Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 21 czerwca 2015

Pierwsza jazda po crashu

Doszedłem do wniosku, że starczy już lizania ran po ubiegłoniedzielnym sprawdzaniu wytrzymałości barier energochłonnych na Moście Długim. Z perspektywy czasu wygląda na to, że najbardziej ucierpiała moja wcześniej już skręcona kostka. Ręka i biodro goją się całkiem nieźle, a stopę trzeba będzie porehabilitować. I czeka mnie jakiś czas chodzenie w stabilizatorze.
Na szczęście jednym ze sposobów rehabilitacji skręconego stawu skokowego jest ...jazda na rowerze :). Oczywiście bez obciążenie i na stacjonarnym, ale kto by na takie szczegóły zwracał uwagę ;)
Nie mniej, bez kozaczenia - przejechałem sobie dziś te 20 km po w miarę równej drodze, na miękkim przełożeniu w emeryckim tempie. I starczy.




  • DST 23.90km
  • Czas 01:10
  • VAVG 20.49km/h
  • VMAX 33.10km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 588kcal
  • Podjazdy 77m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 czerwca 2015

Żaglowce i pocałunek barierki na Długim

Coś mnie pokusiło aby pojechać rano na rowerze obejrzeć żaglowce, które przypłynęły na Wały Chrobrego. Pomysł generalnie niezły, ale nie zakończył się zbyt szczęśliwie. Jak już wracałem, to się doigrałem. Wjechałem na most Długi z prędkością 30+, za mną jeszcze z znacznie większą wjechał TIR. Pewnie przeskakiwał na żółtym... Jak mnie minął to pęd powietrza najpierw próbował pociągnąć mnie pod niego a potem rzucił na barierkę na moście. Jakoś udało mi się szorując po barierce zachować równowagę. Nie obyło się bez pewnych obrażeń. Osoby wrażliwie proszę nie patrzeć na zdjęcie poniżej :)


Sweet focia w lustrze ;)

Na stancji benzynowej kupiłem sobie plaster i jakoś w toalecie się opatrzyłem, co by się nie wykrwawić w drodze do domu. Zachowałem na tyle przytomności aby udokumentować to wydarzenie dla potomnych. Oprócz obrażeń widocznych powyżej, stłukłem sobie i obtarłem jeszcze biodro i znów mocno rozbolała mnie skręcone wcześniej kostka. Plus kilka innych obtarć i siniaków. W sumie niski wymiar kary jak na takie zdarzenie. Ręka już fachowo opatrzona i pozszywana na SOR-rze.

A tak po za tym to fajne żaglowce :)...


Widok z Trasy Zamkowej


Sedow -największy żaglowiec świata


Sęp, czyli chluba naszej floty podwodnej. Zacumowany akurat z rufą rosyjskiego krążownika żaglowego :)


Ludojadek wraz ze swym dzielnym kapitanem. Na zdjęciu może nie widać wyraźnie wszystkich szczegółów ale jest i palma z papugą i skrzynia umarlaka, i armatka ponoć wcale nie atrapa. Jest też stół, suto zastawiony marynarskimi napitkami. Dla mnie numer 1 w całej menażerii żaglówek :)


Widok na Wały z Łasztowni. Zmiany na Grodzkiej znacznie poprawiły panoramę.


Most, którego brakuje na stałe

Generalnie impreza dużo mniejsza niż Tall Ships Races, nie mniej fajnie, że znów w Szczecinie można popatrzeć na żaglowce i poczuć klimat portowego miasta. Wracając do spraw innych. Dziś to mnie wręcz ciągnęło aby coś mi się stało. Po obejrzeniu żaglowców pokręciłem się bez większego celu po mieści i miałem zamiar wrócić przez Krygiera, ale naszła mnie myśl, że po co ryzykować lepiej wrócić DDR... I proszę jak się skończyło.
W ciągu ostatnich dni przydarzyło mi się więcej kontuzji i pechowych zdarzeń niż łącznie przez cały czas jak jeżdżę rowerem. Jakaś pechowa seria. Hmmm...




  • DST 34.30km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.71km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 974kcal
  • Podjazdy 58m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 czerwca 2015

Pyrzyce

Postanowiłem trochę podciągnąć średnią na BS, która dramatycznie opadała po Rugii. Tak przy okazji sprawdzić z jaką prędkością tak naprawdę potrafię pojechać na kolarce. Aby pomiar był w miarę obiektywny to z założenie nie będzie jakiś pętli tylko dawną trójką do Pyrzyc tam i z powrotem. Pod wiatr i z wiatrem, bo akurat lekko dmuchało z południa.

Plan powiódł się tylko częściowo. Niestety jakaś infekcja, którą złapałem i od 3 dni dokuczająca bólem gardła przechodzącym akurat w katar dość mocno utrudniła mi jazdę. Cały czas brakowało mi powietrza, tak jakby było w nim mniej tlenu. Do tego suche non stop gardło i jakieś bóle w płucach. Nie ciekawie. Od początku też brakowało mi dynamiki, ot taki kręcenie pedał za pedałem.
Wizyta w "inhalatorni publicznej" w centrum Pyrzyc niewiele pomogła. 


Inhalatornia

Dość szybko zrobiło się mocno ciepło. Nagrzany asfalt oddawał ciepło, a po drodze drzewek dających cień jest mniej niż na lekarstwo.


Uff jak gorąco

Z ulgą wróciłem do Szczecina. Kawałek przez las w okolicach Wielgowa dał spory oddech.
Suma sumarum wyszło, że pod wiaterek jechałem średnio 26-27, a z wiaterkiem 30-32. Ogólnie średnia na Stracie wyszła niecałe 28 ale to dlatego, że jak zwykle Strava gdzieś mi się nie wyłączyła. Na Endo średnia wyszła 28,5 co jest bardziej zbliżone do rzeczywistości.



  • DST 75.30km
  • Czas 02:42
  • VAVG 27.89km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 1687kcal
  • Podjazdy 311m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 czerwca 2015

Suszenie Axisa i coś o szybkim tramwaju

Po wyprawie na Rugię Axis wrócił umorusany jak świnia z truflobrania. Trzeba było przywrócić mu blask. Po umyciu krótka rundka, co by nogi nie forsować. Przy okazji pojechałem obejrzeć ukończone elementy budowy szybkiego tramwaju. 


Parking na rowery. Nice :)


Zejście na peron. Ściana po prawej ma gładkość o ciekawej strukturze :)


Pułapka na rowerzystów. Jeżeli komuś przyjdzie do głowy zabrać rower do tramwaju to albo wspinaczka po schodach albo wybite zęby


W kierunku pętli. Fajna DDR z tego chodnika :)


Pętla czeka na podróżnych

Tak na marginesie to ciekawe jak dużo ich będzie, bo w Urzędzie Miasta zapomniano, że trzeba wybudować jeszcze pętle dla autobusów przy pętli tramwaju. Będzie za rok ponoć, ale to szczegół, ważne, że tramwaj będzie ładny :)
Jako, że Axis jeszcze był lekko wilgotny to pokręciłem się po okolicy, przy okazji wykręcając 4 czas na segmencie Dąbska. Na trekingu, w rozczłapanych adidasach i z bolącą nogą :)
Jeszcze objechałem lotnisko i starczyło

Ten czarny to zawsze jedzie koło mnie



  • DST 27.70km
  • Czas 01:17
  • VAVG 21.58km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 824kcal
  • Podjazdy 79m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 czerwca 2015

Dookoła Rugii dzień III

Etap III Sellin- Stralsund

Dzień ostatni zaczął się od imponującego śniadania. W ogóle miejsce, w którym spaliśmy Jugendherberge Sellin mega pozytywne. Duże nowoczesne pokoje z łazienkami, infrastruktura towarzysząca, śniadania jak w przyzwoitym 3*** hotelu. Wszystko za 24 euro.
Aż nie chciało się wyjeżdżać.
Ten dzień był zdecydowanie najchłodniejszy, a szkoda...ale o tym później ;)
Pierwszy cel to oczywiście nr 1 w okolicy, czyli zabytkowe molo w Sellin. Za każdym razem robi wrażenie.


Molo

A tu molo z gryfusami © Gryfus

Tym razem spotkała nas niespodzianka. Akurat na plaży trwał poranna zumba. Cóż... jak gimnastyka to gimnastyka :)



Zumba!!! :) © Paweł K.

No dobrze starczy. Po gimnastyce ruszyliśmy na trasę. Na dzień dobry kilka ostrych podjazdów i zjazdów. Taka okolica.
I żeby ktoś nie myślał, że dziś będzie łatwo...


Nie ma to jak na nizinnej wysepce © Paweł K.

Pojechaliśmy wprost na południe,aby tym razem zapoznać się z piaszczystą i porośniętą sosnowymi lasami częścią Rugii. Celem był punkt widokowy na przylądku w okolicach Thiessow. Droga do niego prowadzi wąską ścieżką malowniczo wijącą się pomiędzy drzewami. Co kawałek są ścieżki prowadzące na plażę zawierające napis ...FKK :) Niestety jak wspomniałem na wstępie dziś było zimno i nie było szans na odrobinę naturyzmu :)
Po przejechaniu przylądka tam i z powrotem chwilką z kawę i ciacho. Na Rugii często serwują domowe ciasta. Dają zwykle duże kawałki i zwykle za 2,50.

Kawa i ciacho z "zarządem" © Gryfus

Następnie pojechaliśmy w kierunku na Putbus. Po drodze troszkę singletraków


Takie dróżki podczas naszej wycieczki to codzienność © Gryfus

W Seedorf czekała nas jeszcze krótka przeprawa


Przeprawa w Seedorf © Paweł K

I znów jazda brzegiem morza urozmaicana przerwami na podziwianie w widoków.


Jak tu ładnie :) © Paweł K

W Lauterbach przystanek na rybkę prosto z kutra i ciemne rugiańskie. Po nabrani sił  na nabrzeżu nastąpiła dekoracja dzielnych zdobywców Rugii pamiątkowymi medalami ;)


Do dekoracji wystąp! © Gryfus



Zdobywcy © Paweł K

Po dekoracji wszyscy w świetnych humorach pojechaliśmy zobaczyć Putbus, czyli miasteczko z rynkiem żywcem przeniesionym ze starożytnego Rzymu nie obyło się po drodze bez jeżdżenia w koło po rondzie przed "białym domem" i odśpiewania sto lat dla organizatorów.
Po drodze okazało się, że nie tylko w Polsce są rzeczy które stoją na głowie..


Ot taki domek przeciętnego mieszkańca Rugii

Droga do Stralsundu prowadziła przez pola i łąki


Jedyne miejsce, gdzie nie dałem rady :) © Paweł K

I tak to w końcu po trzech dniach pełnych wrażeń dojechaliśmy znów do mostu łączącego wyspę ze stałym lądem


Wracamy © Gryfus

Jeszcze na moście efektowny upadek zaliczył nasz fotograf, który uwiecznił na własnoręcznie kręconym filmie. Tak to bywa jak się jedną ręką kieruje a drugą filmuje :). I tak to szczęśliwie dotarliśmy pod dworzec gdzie czekał na nas transport. W Szczecinie byliśmy po 23, szybki wyładunek i na rowerze do domu. Wyprowadziłem jeszcze z centrum dwóch kolegów ze Stargardu i przed 24 zameldowałem się w domku. 

Podsumowują: super wyprawa. Pomimo, że byłem na Rugii rok wcześniej  to wcale nie byłem mniej zachwycony. Myślę, że to zasługa świetnego towarzystwa i pięknej wyspy, która chyba nigdy się nie znudzi. Wielkie podziękowania dla organizatorów czyli Pawła i Roberta.
Cieszę się, że pomimo skręconej nogi pojechałem. Momentami nie było łatwo, ale noga dojdzie do siebie a wrażanie pozostaną.
Podczas tych trzech dni przytyłem 1,5 kilograma i to jest zastanawiające zjawisko :)



  • DST 104.50km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:10
  • VAVG 16.95km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 2750kcal
  • Podjazdy 480m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 czerwca 2015

Dookoła Rugii dzień II

Etap II: Dranske-Sellin via Kap Arkona via Tron Króla

Najbardziej malownicza, a za razem najtrudniejsza część wycieczki. Suma przewyższeń 831 metrów daje do myślenia. Droga prowadziła nas ścieżkami wzdłuż morskiego brzegu i przez lasy Nationalpark Jasmund. Oczywiście gwoździem programu były słynne białe klify. Ale po kolei:)
Po grzecznie spędzonej nocy dziarsko wystartowaliśmy w kierunku Kap Arkona, czyli miejsca gdzie ponoć do dziś działają moce słowiańskich bogów. Rok temu byłem tam w czasie przesilenia letniego i nie zadziałało nic na mnie, w tym roku niestety podobnie. Po drodze takie widoczki


Jadąc brzegiem morza

Las zabierany przez morze

Po dotarciu do przylądka obowiązkowa wspinaczka na latarnie, coś ze 150 schodów. Widok przepiękny


Kap Arkona

W miejscu za tą drugą latarnią był słynny gród Arkona zniszczony przez Wikingów. Niestety droga na teren wykopalisk jest zamknięta. Po pokrzepieniu się miejscowym specjałem na nazwie Störtebeker ...Pils wyruszyłem do malowniczej wioseczki Vitt. Parę domków rybackich przeniesionych jako żywo z wieków minionych.


Widok z Vitt na Kap Arkona


Gryfus w Vitt ©Gryfus. Humory dopisują :)

Z Witt wąską mierzeją pojechaliśmy do portu Glowe, tam kolejna przerwa na nabranie sił przed atakiem na górki Jasmundu.


Ruszamy raźno po nabraniu sił w knajpce na pirsie © Paweł K.


Szmaragdowe wody Bałtyku. Pirs w Glowe

Od Glowe non stop lasami ala Puszcze Bukowa przedzieraliśmy się w kierunku białych klifów. Po drodze trochę asfaltu, ale głównie piach i bruk.


Panie Prezesie można już się wspinać?© Paweł K.
Po dojechaniu na miejsce postanowiłem tym razem obejrzeć klify z dołu. Zajście i wejście 137 metrów w pionie i kilkusetmetrowy spacer kamienistą plażą nadwyrężył moją kostkę bardziej niż dwa dni jazdy rowerem. Poniżej widoki z tego spaceru, Chyba warto było.


Woda oligoceńska wprost ze źródła, lub efekt wizyty reszty grupy w WC 137 metrów wyżej. Nie sprawdzałem organoleptycznie :)

Tron Króla, czyli 137 metrowa kreda

Selfi, a co mi tam :)

Plaża :)

Po kredowych wrażaniach szybki transfer do Sassnitz. Przyznam, że tak się zająłem kebabem u turka, że zapomniałem poszukać w porcie U-bota, który tam cumuje. Właściwie to podróby u-bota, bo to jakaś angielska łódź podwodna więc strata nie była wielka.
Pokrzepieni jedzeniem i z wyrównanym bilansem płynów udaliśmy się w kierunku noclegu.


Nie ma to jak pełny brzuszek, czyli humory przednie © Paweł K.

Zanim jednak dotarliśmy do Sellin, to czekał nas jeszcze jeden smaczek. Zameczek Jagdschloss Granitz. Niby nic takiego tyle, że na górce. 68 metrów przewyższenia na 1200 metrach. Niby nie tak strasznie, ale miejscami było z 15%, a finał brukowany też coś tyle %. Nawet się trochę zagiąłem i wjechałem szybko. Niestety segment zacząłem się w miejscu jak jeszcze staliśmy więc średnia wyszła... 7 km/h :(. Szkoda, ale będzie motywacja aby przyjechać tu jeszcze raz.


Po podjeździe © Paweł K
Wdrapali się prawie wszyscy w lepszej czy gorszej formie ;). Po pamiątkowej fotce, zjazd w drugą stronę po bruku. Cześć ludzi tak pomknęła, że nie zauważyła skrętu i się pogubiliśmy.


No i gdzie oni pojechali? © Paweł K


Prezes też myśli © Paweł K

No dobra jedziemy na nocleg, może reszta się znajdzie. Na miejscu okazało się, że grupa która się urwała znalazła inną drogę i dotarła przed nami. Była ulga.
Sellin - letniskowa miejscowość. Piaszczyste plaże i przepiękne zabytkowe molo. Idealne miejsce na nocne zwiedzania :). Niestety po raz jedyny na Rugii noga wygrała. Na brukach, dziurach i zjazdach dostała troszkę w kość. Jak pomyślałem o 2 kilometrach marszu w jedną i drugą stroną to ...zostałem w łóżku ze Störtebekerem. I wcale nie jest to oficjalna wersja dla żony :)


  • DST 95.90km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 15.51km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 3000kcal
  • Podjazdy 831m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 czerwca 2015

Dookoła Rugii dzień I

Etap I :Stralsund-Dranske

Decyzja podjęta. Pojechałem z SKR Gryfus na Rugię pomimo skręconej dwa dni wcześniej nogi. Wyjazd autokarem do Stralsundu o 4 nad ranem więc pobudka o 2.45 szybkie ogarnięcie i o 3.15 jadę na miejsce zbiórki. Jazda o tej godzinie przez Szczecin to czysta przyjemność. Zaczynam się nie dziwić night rajderce Uli :)


Most Cłowy 3:30... kiedy ranne wstają zorze ...:)

Po zapakowaniu roweru na przyczepę a siebie do autokaru mogłem znów zapaść w słodki sen, barbarzyńsko przerwany w środku nocy :) Tym razem prawie całą drogę do Stralsundu przespałem.
Na miejscu po 7 było całkiem ciepło, więc szybka przebieranka w krzakach z długich na krótkie gacie. Jeszcze tylko śniadanie, czyli kanapka i o 8 jedziemy.


Ekipa na starcie © Gryfus

Po przejechaniu mostu szybko znaleźliśmy się na wyspie, jeszcze tylko rzut oka za plecy i zagłębiamy się w głąb tajemniczej wyspy.


Panorama Stralsundu

Od początku zbierały się coraz ciemniejsze chmury, z których w końcu popadał deszcz. Na szczęście nie mocny i może łącznie z godzinkę kropiło. Były to pierwsze i ostatnie krople wody spadające z nieba w ciągu tych 3 dni.
Pierwszy etap prowadził polnym a czasami betonowymi drogami wzdłuż morza. Z jednej strony błękintno-szare fale morskie a z drugie zielone pola i krzewy.


Wzdłuż morza


Też wzdłuż morza...falującego jęczmienia

Pusto, cicho, śpiewające ptaki i piękne widoki. Cóż chcieć więcej. I tak sobie jechaliśmy zatrzymując się co 20-30 kilometrów na przerwy techniczne, polegające głównie na wyrównaniu bilansu płynów ;)


Widoczki po drodze, czyli dom dla kaczek z anteną satelitarną

Pierwszą większą atrakcją miał być przylądek Ummanz, słynna mekka kitesurferów, ale tym razem za słabo wiało i nikt nie latał. Tak do w końcu dokręciliśmy do promu i po krótkiej przeprawie znaleźliśmy na najdalej wysuniętym na północ przylądku Rugii.


Na promiesprawniej niż w Świnoujściu, ale za to za 2,40 euro

W Wiek pora na jakiś obiad. Wybór padł na pizze u Włocha. Całkiem niezła i do tego miejscowe ciemne piwko, ooo to już bardzo dobre. Cholera zapomniałem nazwę :)
Degustacja zajęła nam troszkę więcej czasu niż reszcie wycieczki więc nasza 8 osobowa grupka wielbicieli włoskiego jedzenia musiał samodzielnie dotrzeć do mety pierwszego etapu, co nam się udało z lekkim opóźnieniem :)

Na miejscu zakwaterowanie i szybka wyprawa do sklepu po zapasy picia na wieczór i dzień jutrzejszy. Potem chwilka relaksu nad morzem i grill integracyjny, który skończył się oglądaniem finału ligi mistrzów. Po wysłuchaniu niemieckiego komentarza, zacząłem doceniać kunszt Szpakowskiego :)
Po meczu zmęczenie nieprzespaną nocą wzięło górę i grzecznie poszedłem spać.
Noga jakoś dała radę....


Zdjęcie niestety nie oddaje pełnej gamy kolorów kostki :)



  • DST 109.30km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:27
  • VAVG 16.95km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2850kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 czerwca 2015

Testowanie nogi i kilka słów o serwisie Kadrzyński

Tytuł kojarzy się zapewne z zupełnie czymś innym niż moja dzisiejsza jazda. Przyjęło się, że oznacza pędzenie ku kresowi sił a ja po prostu musiałem sprawdzić czy moja w ogóle nadaje się do użytku.
Coś mnie ostatnio pech prześladuje. Najpierw nadwyrężyłem sobie wiązadło w kolenia podczas jazdy na Rubi, a wczoraj udało mi się  w kalectwie osiągnąć wyższy poziom.
Zamiast zrobić jakąś setkę albo dwie jak prawie wszyscy BS znajomi to chciałem być dobrym mężem i zabrałem żonkę, na romantyczną wycieczkę nad morze. Wszystko było pięknie do momentu jak zamiast patrzeć pod nogi to gapiłem się na deltę wsteczną Świny. Akurat złośliwy los wykopał w tym miejscu dołek, w który wpadła moja noga. Efekt -  noga skręcona kostce. Jakoś doczłapałem się do auta i dojechałem do Szczecina, choć to prawa noga więc operowanie pedałami, tak tak samochody też mają pedały :), do przyjemności nie należało.
W domu to już cała seria zabiegów zamrażanie, żele itp. Stan na dziś - jakoś chodzę, więc musiałem sprawdzić, czy dam radę rowerem jechać, bo dziś w nocy wyjazd na Rugię :)
Po zrobieniu 25 km wygląda na to, że tak. Przy zastosowaniu usztywnienia kostki, boli tylko na wybojach. Oczywiście o SPD trzeba zapomnieć , a buty maksymalnie luźne. Więc jadę. Jak noga nie będzie puchła to pewnie dam radę.
Co ciekawe to i tak miałem plan pójść na rower, ale po powrocie znad morza....Czyżby kara za knucie :)?

Miało być jeszcze o Kadrzyńskim. Hmmm naprawdę szanuję pracę innych ale...Oddałem Axis tam do serwisu, bo to ponoć jedne miejsce gdzie wymieniają nitotulejki. Jedna w Axisie kręci się wkoło i nie mogę dokręcić do końca koszyka na bidon, a wkurza mnie jak stuka. Przy okazji poprosiłem o sprawdzenie ogólne roweru, bo coś mi biegi wchodzą z lekkim opóźnieniem, czyli wymianę linek albo regulację napędu. Przy oddawaniu serwisant stwierdził, że mam luzy w suporcie, więc OK proszę wymienić. 
Odbiór roweru po dwóch dniach i zonk!!! Tulejka nie wymieniona, bo  serwisant z uśmiechem stwierdził, że nie potrafił odkręcić śrubki trzymającej koszyczek! Ja to zrobiłem domu w 3 minuty, przytrzymując tulejkę śrubkrętem. Napęd działa dużo gorzej niż przed oddaniem do serwisu, bo łańcuch był rozciągnięty i pan go skrócił. Teraz wchodzą tylko biegi w środkowych zakresach. Alternatywa to wymiana łańcuch i kasety po niecałych 3 tysiącach. OK można i po tysiącu, tylko na poprzednim Axis zrobił 7 ( w tym dwa maratonu dookoła Miedwia i parę innych hardcorów) i chodził lepiej przy wymianie niż po tej "naprawie". Tak swoją drogą to jeżeli wchodzą wszystkie biegi łącznie z skrajnymi i nic nie puszcza, a rower tylko czasami chwilę się zastanawia zanim bieg wrzuci to znaczy, że łańcuch jest tak rozciągnięty, że należy go wymienić razem z kasetą? Jeżeli tak po po cholerę było wymieniać linki i pancerze?
Przy okazji oczywiście licznik przestał działać. Może jak się grzebie przy lince od licznika to warto sprawdzić, czy aby się czegoś nie odłączyło...
Niestety pełnie "napraw" miałem szansę sprawdzić dopiero dziś popołudniu, bo jakby nie skręcona noga to test byłby wczoraj, a dziś o 11 moja wizyta u Kadrzyńskiego. A tak, pojedziemy na Rugię kulawi i ja i Axis.
A miałem Kadrzyńskiego za taką porządną firmę.... No to sobie trochę ulżyłem.

P.S. Przestały mi się wklejać maki ze endomondo, ciekawe czy to ja coś pokopałem w ustawianiach, czy to ostatniej aktualizacji endo.

  • DST 26.13km
  • Czas 01:12
  • VAVG 21.77km/h
  • VMAX 27.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 881kcal
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 czerwca 2015

Goleniów na nowych oponach

W końcu przewietrzyłem Rubi. Po ostatnich przygodach z kapciem i pompką co nie pompuje szosa poszła na parę dni w kąt, bo okazało się, że od zimowego stania puścił oplot w oponie. Kupiłem nowe. Wybór padł na Continental ultra race II. W wersji biednej, czyli drutówki. Doszedłem do wniosku, że skoro i tak się nigdzie nie ścigam, to nie ma co płacić za opony 100 g lżejsze 3 razy więcej. Kupiłem bezpieczeństwo, czyli oponę dość pancerną. Tak nawiasem mówiąc to opony były w Szczecinie już 27, ale odebrałem je dopiero wczoraj, bo Pan z Pocztex-u nie raczył awiza zostawić...I dopiero interwencja u sprzedawcy pozwoliła je namierzyć.

W ramach testów pojechałem do Goleniowa. Wiało dziś niemiłosiernie i połowę trasy miałem wiatr tylno-boczny, a drugą przednio-boczny. Ten ostatni to chyba najgorsza możliwa opcja dla Rubi, bo nie dość, że hamuje od przodu to jeszcze spycha z drogi. Axis nie jest tak wrażliwy na boczne wiatry. Myślę, że to kwestia kilku czynników: różnicy w wadze rowerów, przyczepności opon i płaskich szprych w Rubi, które jak wieje z boku to stawiają większy opór. Generalnie jak wieje z boku to na szosie jedzie mi się gorzej niż na trekingu.

Z tylko-bocznym jechało mi się nieźle i zrobiłem KOM-a na segmencie Czarna Łąka - Lubczyna. Kto by pomyślał :)
W Goleniowie dostałem telefon w efekcie, którego skończyły się pomysły na szwendanie po okolicy i musiałem wrócić do Szczecina. Powrót był dość trudny. Nie tylko wiatr, ale i rozbolało mnie wiązadło boczne w kolanie. Pewnie, przez odrobinę inną pozycję niż zwykle. Muszę coś poprzestawiać w ustawieniu siodełka, może i butów. W efekcie kręciłem na miękkim obrocie w żółwiem tempie. Mam nadzieję, że za bardzo nie przeforsowałem kolana, bo Rugia już w sobotę :)
Na koniec wizyta na Majowym i w drodze powrotnej dwa interwały :) Pierwszy z lekkiej górki i z wiatrem 50 km/h, a drugi za ciężarówką 55 km/h. Może znów polubię szosę...
I znów wiązadło rozbolało. Mocniej.

Strava, gdzieś mi się nie wyłączyła, gdzieś włączyła i w efekcie całej trasy nie zarejestrowała. Dane z Endo.



  • DST 62.02km
  • Czas 02:19
  • VAVG 26.77km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2252kcal
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 maja 2015

Po okolicy między ulewami

Chwila wyrwana na rower pomiędzy obowiązkami i opadami deszczu. Wpasowałem się dosłownie w lukę pogodową


Nad centrum leje

Generalnie pojeździłem po okolicy. Odwiedziłem też wał nad Dąbskim, z którego szybko uciekłem....


Powód ucieczki z wału...coś z blisko ten deszcz

Udało mi się odkryć nową drogą z Klinisk do Załomia. Wzdłuż torów, gruntówka całkiem przyzwoita.


Droga wzdłuż torów

Na koniec odwiedziłem Tofika i przyjaciół. Tofik nabył nową umiejętność - obgryzanie liści stoją na dwóch nogach.


Pierwszy raz widziałem jelenia stojącego na dwóch nogach

Na koniec sprint na Struga, bo nadciągała nowa nawałnica granatowych chmur. Zdążyłem 5 minut przed deszczem. W maju wykręciłem łącznie 624 km. Wynik kiepskawy, ale i tak cudem udało mi się wykroić aż tyle czas na rower.  Więc jest i tak nieźle.
Jutro za to dla odmiany 800 km za kółkiem.


  • DST 44.20km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 23.68km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 1350kcal
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl