Czwartek, 28 maja 2015
Kołbacz
Mały rajd po posiadłościach Cystersów. Co prawda historycznych, ale kto wie co w tej Polsce dalej będzie...
Trasa przez Wielgowo do Jezierzyc - to już były tereny zakonu - i dalej do Kołbacza wzdłuż stawów zbudowanych przez mnichów . Droga od stawów gruntowa i widać, że dawno nie padało, bo piachu co nie miara. Po drodze też inne drogowe atrakcje...
Po piachu, czy po kocich łbach? Oto jest pytanie
W Kołbaczu tradycyjna fotka klasztoru i trzeba było się zbierać, bo czarne chmury nadciągały.
Axis w klasztornych murach
Powrót dawną trójką. W Kijewie jeszcze nie padało, więc zrobiłem rundką dookoła lotniska. W sumie wyszły dwie godzinki przyjemnej jazdy.
Trasa przez Wielgowo do Jezierzyc - to już były tereny zakonu - i dalej do Kołbacza wzdłuż stawów zbudowanych przez mnichów . Droga od stawów gruntowa i widać, że dawno nie padało, bo piachu co nie miara. Po drodze też inne drogowe atrakcje...
Po piachu, czy po kocich łbach? Oto jest pytanie
W Kołbaczu tradycyjna fotka klasztoru i trzeba było się zbierać, bo czarne chmury nadciągały.
Axis w klasztornych murach
Powrót dawną trójką. W Kijewie jeszcze nie padało, więc zrobiłem rundką dookoła lotniska. W sumie wyszły dwie godzinki przyjemnej jazdy.
- DST 45.40km
- Teren 9.00km
- Czas 01:53
- VAVG 24.11km/h
- VMAX 38.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 1427kcal
- Podjazdy 218m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 maja 2015
Podjuchy Hills
Po 26-cio majowych obowiązkach nie pozostało zbyt wiele czasu na rower. Było więc krótko, ale intensywnie. Pojechałem pojeździć po górkach dzielnicy Podjuchy. Zaliczyłem "panoramę" , Rudą, Smoczą i Sąsiedzką. Te wcześniejsze do przeżycia, ale Sąsiedzka....ściana. Niby tylko 12%, ale wydaje się więcej. Pierwszy podjazd, na którym nie dał bym rady podjechać na siedząco i musiałem dla nabrania "prędkości" co raz stawać na pedały. Dla Axisa widocznie za stromo.
A za zakrętem "rzeźnia" :)
W Podjuchach jest jeszcze parę fajnych górek, ale nie na dziś. Po obfitym mamusiowym obiadku z deserem, źle mi się jeździło. Trochę za dużo tych dobroci było i żołądek protestował. Na deser rowerowy przejazd przez Puszczę Bukową i zjazd "drogą górską". O tej porze roku fantastyczne wrażenia. Polecam.
A za zakrętem "rzeźnia" :)
W Podjuchach jest jeszcze parę fajnych górek, ale nie na dziś. Po obfitym mamusiowym obiadku z deserem, źle mi się jeździło. Trochę za dużo tych dobroci było i żołądek protestował. Na deser rowerowy przejazd przez Puszczę Bukową i zjazd "drogą górską". O tej porze roku fantastyczne wrażenia. Polecam.
- DST 32.00km
- Teren 3.00km
- Czas 01:35
- VAVG 20.21km/h
- VMAX 42.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1200kcal
- Podjazdy 392m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 maja 2015
Psssss....i po planach
Plany były ambitne. Wyciągnąłem w końcu z odmętów zapomnienia moją szosówkę. Trzy dni wcześniej sprawdziłem czy wszystko po zimie działa, czy powietrze nie schodzi. Odkurzyłem, umyłem itp. W niedzielny ranek wsiadłem na Rubi z zamiarem wypuszczenia się dawną trójką do Lipian i z powrotem. Warunki idealne, bo ze względu na święto tiry nie jeździły. I pojechałem.
W Kijewie zorientowałem się, że jest coś nie tak z moją głową...Aha kasku nie założyłem :) Chwila zastanowienia i wracam. Oczywiście tym razem już obudziłem żonę, która stwierdziła, to może lepiej nie jedź. Nie, no spoko, jadę... Znów ten sam odcinek, znów Kijewo, tempomat ustawiony na 30 km.h ... i puff. Strzeliła dętka w tylnym kole. Hmmm. No to wymieniamy, choć od domu tylko 3 km, ale przecież nie będę prowadził roweru. Jak się już uporałem z wymianą, to przyszła pora napompować. No to przetestujemy w końcu to cudo techniki jakie ze sobą wożę, czyli pompkę na CO2. Włożyłem nabój, sprawdziłem czy aby zworek jest zamknięty. OK. To teraz dokręcamy, zakładamy końcówkę na wentyl i odkręcamy zawór. Psssss i....dupa. Gaz się skończył, a opona dalej flak. Tylko wentyl, pokrył się imponującym szronem i zmroził mi palce. Ciekawy jestem co poszło nie tak. No bo przecież, chyba gazu powinno być tyle, aby coś napompować, choć ten syk naprawdę był krótki.
Suma sumarum i tak skończyło się na prowadzeniu roweru do domu, a plany szosowej wycieczki rozpłynęły się jak obłok CO2. Myślałem, że może trafi się po drodze jakaś litościwa dusza z normalną pompką, ale nie miałem farta. W domu od razu sprawdziłem, czy z dętką jest wszystko OK. Jak najbardziej przyjmuje powietrze.
W efekcie zamiast rowerowej wyprawy zabrałem żonę na dawno obiecaną pieszą wycieczkę wałem przeciwpowodziowym wzdłuż Dąbskiego z Załomia do Dąbia. 10 kilometrów pięknych widoków i dzikiej natury.
Po powrocie do domu, zjedzeniu obiadu i obejrzeniu transmisji z Giro nie wytrzymałem :) Zrobiłem rundkę Axisem do Lubczyny. Jakbym znów złapał gumę, to przynajmniej będzie wiadomo, gdzie ma przyjechać wóz techniczny :) Tym razem obyło się bez przygód. Sama trasa dobrze znana. Za to w Lubczynie poprawiła się infrastruktura gastronomiczna. W budzie z niedobrymi lodami, są teraz też GOFRY. Trzeba będzie tak planować trasy, aby na gofra wpadać w drodze powrotnej do domu. No chyba, że jakość jego będzie taka jak lodów...
Kilometry ranne i popołudniowe zsumowałem razem.
W Kijewie zorientowałem się, że jest coś nie tak z moją głową...Aha kasku nie założyłem :) Chwila zastanowienia i wracam. Oczywiście tym razem już obudziłem żonę, która stwierdziła, to może lepiej nie jedź. Nie, no spoko, jadę... Znów ten sam odcinek, znów Kijewo, tempomat ustawiony na 30 km.h ... i puff. Strzeliła dętka w tylnym kole. Hmmm. No to wymieniamy, choć od domu tylko 3 km, ale przecież nie będę prowadził roweru. Jak się już uporałem z wymianą, to przyszła pora napompować. No to przetestujemy w końcu to cudo techniki jakie ze sobą wożę, czyli pompkę na CO2. Włożyłem nabój, sprawdziłem czy aby zworek jest zamknięty. OK. To teraz dokręcamy, zakładamy końcówkę na wentyl i odkręcamy zawór. Psssss i....dupa. Gaz się skończył, a opona dalej flak. Tylko wentyl, pokrył się imponującym szronem i zmroził mi palce. Ciekawy jestem co poszło nie tak. No bo przecież, chyba gazu powinno być tyle, aby coś napompować, choć ten syk naprawdę był krótki.
Suma sumarum i tak skończyło się na prowadzeniu roweru do domu, a plany szosowej wycieczki rozpłynęły się jak obłok CO2. Myślałem, że może trafi się po drodze jakaś litościwa dusza z normalną pompką, ale nie miałem farta. W domu od razu sprawdziłem, czy z dętką jest wszystko OK. Jak najbardziej przyjmuje powietrze.
W efekcie zamiast rowerowej wyprawy zabrałem żonę na dawno obiecaną pieszą wycieczkę wałem przeciwpowodziowym wzdłuż Dąbskiego z Załomia do Dąbia. 10 kilometrów pięknych widoków i dzikiej natury.
Po powrocie do domu, zjedzeniu obiadu i obejrzeniu transmisji z Giro nie wytrzymałem :) Zrobiłem rundkę Axisem do Lubczyny. Jakbym znów złapał gumę, to przynajmniej będzie wiadomo, gdzie ma przyjechać wóz techniczny :) Tym razem obyło się bez przygód. Sama trasa dobrze znana. Za to w Lubczynie poprawiła się infrastruktura gastronomiczna. W budzie z niedobrymi lodami, są teraz też GOFRY. Trzeba będzie tak planować trasy, aby na gofra wpadać w drodze powrotnej do domu. No chyba, że jakość jego będzie taka jak lodów...
Kilometry ranne i popołudniowe zsumowałem razem.
- DST 50.30km
- Czas 02:02
- VAVG 24.74km/h
- VMAX 34.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1600kcal
- Podjazdy 80m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 maja 2015
Na Miodową
Jazda miejska. Meteo zapowiadało gwałtowne, przelotne opady deszczu. Zbierające się chmury sugerowały trafność prognozy. Pojechałem wiec do centrum, aby było się gdzie schować jakby coś. Skorzystałem z okazji i odwiedziłem pomnik Ludka Żeglarza Co Koło Trzyma.
Gościu naprawdę nadaje się lokalnego patrona rowerzystów, bo nawet liny na jego ramieniu przy odrobinie dobrej woli mogę uchodzić za zapasową dętkę :)
Jak już byłem na bulwarze to pojechałem wzdłuż Odry. Po drodze przypomniałem sobie o Nasypowej, gdzie niewiele brakuje mi do KOM-a, który dzierży Arek L :). Spróbowałem poprawić osiągnięcie. Niestety okazało się, że zabrało mi sekundy. Heh kiedyś będzie jeszcze pewnie okazja. Jak już o podjazdach mowa to uskuteczniane ostatnio przez kolegę Leszczyka miętoszenie "miodowych cycków" uświadomiło mi, że ja jeszcze nigdy nie podjeżdżałem tego podjazdu. Jakoś tak się złożyło, że omijałem naszą szczecińską górę gór, Stelvio, Gavie i Mount Ventoux w jednym. No to sobie pojechałem, zwiedzając przy okazji ścieżki rowerowe w północno-zachodniej części miasta. Kuźwa, czy ktoś z decydentów ma w rodzinie producenta polbruku? Jak można tyle kilometrów dróg dla rowerów ułożyć z fazowanego polbruku, który jest najgorszą możliwą nawierzchnią. Przy okazji przejazdy dla samochodów wyłożone brukiem. Rozumiem, że to mają być progi zwalniające dla rowerzystów...
Industrialne widoki z Nasypowej
W końcu dotarłem do Wojska Polskiegoi zaraz do Głębokiego. No to Miodowa, tempo ostrożne, bo nie znam tego podjazdu. No to sobie jadę, gdzieś w połowie zamajaczyła mi postać na białej szosie, w czarno-białym stroju Danielo. Czyżbym miał okazję, na żywo na podjeździe spotkać James:) Dziwne, bo miałem wrażenie, że się parę minut wcześniej minęliśmy przed Głębokim. Zwidy jakieś czy coś? No nic jadę, a moja konsternacja rośnie, bo dość szybko się zbliżam do "danielo". No jak to możliwe? Jak dojechałem to stwierdziłem, że rzeczywiście to tylko "podróba". To była jakaś dziewczyna, czy młody chłopak (czasami w kasku i okularach naprawdę trudno poznać). Powiedziałem cześć i pojechałem dalej. Hehe przypomniałem mi się tekst z Kilera jak podmienili Siarę w więzieniu :) .Z Jamesem tym prawdziwym, rzeczywiście minęliśmy się na Wojska Polskiego.
Sama Miodowa nie okazała się, aż tak trudna jak się spodziewałem. Od znanych mi podjazdów po mojej stronie rzeki, różni się tym, że rzeczywiście cały czas trzyma, a w Puszczy Bukowej praktycznie każdy miejscami się wypłaszcza, czyli są takie trochę schodkowe. Za to są dłuższe i z większym przewyższeniem. Aha na Miodowej jest najbardziej stromo na początku a później lżej, w np Droga Bieszczadzka to im wyżej tym trudnej. Dalej to już standardzik. Zjechałem w dół Chopina i przez Niebuszowo nad Odrę i Zamkową do domu.
Taka jeszcze jedna ogólna uwaga. Na ścieżkach rowerowych jest czasami niebezpiecznej niż na jezdni. Wczoraj dwa razy zostałem prawie potrącony przez samochody. Oba razy na ścieżkach. Przez jakiś rok nie miałem aż tak niebezpiecznej sytuacji a tu dwie w jedno popołudnie. Najpierw na rondzie, jeden samochód zatrzymał się aby mnie przepuścić, a drugi (a jakże by inaczej wypasiona terenówka) nawet nie zwolnił na równoległym pasie i jakbym nie zahamował to by mnie rąbnął. Klasyczne omijanie samochodu zatrzymującego się przed przejściem dla pieszych. Druga sytuacja na DDR do Dąbia. To już prawdziwe kuriozum. Gościu w dostawczaku wjechał w ścieżkę, spojrzał w moją stroną i zaczął się cofać. Jak go mijałem to ...ruszył gwałtownie do przodu, prawie mnie potracając. Szok. Nie wytrzymałem i zawróciłem aby z nim "porozmawiać" ale uciekł...
Myślę tak na spokojnie, że mnie nie widział, a auto cofnęło mu się, bo jest tam na wyjeździe lekko pod górkę. Jak zobaczył, że ma wolną drogą od samochodów to dał po gazie, aby się włączyć do ruch. Nie przypuszczam, że celowo chciał mnie przejechać....
Ot takie popołudnie z przygodami. Deszcz w końcu nie padał.
Gościu naprawdę nadaje się lokalnego patrona rowerzystów, bo nawet liny na jego ramieniu przy odrobinie dobrej woli mogę uchodzić za zapasową dętkę :)
Jak już byłem na bulwarze to pojechałem wzdłuż Odry. Po drodze przypomniałem sobie o Nasypowej, gdzie niewiele brakuje mi do KOM-a, który dzierży Arek L :). Spróbowałem poprawić osiągnięcie. Niestety okazało się, że zabrało mi sekundy. Heh kiedyś będzie jeszcze pewnie okazja. Jak już o podjazdach mowa to uskuteczniane ostatnio przez kolegę Leszczyka miętoszenie "miodowych cycków" uświadomiło mi, że ja jeszcze nigdy nie podjeżdżałem tego podjazdu. Jakoś tak się złożyło, że omijałem naszą szczecińską górę gór, Stelvio, Gavie i Mount Ventoux w jednym. No to sobie pojechałem, zwiedzając przy okazji ścieżki rowerowe w północno-zachodniej części miasta. Kuźwa, czy ktoś z decydentów ma w rodzinie producenta polbruku? Jak można tyle kilometrów dróg dla rowerów ułożyć z fazowanego polbruku, który jest najgorszą możliwą nawierzchnią. Przy okazji przejazdy dla samochodów wyłożone brukiem. Rozumiem, że to mają być progi zwalniające dla rowerzystów...
Industrialne widoki z Nasypowej
W końcu dotarłem do Wojska Polskiegoi zaraz do Głębokiego. No to Miodowa, tempo ostrożne, bo nie znam tego podjazdu. No to sobie jadę, gdzieś w połowie zamajaczyła mi postać na białej szosie, w czarno-białym stroju Danielo. Czyżbym miał okazję, na żywo na podjeździe spotkać James:) Dziwne, bo miałem wrażenie, że się parę minut wcześniej minęliśmy przed Głębokim. Zwidy jakieś czy coś? No nic jadę, a moja konsternacja rośnie, bo dość szybko się zbliżam do "danielo". No jak to możliwe? Jak dojechałem to stwierdziłem, że rzeczywiście to tylko "podróba". To była jakaś dziewczyna, czy młody chłopak (czasami w kasku i okularach naprawdę trudno poznać). Powiedziałem cześć i pojechałem dalej. Hehe przypomniałem mi się tekst z Kilera jak podmienili Siarę w więzieniu :) .Z Jamesem tym prawdziwym, rzeczywiście minęliśmy się na Wojska Polskiego.
Sama Miodowa nie okazała się, aż tak trudna jak się spodziewałem. Od znanych mi podjazdów po mojej stronie rzeki, różni się tym, że rzeczywiście cały czas trzyma, a w Puszczy Bukowej praktycznie każdy miejscami się wypłaszcza, czyli są takie trochę schodkowe. Za to są dłuższe i z większym przewyższeniem. Aha na Miodowej jest najbardziej stromo na początku a później lżej, w np Droga Bieszczadzka to im wyżej tym trudnej. Dalej to już standardzik. Zjechałem w dół Chopina i przez Niebuszowo nad Odrę i Zamkową do domu.
Taka jeszcze jedna ogólna uwaga. Na ścieżkach rowerowych jest czasami niebezpiecznej niż na jezdni. Wczoraj dwa razy zostałem prawie potrącony przez samochody. Oba razy na ścieżkach. Przez jakiś rok nie miałem aż tak niebezpiecznej sytuacji a tu dwie w jedno popołudnie. Najpierw na rondzie, jeden samochód zatrzymał się aby mnie przepuścić, a drugi (a jakże by inaczej wypasiona terenówka) nawet nie zwolnił na równoległym pasie i jakbym nie zahamował to by mnie rąbnął. Klasyczne omijanie samochodu zatrzymującego się przed przejściem dla pieszych. Druga sytuacja na DDR do Dąbia. To już prawdziwe kuriozum. Gościu w dostawczaku wjechał w ścieżkę, spojrzał w moją stroną i zaczął się cofać. Jak go mijałem to ...ruszył gwałtownie do przodu, prawie mnie potracając. Szok. Nie wytrzymałem i zawróciłem aby z nim "porozmawiać" ale uciekł...
Myślę tak na spokojnie, że mnie nie widział, a auto cofnęło mu się, bo jest tam na wyjeździe lekko pod górkę. Jak zobaczył, że ma wolną drogą od samochodów to dał po gazie, aby się włączyć do ruch. Nie przypuszczam, że celowo chciał mnie przejechać....
Ot takie popołudnie z przygodami. Deszcz w końcu nie padał.
- DST 51.80km
- Czas 02:22
- VAVG 21.89km/h
- VMAX 43.60km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 1752kcal
- Podjazdy 156m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 maja 2015
Majowe grzyby
Kolejna wyprawa do Puszczy Bukowej. Dziś zmierzyłem się z moim podjazdem koszmarem. Z Kijewka do masztu w Kołowie. 4 kilometry długości, 130 metrów w górę. Non stop po bruku. Na Axisie i moich oponach - masakra :) Dwa razy do tej pory tam jechałem. Jak zacząłem jeździć na rowerze 2 lata temu to nie byłem w stanie podjechać i musiałem prowadzić rower na ostatnim odcinku. W tamtym roku jak wjeżdżałem to jakoś dałem radę, ryzykując stanem przedzawałowym, odpoczywając po drodze. Dziś wjechałem i ...pojechałem dalej bez odpoczynku. Jakiś tam postęp jest. Przez Kołowo zjechałem do Płoni i wróciłem na szczyty przez Drogę Bieszczadzką. Pierwszy postój na banana przy jeziorku w Kołowie.
Polubiłem to miejsce.
Ale miało być o grzybach a nie o górkach i jeziorkach. No to proszę ...
Majowe grzyby. Okulary oddają proporcje
Dość zaskakujące znalezisko. Ciekawe czy można to to zjeść :)
Polubiłem to miejsce.
Ale miało być o grzybach a nie o górkach i jeziorkach. No to proszę ...
Majowe grzyby. Okulary oddają proporcje
Dość zaskakujące znalezisko. Ciekawe czy można to to zjeść :)
- DST 45.10km
- Teren 8.00km
- Czas 02:01
- VAVG 22.36km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 1518kcal
- Podjazdy 408m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 maja 2015
Nad Miedwie
Pogoda nie rozpieszcza. Dziś od 11 miało padać, a od rana wiał solidny wiatr. Nie lubię moknąć więc trzeba było się w miarę uwinąć i nie wypuszczać za daleko. Pojechałem nad Miedwie. Po początkowej rozgrzewce od Struga strzała aż do Motańca. Oczywiście "strzała" w kategoriach trekingowych, czyli 30-35 km/h. Niestety dwa razy zatrzymywały mnie na Struga czerwone światła.
Nad jeziorem bezludnie i całkiem przyjemnie ale zimny wiatr nie dał zbyt długo napawać się widokami. Od Miedwia pojechałem sobie już rekreacyjnie podziwiając widoki, słuchając śpiewu ptaków itp :) Porywy wiatru trochę męczyły, ale nie było dramatu.
Gdzieś w Puszczy Goleniowskiej
Pierwszy deszcze złapał mnie w Wielgowie. Na szczęście pod ręką była wiata przystankowa. Drugi solidniejszy rozpadał się chwilkę po tym jak wszedłem do domu. "Suchy czas" wykorzystałem optymalnie.
Nad jeziorem bezludnie i całkiem przyjemnie ale zimny wiatr nie dał zbyt długo napawać się widokami. Od Miedwia pojechałem sobie już rekreacyjnie podziwiając widoki, słuchając śpiewu ptaków itp :) Porywy wiatru trochę męczyły, ale nie było dramatu.
Gdzieś w Puszczy Goleniowskiej
Pierwszy deszcze złapał mnie w Wielgowie. Na szczęście pod ręką była wiata przystankowa. Drugi solidniejszy rozpadał się chwilkę po tym jak wszedłem do domu. "Suchy czas" wykorzystałem optymalnie.
- DST 56.90km
- Teren 10.00km
- Czas 02:19
- VAVG 24.56km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 2022kcal
- Podjazdy 175m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 maja 2015
Balonik na odreagowanie
Szybka 40-tka po powrocie po BWP (Bardzo Ważnym Przedsięwzięciu), nad którego organizacją skupiałem się przez ostatnie tygodnie. Nawet się udało :). Dziś pojechałem ze mną junior. Robiło się trochę zimno więc lekko poszliśmy po zmianach :)
Jutro druga część BWP więc jakaś dłuższa trasa najszybciej w niedziele.
Jutro druga część BWP więc jakaś dłuższa trasa najszybciej w niedziele.
- DST 40.12km
- Czas 01:31
- VAVG 26.45km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 1452kcal
- Podjazdy 146m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 maja 2015
50-tka przez Puszcze
Miałem tylko ze dwie godzinki na jazdę więc musiałem się uwinąć, żeby zrobić 50. Dlatego dziś bez fotek i innych atrakcji. Jakoś ostatnio zaniedbałem Puszczę Bukową więc trzeba było zobaczyć. jak wiosna rozkwitła. Jest już zielono jak w lecie i niestety wylęgło się sporo czegoś latającego, bo ze 3 robaki zjadłem. Przynajmniej banan został na później.
Troszkę zagiąłem się na Drodze Bieszczadzkiej w efekcie wykręciłem 6 czas. Niby nic takiego, ale przed mną same koksy z mojej strony rzeki, które notorycznie okupują podium na Gryf Maratonach. No jak sobie kupię 10 kilogramowego 29-ninera...:)
Tak po za tym to jeszcze rundka po okolicy. Ryba się dziś napracowała, bo o tej godzinie na ścieżkach rowerowych w Dąbiu to jakiś dramat był. Niedługo w ogóle nie da się przejechać.
Troszkę zagiąłem się na Drodze Bieszczadzkiej w efekcie wykręciłem 6 czas. Niby nic takiego, ale przed mną same koksy z mojej strony rzeki, które notorycznie okupują podium na Gryf Maratonach. No jak sobie kupię 10 kilogramowego 29-ninera...:)
Tak po za tym to jeszcze rundka po okolicy. Ryba się dziś napracowała, bo o tej godzinie na ścieżkach rowerowych w Dąbiu to jakiś dramat był. Niedługo w ogóle nie da się przejechać.
- DST 50.90km
- Czas 02:07
- VAVG 24.05km/h
- VMAX 47.90km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 1788kcal
- Podjazdy 277m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 maja 2015
Dzień Pabiedy
Z okazji rosyjskiego dnia zwycięstwa - nasz od czasu jak dołączyliśmy do Europy jest dzień wcześniej - postanowiłem niczym Armia Czerwona najechać na Niemcy. Najazd nie okazał się zbyt spektakularny. Z braku czasu rajd nie mógł być zbyt głęboki, a i też moja forma nie pozwoliła posuwać się w tempie godnym czerwonoarmisty.
Z powodu wspomnianego wyżej limitu czasowego uniknąłem przebijania się do granicy i wrzuciłem Axisa do auta. Autostradą do granicy mam dosłownie chwilę. Wyładowałem się na CPN-nie w Rosówku i zaatakowałem Niemcy. Od początku napotkałem na zdecydowany opór w postaci wiatru. No ja nie wiem, że tam zawsze tak wieje.
Niekończące się pola rzepaku
Po zdobyciu skrzyżowania dróg nr 2 i 113 udałem się tą ostatnią w kierunku Tantow. Po szybkim rajdzie przez tą miejscowość udałem się znów na południe przez i podstępnym atakiem "aleją czereśniową" zdobyłem Hohen.. coś tam :). Po zjedzie przez las i dotarciu do drogi L23 skierowałem się w głąb niemieckiego terytorium. W następnym Hohen..coś tam podczas rozpoznania terenów wokół kościoła wyłączyło mi się endomondo i powiesiła Strava. Wróg zastosował jakąś broń elektromagnetyczną czy coś?
Kościół w Hohenselchow
Niemieckie bunkry w kolorach maskujących
Następnie udałem się na Cesekow i Wartin, tak aby w Penkun wyjść na tyły wroga.
Droga na Wartin
Plan się udał i niepostrzeżenie przez park nad jeziorem wjechałem na tyły zamku. Szybka akcja i sztab niemiecki zdobyty.
Tyły zamku
Niemieccy sztabowcy
Po osiągnięciu strategicznego celu postanowiłem udać się w stronę granicy. Zmogła mnie temperatura wyższa niż się spodziewałem i zaczęły pojawiać się braki w paliwie w bidonie.
Po drodze udało mi się wziąć do niewoli oddział Werwolfu czający się na szlaku rowerowym w Storkow.
Hande hoch!!!
Po drodze jeszcze dokonałem rozpoznania wzdłuż autostrady i zająłem strategiczną elektrownię
Pyszczek jeszcze nie widział takiego dużego wiatraka więc zrobił ooooo :)
Po tym sukcesie wróciłem przez Rosow do punktu skąd rozpocząłem ofensywę.
Podsumowując fajna wycieczka. Nie licząc wkur...cych ZGR-ów pędzących po drodze U2 to cisza i spokój. Trochę za ciepło się ubrałem i jakoś źle mi się jechało. Plan na następny rajd po obcej ziemi to wjechać autem głębiej w Niemcy i pojeździć po lasach na północ od Eberswalde.
Z powodu wspomnianego wyżej limitu czasowego uniknąłem przebijania się do granicy i wrzuciłem Axisa do auta. Autostradą do granicy mam dosłownie chwilę. Wyładowałem się na CPN-nie w Rosówku i zaatakowałem Niemcy. Od początku napotkałem na zdecydowany opór w postaci wiatru. No ja nie wiem, że tam zawsze tak wieje.
Niekończące się pola rzepaku
Po zdobyciu skrzyżowania dróg nr 2 i 113 udałem się tą ostatnią w kierunku Tantow. Po szybkim rajdzie przez tą miejscowość udałem się znów na południe przez i podstępnym atakiem "aleją czereśniową" zdobyłem Hohen.. coś tam :). Po zjedzie przez las i dotarciu do drogi L23 skierowałem się w głąb niemieckiego terytorium. W następnym Hohen..coś tam podczas rozpoznania terenów wokół kościoła wyłączyło mi się endomondo i powiesiła Strava. Wróg zastosował jakąś broń elektromagnetyczną czy coś?
Kościół w Hohenselchow
Niemieckie bunkry w kolorach maskujących
Następnie udałem się na Cesekow i Wartin, tak aby w Penkun wyjść na tyły wroga.
Droga na Wartin
Plan się udał i niepostrzeżenie przez park nad jeziorem wjechałem na tyły zamku. Szybka akcja i sztab niemiecki zdobyty.
Tyły zamku
Niemieccy sztabowcy
Po osiągnięciu strategicznego celu postanowiłem udać się w stronę granicy. Zmogła mnie temperatura wyższa niż się spodziewałem i zaczęły pojawiać się braki w paliwie w bidonie.
Po drodze udało mi się wziąć do niewoli oddział Werwolfu czający się na szlaku rowerowym w Storkow.
Hande hoch!!!
Po drodze jeszcze dokonałem rozpoznania wzdłuż autostrady i zająłem strategiczną elektrownię
Pyszczek jeszcze nie widział takiego dużego wiatraka więc zrobił ooooo :)
Po tym sukcesie wróciłem przez Rosow do punktu skąd rozpocząłem ofensywę.
Podsumowując fajna wycieczka. Nie licząc wkur...cych ZGR-ów pędzących po drodze U2 to cisza i spokój. Trochę za ciepło się ubrałem i jakoś źle mi się jechało. Plan na następny rajd po obcej ziemi to wjechać autem głębiej w Niemcy i pojeździć po lasach na północ od Eberswalde.
- DST 58.26km
- Czas 02:30
- VAVG 23.30km/h
- VMAX 41.70km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 2000kcal
- Podjazdy 227m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 maja 2015
A miała być burza
Prognoza na meteo wyraźnie i niezmiennie pokazywała, że około 17 będzie gwałtowny i intensywny opad deszczu, czyli burza. Rzeczywiście jak wracałem z pracy, coś się zaczęło zanosić. Więc był ekspres - obiad w 20 minut i o 16 byłem już na rowerze. Tak na wszelki wypadek dobrze znana rundka przez Lubczynę. Po drodze chmurki się zbierały, nawet dość ciemne, a nad Szczecinem tak jakby padało.
W Lubczynie
Po mojej stronie Dąbskiego jednak nie spadła ani kropelka, choć zerwał się porywisty wiatr. Akurat w twarz, tak jakby nie mógł zerwać się jak w drugą stronę jechałem... Jak wróciłem po rundce do Dąbia postanowiłem dokręcić jeszcze parę km. Ledwie dojechałem do Zdrojów a tu nadciąga kolejna czarna chmura. No to wracamy do domu... Jak wjechałem do Dąbie chmura poszła gdzieś bokiem... Takie to dziś było strasznie.
Tym razem do odmiany mapka ze Stravy. Może w ogóle przestawię się z Endomondo na Stravę.
W Lubczynie
Po mojej stronie Dąbskiego jednak nie spadła ani kropelka, choć zerwał się porywisty wiatr. Akurat w twarz, tak jakby nie mógł zerwać się jak w drugą stronę jechałem... Jak wróciłem po rundce do Dąbia postanowiłem dokręcić jeszcze parę km. Ledwie dojechałem do Zdrojów a tu nadciąga kolejna czarna chmura. No to wracamy do domu... Jak wjechałem do Dąbie chmura poszła gdzieś bokiem... Takie to dziś było strasznie.
Tym razem do odmiany mapka ze Stravy. Może w ogóle przestawię się z Endomondo na Stravę.
- DST 50.50km
- Czas 01:59
- VAVG 25.46km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1818kcal
- Podjazdy 81m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze