Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2014
Dystans całkowity: | 590.98 km (w terenie 63.00 km; 10.66%) |
Czas w ruchu: | 26:31 |
Średnia prędkość: | 22.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.80 km/h |
Suma podjazdów: | 2947 m |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (82 %) |
Suma kalorii: | 20379 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 42.21 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 30 marca 2014
Dookoła Puszczy Bukowej szosowo
Dziś udało się mi wyrwać na rower po obiedzie. Pierwotnie miałem zamiar pojeździć po lasach Puszczy Goleniowskiej ale okazało się, że mi ociera klocek o tarczę a przed hamulec jest twardszy. Zrobiło mi się tak po ostatnim zdejmowaniu i zakładaniu koła jak woziłem Axis samochodem. Powtórne ściąganie i zakładanie nic nie dało i doraźne manipulację przy hamulcu też nie. W wolnej chwili będę musiał zgłębić temat "o co chodzi". Z konieczności więc ponowna jazda Specem.
Na szybko bez kombinacji najprostsza trasa czyli dookoła Puszczy Bukowej, czyli Dom-Stare Czarnowo-Gardno-Radziszewo-Dom.
W sumie po drodze nic szczególne ciekawego. Troszkę skorygowałem ustawienie kierownicy, może jest odrobinę lepiej, ale w plecach dalej ciągnie.
Pogoda fajna. Pierwszy raz w tym roku krótkie gacie + cienka bluza z długim rękawem. Momentami za ciepło, choć z drugiej strony podczas jazdy jednak zimnawy wietrzyk przewiewał.
W sumie bez przystanków więc i fotka tylko jedna.
Rubi i armata :)
Na szybko bez kombinacji najprostsza trasa czyli dookoła Puszczy Bukowej, czyli Dom-Stare Czarnowo-Gardno-Radziszewo-Dom.
W sumie po drodze nic szczególne ciekawego. Troszkę skorygowałem ustawienie kierownicy, może jest odrobinę lepiej, ale w plecach dalej ciągnie.
Pogoda fajna. Pierwszy raz w tym roku krótkie gacie + cienka bluza z długim rękawem. Momentami za ciepło, choć z drugiej strony podczas jazdy jednak zimnawy wietrzyk przewiewał.
W sumie bez przystanków więc i fotka tylko jedna.
Rubi i armata :)
- DST 51.88km
- Czas 01:55
- VAVG 27.07km/h
- VMAX 43.10km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 144 ( 80%)
- Kalorie 1647kcal
- Podjazdy 118m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 marca 2014
Odpalenie szosy
Przyszła już najwyższa pora na odkurzenie szosówki. Na razie to będę musiał się do niej jeszcze troszkę dopasować, bo to zakup z jesieni ubiegłego roku i trochę trzeba popracować nad ustawieniem pozycji, co mnie nie ciągnęło w plecach tu i tam.
Jazda bardzo krótka, bo o 12 musiałem być w domu, aby zdążyć na pierwszego w tym roku grila :) . Na dodatek jeszcze zmarudziłem przed wyjściem z 45 minut, na ustawienie licznika, bo czujnik o koło ocierał. Czasu starczyło akurat na pojechanie do Starego Czarnowa i z powrotem. Wrażenie takie sobie, bo na drodze duży ruch samochodów i ciągły boczny wiatr też nie uprzyjemniał życia.
Jak wspomniałem wyżej muszę pobawić się w ustawienia siodełka i kierownicy, bo coś w szyi i kręgosłupie mnie ciągnie. Albo moje ciało musi się dopasować do roweru. Zobaczymy.
Jazda bardzo krótka, bo o 12 musiałem być w domu, aby zdążyć na pierwszego w tym roku grila :) . Na dodatek jeszcze zmarudziłem przed wyjściem z 45 minut, na ustawienie licznika, bo czujnik o koło ocierał. Czasu starczyło akurat na pojechanie do Starego Czarnowa i z powrotem. Wrażenie takie sobie, bo na drodze duży ruch samochodów i ciągły boczny wiatr też nie uprzyjemniał życia.
Jak wspomniałem wyżej muszę pobawić się w ustawienia siodełka i kierownicy, bo coś w szyi i kręgosłupie mnie ciągnie. Albo moje ciało musi się dopasować do roweru. Zobaczymy.
- DST 36.51km
- Czas 01:23
- VAVG 26.39km/h
- VMAX 44.20km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 172 ( 96%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 1080kcal
- Podjazdy 90m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 marca 2014
Zimna 20-stka
Wbrew zachęcającemu tytułowi będzie.... tylko o rowerze, a raczej o pogodzie. Dlaczego zimna, a bo dziś zmarzłem. Wydawało mi się, że jest cieplej - pewnie przez zabieganie w ciągu dnia. Plan był pokręcić kawałek po okolicy i może wybrać się na masę. Przed wyjściem z domu rzut oka na termometr +15 to cienka bluza starczy. Jakoś mi się zapomniało, że termometr jest od zachodu czyli w słońcu...
Jak wyjechałem tam gdzie wiatr powiał to miałem ochotę od razu wrócić do domu. Wiatr zimny jak cholera i jeszcze przewiewał przez bluzę do kości. Myślałem, że się rozgrzeją ale nic z tego. W uszy też zimno. Więc krótka rundka i zamiast masy, gdzie w tempie masowym i po zmroku to chyba bym w sopel lodu się zamienił chwila na kontakt z przyrodą. Co ciekawe tam nie wiało i było ciepło.
To sobie posiedziałem z ptaszkami i....
i zachodem słońca nad Jeziorem Dąbie.
Jak ładnie potrafi być tak blisko domu.
Jak wyjechałem tam gdzie wiatr powiał to miałem ochotę od razu wrócić do domu. Wiatr zimny jak cholera i jeszcze przewiewał przez bluzę do kości. Myślałem, że się rozgrzeją ale nic z tego. W uszy też zimno. Więc krótka rundka i zamiast masy, gdzie w tempie masowym i po zmroku to chyba bym w sopel lodu się zamienił chwila na kontakt z przyrodą. Co ciekawe tam nie wiało i było ciepło.
To sobie posiedziałem z ptaszkami i....
i zachodem słońca nad Jeziorem Dąbie.
Jak ładnie potrafi być tak blisko domu.
- DST 22.70km
- Teren 3.00km
- Czas 01:01
- VAVG 22.33km/h
- VMAX 30.90km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 145 ( 81%)
- Kalorie 884kcal
- Podjazdy 67m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 marca 2014
Uciekając przed zmrokiem
Zaprogramowałem się na kolejny wypad tam gdzie trawa jest bardziej zielona, drogi gładsze a kierowcy przyjaźniejsi rowerzystom, czyli znów Germania. Dojazd rowerem do granicy mam akurat niezbyt dobry, bo albo przez Gryfino albo przez centrum a wiec i tu i tu trzeba dość żmudnie 25-30 km przedzierać przez drogi o dużym nasileniu ruch. Ale zaraz zaraz przecież autostradą mam do Kołbaskowa max 15 minut a to idealny punkt wypadowy.Oczywiście autem. I tak sobie też umyśliłem. Liczyłem, że jak się sprawnie ogarnę (pizza w pracy :)) to o 16 uda mi się już wystartować. Niestety troszkę czasu za dużo zamarudziłem i w efekcie start z Kołbaskowa nastąpił o 16.50, czyli do zmroku raptem z 1,5 godziny, więc trzeba było się uwinąć.
Z Kołbaskowa do Pomellen - drogą na mapie zaznaczoną jako droga dla rowerów - hmmm jest to druga też dla ciężarówek wożących piach z kopalni pod Pomellen - więc jej stan jest "ciężarówkowaty", czyli polna kamienista droga ubita na twardo z dziurami, luźnymi kamieniami + sporo paskudnego śliskiego błota. Na przejazd szosówką się nie nada ale innymi rowerami OK. Przed Pomellen kostka, a później już gładziutkie nie licząc wybojów w Krackow. Samo Pomellen urokliwe - nie byłem jakoś tam nigdy wcześniej.
Trawa zieleńsza a niebo bardziej błękitne ... :)
Z Pomellen kierunke na Krackow - ciągle podjazd, zjaad i znów podjazd i zjazd i tak praktycznie było do końca. Z Krackow słynną ścieżką rowerową do Schwennenz i tu niemiłe zaskoczenie. Mało sobie zębów nie połamałem, bo jechałem na lockaucie - przyzwyczajony do gładkich niemiecki asfaltów, a tu nagle wjechałem w ciąg paskudnych ostrych garbów. Zęby zrobiły trrrryyy, ale wytrzymały - kręgosłup też :). Chyba to korzenie drzew nadały dość nieoczekiwany fakturę ścieżce. Coś podobnej jest jak się jedzie przez las z Mescherin do Gartz.
W Schwennenz nawrót i przez Ladenthin do Polski. Słoneczko już zaczęło zachodzić :)
Zachód słońca nad Niemcami.
Następnie przez Barnisław i Smolecin do Kołbaskowa i uff udało się zapakować rower do auta wraz z ostatnimi promyczkami dnia. Wyjazd fajny choć się wiatr cały czas przeszkadzał, jakiś taki dziwny był, głównie z boku albo w twarz a ogóle nie w plecy, co nie jest logiczne, chyba, że akurat zmieniał kierunek. No i zimny był.
Z Kołbaskowa do Pomellen - drogą na mapie zaznaczoną jako droga dla rowerów - hmmm jest to druga też dla ciężarówek wożących piach z kopalni pod Pomellen - więc jej stan jest "ciężarówkowaty", czyli polna kamienista droga ubita na twardo z dziurami, luźnymi kamieniami + sporo paskudnego śliskiego błota. Na przejazd szosówką się nie nada ale innymi rowerami OK. Przed Pomellen kostka, a później już gładziutkie nie licząc wybojów w Krackow. Samo Pomellen urokliwe - nie byłem jakoś tam nigdy wcześniej.
Trawa zieleńsza a niebo bardziej błękitne ... :)
Z Pomellen kierunke na Krackow - ciągle podjazd, zjaad i znów podjazd i zjazd i tak praktycznie było do końca. Z Krackow słynną ścieżką rowerową do Schwennenz i tu niemiłe zaskoczenie. Mało sobie zębów nie połamałem, bo jechałem na lockaucie - przyzwyczajony do gładkich niemiecki asfaltów, a tu nagle wjechałem w ciąg paskudnych ostrych garbów. Zęby zrobiły trrrryyy, ale wytrzymały - kręgosłup też :). Chyba to korzenie drzew nadały dość nieoczekiwany fakturę ścieżce. Coś podobnej jest jak się jedzie przez las z Mescherin do Gartz.
W Schwennenz nawrót i przez Ladenthin do Polski. Słoneczko już zaczęło zachodzić :)
Zachód słońca nad Niemcami.
Następnie przez Barnisław i Smolecin do Kołbaskowa i uff udało się zapakować rower do auta wraz z ostatnimi promyczkami dnia. Wyjazd fajny choć się wiatr cały czas przeszkadzał, jakiś taki dziwny był, głównie z boku albo w twarz a ogóle nie w plecy, co nie jest logiczne, chyba, że akurat zmieniał kierunek. No i zimny był.
- DST 34.06km
- Teren 4.00km
- Czas 01:31
- VAVG 22.46km/h
- VMAX 36.70km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 142 ( 79%)
- Kalorie 1267kcal
- Podjazdy 323m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 marca 2014
W poszukiwaniu Tupolewa
Nadeszła pora na pierwszą setkę w tym roku. Co prawda pogoda nie była jakaś idealna ale zawsze coś wcześniej stało na przeszkodzie - a to zimno, a to deszcz a to brak czasu. Cel wyprawy zaproponowany przez Abartha, czyli Tupolew stojący sobie w niemieckiej wioseczce na ogródku :)
Zdjęcia satelitarne celu wyprawy wyglądały nad wyraz zachęcająco:
Więc decyzja mogła być tylko jedna i w pierwszy dzień 45 roku życia pojechałem szukać Tupolewa. Spoko, wielkiego świętowania wczoraj ostatniego dnia 44 nie było więc kondycji powinno starczyć.
Początek trasy przez miasto tak aby przez Stobno dojechać do Schwennzen, co by potem skierować się ścieżką rowerową na Krackow.
Przez centrum bez przygód, tylko jakoś tak wolno. Za to w Schwennzen zamiast pojechać na drogę 113 to mi się skręciło w drugą stronę. Nie żałuję, bo udało się mi odkryć niezwykle urokliwą drogę z Ladenthin do Nadrensee. Wąska, wijąca się przez pola, zajazdy i podjazdy i gładziutki asfalt. Ideał. Z Nadrensee chcieliśmy pojechać do Krackow ale spotkaliśmy uczynnego niemieckiego turystę rowerowego, który widząc nasze rozterki, w którą stronę skręcić zaoferowała pomoc i poratował mapą. Mapa niezwykle szczegółowa, wszystkie dróżki i wioseczki precyzyjnie zaznaczone. Będę musiał takiej w Germani poszukać, pytanie tylko gdzie można coś takiego kupić? Wracając do tematu - zamiast do Krackow można pojechać wzdłuż autostrady wprost do Storkow. Droga fajna, aż człowieka szlag trafia, że u nas drogi wspomagające wzdłuż autostrad i innych S3 nie są tak zaprojektowane aby służyły do normalnej komunikacji.
Axis na autobahnie :)
Jak już byliśmy w Stokow to koniecznie trzeba było zobaczyć stojący w okolicy wiatrak. Dojazd przez fajne góreczki.
Ładnie zachowany okaz
Przy wiatraku zjadłem kanapkę podziwiając niemieckie stokrotki.
Dalej dość prosta droga do Penkun. Na miejscu wizyta w zamku, a za miastem spory odcinek paskudnej, dziurawej i byle jak połatanej asfaltem kostki. No jak w innym kraju.
Zamek w Penkun
Okolica bardzo malownicza, w lecie będzie tam ładnie. Parę kilometrów za Pankun udało nam się dotrzeć do celu wycieczki czyli Gruntz. I nagle niepodziewanie ukazuje się stojący po prostu u kogoś na ogrodzie Tupolew 134A. Wrażenie robi niezwykle - ze względu na absurdalność miejsca, w którym się znajduje. Ot tak po prostu, przy placu zabaw.
Najbardziej niezwykła altana
Nie był bym sobą jak bym nie wykorzystał okazji aby się trochę pobujać na huśtawce :)
Czas ruszać w drogę powrotną. Trochę zamarudziliśmy więc aby zdążyć zobaczyć Milan - San Remo trzeba było trzymać tempo. W związku z tym, zamiast planowanej drogi przez Cesakow i Garth troszkę krócej i bez postojów na fotki.
Udało się na ostatnie 40 km, niestety pierwsza wiadomość, że Kwiatkowski się wycofał, ale i tak było emocjonująco.
Podsumowując: fajna wycieczka, pomimo że połowa dystansu z dość zimnym wiatrem głowie w twarz. No i prawie ciągle góra dół, góra dół. Niemieckie drogi rewelacyjne, a unikatowa atrakcja zaliczona.
Zdjęcia satelitarne celu wyprawy wyglądały nad wyraz zachęcająco:
Więc decyzja mogła być tylko jedna i w pierwszy dzień 45 roku życia pojechałem szukać Tupolewa. Spoko, wielkiego świętowania wczoraj ostatniego dnia 44 nie było więc kondycji powinno starczyć.
Początek trasy przez miasto tak aby przez Stobno dojechać do Schwennzen, co by potem skierować się ścieżką rowerową na Krackow.
Przez centrum bez przygód, tylko jakoś tak wolno. Za to w Schwennzen zamiast pojechać na drogę 113 to mi się skręciło w drugą stronę. Nie żałuję, bo udało się mi odkryć niezwykle urokliwą drogę z Ladenthin do Nadrensee. Wąska, wijąca się przez pola, zajazdy i podjazdy i gładziutki asfalt. Ideał. Z Nadrensee chcieliśmy pojechać do Krackow ale spotkaliśmy uczynnego niemieckiego turystę rowerowego, który widząc nasze rozterki, w którą stronę skręcić zaoferowała pomoc i poratował mapą. Mapa niezwykle szczegółowa, wszystkie dróżki i wioseczki precyzyjnie zaznaczone. Będę musiał takiej w Germani poszukać, pytanie tylko gdzie można coś takiego kupić? Wracając do tematu - zamiast do Krackow można pojechać wzdłuż autostrady wprost do Storkow. Droga fajna, aż człowieka szlag trafia, że u nas drogi wspomagające wzdłuż autostrad i innych S3 nie są tak zaprojektowane aby służyły do normalnej komunikacji.
Axis na autobahnie :)
Jak już byliśmy w Stokow to koniecznie trzeba było zobaczyć stojący w okolicy wiatrak. Dojazd przez fajne góreczki.
Ładnie zachowany okaz
Przy wiatraku zjadłem kanapkę podziwiając niemieckie stokrotki.
Dalej dość prosta droga do Penkun. Na miejscu wizyta w zamku, a za miastem spory odcinek paskudnej, dziurawej i byle jak połatanej asfaltem kostki. No jak w innym kraju.
Zamek w Penkun
Okolica bardzo malownicza, w lecie będzie tam ładnie. Parę kilometrów za Pankun udało nam się dotrzeć do celu wycieczki czyli Gruntz. I nagle niepodziewanie ukazuje się stojący po prostu u kogoś na ogrodzie Tupolew 134A. Wrażenie robi niezwykle - ze względu na absurdalność miejsca, w którym się znajduje. Ot tak po prostu, przy placu zabaw.
Najbardziej niezwykła altana
Nie był bym sobą jak bym nie wykorzystał okazji aby się trochę pobujać na huśtawce :)
Czas ruszać w drogę powrotną. Trochę zamarudziliśmy więc aby zdążyć zobaczyć Milan - San Remo trzeba było trzymać tempo. W związku z tym, zamiast planowanej drogi przez Cesakow i Garth troszkę krócej i bez postojów na fotki.
Udało się na ostatnie 40 km, niestety pierwsza wiadomość, że Kwiatkowski się wycofał, ale i tak było emocjonująco.
Podsumowując: fajna wycieczka, pomimo że połowa dystansu z dość zimnym wiatrem głowie w twarz. No i prawie ciągle góra dół, góra dół. Niemieckie drogi rewelacyjne, a unikatowa atrakcja zaliczona.
- DST 104.36km
- Czas 04:38
- VAVG 22.52km/h
- VMAX 44.80km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 3377kcal
- Podjazdy 353m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 marca 2014
Dąbskie krajobrazy
Dziś mnie naszło pojeździć tam gdzie jeszcze nie byłem, a paradoksalnie mam najbliżej, czyli wybrać się w kierunku Jeziora Dąbskiego. Niestety w tym kierunku są totalne bezdroża i wałem da się jechać chyba tylko wtedy jak zamarznie. Niestety od ostatniego czasu jak tam byłem "Z buta" tylko się pogorszyło.
Droga rozjeżdżona przez pojazdy budujące wał przeciwpowodziowy. Na zdjęciu wygląda nieźle w stosunku do rzeczywistości.
Dalej jest niestety gorzej. Droga robi się całkiem nieprzejezdna więc wybrałem objazd
Niestety rower grzązł coraz głębiej, a droga zaczęła zanikać. W końcu trafiłem na obszar w którym jak stanąłem to woda zaczęła się wlewać do butów.
Kiedy błoto praktycznie uniemożliwiło jazdę a prędkość spadła do 10 km/h postanowiłem wrócić po śladach. Koparka pracująca w perspektywie i traktory odbierająca urobek raczej nie nastrajały optymistycznie w kwestii poprawy jakości drogi gdzieś tam za kolejnym zakrętem.
Aby nie było smuto przy drodze fajne widoki wierzb, a raczej ich pozostałości
Po dotarciu do działek skierowałem się wzdłuż nich wałem przeciwpowodziowym i tu już było względnie twardo.
Po dotarciu do jego końca dość nieoczekiwane spotkanie ze stadem kóz.
Niestety nie chciały się ustawić am face :).
Przy okazji gość na kładzie, który prze bród przejeżdżał widoczny z boku kanał i dwóch kajakarzy szorujących dnem po kamieniach badających tą drogę wodną. Dziwnie, inny świat, a tak blisko.
Po wjechaniu w bardziej cywilizowany rejon Dąbie, szybka pętelka do Załomia i na tyle dziś, bo zaraz deszcz miał zacząć padać co się stało 15 min po powrocie do domu.
Po drodze udało mi się zrobić jeszcze małą wiosenną sesję fotograficzną.
Wiosna :)
Dziś tylko 21 km, ale potwierdza się, że wcale nie trzeba daleko jechać aby zobaczyć sporo fajnych rzeczy.
Droga rozjeżdżona przez pojazdy budujące wał przeciwpowodziowy. Na zdjęciu wygląda nieźle w stosunku do rzeczywistości.
Dalej jest niestety gorzej. Droga robi się całkiem nieprzejezdna więc wybrałem objazd
Niestety rower grzązł coraz głębiej, a droga zaczęła zanikać. W końcu trafiłem na obszar w którym jak stanąłem to woda zaczęła się wlewać do butów.
Kiedy błoto praktycznie uniemożliwiło jazdę a prędkość spadła do 10 km/h postanowiłem wrócić po śladach. Koparka pracująca w perspektywie i traktory odbierająca urobek raczej nie nastrajały optymistycznie w kwestii poprawy jakości drogi gdzieś tam za kolejnym zakrętem.
Aby nie było smuto przy drodze fajne widoki wierzb, a raczej ich pozostałości
Po dotarciu do działek skierowałem się wzdłuż nich wałem przeciwpowodziowym i tu już było względnie twardo.
Po dotarciu do jego końca dość nieoczekiwane spotkanie ze stadem kóz.
Niestety nie chciały się ustawić am face :).
Przy okazji gość na kładzie, który prze bród przejeżdżał widoczny z boku kanał i dwóch kajakarzy szorujących dnem po kamieniach badających tą drogę wodną. Dziwnie, inny świat, a tak blisko.
Po wjechaniu w bardziej cywilizowany rejon Dąbie, szybka pętelka do Załomia i na tyle dziś, bo zaraz deszcz miał zacząć padać co się stało 15 min po powrocie do domu.
Po drodze udało mi się zrobić jeszcze małą wiosenną sesję fotograficzną.
Wiosna :)
Dziś tylko 21 km, ale potwierdza się, że wcale nie trzeba daleko jechać aby zobaczyć sporo fajnych rzeczy.
- DST 21.00km
- Teren 8.00km
- Czas 01:17
- VAVG 16.36km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 165 ( 92%)
- HRavg 130 ( 72%)
- Kalorie 934kcal
- Podjazdy 114m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 marca 2014
Puszcza Bukowa po raz kolejny
Przyświeciło słoneczko, więc jak dziesiątki innych osób wybrałem się na rower. Dwugodzinna "popracowa" rundka przez Puszcze Bukową - tym razem z Abarthem - tradycyjną trasą. Ruch rekreacyjno-sportowy na ulicach chodnikach i ścieżkach ogromny - rowerzyści, rolkowcy, biegacze, kijkowcy i jakże by inaczej młode mamy pędzące wózkami. Niedługo chyba korki zaczną się tworzyć.
Pomimo pięknej pogody coś mi się kiepsko jechało, puls mi skakał - może za ciepło:)? W puszczy świergot ptaków, aż dziwnie w zestawieniu z ciszą panującą w tych samych miejscach jeszcze miesiąc temu. Drzewa się zielenią, a niektóre np w Kołowie próbują kwitnąć. Łąki zielone, po których majestatycznie spacerują żurawie. Wiosna. Szkoda tylko, że przez dwa dni tak będzie.
Tak po za tym to nic nowego. Gdzieś po drodze endomondo mi się wyłączyło więc km dopisane na podstawie trasy Abartha. Zdjęcia tym razem też on robił.
Pomimo pięknej pogody coś mi się kiepsko jechało, puls mi skakał - może za ciepło:)? W puszczy świergot ptaków, aż dziwnie w zestawieniu z ciszą panującą w tych samych miejscach jeszcze miesiąc temu. Drzewa się zielenią, a niektóre np w Kołowie próbują kwitnąć. Łąki zielone, po których majestatycznie spacerują żurawie. Wiosna. Szkoda tylko, że przez dwa dni tak będzie.
Tak po za tym to nic nowego. Gdzieś po drodze endomondo mi się wyłączyło więc km dopisane na podstawie trasy Abartha. Zdjęcia tym razem też on robił.
- DST 36.50km
- Teren 3.00km
- Czas 01:44
- VAVG 21.06km/h
- VMAX 35.30km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 172 ( 96%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 1400kcal
- Podjazdy 412m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 marca 2014
Terenowo w piątkowe popołudnie
Po sprawdzeniu jazdy w pedałach zatrzaskowych na asfalcie przyszedł czas na test terenowy. I tak miałem ochotę na las więc wybór był prosty czyli Puszcza Goleniowska. Na początek rekonesans jak przebiegają pracę przy budowie nowego/starego mostu nad autostradą.
Jest nieźle. Chyba nawet da się już przejechać (nielegalnie) - nie próbowałem, bo za dużo robotników i maszyn pracowało.
Praca wre
Skoro nie udało się mostem to pojeździłem sobie budowaną ul. Nowoprzestrzenną. Poniżej mała sesja fotograficzna.
Wrażenia mieszane. Z jednej strony cieszy nowoczesny przejazd w kierunku Wielgowa i aktywizacja gospodarcza okolicznych rejonów. Z drugiej ...szkoda kawałka ładnego lasu i przed wszystkim urokliwej łączki, przez którą teraz biegnie asfaltówka. Ehhh wszystko się zmienia. Tak przy okazji jakoś nie zauważyłem aby przy budowanych drogach ktoś zaplanował ścieżki rowerowe.
Po zwiedzeniu placu budowy kierunek do Wielgowa przez wyboje łączące go z Załomiem. No i pierwsza... gleba w SPD przy prawie zerowej prędkości :). Zakopałem się w piachu i jak chciałem wypiąć nogę aby się podeprzeć to ruch ten spowodowałem utratę równowagi. No cóż ... życie. Na szczęście było miękko.
Trzeba było uwiecznić miejsce :)
Z Wielgowa pętelka przez lasy czyli Cisewo, Reptowo, Niedźwiedź i Wielgowo. W lesie różnie - ubite drogi całkiem dobre do jazdy - nie licząc dziur, te trochę mniej ubite bardzo piaszczyste. W ogóle w lesie bardzo sucho. Oj przyda się deszcze. Co do wrażeń z jazdy w SPD w terenie - wydaje się, że jest lepsza kontrola nad rowerem, na dziurach nogi z pedałów się nie ześlizgują. Trochę strach podczas uślizgów na piachu, że się człowiek nie wypnie i będzie "gleba". Wydaje się, że połączenie na stałe z rowerem nie wpływa na stawy podczas jazdy po wybojach. Podeszwy też już nie piekły tak jak za pierwszym razem.
Z Wielgowa powrót ul. Struga w tempie, bo się już ściemniało.
Generalnie bardzo przyjemna wycieczka, przed wietrznym, zimnym i deszczowym weekendem.
Jest nieźle. Chyba nawet da się już przejechać (nielegalnie) - nie próbowałem, bo za dużo robotników i maszyn pracowało.
Praca wre
Skoro nie udało się mostem to pojeździłem sobie budowaną ul. Nowoprzestrzenną. Poniżej mała sesja fotograficzna.
Wrażenia mieszane. Z jednej strony cieszy nowoczesny przejazd w kierunku Wielgowa i aktywizacja gospodarcza okolicznych rejonów. Z drugiej ...szkoda kawałka ładnego lasu i przed wszystkim urokliwej łączki, przez którą teraz biegnie asfaltówka. Ehhh wszystko się zmienia. Tak przy okazji jakoś nie zauważyłem aby przy budowanych drogach ktoś zaplanował ścieżki rowerowe.
Po zwiedzeniu placu budowy kierunek do Wielgowa przez wyboje łączące go z Załomiem. No i pierwsza... gleba w SPD przy prawie zerowej prędkości :). Zakopałem się w piachu i jak chciałem wypiąć nogę aby się podeprzeć to ruch ten spowodowałem utratę równowagi. No cóż ... życie. Na szczęście było miękko.
Trzeba było uwiecznić miejsce :)
Z Wielgowa pętelka przez lasy czyli Cisewo, Reptowo, Niedźwiedź i Wielgowo. W lesie różnie - ubite drogi całkiem dobre do jazdy - nie licząc dziur, te trochę mniej ubite bardzo piaszczyste. W ogóle w lesie bardzo sucho. Oj przyda się deszcze. Co do wrażeń z jazdy w SPD w terenie - wydaje się, że jest lepsza kontrola nad rowerem, na dziurach nogi z pedałów się nie ześlizgują. Trochę strach podczas uślizgów na piachu, że się człowiek nie wypnie i będzie "gleba". Wydaje się, że połączenie na stałe z rowerem nie wpływa na stawy podczas jazdy po wybojach. Podeszwy też już nie piekły tak jak za pierwszym razem.
Z Wielgowa powrót ul. Struga w tempie, bo się już ściemniało.
Generalnie bardzo przyjemna wycieczka, przed wietrznym, zimnym i deszczowym weekendem.
- DST 46.60km
- Teren 30.00km
- Czas 02:13
- VAVG 21.02km/h
- VMAX 33.60km/h
- Temperatura 9.0°C
- HRmax 171 ( 95%)
- HRavg 140 ( 78%)
- Kalorie 1626kcal
- Podjazdy 219m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 marca 2014
Test SPD
Psycholstwa ciąg dalszy - jak to określił mój syn. Czyli kupiłem sobie buty do pedałów zatrzaskowych. Do tej pory jeździłem na platformach i jakoś nie czułem potrzeby aby zmieniać ten stan rzeczy na bardziej profesjonalny. Tym bardziej, że troszkę się naczytałem o problemach z kolanami a i na własne oczy widziałem parę spektakularnie wyglądających upadków, ludzi którzy się nie wypieli na czas.
Pokusa gdzieś tam jednak była. Tym bardziej, że jesienią kupiłem dość okazyjnie szosowego speca z pedałami M530 w komplecie. Spec w zimie sobie leżakował, a nadchodzi już pora na niego :).
Ostatecznie zmotywowała mnie do decyzji znajoma.... rowerzystka emerytka, która "przeszła" na SPD. I bardzo sobie chwaliła. Hmmm jak emeryci mogą ...:). Zresztą i tak musiał bym kupić nowe platformy i buty, bo moje rowerowe adidasy super wygodne, rozczłapane turystyczno biegowe dosłownie zaczęły się już rwać. O estetyce nie wspomnę :).
Wybór padł na buty Shimano SH-XC30L. Kupione w Synkrosie. Wybór podyktowany względami czysto praktycznymi - po prostu były najwygodniejsze ze wszystkich, które mierzyłem, a ze względny na moje "halluksowe" stopy kupienie butów nie jest dla mnie prostą sprawą. Przy okazji te buty są akurat dedykowane m.in właśnie do pedałów M530 więc wybór był dość oczywisty. Ciekawostka - Shimano ma ewidentnie zaniżoną numerację. Mam rozmiar stopy 42 a pasowały na mnie buty w rozmiarze 43. W 42 palec opierał się o czubek buta. Dobrze wiedzieć, jeżeli ktoś ma zamiar kupować przez internet.
Ot takie pantofle
Pedały wkręciłem do dobrego, starego Axisa, na którym czuję się pewniej niż szosówce. Po naczytaniu się w necie dobrych rad poluzowałem sprężony w zatrzaskach na maxa ( a i tak są dość sztywne) i wkręciłem bloki w buty. Przyszedł czas na test.
Wybór - dobrze znana trasa do Lubczyny, czyli dużo jazdy bez konieczności zatrzymywania się, czyli wypinania. Na początku miałem pewne problemy z wpięciem buta, ale dość szybko udało się to opanować. Po mniej więcej 2 km czas na korektę ustawienia wysokości siodełka, bo okazało się, że jest w tym układzie za nisko. I jechało się nieźle. Gdzieś w połowie trasy lekko coś mnie zaczęło kuć po kolanami, później przestało. Hmm. Dziś kolana nie bolą, więc chyba ustawienie bloków jest raczej OK. Podczas trasy co jakiś czas ćwiczenie wypinania i wpinania. W miarę idzie ale trzeba nabrać wprawy. Do czasu, bo jak chciałem się wypiąć szybko "na spinie", bo samochód przede mną przyhamował, to już troszkę paniki było, bo but akurat trzymał. No ale się udało. Generalnie całą trasa obyła się bez wywrotki więc jest sukces :).
Wrażenia: Jak na razie nie widzę większej różnicy w efektywności jazdy. Może dlatego, że nie czułem aby 100% energii było przekazywane na pedały. Tak jakby gdzieś przed butem uchodziła. Może to kwestia ustawienia osi bloków, suportu i siodełka. Trzeba będzie poeksperymentować. Chodzi się w butach fatalnie, szczególnie po betonie, schodach itp. A to przecież buty MTB, więc jak to zrobić w stricte szosowych? Najbardziej niepokojące z wrażeń to pieczenie stóp od spodu. Dramatu nie ma ale jakoś nie widzę w nich jazdy w 30 stopniowym upale. Odparzenia murowane. Chyba, że co 30 km przystanek na chłodzenie stóp. Jeszcze jedna obserwacja na temat której nie spotkałem informacji w necie. Dziś czuję w mięśniach jakbym przejechał z 80 km a nie 40. Prawdopodobnie spowodowane jest to inną ich pracą. Do tej pory włókna były głównie tylko ściskane a teraz są również rozciągane.
Według wiedzy medycznej to z punktu wiedzenia mechaniki pracy mięśni i ścięgien jest to lepsze. I daje również lepsze efekty ćwiczeniowe, treningowe. Zobaczymy.
Podsumowując pierwsze koty za płoty. Testów będzie ciąg dalszy. Może troszkę przynudziłem powyżej, bo dla kolegów jeżdżących w SPD to banały, ale jak ktoś zaczyna tak jak ja to może moje obserwacje będą przydatne.
Pokusa gdzieś tam jednak była. Tym bardziej, że jesienią kupiłem dość okazyjnie szosowego speca z pedałami M530 w komplecie. Spec w zimie sobie leżakował, a nadchodzi już pora na niego :).
Ostatecznie zmotywowała mnie do decyzji znajoma.... rowerzystka emerytka, która "przeszła" na SPD. I bardzo sobie chwaliła. Hmmm jak emeryci mogą ...:). Zresztą i tak musiał bym kupić nowe platformy i buty, bo moje rowerowe adidasy super wygodne, rozczłapane turystyczno biegowe dosłownie zaczęły się już rwać. O estetyce nie wspomnę :).
Wybór padł na buty Shimano SH-XC30L. Kupione w Synkrosie. Wybór podyktowany względami czysto praktycznymi - po prostu były najwygodniejsze ze wszystkich, które mierzyłem, a ze względny na moje "halluksowe" stopy kupienie butów nie jest dla mnie prostą sprawą. Przy okazji te buty są akurat dedykowane m.in właśnie do pedałów M530 więc wybór był dość oczywisty. Ciekawostka - Shimano ma ewidentnie zaniżoną numerację. Mam rozmiar stopy 42 a pasowały na mnie buty w rozmiarze 43. W 42 palec opierał się o czubek buta. Dobrze wiedzieć, jeżeli ktoś ma zamiar kupować przez internet.
Ot takie pantofle
Pedały wkręciłem do dobrego, starego Axisa, na którym czuję się pewniej niż szosówce. Po naczytaniu się w necie dobrych rad poluzowałem sprężony w zatrzaskach na maxa ( a i tak są dość sztywne) i wkręciłem bloki w buty. Przyszedł czas na test.
Wybór - dobrze znana trasa do Lubczyny, czyli dużo jazdy bez konieczności zatrzymywania się, czyli wypinania. Na początku miałem pewne problemy z wpięciem buta, ale dość szybko udało się to opanować. Po mniej więcej 2 km czas na korektę ustawienia wysokości siodełka, bo okazało się, że jest w tym układzie za nisko. I jechało się nieźle. Gdzieś w połowie trasy lekko coś mnie zaczęło kuć po kolanami, później przestało. Hmm. Dziś kolana nie bolą, więc chyba ustawienie bloków jest raczej OK. Podczas trasy co jakiś czas ćwiczenie wypinania i wpinania. W miarę idzie ale trzeba nabrać wprawy. Do czasu, bo jak chciałem się wypiąć szybko "na spinie", bo samochód przede mną przyhamował, to już troszkę paniki było, bo but akurat trzymał. No ale się udało. Generalnie całą trasa obyła się bez wywrotki więc jest sukces :).
Wrażenia: Jak na razie nie widzę większej różnicy w efektywności jazdy. Może dlatego, że nie czułem aby 100% energii było przekazywane na pedały. Tak jakby gdzieś przed butem uchodziła. Może to kwestia ustawienia osi bloków, suportu i siodełka. Trzeba będzie poeksperymentować. Chodzi się w butach fatalnie, szczególnie po betonie, schodach itp. A to przecież buty MTB, więc jak to zrobić w stricte szosowych? Najbardziej niepokojące z wrażeń to pieczenie stóp od spodu. Dramatu nie ma ale jakoś nie widzę w nich jazdy w 30 stopniowym upale. Odparzenia murowane. Chyba, że co 30 km przystanek na chłodzenie stóp. Jeszcze jedna obserwacja na temat której nie spotkałem informacji w necie. Dziś czuję w mięśniach jakbym przejechał z 80 km a nie 40. Prawdopodobnie spowodowane jest to inną ich pracą. Do tej pory włókna były głównie tylko ściskane a teraz są również rozciągane.
Według wiedzy medycznej to z punktu wiedzenia mechaniki pracy mięśni i ścięgien jest to lepsze. I daje również lepsze efekty ćwiczeniowe, treningowe. Zobaczymy.
Podsumowując pierwsze koty za płoty. Testów będzie ciąg dalszy. Może troszkę przynudziłem powyżej, bo dla kolegów jeżdżących w SPD to banały, ale jak ktoś zaczyna tak jak ja to może moje obserwacje będą przydatne.
- DST 38.14km
- Czas 01:39
- VAVG 23.12km/h
- VMAX 28.20km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 154 ( 86%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 1279kcal
- Podjazdy 88m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 marca 2014
Pierwszy komar
Wypad na rower po pracy. Cieszy, że dzień jest już na tyle długi, że można już po pracy zrobić w świetle dwie godzinki. Po weekendzie pozostał niedosyt jazdy, pogoda piękna więc decyzja mogła być tylko jedna. Ekspresowy obiad i hop do Puszczy Bukowej.
Trasa standardowa, czyli Płonia, Sosnówko, Kołowo, Podjuchy i do domu tym razem przez Klęskowo i Kijewo. Akurat na dwie godzinki.
W puszczy w cieniu jedna jeszcze dość chłodno, na słoneczku za to milutko. Jak sobie siedziałem na ławeczce na szczycie podjazdu od Sosnówka i delektowałem wiosennym słoneczkiem uciął mnie komar. Lekki szok, bo mamy 10 marca, a pamiętam, że i często na 1 maja jeszcze upierdliwce się nie wylęgły. Oj dziwną mamy aurę w tym roku. Komary i przebiśniegi równocześnie.
Przebiśniegi na...cmentarzu przy kościele w Kołowie
Jak sobie tak siedziałem to okazało się, że endomondo mi się nie włączyło, czyli BS dodane 15 km i 50 min czasu jazdy.
Jadąc dalej zauważyłem, że trwają pracę na drodze prowadzącej z oś Bukowego do Głazu Serce Puszczy. Cel pracy - budowa drogi leśnej. Hmmm jak to rozumieć skoro tam była droga leśna. No dodatek moja ulubiona. Ciekawe czy będzie teraz asfalt. Troszkę szkoda, jeżeli to zrobią, bo straci swój urok. Ubita ziemia była całkiem dobra do jazdy. Jeżeli już to mogli by coś zrobić z brukowanymi drogami w puszczy, bo się jeździć po nich nie da.
Prace drogowe
Tak to sobie prowadząc rozważania dojechałem do domu. Popołudnie spędzone mile:)
Endomondo pokazało sumę podjazdów 750 m, co jest oczywiście totalną bzdurą. No cóż taki program.
Trasa standardowa, czyli Płonia, Sosnówko, Kołowo, Podjuchy i do domu tym razem przez Klęskowo i Kijewo. Akurat na dwie godzinki.
W puszczy w cieniu jedna jeszcze dość chłodno, na słoneczku za to milutko. Jak sobie siedziałem na ławeczce na szczycie podjazdu od Sosnówka i delektowałem wiosennym słoneczkiem uciął mnie komar. Lekki szok, bo mamy 10 marca, a pamiętam, że i często na 1 maja jeszcze upierdliwce się nie wylęgły. Oj dziwną mamy aurę w tym roku. Komary i przebiśniegi równocześnie.
Przebiśniegi na...cmentarzu przy kościele w Kołowie
Jak sobie tak siedziałem to okazało się, że endomondo mi się nie włączyło, czyli BS dodane 15 km i 50 min czasu jazdy.
Jadąc dalej zauważyłem, że trwają pracę na drodze prowadzącej z oś Bukowego do Głazu Serce Puszczy. Cel pracy - budowa drogi leśnej. Hmmm jak to rozumieć skoro tam była droga leśna. No dodatek moja ulubiona. Ciekawe czy będzie teraz asfalt. Troszkę szkoda, jeżeli to zrobią, bo straci swój urok. Ubita ziemia była całkiem dobra do jazdy. Jeżeli już to mogli by coś zrobić z brukowanymi drogami w puszczy, bo się jeździć po nich nie da.
Prace drogowe
Tak to sobie prowadząc rozważania dojechałem do domu. Popołudnie spędzone mile:)
Endomondo pokazało sumę podjazdów 750 m, co jest oczywiście totalną bzdurą. No cóż taki program.
- DST 37.50km
- Czas 01:50
- VAVG 20.45km/h
- VMAX 42.30km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 161 ( 89%)
- HRavg 137 ( 76%)
- Kalorie 1200kcal
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze