Sobota, 4 czerwca 2016
Góry Sowie dzień II Zamek Rogowiec i singletracki
Dziś było mniej Gór Sowich a więcej Sudetów Wałbrzyskich.
Wypuściłem się na magiczne singletracki.
Dla niewtajemniczonych wąskie ścieżki jednokierunkowe zwyczajowo prowadzone w
dół.
Zanim jednak do nich dotarłem czekało mnie sporo wspinaczki. Aby zobaczyć jak najwięcej wybrałem wariant łączony kilku tras MTB. Na początek czarna z podjazdem pod Zamek Rogowiec. Było ciężko, miejscami dramatycznie. Stromo, błoto z kamieniami i prace leśne na szlaku. Trudno sobie wyobrazić gorszą kombinację.
Czarna MTB
Chyba, że brak szlaku, bo i taki było przez fragment. Ktoś postawił sobie posesje na drodze, ogrodził i szlak biegnie trawą dookoła płotu. Pod zajebistą górę...
Podjazd jeszcze był do przeżycia, ale fragment zjazdu po tym błocie – nie do wyhamowania. Na szczęście udało mi się położyć ja miękkim więc tylko lekko rękę obtarłem.
Dzięki podjechaniu tej makabry pierwszy raz w życiu (i pewnie ostatni) byłem przez chwilę gwiazdą kolarstwa. Przy schronisku Andrzejówka zaczepiła mnie grupa pieszych turystów, którzy widząc charakterystyczne czerwone błoto na rowerze zapytali, czy ja aby nie podjeżdżałem tym szlakiem. Oni nie mogli wejść pieszo i dyskutowali, że oznaczenia, że to szlak rowerowy to chyba jakiś żart. No to jak się dowiedzieli, że podjechałem to nagle stałem się gwiazdą. Wywiady, zdjęcia … :) Naprawdę, fotki sobie ze mną robili.
Zanim dojechałem do Andrzejówki zdobyłem wspomniany wyżej zamek Rogowiec. Właściwie to kupę kamieni. Ale za to widoki z tego miejsca zapierające dech w piersiach.
Rogowiec
Od zamku do schroniska zeżarło mi 10 km trasy i 120 m przewyższenia (sprawdzone na gpssie). Drogi od Andrzejówki (MRB czerwona i niebieska) luksus. Szerokie ubite leśne drogi, bez dużych przewyższeń. Właśnie na takie tu liczyłem.
Okolice Andrzejówki , fajna panorama ;)
Droga marzenie
I tak sobie dojechałem do pomarańczowego singletraka. Cóż… wąska ścieżyna pomiędzy choinkami, którą pędzisz na złamanie karku mimo, że palisz hamulce. Przeżyłem :)
Pomarańczowy singel
Dalej znów dość komfortowymi drogami do niebieskiego singla, który co prawda nie jest jako taki oznaczony, ale wygląda tak. Zdjęcie nie oddaje w pełni wrażenia. Po prostu 30 centymetrowa ścieżyna na kamienistym zboczu z korzeniami luźnymi kamieniami itp. Z bok przepaść najeżona ostrymi głazami. Tu już wymiękłem i przez co gorsze miejsca przeprowadziłem rower.
Spoko, nie jest źle. Ktoś zadbał o bezpieczeństwo ;) Między kamieniem a drzewem jest 1,5 szerokości opony.
Na koniec szlaku urocza polana i jabłuszko na zagryzienie stresu. Ewentualnie marchewka.
No, fajnie ale mogłyby nie wyglądać jak grób
Dalej znów w miarę komfortowa czerwona i zielona MTB, biegnąca po pasie granicznymi. Mała wizyta w Czechach i zjazd zieloną w kierunku Kolców.
Witamy w Czechach
Tu dość niespodziewania było znów ostro. Woda rozmyła ścieżkę i przez jakiś czas pędziłem czymś w rodzaju dna potoku.
W sumie podobne niespodzianki trafiały się cały czas. Nagle w równej drodze pojawiają się wyryte dziury i luźne kamienie. Tydzień temu strasznie tu lało no i się porobiło. Jakoś dałem radę się nie wywalić. Ale na razie mi starczy :)
Wnioski z dzisiejszego dnia:
Zanim jednak do nich dotarłem czekało mnie sporo wspinaczki. Aby zobaczyć jak najwięcej wybrałem wariant łączony kilku tras MTB. Na początek czarna z podjazdem pod Zamek Rogowiec. Było ciężko, miejscami dramatycznie. Stromo, błoto z kamieniami i prace leśne na szlaku. Trudno sobie wyobrazić gorszą kombinację.
Czarna MTB
Chyba, że brak szlaku, bo i taki było przez fragment. Ktoś postawił sobie posesje na drodze, ogrodził i szlak biegnie trawą dookoła płotu. Pod zajebistą górę...
Podjazd jeszcze był do przeżycia, ale fragment zjazdu po tym błocie – nie do wyhamowania. Na szczęście udało mi się położyć ja miękkim więc tylko lekko rękę obtarłem.
Dzięki podjechaniu tej makabry pierwszy raz w życiu (i pewnie ostatni) byłem przez chwilę gwiazdą kolarstwa. Przy schronisku Andrzejówka zaczepiła mnie grupa pieszych turystów, którzy widząc charakterystyczne czerwone błoto na rowerze zapytali, czy ja aby nie podjeżdżałem tym szlakiem. Oni nie mogli wejść pieszo i dyskutowali, że oznaczenia, że to szlak rowerowy to chyba jakiś żart. No to jak się dowiedzieli, że podjechałem to nagle stałem się gwiazdą. Wywiady, zdjęcia … :) Naprawdę, fotki sobie ze mną robili.
Zanim dojechałem do Andrzejówki zdobyłem wspomniany wyżej zamek Rogowiec. Właściwie to kupę kamieni. Ale za to widoki z tego miejsca zapierające dech w piersiach.
Rogowiec
Od zamku do schroniska zeżarło mi 10 km trasy i 120 m przewyższenia (sprawdzone na gpssie). Drogi od Andrzejówki (MRB czerwona i niebieska) luksus. Szerokie ubite leśne drogi, bez dużych przewyższeń. Właśnie na takie tu liczyłem.
Okolice Andrzejówki , fajna panorama ;)
Droga marzenie
I tak sobie dojechałem do pomarańczowego singletraka. Cóż… wąska ścieżyna pomiędzy choinkami, którą pędzisz na złamanie karku mimo, że palisz hamulce. Przeżyłem :)
Pomarańczowy singel
Dalej znów dość komfortowymi drogami do niebieskiego singla, który co prawda nie jest jako taki oznaczony, ale wygląda tak. Zdjęcie nie oddaje w pełni wrażenia. Po prostu 30 centymetrowa ścieżyna na kamienistym zboczu z korzeniami luźnymi kamieniami itp. Z bok przepaść najeżona ostrymi głazami. Tu już wymiękłem i przez co gorsze miejsca przeprowadziłem rower.
Spoko, nie jest źle. Ktoś zadbał o bezpieczeństwo ;) Między kamieniem a drzewem jest 1,5 szerokości opony.
Na koniec szlaku urocza polana i jabłuszko na zagryzienie stresu. Ewentualnie marchewka.
No, fajnie ale mogłyby nie wyglądać jak grób
Dalej znów w miarę komfortowa czerwona i zielona MTB, biegnąca po pasie granicznymi. Mała wizyta w Czechach i zjazd zieloną w kierunku Kolców.
Witamy w Czechach
Tu dość niespodziewania było znów ostro. Woda rozmyła ścieżkę i przez jakiś czas pędziłem czymś w rodzaju dna potoku.
W sumie podobne niespodzianki trafiały się cały czas. Nagle w równej drodze pojawiają się wyryte dziury i luźne kamienie. Tydzień temu strasznie tu lało no i się porobiło. Jakoś dałem radę się nie wywalić. Ale na razie mi starczy :)
Wnioski z dzisiejszego dnia:
- nie podziwiasz widoków jak Ci śmierć zagląda w oczy
- 10 km/h jest na podjeździe prędkością wielce OK skoro doganiasz o połowę młodszych tubylców :)
- DST 40.20km
- Teren 40.20km
- Czas 03:30
- VAVG 11.49km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Kalorie 2700kcal
- Podjazdy 970m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj