Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 927.30 km (w terenie 143.80 km; 15.51%) |
Czas w ruchu: | 43:07 |
Średnia prędkość: | 21.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.10 km/h |
Suma podjazdów: | 3649 m |
Suma kalorii: | 24953 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 66.24 km i 3h 04m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 5 lipca 2015
Sprawdzić czy Puszcza Bukowa jeszcze stoi
Po tygodniu niewidzenie znajomych okolic postanowiłem sprawdzić, czy Puszcza Bukowa jeszcze stoi, czyli objechać ją dookoła. Uff stoi :) Po nocnych burzach pomysł rannej jazdy zapowiadał się nieźle. Niestety z przyczyn obiektywnych, udało mi się wyjść z domu dopiero o 10 i upałowi udało się mi trochę dokuczyć. Większość trasy jednak w przyjemnej temperaturze, fajne było szczególnie na odcinkach leśnych gdzie asfalt jeszcze nie wysechł.
Tym razem zabrałem na wycieczkę Rubi, bo Axis jeszcze nie doszedł do siebie po północnym kacu :) Od miesiąca, czyli skręcania kostki po raz pierwszy założyłem buty SPD. Wcześniej się nie dało. Da się już jeździć, prawie. Co ciekawe miałem wrażenie, że w prawej nodze (tej skręconej) powinienem przestawić blok w bucie. Hmmm czyżby coś mi się w stawie zmieniło? Zobaczę jak jeszcze trochę pojeżdżę. Tak w ogóle to w dalszym ciągu miękko, bez stawania na pedały, ciśnięcia na podjazdach i innych koksiarskich zachowań.
Po drodze napatoczyłem się na zawody triathlonowe i Pani pilnująca ruchu (w jakiś moro) nie chciał mnie na drogą stronę krzyżówki przepuścić, taka była spięta. Dopiero policjant pomógł.
Przed Starym Czarnowem wyjazd w wielką górę błota, przed nowo położonym asfaltem. "Remont" drogi w tym miejscu to już nawet śmieszny nie jest. Tempo i sposób wykonywania prac, prześcignęło nawet to co śp. Bareja wymyślił.
Połowa trasy bez licznika, bo się bateryjka wyczerpała. Dziwne uczucie jak się jedzie nie wiedząc z jaką prędkością. Okazuje się, że to kolejne uzależnienie, tak jak brak telefonu komórkowego, czy czegoś do czytania jak się idzie do toalety :)
Tym razem zabrałem na wycieczkę Rubi, bo Axis jeszcze nie doszedł do siebie po północnym kacu :) Od miesiąca, czyli skręcania kostki po raz pierwszy założyłem buty SPD. Wcześniej się nie dało. Da się już jeździć, prawie. Co ciekawe miałem wrażenie, że w prawej nodze (tej skręconej) powinienem przestawić blok w bucie. Hmmm czyżby coś mi się w stawie zmieniło? Zobaczę jak jeszcze trochę pojeżdżę. Tak w ogóle to w dalszym ciągu miękko, bez stawania na pedały, ciśnięcia na podjazdach i innych koksiarskich zachowań.
Po drodze napatoczyłem się na zawody triathlonowe i Pani pilnująca ruchu (w jakiś moro) nie chciał mnie na drogą stronę krzyżówki przepuścić, taka była spięta. Dopiero policjant pomógł.
Przed Starym Czarnowem wyjazd w wielką górę błota, przed nowo położonym asfaltem. "Remont" drogi w tym miejscu to już nawet śmieszny nie jest. Tempo i sposób wykonywania prac, prześcignęło nawet to co śp. Bareja wymyślił.
Połowa trasy bez licznika, bo się bateryjka wyczerpała. Dziwne uczucie jak się jedzie nie wiedząc z jaką prędkością. Okazuje się, że to kolejne uzależnienie, tak jak brak telefonu komórkowego, czy czegoś do czytania jak się idzie do toalety :)
- DST 57.60km
- Czas 02:06
- VAVG 27.43km/h
- VMAX 47.90km/h
- Temperatura 27.0°C
- Kalorie 1269kcal
- Podjazdy 251m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 lipca 2015
Rozjeżdżanie Północy V, czyli kot na gorąco
Tym razem wyruszyłem z mocny postanowieniem znalezienia DDR Łęgi -Buk, którą ostatnio haniebnie ominąłem. Pierwsza część trasy to droga przez las z Węgornika do Grzepnicy. Zdecydowanie lepsze niż testowana poprzednio do Bartoszewa ale też fragmentami mocno grzązłem. Z Grzepnicy dobrze znaną już drogą do Dobrej, i tam w końcu skręciłem tak jak trzeba czyli w ulicę Sportową, która doprowadziła mnie do wspomnianej DDR. Droga w standardzie niemieckim, naprawdę nie ma do czego się przyczepić, tylko żal, że wszystkich nowych DDR tak nie budują.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76649,78000,orig.jpg)
Fragment DDR. Dalej było jeszcze ładniej i szerzej
Po dojechaniu do ronda granicznego obrałem kierunek na Rothenklempenow ( ja pierdziu - jak lubię niemieckie drogi tak nie lubię nazw niemieckich miejscowości). Pojechałem przez Mewegen. Droga jest rewelacyjna. Muszę się kiedyś tam wybrać Rubi. Takie asfalty to pieszczota dla jej kół. Rothen-tfu-klempenow okazało się bardzo fajną wioską.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76651,77995,orig.jpg)
"Wiejska chata" na tle kościoła barokowego
Oczywiście odwiedziłem pozostałości dawnego zamku. Wszedłem na schodzi licząc, że wieża będzie otwarta i uda się wejść na szczyt. Niestety drzwi były zamknięte, a ja musiałem czym prędzej ewakuować się na dół ze względu na jej aktualnych mieszkańców.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76652,77997,orig.jpg)
Wieża zamkowa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76654,78001,orig.jpg)
Okazałe stado paskowanych Messerchmittów, którym moja wizyta nie przypadła do gustu
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76657,78007,orig.jpg)
Park zamkowy
Niestety nie udało mi się znaleźć gorzelni, która ponoć była w zamkowym folwarku, a piwniczka koło wieży była mocno zaryglowana.
No to o suchym pysku pojechałem nad jeziorko w pobliżu, bo gdzieś czytałem, że ładne. No może być, choć woda brudna.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76658,78009,orig.jpg)
Haussee
Przy okazji okazało się, że droga do jeziorka prowadzi do Lasu Dorotki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76659,78011,orig.jpg)
Las Dorotki tylko 3 km
Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie penetrowanie zarośli innej Dorotki i wrócę do swojej. Po powrocie na właściwe tory, czyli do Czerwonych Klemp, czekała mnie ważniejsza decyzja. W lewo, czy w prawo, czyli do kot czy znów do Dobieszczyna . Kot wygrał, bo być na północy i nie odwiedzić kota to grzech niewybaczalny. No i w sumie doszedłem, do wniosku, że prędzej piwa napije się w Locknitz niż gdzieś na północnym wygwizdowiu.
Plan powiódł się tylko częściowo. Wymyśliłem, że napije się na zamku. Niestety na zamku w piwnicy, było punkt informacji turystycznej. Oby was... :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76670,78015,orig.jpg)
Zamek w Locknitz. W sumie tylko z nazwy, bo jakaś licha ta budowa
Niepocieszony pojechałem do kota.Jakoś nie trafiłem po drodze na sensowną knajpkę więc zdesperowany kupiłem browca w REWE, a napije się z kotem.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76676,78027,orig.jpg)
Cwaniak w cieniu się schował
Jak spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy na tyle zaprzyjaźnieni aby wypić razem browara i pojechałem napić się z rybą. Co uczyniliśmy na parkingu przy drodze.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76684,78034,orig.jpg)
Rybka też była spragniona
Po wyjechaniu z parkingu trafiłem na całkiem spory wmordewind, do tego słoneczko raźnie prażące zamieniło się w full lampę, a nóżki po piwku zrobił mi się ciężkie. No i te hopki. Drogą do granicy umordowałem się nieziemsko.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76685,78036,orig.jpg)
Droga przez mękę
Formę odzyskałem dopiero na bruk w kierunku Dobrej. W lesie było chłodniej i wiatr już nie męczył. Bruk odkryłem przypadkiem, bo tą drogą jeszcze nie jechałem. Następny przystanek pod sklepem, gdzie poszła cała 1,5 butelka wody. Większość do żołądka, cześć na głowę i reszta do bidonu. Oj był mi już mocno ciepło.
Taka mała dygresja. Podziwiam hardkorów, którzy dają radę jeździć w największe upały. Mój organizm przegrzewa się w takich warunkach i może to się źle skończyć. Wide setka w tamtym roku w czerwcowym upale i coś na kształt udaru cieplengo, który przeżyłem, pomimo kasku i odpowiedniej ilości picia. Dla odmiany z lekkim zdziwieniem czytam, zimowe wpisy o specjalnych ochraniaczach na stopy, które i tak marzną, grubych rękawicach itp. Mi wystarczą co najwyżej podwójne skarpetki do zwykłych butów, lekko góra i jest OK. Tak do minus 5. Widocznie jedni mają tak inni inaczej.
Po nawodnieniu i schłodzeniu organizmu, dalsza droga była już przyjemnością. Bartoszewo, Tanowo i żużlówka do Węgornika. I koniec.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76720,78061,orig.jpg)
Gunica - po drodze
Wyszło łącznie 72 km fajnej wycieczki. Okazało się, że na tym zakończyłem moje północe wyprawy. Byłe jeszcze plan na sobotę, ale przegrałem z upałem, jak zobaczyłem, że o 8 rano jest 29 stopni to sobie odpuściłem. Perspektywa siedzenia w wodzie z zimny drinkiem, była zdecydowanie atrakcyjniejsza niż smażenie się na asfalcie.
I tak jestem zadowolony a mojej eksploracji Terytoriów Północnych. Pomimo, trochę dokuczającej kostki i dość nieprzyjaznej temperatury większość planu została zrealizowana. I ekstra bonus, czyli żona wyciągnięta na rower dwa razy.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76649,78000,orig.jpg)
Fragment DDR. Dalej było jeszcze ładniej i szerzej
Po dojechaniu do ronda granicznego obrałem kierunek na Rothenklempenow ( ja pierdziu - jak lubię niemieckie drogi tak nie lubię nazw niemieckich miejscowości). Pojechałem przez Mewegen. Droga jest rewelacyjna. Muszę się kiedyś tam wybrać Rubi. Takie asfalty to pieszczota dla jej kół. Rothen-tfu-klempenow okazało się bardzo fajną wioską.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76651,77995,orig.jpg)
"Wiejska chata" na tle kościoła barokowego
Oczywiście odwiedziłem pozostałości dawnego zamku. Wszedłem na schodzi licząc, że wieża będzie otwarta i uda się wejść na szczyt. Niestety drzwi były zamknięte, a ja musiałem czym prędzej ewakuować się na dół ze względu na jej aktualnych mieszkańców.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76652,77997,orig.jpg)
Wieża zamkowa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76654,78001,orig.jpg)
Okazałe stado paskowanych Messerchmittów, którym moja wizyta nie przypadła do gustu
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76657,78007,orig.jpg)
Park zamkowy
Niestety nie udało mi się znaleźć gorzelni, która ponoć była w zamkowym folwarku, a piwniczka koło wieży była mocno zaryglowana.
No to o suchym pysku pojechałem nad jeziorko w pobliżu, bo gdzieś czytałem, że ładne. No może być, choć woda brudna.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76658,78009,orig.jpg)
Haussee
Przy okazji okazało się, że droga do jeziorka prowadzi do Lasu Dorotki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76659,78011,orig.jpg)
Las Dorotki tylko 3 km
Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie penetrowanie zarośli innej Dorotki i wrócę do swojej. Po powrocie na właściwe tory, czyli do Czerwonych Klemp, czekała mnie ważniejsza decyzja. W lewo, czy w prawo, czyli do kot czy znów do Dobieszczyna . Kot wygrał, bo być na północy i nie odwiedzić kota to grzech niewybaczalny. No i w sumie doszedłem, do wniosku, że prędzej piwa napije się w Locknitz niż gdzieś na północnym wygwizdowiu.
Plan powiódł się tylko częściowo. Wymyśliłem, że napije się na zamku. Niestety na zamku w piwnicy, było punkt informacji turystycznej. Oby was... :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76670,78015,orig.jpg)
Zamek w Locknitz. W sumie tylko z nazwy, bo jakaś licha ta budowa
Niepocieszony pojechałem do kota.Jakoś nie trafiłem po drodze na sensowną knajpkę więc zdesperowany kupiłem browca w REWE, a napije się z kotem.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76676,78027,orig.jpg)
Cwaniak w cieniu się schował
Jak spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy na tyle zaprzyjaźnieni aby wypić razem browara i pojechałem napić się z rybą. Co uczyniliśmy na parkingu przy drodze.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76684,78034,orig.jpg)
Rybka też była spragniona
Po wyjechaniu z parkingu trafiłem na całkiem spory wmordewind, do tego słoneczko raźnie prażące zamieniło się w full lampę, a nóżki po piwku zrobił mi się ciężkie. No i te hopki. Drogą do granicy umordowałem się nieziemsko.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76685,78036,orig.jpg)
Droga przez mękę
Formę odzyskałem dopiero na bruk w kierunku Dobrej. W lesie było chłodniej i wiatr już nie męczył. Bruk odkryłem przypadkiem, bo tą drogą jeszcze nie jechałem. Następny przystanek pod sklepem, gdzie poszła cała 1,5 butelka wody. Większość do żołądka, cześć na głowę i reszta do bidonu. Oj był mi już mocno ciepło.
Taka mała dygresja. Podziwiam hardkorów, którzy dają radę jeździć w największe upały. Mój organizm przegrzewa się w takich warunkach i może to się źle skończyć. Wide setka w tamtym roku w czerwcowym upale i coś na kształt udaru cieplengo, który przeżyłem, pomimo kasku i odpowiedniej ilości picia. Dla odmiany z lekkim zdziwieniem czytam, zimowe wpisy o specjalnych ochraniaczach na stopy, które i tak marzną, grubych rękawicach itp. Mi wystarczą co najwyżej podwójne skarpetki do zwykłych butów, lekko góra i jest OK. Tak do minus 5. Widocznie jedni mają tak inni inaczej.
Po nawodnieniu i schłodzeniu organizmu, dalsza droga była już przyjemnością. Bartoszewo, Tanowo i żużlówka do Węgornika. I koniec.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150706,76720,78061,orig.jpg)
Gunica - po drodze
Wyszło łącznie 72 km fajnej wycieczki. Okazało się, że na tym zakończyłem moje północe wyprawy. Byłe jeszcze plan na sobotę, ale przegrałem z upałem, jak zobaczyłem, że o 8 rano jest 29 stopni to sobie odpuściłem. Perspektywa siedzenia w wodzie z zimny drinkiem, była zdecydowanie atrakcyjniejsza niż smażenie się na asfalcie.
I tak jestem zadowolony a mojej eksploracji Terytoriów Północnych. Pomimo, trochę dokuczającej kostki i dość nieprzyjaznej temperatury większość planu została zrealizowana. I ekstra bonus, czyli żona wyciągnięta na rower dwa razy.
- DST 72.00km
- Teren 15.00km
- Czas 03:33
- VAVG 20.28km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Kalorie 2164kcal
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 lipca 2015
Rozjeżdżanie Północy IV, czyli szukając cienia
To był pierwszy dzień upałów. Czytelników proszę o nie robienie wielkich oczu, bo wpis dodaje z lekki poślizgiem :)
Tym razem w ramach moich północnych wędrówek postanowiłem udać się do Niemiec, a po drodze zwiedzić DDR w kierunku Rieth.
Wyruszyłem o 8 rano i droga przez lasy Puszczy Wkrzańskiej była bardzo przyjemna.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76448,77796,orig.jpg)
Asfalciki Puszczy Wkrzańskiej
Tak sobie nieśpiesznie kręcąc i wypłaszając różne zwierzaki z zarośli dotarłem do drogi najpierw na Myślibórz Wielki, a potem w kierunku Nowego Warpna. Ta ostatnia jak dla mnie to jedna z fajniejszych dróg w okolicy. MA w sobie dużo uroku do tego gładziutki asfalt. Miałem też szczęście do malutkiego ruch samochodowego.
W końcu dotarłem do skrętu w DDR.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76454,77799,orig.jpg)
DDR do granicy
Droga jest fajna i malownicza. Zastanawia mnie tylko dlaczego w Polsce DDR-ki zwykle są robione z chropowatego asfaltu. Wystarczy tylko podpatrzyć technologię budowy u Niemców. Abstrahując już od samego komfortu jazdy to jest przecież w zimie w takie pory wchodzi woda, potem zamarza i potem to wszystko pęka się i kruszy. A może o to właśnie chodzi. Będzie robota przy naprawach. DDR kończy się na rzece granicznej :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76458,77807,orig.jpg)
Rzeka graniczna
Po niemieckiej stronie małe rozczarowanie, bo tam już nie ma tak dobrze jak w Polsce.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76460,77802,orig.jpg)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76462,77806,orig.jpg)
Oznaczenia jak to w Germanii mnogie, aż za mnogie
W końcu udało mi się znaleźć przystań jachtową i rzucić okiem na zalew.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76463,77808,orig.jpg)
Widok z przystani
Po wjechaniu do "centrum" Rieth miałem szansę spełnić rowerowy dobry uczynek. Pomogłem wydostać się z tej miejscowości niemieckiej rowerowej turystce, która stał bezradna pod kierunkowskazami. Przy okazji odkryłem, że na niemieckich mapach nazwy polskich miejscowości są po niemiecku, to raz a dwa, że jakoś nie mieści się im w głowie, że prom który jest zaznaczony na mapie nie pływa jakoś regularnie. Chodzi o ten w Nowym Warpnie. Turystka objeżdżała mały zalew i chciał tam przepłynąć. Suma sumarum i tak pojechała do Nowego Warpna, bo założyła, że widocznie źle mnie rozumie. Pojechała w końcu w kierunku, z którego ja przyjechałem a ja na Warsin. Po drodze bardzo fajna DDR przez las i nad zalewem. Postój przy wieży widokowej. W Warsin chwila zastanowienia, czy jechać do Starego Warpna, decyzja na nie, bo obiecałem żonie, że do 12 wrócę. Od tych rozmyślań zapomniałem w końcu poszukać widoku na Zalew.
Następny postój to Luckow, gdzie w kościele z przyjemnością skorzystałem z napojów i ciasteczek dla strudzonego wędrowca. Słońce zdrowo już przygrzewało, a w bidonie robiły się coraz większe pustki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76465,77812,orig.jpg)
Poczęstunek. Ciasteczka były tylko 4, więc grzecznie zażarłem tylko dwa.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76466,77814,orig.jpg)
Wpisałem się do księgi pamiątkowej :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76467,77816,orig.jpg)
Kościół w Luckow
Po drodze zajechałem jeszcze Christianbergu, ale stwierdziłem, że 5 ojro na oglądaniu ogrodu nie dam. Przyjadę ze sponsorką, czyli żoną :). Zresztą ciepło było.
Z Ahlbecku pojechałem drogą wzdłuż poligonu. Po drodze ostrzeżenie przed kolegą Adamem Z Goleniowa, czyli Pancernikiem z Legionów Ulicy :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76484,77832,orig.jpg)
i spotkanie ze Strusiem prawdziwym a nie rowerowym.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76485,77834,orig.jpg)
Upał plus zwierzęta - poczułem się jak w Afryce
Z Hintersee do Dobieszczyna i na bazę. Bidon skończył się na granicy, więc już nie miałem ochoty na dalszej jeżdżenie. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że nie było jeszcze aż tak gorąco :)
Tym razem w ramach moich północnych wędrówek postanowiłem udać się do Niemiec, a po drodze zwiedzić DDR w kierunku Rieth.
Wyruszyłem o 8 rano i droga przez lasy Puszczy Wkrzańskiej była bardzo przyjemna.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76448,77796,orig.jpg)
Asfalciki Puszczy Wkrzańskiej
Tak sobie nieśpiesznie kręcąc i wypłaszając różne zwierzaki z zarośli dotarłem do drogi najpierw na Myślibórz Wielki, a potem w kierunku Nowego Warpna. Ta ostatnia jak dla mnie to jedna z fajniejszych dróg w okolicy. MA w sobie dużo uroku do tego gładziutki asfalt. Miałem też szczęście do malutkiego ruch samochodowego.
W końcu dotarłem do skrętu w DDR.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76454,77799,orig.jpg)
DDR do granicy
Droga jest fajna i malownicza. Zastanawia mnie tylko dlaczego w Polsce DDR-ki zwykle są robione z chropowatego asfaltu. Wystarczy tylko podpatrzyć technologię budowy u Niemców. Abstrahując już od samego komfortu jazdy to jest przecież w zimie w takie pory wchodzi woda, potem zamarza i potem to wszystko pęka się i kruszy. A może o to właśnie chodzi. Będzie robota przy naprawach. DDR kończy się na rzece granicznej :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76458,77807,orig.jpg)
Rzeka graniczna
Po niemieckiej stronie małe rozczarowanie, bo tam już nie ma tak dobrze jak w Polsce.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76460,77802,orig.jpg)
Zjazd z DDR po niemieckiej stronie i widoczny po lewej stronie szlak rowerowy. Kolarką nie pojedziesz :)
Po jakimś kilometrze czy dwóch jazdy przez wertepy dotarłem do cywilizacji czy asfaltu i miejscowości Rieth. Tam się trochę pokręciłem szukają primo jakiegoś widoku na zalew a secundo dalszej drogi.
Po jakimś kilometrze czy dwóch jazdy przez wertepy dotarłem do cywilizacji czy asfaltu i miejscowości Rieth. Tam się trochę pokręciłem szukają primo jakiegoś widoku na zalew a secundo dalszej drogi.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76462,77806,orig.jpg)
Oznaczenia jak to w Germanii mnogie, aż za mnogie
W końcu udało mi się znaleźć przystań jachtową i rzucić okiem na zalew.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76463,77808,orig.jpg)
Widok z przystani
Po wjechaniu do "centrum" Rieth miałem szansę spełnić rowerowy dobry uczynek. Pomogłem wydostać się z tej miejscowości niemieckiej rowerowej turystce, która stał bezradna pod kierunkowskazami. Przy okazji odkryłem, że na niemieckich mapach nazwy polskich miejscowości są po niemiecku, to raz a dwa, że jakoś nie mieści się im w głowie, że prom który jest zaznaczony na mapie nie pływa jakoś regularnie. Chodzi o ten w Nowym Warpnie. Turystka objeżdżała mały zalew i chciał tam przepłynąć. Suma sumarum i tak pojechała do Nowego Warpna, bo założyła, że widocznie źle mnie rozumie. Pojechała w końcu w kierunku, z którego ja przyjechałem a ja na Warsin. Po drodze bardzo fajna DDR przez las i nad zalewem. Postój przy wieży widokowej. W Warsin chwila zastanowienia, czy jechać do Starego Warpna, decyzja na nie, bo obiecałem żonie, że do 12 wrócę. Od tych rozmyślań zapomniałem w końcu poszukać widoku na Zalew.
Następny postój to Luckow, gdzie w kościele z przyjemnością skorzystałem z napojów i ciasteczek dla strudzonego wędrowca. Słońce zdrowo już przygrzewało, a w bidonie robiły się coraz większe pustki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76465,77812,orig.jpg)
Poczęstunek. Ciasteczka były tylko 4, więc grzecznie zażarłem tylko dwa.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76466,77814,orig.jpg)
Wpisałem się do księgi pamiątkowej :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76467,77816,orig.jpg)
Kościół w Luckow
Po drodze zajechałem jeszcze Christianbergu, ale stwierdziłem, że 5 ojro na oglądaniu ogrodu nie dam. Przyjadę ze sponsorką, czyli żoną :). Zresztą ciepło było.
Z Ahlbecku pojechałem drogą wzdłuż poligonu. Po drodze ostrzeżenie przed kolegą Adamem Z Goleniowa, czyli Pancernikiem z Legionów Ulicy :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76484,77832,orig.jpg)
i spotkanie ze Strusiem prawdziwym a nie rowerowym.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150705,76485,77834,orig.jpg)
Upał plus zwierzęta - poczułem się jak w Afryce
Z Hintersee do Dobieszczyna i na bazę. Bidon skończył się na granicy, więc już nie miałem ochoty na dalszej jeżdżenie. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że nie było jeszcze aż tak gorąco :)
- DST 74.10km
- Teren 10.00km
- Czas 03:35
- VAVG 20.68km/h
- VMAX 38.20km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 2050kcal
- Podjazdy 298m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 lipca 2015
Rozjeżdżanie Północy III, czyli z Dorotką do Stolca
Za dużo to się w tym odcinku nie narozjeżdzałem Terytoriów Północnych. Dorotka dała się namówić na wieczorną wycieczką nad jezioro w Stolcu. Warunki były dwa - rower z miękkim siodełkiem i trasa 10 km. Pojechała więc rowerem z koszykiem, który ma siodło ho ho Selle Italia. Odkryłem to jak zdjąłem z niego żelowy pokrowiec :) Hmmm muszę poważnie z kolegą (właścicielem roweru) porozmawiać ;) Co do drugiego warunku powiedziałem, że nie będzie nawet 10 km, zapomniałem tylko dodać, że w jedną stronę.
Droga, która gdy była skuta lodem, jak to na północ przystało, była całkiem dobra. O tej porze roku okazała się w jednej trzeciej jedną wielką łachą piachu, po pozostałej części niewiele lepiej + sporo dziur i kamieni. No i węży i jaszczurek, bo padalec to też jaszczurka choć nie wygląda ;) Chyba płaz ,ale to Ula będzie wiedziała lepiej ;) Akurat chyba była ich pora wygrzewania, bo co kawałek można coś pełzało. Dobrze, że Dorotka była skupiona na trzymaniu kierownicy i nie zwracał uwagi na takie szczegóły, bo byśmy chyba nie dojechali :) Na szczęście raczej zaskrońce, choć jedna sztuka to mi pod żmiję podała.
Tak to studiując herpetologię dojechaliśmy na miejsce. Chwilka odpoczynku nad jeziorkiem. Łączka-plaża cała była wypełniona stolczanami w tym kwiatem lokalnej młodzieży więc warunków do odpoczynku nie było. Pojechaliśmy jeszcze obejrzeć pałacyk, który mój pracodawca :) przejął klika lat temu i ...tyle. Z tego co wiem, oddał w tym roku gminie, bo budynek od nie dbania o niego zaczął się zawalać. Teraz jest szansa, że coś w niego będzie.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150702,76119,77462,orig.jpg)
Pałacyk, choć to Axis na pierwszy planie
Chciałem małżowinę namówić na powrót inną drogą, ale nie dała się tym razem naciągnąć na jakieś pętelki i wróciliśmy tak samo.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150702,76120,77455,orig.jpg)
No to wracamy i grzęźniemy
Po drodze jeszcze rzut oka na Ośrodek Edukacji Ekologicznej w Bolkowie. Chłopaki z WFOŚ to mają klawe życie. Ciekawe jak tam dojeżdżają potencjalne wycieczki jak nie ma żadnej drogi utwardzonej.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150702,76121,77457,orig.jpg)
Ośrodek w Bolkowie, czyli 50% zabudowy w tej miejscowości
Na koniec jeszcze wizyta nad Świdwiem. Widok z wieży był malowniczy o tej godzinie, niestety żadna fotka nie wyszła sensownie. Miałem jeszcze ochotę na dalszą wycieczkę przy blasku księżyca, ale przyziemnie obowiązki (czyli szukanie kota) mnie uziemiły. Kot się i tak znalazł dopiero rano. Widocznie jego też ciepła noc i księżyc w pełni zafascynowały.
Droga, która gdy była skuta lodem, jak to na północ przystało, była całkiem dobra. O tej porze roku okazała się w jednej trzeciej jedną wielką łachą piachu, po pozostałej części niewiele lepiej + sporo dziur i kamieni. No i węży i jaszczurek, bo padalec to też jaszczurka choć nie wygląda ;) Chyba płaz ,ale to Ula będzie wiedziała lepiej ;) Akurat chyba była ich pora wygrzewania, bo co kawałek można coś pełzało. Dobrze, że Dorotka była skupiona na trzymaniu kierownicy i nie zwracał uwagi na takie szczegóły, bo byśmy chyba nie dojechali :) Na szczęście raczej zaskrońce, choć jedna sztuka to mi pod żmiję podała.
Tak to studiując herpetologię dojechaliśmy na miejsce. Chwilka odpoczynku nad jeziorkiem. Łączka-plaża cała była wypełniona stolczanami w tym kwiatem lokalnej młodzieży więc warunków do odpoczynku nie było. Pojechaliśmy jeszcze obejrzeć pałacyk, który mój pracodawca :) przejął klika lat temu i ...tyle. Z tego co wiem, oddał w tym roku gminie, bo budynek od nie dbania o niego zaczął się zawalać. Teraz jest szansa, że coś w niego będzie.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150702,76119,77462,orig.jpg)
Pałacyk, choć to Axis na pierwszy planie
Chciałem małżowinę namówić na powrót inną drogą, ale nie dała się tym razem naciągnąć na jakieś pętelki i wróciliśmy tak samo.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150702,76120,77455,orig.jpg)
No to wracamy i grzęźniemy
Po drodze jeszcze rzut oka na Ośrodek Edukacji Ekologicznej w Bolkowie. Chłopaki z WFOŚ to mają klawe życie. Ciekawe jak tam dojeżdżają potencjalne wycieczki jak nie ma żadnej drogi utwardzonej.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20150702,76121,77457,orig.jpg)
Ośrodek w Bolkowie, czyli 50% zabudowy w tej miejscowości
Na koniec jeszcze wizyta nad Świdwiem. Widok z wieży był malowniczy o tej godzinie, niestety żadna fotka nie wyszła sensownie. Miałem jeszcze ochotę na dalszą wycieczkę przy blasku księżyca, ale przyziemnie obowiązki (czyli szukanie kota) mnie uziemiły. Kot się i tak znalazł dopiero rano. Widocznie jego też ciepła noc i księżyc w pełni zafascynowały.
- DST 16.80km
- Teren 16.80km
- Czas 01:35
- VAVG 10.61km/h
- VMAX 31.70km/h
- Temperatura 23.0°C
- Kalorie 374kcal
- Podjazdy 21m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze