)
Powrót przez Jasienice i Tanowo. Nie był to najlepszy pomysł, bo cały czas pod wiatr. I jak w lesie nie było go czuć to na odkrytej przestrzeni dokuczał. Do tego zaczęły wychodzić braki w kaloriach, bo po spacerze a przed rowerem nic nie zjadłem. Jednym słowem męczyłem się i nie ukrywam, że z radością przywitałem leśną polanę. O obiadku na stole nie wspomnę :)
Gunica - malownicza rzeczka, która płynie od Świdwia do Zalewu Szczecińskiego. Towarzyszyła mi dziś przez całą wycieczkę.
Bardzo fajna wycieczka. Teren ładne. Szkoda, że tak daleko ode mnie. Zobaczymy ile w ciągu tygodnia uda mi się zwiedzić. Dorotka na moje dygresje dotyczące jazdy wieczorami o leśnych drogach reaguje mało przychylnie. Wilków przecie tu nie ma a łanie już dawno śpią o tej godzinie ;)
Wyruszyłem drogą gruntową najpierw w kierunku Zalesie, a później już czarnym szlakiem rowerowym przez las w kierunku Trzebieży. Droga jak marzenie. Asfalt i 15 km lasu bez spotkania nawet jednego człowieka.
Droga jak marzenie
Niestety po drodze przegapiłem zjazd do jeziora Piaski, nad którym jeszcze nie byłem . Liczyłem, że droga będzie jakoś oznaczona. Jak sprawdziłem na nawigacji, gdzie jestem to już mi się nie chciało wracać.
W Trzebieży obowiązkowa wizyta na plaży. Jest jeszcze ładniej niż podczas mojej ostatniej wizyty, coś z dwa lata temu.
Nad zalewem
Kościół w Trzebieży
Tylko podziwiać zaradność gminy. Po raz kolejny człowieka szlag trafia, że Dąbie, które ma podobny potencjał jest zapyziałą dziurą w kwestii zagospodarowania brzegu jeziora. Nie oparłem się też pokusie i Axisa przetestowałem na skate parku. Dał radę.
No to jazda :)
Powrót przez Jasienice i Tanowo. Nie był to najlepszy pomysł, bo cały czas pod wiatr. I jak w lesie nie było go czuć to na odkrytej przestrzeni dokuczał. Do tego zaczęły wychodzić braki w kaloriach, bo po spacerze a przed rowerem nic nie zjadłem. Jednym słowem męczyłem się i nie ukrywam, że z radością przywitałem leśną polanę. O obiadku na stole nie wspomnę :)
Gunica - malownicza rzeczka, która płynie od Świdwia do Zalewu Szczecińskiego. Towarzyszyła mi dziś przez całą wycieczkę.
Bardzo fajna wycieczka. Teren ładne. Szkoda, że tak daleko ode mnie. Zobaczymy ile w ciągu tygodnia uda mi się zwiedzić. Dorotka na moje dygresje dotyczące jazdy wieczorami o leśnych drogach reaguje mało przychylnie. Wilków przecie tu nie ma a łanie już dawno śpią o tej godzinie ;)
- DST 43.54km
- Teren 9.00km
- Czas 02:04
- VAVG 21.07km/h
- VMAX 33.30km/h
- Temperatura -1.0°C
- Kalorie 1433kcal
- Podjazdy 306m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 16 stycznia 2015
A zdawało się, że jest tak ciepło
W piątek była na tyle ładna pogoda, że się nie mogłem oprzeć. W ciągu dnia temperatura 10 stopni i słonecznie. Jak się wybrałem na rower po godzinie 15 to zaczęła spadać. A ja tylko w koszulce termoaktywnej i bluzie z membraną. No i spodniach, rzecz jasna. Na tyle gwałtownie temperatura spadła, że zmarzłem. Po 18 jak przyjechałem do domu, to były już zimno jak cholera. Jak na złość żona poszła do sklepu z ja bez kluczy. Nie spodziewała się, że tak szybko wrócę... No to sobie jeszcze z 10 minut musiałem pojeździć po okolicy.
- DST 34.80km
- Czas 01:34
- VAVG 22.21km/h
- VMAX 33.90km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 1178kcal
- Podjazdy 66m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 stycznia 2015
W deszczu i na wietrze
Są takie dni, że coś ciągnie na rower. Nawet jak nadciąga huragan. Dziś pomimo, że dobrze widziałem co mnie czeka rowerowy zew wyciągnął mnie z domu. Było zgodnie z prognozą wiatr około 70km/h i deszcz. Wyjechałem jak akurat przestało padać i liczyłem, że może będę miał farta i przemknę pomiędzy opadami, no może najwyżej jakaś mżawka. Nic z tego. Jak mnie deszcz po 15 minutach złapał, tak padał przelotnie mniej lub mocniej cały czas. Mój nie do końca przeciwdeszczowy ubiór wytrzymał około godziny, potem już było mokro. Najgorzej w butach jak woda zaczęła chlupotać. Nie mniej było fajnie, akurat dziś było mi tego potrzeba.
Ot taki dzień :)
Ot taki dzień :)
- DST 30.21km
- Czas 01:22
- VAVG 22.10km/h
- VMAX 33.90km/h
- Temperatura 11.0°C
- Kalorie 1024kcal
- Podjazdy 215m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 stycznia 2015
Wieje nie wieje ale na rower pójść trzeba
W końcu wybrałem się po raz pierwszy na rower w tym roku. Pierwszego jakoś nie udało mi się wygrzebać na czas :), a wczoraj i przedwczoraj pogoda mnie zniechęciła. Dziś pomimo, że wiało z północy coś z 70km/h to już była najwyższa pora spalić trochę kalorii. Temperatura +3 a odczuwalna wg "norwegów" - 6. Szczecińska pogoda.
Zrobiłem raptem lekko ponad 30 km, pomimo, że plan był ambitniejszy. Coś dziś nie czułem się w formie (oj świąteczny zastój i kalorie) i zamiast planowanej rundki dookoła Puszczy Bukowej pokręciłem się po okolicy. Chyba dobrze, bo na odkrytej przestrzeni wiało okropnie. Widziałem jak wiatr prawie przewrócił gościa na szosówce. Na koniec zajechałem na plaże w Dąbiu. Fajny widok jak spacerowicze dochodzili do piasku i... wiatr cofał ich z powrotem. Nad samą wodą żywego ducha. Tylko ja i Axis :)
Sztorm na Jeziorze Dąbie
Dość marne otwarcie roku, ale na konkretne tripy przyjdzie jeszcze czas.
Zrobiłem raptem lekko ponad 30 km, pomimo, że plan był ambitniejszy. Coś dziś nie czułem się w formie (oj świąteczny zastój i kalorie) i zamiast planowanej rundki dookoła Puszczy Bukowej pokręciłem się po okolicy. Chyba dobrze, bo na odkrytej przestrzeni wiało okropnie. Widziałem jak wiatr prawie przewrócił gościa na szosówce. Na koniec zajechałem na plaże w Dąbiu. Fajny widok jak spacerowicze dochodzili do piasku i... wiatr cofał ich z powrotem. Nad samą wodą żywego ducha. Tylko ja i Axis :)
Sztorm na Jeziorze Dąbie
Dość marne otwarcie roku, ale na konkretne tripy przyjdzie jeszcze czas.
- DST 32.58km
- Teren 2.00km
- Czas 01:41
- VAVG 19.35km/h
- VMAX 31.10km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 1069kcal
- Podjazdy 265m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 grudnia 2014
Jezioro Dąbie w zimowej szacie
Na ostatni rowerowy wypad w tym roku wybrałem cel, o którym od dawna myślałem ale z powodów technicznych był on trudny do realizacji. Mianowicie pojechać rowerem do Lubczyny ale nie tak jak zwykle ale po ...wale przeciwpowodziowym. Ze względu na jego stan, czyli totalnie rozmiękniętą ziemię i gęste chaszcze jest on praktycznie nieprzejezdny w lecie. Teraz jednak po kilku dniach mrozów pojawiła się nadzieja. Tak w ogóle to wał był w tamtym roku remontowany kosztem paru milionów złotych, ale jak dla mnie zamiast "przy okazji" utwardzić jego koronę to tylko jej stan się pogorszył.
Pomimo nieciekawej pogody, czyli -3 i pochmurno z opadami śniegu perspektywie postanowiłem pojechać. W kierunku wału udałem się ulicą Jeziorną. Pierwszy odcinek, czyli około 5 km dość dobrze znany z racji spacerów, nawierzchnia też znośna, bo trochę wydeptana.
W tle Puszcza Bukowa
Ot takie widoki :)
Jechało się dość ciężko. Ziemia na wale jest nierówna i zamarznięta utworzyła dość paskudne wyboje. No ale nie było najgorzej. Jeszcze nie było najgorzej :). Po 5 km zaczęła się już terra incognita.
Dość szybko trafiłem na kolejne w okolicy ślady działalności bobrów. Dalej było jeszcze więcej ściętych drzew. Bobrów nie spotkałem, ale za to innych zwierząt co niemiara. Na całej trasie "zaliczyłem" z bliska kilka czapli, spłoszyłem kilka stad kormoranów, kilkanaście saren w tym dwie ekstremalnie blisko. Wybiegły z 5 metrów przede mną na wał i biegły spanikowanie kilkadziesiąt metrów przede mną. Trafił się jeszcze lis, który z niedowierzaniem zmierzył mnie wzrokiem i... dzik. Ogromna bestia, którą wypłoszyłam z zarośli i biegł równolegle do mnie po drugiej stronie zarośli przez jakieś 500 m. Niestety fotek, nie udało mi się zrobić, bo wyciągnięcie telefonu z kieszenie zabierało trochę za dużo czasu, a jechać z nim w ręce było po po prostu niemożliwe . Gleba murowana.
I tak sobie jechałem walcząc o utrzymanie równowagi i podziwiając widoki.
Na horyzoncie Wyspa Bystrzańska Kępa
I takie widoczki
Po dojechaniu do Czarnej Łąki spotkałem pierwszego człowieka :)
Pan wędkarz
Plaża w Czarnej Łące. Jezioro wydawało odgłos jak morze, fale z lodem robiły naprawdę spory hałas.
Za plażą zacząłem się kolejny odcinek wału. I jak wcześniej jechało się ciężko to tu już był prawdziwy dramat. Skończyła się jakakolwiek ścieżynka, a zaczął się UGÓR, czyli gęsta trwa rosnąca w nierównych kępach.
"Nawierzchnia" wału
Niestety mój rower i jego opony nie są dostosowane do tego typu nawierzchni i prędkość spadła mi do ...10 km na godzinę, a wysiłek był taki jakbym jechał podjazd o nachyleniu co najmniej 10 procent. Jakiś porządny MTB na terenowych oponach dałby pewnie radę, ale ja na swoim to się mordowałem. Gdyby nie to, że 10 km/ h to jedna dwa razy szybciej niż standardowa prędkość marszu to bym chyba prowadził rower. W końcu "dokulałem" się do kolejnej przepompowni, czyli już trzeciej. W dali widać już było zabudowania Lubczyny.
Przepompownia
Za nią postanowiłem oszczędzić sobie mordęgi i zjechałem z wału na drogę z płyt jumbo. Ho ho ho jak się jechało :). Jak po najgładszym niemieckim asfalcie. Oczywiście spłoszyłem spore stado saren. Zanim wyjąłem aparat to już były daleko.
Sarny, czyli te punkciki na polu
Po chwili dojechałem do asfaltu. Dalej już kawałeczek do Lubczyny i powrót lekko okrężną drogą przez Rurzyce, Kliniska, Pucice. Cały czas asfalt. Droga powrotna pod wiatr i coraz mocniej padający śnieg.
Lekka śnieżyca
Na zdjęciu może nie wygląda tak źle, ale w rzeczywistości śnieg był gęściejszy i zacinając prosto w twarz nie powodował przyjemnych wrażeń. W Dąbiu DDR była już całkiem biała. W domu "opr" od żony, za jazdę w takich warunkach :).
Podsumowując: wycieczka wałem bardzo fajne doznanie widokowo-przyrodnicze pomimo kiepskiej pogody. Druga para skarpet do butów spełniła swoją rolę i tym razem miałem już pełen komfort termiczny. Jazda po śniegu i miejscami po lodzie OK ani jednej "gleby" choć rzeczywiście uważałem i "dostosowywałem prędkość do warunków drogowych" :).
Pomimo nieciekawej pogody, czyli -3 i pochmurno z opadami śniegu perspektywie postanowiłem pojechać. W kierunku wału udałem się ulicą Jeziorną. Pierwszy odcinek, czyli około 5 km dość dobrze znany z racji spacerów, nawierzchnia też znośna, bo trochę wydeptana.
W tle Puszcza Bukowa
Ot takie widoki :)
Jechało się dość ciężko. Ziemia na wale jest nierówna i zamarznięta utworzyła dość paskudne wyboje. No ale nie było najgorzej. Jeszcze nie było najgorzej :). Po 5 km zaczęła się już terra incognita.
Dość szybko trafiłem na kolejne w okolicy ślady działalności bobrów. Dalej było jeszcze więcej ściętych drzew. Bobrów nie spotkałem, ale za to innych zwierząt co niemiara. Na całej trasie "zaliczyłem" z bliska kilka czapli, spłoszyłem kilka stad kormoranów, kilkanaście saren w tym dwie ekstremalnie blisko. Wybiegły z 5 metrów przede mną na wał i biegły spanikowanie kilkadziesiąt metrów przede mną. Trafił się jeszcze lis, który z niedowierzaniem zmierzył mnie wzrokiem i... dzik. Ogromna bestia, którą wypłoszyłam z zarośli i biegł równolegle do mnie po drugiej stronie zarośli przez jakieś 500 m. Niestety fotek, nie udało mi się zrobić, bo wyciągnięcie telefonu z kieszenie zabierało trochę za dużo czasu, a jechać z nim w ręce było po po prostu niemożliwe . Gleba murowana.
I tak sobie jechałem walcząc o utrzymanie równowagi i podziwiając widoki.
Na horyzoncie Wyspa Bystrzańska Kępa
I takie widoczki
Po dojechaniu do Czarnej Łąki spotkałem pierwszego człowieka :)
Pan wędkarz
Plaża w Czarnej Łące. Jezioro wydawało odgłos jak morze, fale z lodem robiły naprawdę spory hałas.
Za plażą zacząłem się kolejny odcinek wału. I jak wcześniej jechało się ciężko to tu już był prawdziwy dramat. Skończyła się jakakolwiek ścieżynka, a zaczął się UGÓR, czyli gęsta trwa rosnąca w nierównych kępach.
"Nawierzchnia" wału
Niestety mój rower i jego opony nie są dostosowane do tego typu nawierzchni i prędkość spadła mi do ...10 km na godzinę, a wysiłek był taki jakbym jechał podjazd o nachyleniu co najmniej 10 procent. Jakiś porządny MTB na terenowych oponach dałby pewnie radę, ale ja na swoim to się mordowałem. Gdyby nie to, że 10 km/ h to jedna dwa razy szybciej niż standardowa prędkość marszu to bym chyba prowadził rower. W końcu "dokulałem" się do kolejnej przepompowni, czyli już trzeciej. W dali widać już było zabudowania Lubczyny.
Przepompownia
Za nią postanowiłem oszczędzić sobie mordęgi i zjechałem z wału na drogę z płyt jumbo. Ho ho ho jak się jechało :). Jak po najgładszym niemieckim asfalcie. Oczywiście spłoszyłem spore stado saren. Zanim wyjąłem aparat to już były daleko.
Sarny, czyli te punkciki na polu
Po chwili dojechałem do asfaltu. Dalej już kawałeczek do Lubczyny i powrót lekko okrężną drogą przez Rurzyce, Kliniska, Pucice. Cały czas asfalt. Droga powrotna pod wiatr i coraz mocniej padający śnieg.
Lekka śnieżyca
Na zdjęciu może nie wygląda tak źle, ale w rzeczywistości śnieg był gęściejszy i zacinając prosto w twarz nie powodował przyjemnych wrażeń. W Dąbiu DDR była już całkiem biała. W domu "opr" od żony, za jazdę w takich warunkach :).
Podsumowując: wycieczka wałem bardzo fajne doznanie widokowo-przyrodnicze pomimo kiepskiej pogody. Druga para skarpet do butów spełniła swoją rolę i tym razem miałem już pełen komfort termiczny. Jazda po śniegu i miejscami po lodzie OK ani jednej "gleby" choć rzeczywiście uważałem i "dostosowywałem prędkość do warunków drogowych" :).
- DST 40.30km
- Teren 17.00km
- Czas 02:22
- VAVG 17.03km/h
- VMAX 24.90km/h
- Temperatura -2.0°C
- Kalorie 1325kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 grudnia 2014
Puszcza Bukowa w grudniu po południu
Poranny mróz nie zachęcał do jazdy na rowerze, ale świecące słońce było silnym magnesem. Na tyle silnym, że wyciągnął mnie z domu, pomimo jednoznacznej opinii rodziny na temat mojego stanu umysłu...:).
Pojechałem do Puszczy Bukowej, bo już dość dawno tam nie byłem. Droga na początek w kierunku Wielgowa.
Jezdnia czarna i sucha, a DDR już nie bardzo...
Kawałek za miejscem widocznym na zdjęciu, ot tam na horyzoncie, zamiast pojechać standardowo prosto skręciłem w prawo. Zainspirowała mnie do tego kroku...droga dla rowerów zaznaczona na google maps. Drogi co prawda nie znalazłem, ale odkryłem coś takiego...
Nowa droga w kierunku Wielgowa
Zaskoczenie moje było naprawdę duże, bo jak ostatnio byłem w tej okolicy, czyli coś z rok temu to były tylko łąki i pola. Niestety nowa droga dość szybko kończy się właśnie w polu i trochę się nakombinowałem aby dojechać do normalnej asfaltówki. Przy okazji odkryłem jeszcze jeden przejazd kolejowy w Wielgowie. Wracając do nowej drogi - wkurza mnie to, że w Stargardzie jak budowane są nowe drogi w strefie przemysłowej to od razu z DDR, a u nas jak widać nawet chodnika nie ma. Pewnie będzie jako oddzielna inwestycja. No cóż przyjaciele królika muszą zarobić.
Z Płoni standardowo do Sosnówka. Po wjechaniu na asfalt chwila grozy, bo trafiłem akurat na łachę lodu na jezdni a z przeciwka jedno auto a z tyłu drugie, które akurat brało się za wyprzedanie mnie na gazetę. Na szczęście udało mi się wymanewrować tak, aby ominąć lodowisko i nie wjechać komuś pod koła.
Na podjeździe z Sosnówka do Kołowa poczułem jak się zapuściłem ostatnio. Już dawno tak ciężko mi się nie wjeżdżało. Ehhh święta wychodzą :).
Po drodze zimowe widoki
W Kołowie pojawiło się coś nowego. Na dwóch jeziorach, które tam są zbudowano pomosty. Nie mogłem się powstrzymać aby nie zrobić sobie selfie :)
Jarro lekko zmrożony
Pomosty fajny pomysł. Jak widać jest i drabinka więc w teorii w jeziorku można pływać. Ciekawe, bo jakoś mi nigdy nie wyglądało na nadające się.
Zjazd w kierunku domu Drogą Górską, która ostatnio stała się bardzo popularna. Spacerowicze, rowerzyści, biegacze. Na koniec jeszcze rundka dookoła lotniska i do domu, bo żonie już byłem potrzebny. Szkoda, bo było na tyle przyjemnie, że jeszcze z godzinkę bym pojeździł.
Pomimo temperatury wyraźnie poniżej zera ubiór zdał egzamin. Zmarzłem tylko trochę w stopy, ale druga para ciepłych skarpet powinna sprawę załatwić. Wniosek do - 5 można jeździć :).
Pojechałem do Puszczy Bukowej, bo już dość dawno tam nie byłem. Droga na początek w kierunku Wielgowa.
Jezdnia czarna i sucha, a DDR już nie bardzo...
Kawałek za miejscem widocznym na zdjęciu, ot tam na horyzoncie, zamiast pojechać standardowo prosto skręciłem w prawo. Zainspirowała mnie do tego kroku...droga dla rowerów zaznaczona na google maps. Drogi co prawda nie znalazłem, ale odkryłem coś takiego...
Nowa droga w kierunku Wielgowa
Zaskoczenie moje było naprawdę duże, bo jak ostatnio byłem w tej okolicy, czyli coś z rok temu to były tylko łąki i pola. Niestety nowa droga dość szybko kończy się właśnie w polu i trochę się nakombinowałem aby dojechać do normalnej asfaltówki. Przy okazji odkryłem jeszcze jeden przejazd kolejowy w Wielgowie. Wracając do nowej drogi - wkurza mnie to, że w Stargardzie jak budowane są nowe drogi w strefie przemysłowej to od razu z DDR, a u nas jak widać nawet chodnika nie ma. Pewnie będzie jako oddzielna inwestycja. No cóż przyjaciele królika muszą zarobić.
Z Płoni standardowo do Sosnówka. Po wjechaniu na asfalt chwila grozy, bo trafiłem akurat na łachę lodu na jezdni a z przeciwka jedno auto a z tyłu drugie, które akurat brało się za wyprzedanie mnie na gazetę. Na szczęście udało mi się wymanewrować tak, aby ominąć lodowisko i nie wjechać komuś pod koła.
Na podjeździe z Sosnówka do Kołowa poczułem jak się zapuściłem ostatnio. Już dawno tak ciężko mi się nie wjeżdżało. Ehhh święta wychodzą :).
Po drodze zimowe widoki
W Kołowie pojawiło się coś nowego. Na dwóch jeziorach, które tam są zbudowano pomosty. Nie mogłem się powstrzymać aby nie zrobić sobie selfie :)
Jarro lekko zmrożony
Pomosty fajny pomysł. Jak widać jest i drabinka więc w teorii w jeziorku można pływać. Ciekawe, bo jakoś mi nigdy nie wyglądało na nadające się.
Zjazd w kierunku domu Drogą Górską, która ostatnio stała się bardzo popularna. Spacerowicze, rowerzyści, biegacze. Na koniec jeszcze rundka dookoła lotniska i do domu, bo żonie już byłem potrzebny. Szkoda, bo było na tyle przyjemnie, że jeszcze z godzinkę bym pojeździł.
Pomimo temperatury wyraźnie poniżej zera ubiór zdał egzamin. Zmarzłem tylko trochę w stopy, ale druga para ciepłych skarpet powinna sprawę załatwić. Wniosek do - 5 można jeździć :).
- DST 39.36km
- Teren 7.00km
- Czas 01:59
- VAVG 19.85km/h
- VMAX 33.30km/h
- Temperatura -3.0°C
- Kalorie 1290kcal
- Podjazdy 611m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 grudnia 2014
10 tys. km z BS w pierwszy dzień zimy
Stało się. Przekroczyłem 10 tys. km na rowerze. Pierwsze 10 tys. :). Zajęło mi to niecałe dwa lata. Co prawda spodziewałem się, że w tym roku nastąpi to trochę wcześniej, ale kompilacja różnych czynników zweryfikowała moje plany rowerowe.
Dziś pogoda średnio sprzyjała rowerowym wycieczkom. Owszem nie padało a to już duży plus, ale WIAŁO o czym dość dobitnie się przekonałem. Przed wyjazdem nie sprawdziłem kierunku i siły wiatru. I sobie pojechałem, z wiatrem przez lasy a pod wiatr na odkrytej przestrzeni, czyli najpierw przez Wilgowo i Miedwiecko nad Miedwie, a później DDR i przez Jezierzyce, Płonie i ul. Struga.
Plaża nad Miedwiem
Co ciekawe najgorzej wiało na Struga na odcinku wzdłuż centrów handlowych. Trochę jak w tunelu aerodynamicznym.
Kaczki na Płoni
Cała wycieczka była okraszona jednym unikalnym zdarzeniem. W lesie między Wielgowem a Sownem zaintrygował mnie rwetes robiony przez kruki. Aż przystanąłem żaby zobaczyć co się dzieje i nagle wyleciał prawie nad moją głową duży drapieżny ptak (chyba orzeł bielik) goniony przez dwa kruki. Chyba chciały mu coś zabrać albo go przepędzić. Niestety drzewa zasłaniały rozwój akcji ale rwetes było słuchać dość długo. Miła nagroda na moje 10 tys :)
Droga "na Stargard"
Po za tym na drodze nic szczególnego. Kilku rowerzystów i jeszcze więcej biegaczy. Na koniec jeszcze wizyta na... myjni. Zafundowałem Axisowi świąteczne mycie karcherem. Mam nadzieję, że mu nie zaszkodzi za bardzo. Tempo dziś wyszło jakieś takie wolne. Najpierw to mi się nie śpieszyło a później to już pod wiatr było :)
Dziś pogoda średnio sprzyjała rowerowym wycieczkom. Owszem nie padało a to już duży plus, ale WIAŁO o czym dość dobitnie się przekonałem. Przed wyjazdem nie sprawdziłem kierunku i siły wiatru. I sobie pojechałem, z wiatrem przez lasy a pod wiatr na odkrytej przestrzeni, czyli najpierw przez Wilgowo i Miedwiecko nad Miedwie, a później DDR i przez Jezierzyce, Płonie i ul. Struga.
Plaża nad Miedwiem
Co ciekawe najgorzej wiało na Struga na odcinku wzdłuż centrów handlowych. Trochę jak w tunelu aerodynamicznym.
Kaczki na Płoni
Cała wycieczka była okraszona jednym unikalnym zdarzeniem. W lesie między Wielgowem a Sownem zaintrygował mnie rwetes robiony przez kruki. Aż przystanąłem żaby zobaczyć co się dzieje i nagle wyleciał prawie nad moją głową duży drapieżny ptak (chyba orzeł bielik) goniony przez dwa kruki. Chyba chciały mu coś zabrać albo go przepędzić. Niestety drzewa zasłaniały rozwój akcji ale rwetes było słuchać dość długo. Miła nagroda na moje 10 tys :)
Droga "na Stargard"
Po za tym na drodze nic szczególnego. Kilku rowerzystów i jeszcze więcej biegaczy. Na koniec jeszcze wizyta na... myjni. Zafundowałem Axisowi świąteczne mycie karcherem. Mam nadzieję, że mu nie zaszkodzi za bardzo. Tempo dziś wyszło jakieś takie wolne. Najpierw to mi się nie śpieszyło a później to już pod wiatr było :)
- DST 50.18km
- Teren 24.00km
- Czas 02:36
- VAVG 19.30km/h
- VMAX 28.80km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 1646kcal
- Podjazdy 329m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 grudnia 2014
Wieczorna przejażdżka
Wieczorna przejażdżka do centrum. Ot tak dla odkurzenia roweru i rozruszania mięśni.
Choinka "prezydencka"
Choinka "prezydencka"
- DST 29.43km
- Czas 01:35
- VAVG 18.59km/h
- VMAX 35.20km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 967kcal
- Podjazdy 214m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze