Sobota, 23 kwietnia 2016
Zaliczyć Bielika
Dziś celem głównym było przejechanie szlaku Bielika. Zanim
do niego dotarłem miałem unikalną okazję wejść na zawsze do grona ikon fanów
Pogoni Szczecin. Jadąc Bosmańską Strzałą trafiłem na idącą z naprzeciwka całą
drużyną Lecha Poznań. Jakie to proste było by wjechać w nich przed kluczowym
meczem i uzyskać tym samym dozgonny szacun ultrasów ;) Wygrało jednak we mnie
poczucie fair play. Co okazało się w efekcie słusznym posunięciem bo chłopaki z
Pogoni poradzili sobie bez mojej pomocy :)
Do Bielika dotarłem przez Pomorzany a dalej Ustowo i Kurowo. Sam szlak – jak powszechnie wiadomo – dziurawy, piaszczysty itp. Naprawdę szkoda, że jego potencjał nie jest wykorzystany. Kluczowym punktem była próba podjechania stromizny znanej użytkownikom Stravy jako „Bielik Uli”. Przystąpiłem do tej próby z dużą wiarą w swoje możliwości, co skończyło się … przedwczesnym zjedzeniem banana :) Otóż w środkowej, najbardziej stromej części podjazdy koło ślizgnęło mi się na jakimś badylu i w efekcie jakoś tak rąbnąłem bez wypięcia w pozycji tylko-bocznej. Banan przeznaczony na drugie śniadanie zgnieciony na miazgę. No dobra, kawałek jeszcze podjechałem i stwierdziłem, że nie ma lekko, będzie drugie podejście. Zjechałem i drugi raz do ataku. Niestety tym razem, zabrakło trochę i pary w nogach i wiary, że dam rady. I też techniki. Znów w tym samym miejscu musiałem się zatrzymać i z 10 metrów podprowadzić rower. Cóż nie zawsze się w życiu wygrywa. Spróbujemy kiedyś indziej.
Dalej trasa do granicy z jedną przygodą. W lesie przed Pargowem wypłoszyłem z krzaków dużego drapieżnego ptaka, który przeleciał mi dosłownie z pół metra od głowy. Był brązowy i miał żółty dziób. Niestety ogona nie widziałem, więc nie wiem, czy to był młody bielik czy myszołów. Nie muszę wspominać , że jak coś takiego mi wyfrunęło z krzaków to mało zawału nie dostałem :)
Przed przejechaniem na polską stronę w Gryfinie odwiedziłem jeszcze wieżę Bibera. Tam po raz trzeci spotkałem się z niemiecką barką, która cały czas płynęła jak ja jechałem wzdłuż Odry.
Droga z Gryfina do domu, dobrze znana i bez przygód. Pogoda: znów słońce i cholernie zimny wiatr.
Moczyły obrały kierunek na kolarstwo szosowe
Pierwsze spotkanie z barką
Bywało pod górkę
Drugie spotkanie z barką
Widok z wieży Bibera - trzecie spotkanie z barką
Do Bielika dotarłem przez Pomorzany a dalej Ustowo i Kurowo. Sam szlak – jak powszechnie wiadomo – dziurawy, piaszczysty itp. Naprawdę szkoda, że jego potencjał nie jest wykorzystany. Kluczowym punktem była próba podjechania stromizny znanej użytkownikom Stravy jako „Bielik Uli”. Przystąpiłem do tej próby z dużą wiarą w swoje możliwości, co skończyło się … przedwczesnym zjedzeniem banana :) Otóż w środkowej, najbardziej stromej części podjazdy koło ślizgnęło mi się na jakimś badylu i w efekcie jakoś tak rąbnąłem bez wypięcia w pozycji tylko-bocznej. Banan przeznaczony na drugie śniadanie zgnieciony na miazgę. No dobra, kawałek jeszcze podjechałem i stwierdziłem, że nie ma lekko, będzie drugie podejście. Zjechałem i drugi raz do ataku. Niestety tym razem, zabrakło trochę i pary w nogach i wiary, że dam rady. I też techniki. Znów w tym samym miejscu musiałem się zatrzymać i z 10 metrów podprowadzić rower. Cóż nie zawsze się w życiu wygrywa. Spróbujemy kiedyś indziej.
Dalej trasa do granicy z jedną przygodą. W lesie przed Pargowem wypłoszyłem z krzaków dużego drapieżnego ptaka, który przeleciał mi dosłownie z pół metra od głowy. Był brązowy i miał żółty dziób. Niestety ogona nie widziałem, więc nie wiem, czy to był młody bielik czy myszołów. Nie muszę wspominać , że jak coś takiego mi wyfrunęło z krzaków to mało zawału nie dostałem :)
Przed przejechaniem na polską stronę w Gryfinie odwiedziłem jeszcze wieżę Bibera. Tam po raz trzeci spotkałem się z niemiecką barką, która cały czas płynęła jak ja jechałem wzdłuż Odry.
Droga z Gryfina do domu, dobrze znana i bez przygód. Pogoda: znów słońce i cholernie zimny wiatr.
Moczyły obrały kierunek na kolarstwo szosowe
Pierwsze spotkanie z barką
Bywało pod górkę
Drugie spotkanie z barką
Widok z wieży Bibera - trzecie spotkanie z barką
- DST 68.50km
- Teren 30.00km
- Czas 03:18
- VAVG 20.76km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Kalorie 2074kcal
- Podjazdy 314m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
fajne foty, fajna wycieczka..jak z podjazdem widzę nie wyszło...a kultowy taki...
coolertrans - 19:01 niedziela, 24 kwietnia 2016 | linkuj
Ja raz tą drogą jechałem i za szybko chciałem być na szczycie i ......... na pieszo.
strus - 14:00 niedziela, 24 kwietnia 2016 | linkuj
Po tej stromiźnie ja się bałem zjechać a co mówić o podjechaniu :D
Trendix - 05:08 niedziela, 24 kwietnia 2016 | linkuj
Komentuj