Piątek, 3 lipca 2015
Rozjeżdżanie Północy V, czyli kot na gorąco
Tym razem wyruszyłem z mocny postanowieniem znalezienia DDR Łęgi -Buk, którą ostatnio haniebnie ominąłem. Pierwsza część trasy to droga przez las z Węgornika do Grzepnicy. Zdecydowanie lepsze niż testowana poprzednio do Bartoszewa ale też fragmentami mocno grzązłem. Z Grzepnicy dobrze znaną już drogą do Dobrej, i tam w końcu skręciłem tak jak trzeba czyli w ulicę Sportową, która doprowadziła mnie do wspomnianej DDR. Droga w standardzie niemieckim, naprawdę nie ma do czego się przyczepić, tylko żal, że wszystkich nowych DDR tak nie budują.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76649,78000,orig.jpg)
Fragment DDR. Dalej było jeszcze ładniej i szerzej
Po dojechaniu do ronda granicznego obrałem kierunek na Rothenklempenow ( ja pierdziu - jak lubię niemieckie drogi tak nie lubię nazw niemieckich miejscowości). Pojechałem przez Mewegen. Droga jest rewelacyjna. Muszę się kiedyś tam wybrać Rubi. Takie asfalty to pieszczota dla jej kół. Rothen-tfu-klempenow okazało się bardzo fajną wioską.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76651,77995,orig.jpg)
"Wiejska chata" na tle kościoła barokowego
Oczywiście odwiedziłem pozostałości dawnego zamku. Wszedłem na schodzi licząc, że wieża będzie otwarta i uda się wejść na szczyt. Niestety drzwi były zamknięte, a ja musiałem czym prędzej ewakuować się na dół ze względu na jej aktualnych mieszkańców.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76652,77997,orig.jpg)
Wieża zamkowa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76654,78001,orig.jpg)
Okazałe stado paskowanych Messerchmittów, którym moja wizyta nie przypadła do gustu
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76657,78007,orig.jpg)
Park zamkowy
Niestety nie udało mi się znaleźć gorzelni, która ponoć była w zamkowym folwarku, a piwniczka koło wieży była mocno zaryglowana.
No to o suchym pysku pojechałem nad jeziorko w pobliżu, bo gdzieś czytałem, że ładne. No może być, choć woda brudna.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76658,78009,orig.jpg)
Haussee
Przy okazji okazało się, że droga do jeziorka prowadzi do Lasu Dorotki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76659,78011,orig.jpg)
Las Dorotki tylko 3 km
Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie penetrowanie zarośli innej Dorotki i wrócę do swojej. Po powrocie na właściwe tory, czyli do Czerwonych Klemp, czekała mnie ważniejsza decyzja. W lewo, czy w prawo, czyli do kot czy znów do Dobieszczyna . Kot wygrał, bo być na północy i nie odwiedzić kota to grzech niewybaczalny. No i w sumie doszedłem, do wniosku, że prędzej piwa napije się w Locknitz niż gdzieś na północnym wygwizdowiu.
Plan powiódł się tylko częściowo. Wymyśliłem, że napije się na zamku. Niestety na zamku w piwnicy, było punkt informacji turystycznej. Oby was... :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76670,78015,orig.jpg)
Zamek w Locknitz. W sumie tylko z nazwy, bo jakaś licha ta budowa
Niepocieszony pojechałem do kota.Jakoś nie trafiłem po drodze na sensowną knajpkę więc zdesperowany kupiłem browca w REWE, a napije się z kotem.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76676,78027,orig.jpg)
Cwaniak w cieniu się schował
Jak spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy na tyle zaprzyjaźnieni aby wypić razem browara i pojechałem napić się z rybą. Co uczyniliśmy na parkingu przy drodze.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76684,78034,orig.jpg)
Rybka też była spragniona
Po wyjechaniu z parkingu trafiłem na całkiem spory wmordewind, do tego słoneczko raźnie prażące zamieniło się w full lampę, a nóżki po piwku zrobił mi się ciężkie. No i te hopki. Drogą do granicy umordowałem się nieziemsko.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76685,78036,orig.jpg)
Droga przez mękę
Formę odzyskałem dopiero na bruk w kierunku Dobrej. W lesie było chłodniej i wiatr już nie męczył. Bruk odkryłem przypadkiem, bo tą drogą jeszcze nie jechałem. Następny przystanek pod sklepem, gdzie poszła cała 1,5 butelka wody. Większość do żołądka, cześć na głowę i reszta do bidonu. Oj był mi już mocno ciepło.
Taka mała dygresja. Podziwiam hardkorów, którzy dają radę jeździć w największe upały. Mój organizm przegrzewa się w takich warunkach i może to się źle skończyć. Wide setka w tamtym roku w czerwcowym upale i coś na kształt udaru cieplengo, który przeżyłem, pomimo kasku i odpowiedniej ilości picia. Dla odmiany z lekkim zdziwieniem czytam, zimowe wpisy o specjalnych ochraniaczach na stopy, które i tak marzną, grubych rękawicach itp. Mi wystarczą co najwyżej podwójne skarpetki do zwykłych butów, lekko góra i jest OK. Tak do minus 5. Widocznie jedni mają tak inni inaczej.
Po nawodnieniu i schłodzeniu organizmu, dalsza droga była już przyjemnością. Bartoszewo, Tanowo i żużlówka do Węgornika. I koniec.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76720,78061,orig.jpg)
Gunica - po drodze
Wyszło łącznie 72 km fajnej wycieczki. Okazało się, że na tym zakończyłem moje północe wyprawy. Byłe jeszcze plan na sobotę, ale przegrałem z upałem, jak zobaczyłem, że o 8 rano jest 29 stopni to sobie odpuściłem. Perspektywa siedzenia w wodzie z zimny drinkiem, była zdecydowanie atrakcyjniejsza niż smażenie się na asfalcie.
I tak jestem zadowolony a mojej eksploracji Terytoriów Północnych. Pomimo, trochę dokuczającej kostki i dość nieprzyjaznej temperatury większość planu została zrealizowana. I ekstra bonus, czyli żona wyciągnięta na rower dwa razy.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76649,78000,orig.jpg)
Fragment DDR. Dalej było jeszcze ładniej i szerzej
Po dojechaniu do ronda granicznego obrałem kierunek na Rothenklempenow ( ja pierdziu - jak lubię niemieckie drogi tak nie lubię nazw niemieckich miejscowości). Pojechałem przez Mewegen. Droga jest rewelacyjna. Muszę się kiedyś tam wybrać Rubi. Takie asfalty to pieszczota dla jej kół. Rothen-tfu-klempenow okazało się bardzo fajną wioską.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76651,77995,orig.jpg)
"Wiejska chata" na tle kościoła barokowego
Oczywiście odwiedziłem pozostałości dawnego zamku. Wszedłem na schodzi licząc, że wieża będzie otwarta i uda się wejść na szczyt. Niestety drzwi były zamknięte, a ja musiałem czym prędzej ewakuować się na dół ze względu na jej aktualnych mieszkańców.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76652,77997,orig.jpg)
Wieża zamkowa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76654,78001,orig.jpg)
Okazałe stado paskowanych Messerchmittów, którym moja wizyta nie przypadła do gustu
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76657,78007,orig.jpg)
Park zamkowy
Niestety nie udało mi się znaleźć gorzelni, która ponoć była w zamkowym folwarku, a piwniczka koło wieży była mocno zaryglowana.
No to o suchym pysku pojechałem nad jeziorko w pobliżu, bo gdzieś czytałem, że ładne. No może być, choć woda brudna.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76658,78009,orig.jpg)
Haussee
Przy okazji okazało się, że droga do jeziorka prowadzi do Lasu Dorotki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76659,78011,orig.jpg)
Las Dorotki tylko 3 km
Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie penetrowanie zarośli innej Dorotki i wrócę do swojej. Po powrocie na właściwe tory, czyli do Czerwonych Klemp, czekała mnie ważniejsza decyzja. W lewo, czy w prawo, czyli do kot czy znów do Dobieszczyna . Kot wygrał, bo być na północy i nie odwiedzić kota to grzech niewybaczalny. No i w sumie doszedłem, do wniosku, że prędzej piwa napije się w Locknitz niż gdzieś na północnym wygwizdowiu.
Plan powiódł się tylko częściowo. Wymyśliłem, że napije się na zamku. Niestety na zamku w piwnicy, było punkt informacji turystycznej. Oby was... :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76670,78015,orig.jpg)
Zamek w Locknitz. W sumie tylko z nazwy, bo jakaś licha ta budowa
Niepocieszony pojechałem do kota.Jakoś nie trafiłem po drodze na sensowną knajpkę więc zdesperowany kupiłem browca w REWE, a napije się z kotem.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76676,78027,orig.jpg)
Cwaniak w cieniu się schował
Jak spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy na tyle zaprzyjaźnieni aby wypić razem browara i pojechałem napić się z rybą. Co uczyniliśmy na parkingu przy drodze.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76684,78034,orig.jpg)
Rybka też była spragniona
Po wyjechaniu z parkingu trafiłem na całkiem spory wmordewind, do tego słoneczko raźnie prażące zamieniło się w full lampę, a nóżki po piwku zrobił mi się ciężkie. No i te hopki. Drogą do granicy umordowałem się nieziemsko.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76685,78036,orig.jpg)
Droga przez mękę
Formę odzyskałem dopiero na bruk w kierunku Dobrej. W lesie było chłodniej i wiatr już nie męczył. Bruk odkryłem przypadkiem, bo tą drogą jeszcze nie jechałem. Następny przystanek pod sklepem, gdzie poszła cała 1,5 butelka wody. Większość do żołądka, cześć na głowę i reszta do bidonu. Oj był mi już mocno ciepło.
Taka mała dygresja. Podziwiam hardkorów, którzy dają radę jeździć w największe upały. Mój organizm przegrzewa się w takich warunkach i może to się źle skończyć. Wide setka w tamtym roku w czerwcowym upale i coś na kształt udaru cieplengo, który przeżyłem, pomimo kasku i odpowiedniej ilości picia. Dla odmiany z lekkim zdziwieniem czytam, zimowe wpisy o specjalnych ochraniaczach na stopy, które i tak marzną, grubych rękawicach itp. Mi wystarczą co najwyżej podwójne skarpetki do zwykłych butów, lekko góra i jest OK. Tak do minus 5. Widocznie jedni mają tak inni inaczej.
Po nawodnieniu i schłodzeniu organizmu, dalsza droga była już przyjemnością. Bartoszewo, Tanowo i żużlówka do Węgornika. I koniec.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76720,78061,orig.jpg)
Gunica - po drodze
Wyszło łącznie 72 km fajnej wycieczki. Okazało się, że na tym zakończyłem moje północe wyprawy. Byłe jeszcze plan na sobotę, ale przegrałem z upałem, jak zobaczyłem, że o 8 rano jest 29 stopni to sobie odpuściłem. Perspektywa siedzenia w wodzie z zimny drinkiem, była zdecydowanie atrakcyjniejsza niż smażenie się na asfalcie.
I tak jestem zadowolony a mojej eksploracji Terytoriów Północnych. Pomimo, trochę dokuczającej kostki i dość nieprzyjaznej temperatury większość planu została zrealizowana. I ekstra bonus, czyli żona wyciągnięta na rower dwa razy.
- DST 72.00km
- Teren 15.00km
- Czas 03:33
- VAVG 20.28km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Kalorie 2164kcal
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Świetny opis jak zawsze.Moje klimaty.W Rothenklempenow pedałowalem w zeszlym roku. I moje ulubione Köstritzer.Teraz w Leverkusen czas spedzam wakacyjny u siostry.Pozdrowienia z Dojczlanda ☺
davidbaluch - 10:04 środa, 8 lipca 2015 | linkuj
Lubię Twój sposób narracji, "penetracja Dorotkowych zarośli" mnie po prostu rozwaliła :-) Faktycznie, w tym kocim mieście nie widziałem przy drodze porządnej biersztuby. Może gdzieś przy jeziorze ? Kostitzer smaczny - ja po izochmielu zawsze mam napad euforii i kręcę ponadprzeciętnie, pewnie efekt ciężkich nóg przychodzi potem, ale zwalam to na ogólne zuzycie materiału ;-)
leszczyk - 07:20 wtorek, 7 lipca 2015 | linkuj
Komentuj