Czwartek, 2 lipca 2015
Rozjeżdżanie Północy IV, czyli szukając cienia
To był pierwszy dzień upałów. Czytelników proszę o nie robienie wielkich oczu, bo wpis dodaje z lekki poślizgiem :)
Tym razem w ramach moich północnych wędrówek postanowiłem udać się do Niemiec, a po drodze zwiedzić DDR w kierunku Rieth.
Wyruszyłem o 8 rano i droga przez lasy Puszczy Wkrzańskiej była bardzo przyjemna.
Asfalciki Puszczy Wkrzańskiej
Tak sobie nieśpiesznie kręcąc i wypłaszając różne zwierzaki z zarośli dotarłem do drogi najpierw na Myślibórz Wielki, a potem w kierunku Nowego Warpna. Ta ostatnia jak dla mnie to jedna z fajniejszych dróg w okolicy. MA w sobie dużo uroku do tego gładziutki asfalt. Miałem też szczęście do malutkiego ruch samochodowego.
W końcu dotarłem do skrętu w DDR.
DDR do granicy
Droga jest fajna i malownicza. Zastanawia mnie tylko dlaczego w Polsce DDR-ki zwykle są robione z chropowatego asfaltu. Wystarczy tylko podpatrzyć technologię budowy u Niemców. Abstrahując już od samego komfortu jazdy to jest przecież w zimie w takie pory wchodzi woda, potem zamarza i potem to wszystko pęka się i kruszy. A może o to właśnie chodzi. Będzie robota przy naprawach. DDR kończy się na rzece granicznej :)
Rzeka graniczna
Po niemieckiej stronie małe rozczarowanie, bo tam już nie ma tak dobrze jak w Polsce.
Oznaczenia jak to w Germanii mnogie, aż za mnogie
W końcu udało mi się znaleźć przystań jachtową i rzucić okiem na zalew.
Widok z przystani
Po wjechaniu do "centrum" Rieth miałem szansę spełnić rowerowy dobry uczynek. Pomogłem wydostać się z tej miejscowości niemieckiej rowerowej turystce, która stał bezradna pod kierunkowskazami. Przy okazji odkryłem, że na niemieckich mapach nazwy polskich miejscowości są po niemiecku, to raz a dwa, że jakoś nie mieści się im w głowie, że prom który jest zaznaczony na mapie nie pływa jakoś regularnie. Chodzi o ten w Nowym Warpnie. Turystka objeżdżała mały zalew i chciał tam przepłynąć. Suma sumarum i tak pojechała do Nowego Warpna, bo założyła, że widocznie źle mnie rozumie. Pojechała w końcu w kierunku, z którego ja przyjechałem a ja na Warsin. Po drodze bardzo fajna DDR przez las i nad zalewem. Postój przy wieży widokowej. W Warsin chwila zastanowienia, czy jechać do Starego Warpna, decyzja na nie, bo obiecałem żonie, że do 12 wrócę. Od tych rozmyślań zapomniałem w końcu poszukać widoku na Zalew.
Następny postój to Luckow, gdzie w kościele z przyjemnością skorzystałem z napojów i ciasteczek dla strudzonego wędrowca. Słońce zdrowo już przygrzewało, a w bidonie robiły się coraz większe pustki.
Poczęstunek. Ciasteczka były tylko 4, więc grzecznie zażarłem tylko dwa.
Wpisałem się do księgi pamiątkowej :)
Kościół w Luckow
Po drodze zajechałem jeszcze Christianbergu, ale stwierdziłem, że 5 ojro na oglądaniu ogrodu nie dam. Przyjadę ze sponsorką, czyli żoną :). Zresztą ciepło było.
Z Ahlbecku pojechałem drogą wzdłuż poligonu. Po drodze ostrzeżenie przed kolegą Adamem Z Goleniowa, czyli Pancernikiem z Legionów Ulicy :)
i spotkanie ze Strusiem prawdziwym a nie rowerowym.
Upał plus zwierzęta - poczułem się jak w Afryce
Z Hintersee do Dobieszczyna i na bazę. Bidon skończył się na granicy, więc już nie miałem ochoty na dalszej jeżdżenie. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że nie było jeszcze aż tak gorąco :)
Tym razem w ramach moich północnych wędrówek postanowiłem udać się do Niemiec, a po drodze zwiedzić DDR w kierunku Rieth.
Wyruszyłem o 8 rano i droga przez lasy Puszczy Wkrzańskiej była bardzo przyjemna.
Asfalciki Puszczy Wkrzańskiej
Tak sobie nieśpiesznie kręcąc i wypłaszając różne zwierzaki z zarośli dotarłem do drogi najpierw na Myślibórz Wielki, a potem w kierunku Nowego Warpna. Ta ostatnia jak dla mnie to jedna z fajniejszych dróg w okolicy. MA w sobie dużo uroku do tego gładziutki asfalt. Miałem też szczęście do malutkiego ruch samochodowego.
W końcu dotarłem do skrętu w DDR.
DDR do granicy
Droga jest fajna i malownicza. Zastanawia mnie tylko dlaczego w Polsce DDR-ki zwykle są robione z chropowatego asfaltu. Wystarczy tylko podpatrzyć technologię budowy u Niemców. Abstrahując już od samego komfortu jazdy to jest przecież w zimie w takie pory wchodzi woda, potem zamarza i potem to wszystko pęka się i kruszy. A może o to właśnie chodzi. Będzie robota przy naprawach. DDR kończy się na rzece granicznej :)
Rzeka graniczna
Po niemieckiej stronie małe rozczarowanie, bo tam już nie ma tak dobrze jak w Polsce.
Zjazd z DDR po niemieckiej stronie i widoczny po lewej stronie szlak rowerowy. Kolarką nie pojedziesz :)
Po jakimś kilometrze czy dwóch jazdy przez wertepy dotarłem do cywilizacji czy asfaltu i miejscowości Rieth. Tam się trochę pokręciłem szukają primo jakiegoś widoku na zalew a secundo dalszej drogi.
Po jakimś kilometrze czy dwóch jazdy przez wertepy dotarłem do cywilizacji czy asfaltu i miejscowości Rieth. Tam się trochę pokręciłem szukają primo jakiegoś widoku na zalew a secundo dalszej drogi.
Oznaczenia jak to w Germanii mnogie, aż za mnogie
W końcu udało mi się znaleźć przystań jachtową i rzucić okiem na zalew.
Widok z przystani
Po wjechaniu do "centrum" Rieth miałem szansę spełnić rowerowy dobry uczynek. Pomogłem wydostać się z tej miejscowości niemieckiej rowerowej turystce, która stał bezradna pod kierunkowskazami. Przy okazji odkryłem, że na niemieckich mapach nazwy polskich miejscowości są po niemiecku, to raz a dwa, że jakoś nie mieści się im w głowie, że prom który jest zaznaczony na mapie nie pływa jakoś regularnie. Chodzi o ten w Nowym Warpnie. Turystka objeżdżała mały zalew i chciał tam przepłynąć. Suma sumarum i tak pojechała do Nowego Warpna, bo założyła, że widocznie źle mnie rozumie. Pojechała w końcu w kierunku, z którego ja przyjechałem a ja na Warsin. Po drodze bardzo fajna DDR przez las i nad zalewem. Postój przy wieży widokowej. W Warsin chwila zastanowienia, czy jechać do Starego Warpna, decyzja na nie, bo obiecałem żonie, że do 12 wrócę. Od tych rozmyślań zapomniałem w końcu poszukać widoku na Zalew.
Następny postój to Luckow, gdzie w kościele z przyjemnością skorzystałem z napojów i ciasteczek dla strudzonego wędrowca. Słońce zdrowo już przygrzewało, a w bidonie robiły się coraz większe pustki.
Poczęstunek. Ciasteczka były tylko 4, więc grzecznie zażarłem tylko dwa.
Wpisałem się do księgi pamiątkowej :)
Kościół w Luckow
Po drodze zajechałem jeszcze Christianbergu, ale stwierdziłem, że 5 ojro na oglądaniu ogrodu nie dam. Przyjadę ze sponsorką, czyli żoną :). Zresztą ciepło było.
Z Ahlbecku pojechałem drogą wzdłuż poligonu. Po drodze ostrzeżenie przed kolegą Adamem Z Goleniowa, czyli Pancernikiem z Legionów Ulicy :)
i spotkanie ze Strusiem prawdziwym a nie rowerowym.
Upał plus zwierzęta - poczułem się jak w Afryce
Z Hintersee do Dobieszczyna i na bazę. Bidon skończył się na granicy, więc już nie miałem ochoty na dalszej jeżdżenie. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że nie było jeszcze aż tak gorąco :)
- DST 74.10km
- Teren 10.00km
- Czas 03:35
- VAVG 20.68km/h
- VMAX 38.20km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 2050kcal
- Podjazdy 298m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Owszem i mnie temat żeglarski Stepnica/Trzebież szalenie interesuje, chyba nawet bardziej niż kolarski na tej wiele razy ujeżdżonej trasie :-)
leszczyk - 07:14 wtorek, 7 lipca 2015 | linkuj
te tereny zamierzamy eksploatować 2 sierpnia na Rowerowym Rajdzie w Poszukiwaniu Fiszbuły...Pancernik przypływa z ekipą desantową do Trzebieży, gdzieś koło godz.10:30 drogą zalewową ze Stepnicy...zawsze można się dołączyć...szczegóły na fejsie..
coolertrans - 16:59 poniedziałek, 6 lipca 2015 | linkuj
Znane i lubiane tereny, strusie też mnie zdziwiły za pierwszym razem, teraz traktuje je jak naturalny element krajobrazu. Wracaj do zdrowia.
leszczyk - 08:25 poniedziałek, 6 lipca 2015 | linkuj
Komentuj