Niedziela, 3 maja 2015
Bolące łydki
Plany miałem troszkę ambitniejsze, czyli ciachnąć jakąś setkę po niemieckiej ziemi, ale życie - jak to często bywa - je zweryfikowało. Ze względu na ładną pogodę musiałem rodzinkę wyprowadzić na spacer do lasu i nakarmić mięskiem z grilla. W efekcie na rowerowe wojaże zostało mi tylko krótkie popołudnie. Wybrałem się na pętelkę dookoła Puszczy Bukowej.
Szybko okazało się, że skurcze które łapały mnie w łydki na Zębach Gryfa nie pozostały bez wpływu na ich stan. Łydki lekko dające znać o sobie podczas chodzenia, na rowerze troszkę zaczęły boleć. Mam wrażenie, że zrobiłem błąd i powinienem je "rozjeździć" od razu pierwszego, najdalej drugiego dnia rano. Plany na ten dzień były inne więc zakwas narósł. Wracając do tematu - pierwsze kilometry były troszkę bolesne, każdy kolejny coraz mniej. Ewidentnie rower to było to czego potrzebowały moje nogi :)
Sama trasa dość standardowa. Zakwitł rzepak i dzięki temu co raz bombardował mnie gęste chmury czarnych robaków, które oznajmiały swoją obecność głośnym stukiem w kask i okulary. W Chlebowie zamiast pojechać tak jaz zwykle, czyli kuszącymi zjazdami wprost do Radziszewa skręciłem za pomnikiem z armatą w kierunku Dalszewa. Byłem ciekawy tej drogi, bo była to jedna z naprawdę nielicznych w okolicy, którą nigdy wcześniej nie jechałem. Był to strzała w dziesiątkę. Co prawda droga jest dziurawa i wąska, ale za to jakie wrażenia... :) Przez te raptem z 5 km jest ciągle w górę i w dół. Krótkie strome zjazdy i podjazdy. I miejscami ostre zakręty. Wrażenia prawie jak w górach, a przynajmniej jak na Pojezierzu Drawskim. Szczególnie fajny widok roztacza się z okolic wsi Stare Brynki.
Górskie hale? Nie to tylko Stare Brynki :)
Po dojechaniu do Dalszewa wjazd do drogę z Gryfina i standardowa nudna trasa do domu.
Średnia powyżej 24 całkiem miła, zważywszy na łydki, lajtową jazdę i wiatr, który przez większą część trasy mocno przeszkadzał.
Szybko okazało się, że skurcze które łapały mnie w łydki na Zębach Gryfa nie pozostały bez wpływu na ich stan. Łydki lekko dające znać o sobie podczas chodzenia, na rowerze troszkę zaczęły boleć. Mam wrażenie, że zrobiłem błąd i powinienem je "rozjeździć" od razu pierwszego, najdalej drugiego dnia rano. Plany na ten dzień były inne więc zakwas narósł. Wracając do tematu - pierwsze kilometry były troszkę bolesne, każdy kolejny coraz mniej. Ewidentnie rower to było to czego potrzebowały moje nogi :)
Sama trasa dość standardowa. Zakwitł rzepak i dzięki temu co raz bombardował mnie gęste chmury czarnych robaków, które oznajmiały swoją obecność głośnym stukiem w kask i okulary. W Chlebowie zamiast pojechać tak jaz zwykle, czyli kuszącymi zjazdami wprost do Radziszewa skręciłem za pomnikiem z armatą w kierunku Dalszewa. Byłem ciekawy tej drogi, bo była to jedna z naprawdę nielicznych w okolicy, którą nigdy wcześniej nie jechałem. Był to strzała w dziesiątkę. Co prawda droga jest dziurawa i wąska, ale za to jakie wrażenia... :) Przez te raptem z 5 km jest ciągle w górę i w dół. Krótkie strome zjazdy i podjazdy. I miejscami ostre zakręty. Wrażenia prawie jak w górach, a przynajmniej jak na Pojezierzu Drawskim. Szczególnie fajny widok roztacza się z okolic wsi Stare Brynki.
Górskie hale? Nie to tylko Stare Brynki :)
Po dojechaniu do Dalszewa wjazd do drogę z Gryfina i standardowa nudna trasa do domu.
Średnia powyżej 24 całkiem miła, zważywszy na łydki, lajtową jazdę i wiatr, który przez większą część trasy mocno przeszkadzał.
- DST 61.47km
- Czas 02:32
- VAVG 24.26km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 2191kcal
- Podjazdy 304m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj