Wtorek, 5 kwietnia 2016
Wiskord
Gdyby ktoś mi powiedział, że wejdę do środka jednego z najwyższych kominów w Polsce (250 metrów, czyli pierwsza 10-tka) to bym nie uwierzył. Że wjadę rowerem - bzdura. A jednak można :)
Robi wrażenie
Doszło do tego dość niewinnie. Znów miałem fazę gapienia się na mapę i wymyśliłem, że pojechać do Gryfina to nie sztuka, ale pojechać nie jadąc głównymi drogami? Hmmm... Plan był taki - pojechać wałem przeciwpowodziowym tam gdzie jest, a tam gdzie się nie da, to jak najbliżej wody. Uprzedzę fakty - dojechałem tylko do Radziszewa, bo po pierwsze trochę późno wyjechałem, a po drugie zbyt dużo czasu zmitrężyłem właśnie w Wiskordzie.
Na wał wjechałem za Eneą w Zdrojach. Dojechałem niezłą ścieżką do Cegielinki, czyli dawnego kanału służącego do załadunku cementu z pobliskiej fabryki. W czasach niemieckich.
Cegielinka
Za Cagielinką niestety trzeba wjechać na Granitową i asfaltem przejechać za zjazd na ul Krygiera. Później można skręcić w Niklową i dotrzeć znów w okolice Regalicy. Ciekawe widoki.
i jeszcze takie...
coś się spaliło na działkach
Po przejechaniu pod mostem żelaznym dotarłem w dziwną okolicę zajętą przez firmy zajmujące się przeładunkiem piasku, węgla oraz teren wojskowy. Brzydko.
Most
Omijając teren zajęty przez wojsko trafiłem na bocznicę kolejową. Stoją tutaj wagony, które wyglądają jakby wzięły udział w katastrofie
Ponury widok
Za bocznicą polną drogą dojechałem do drogi prowadzącej wzdłuż Wiskordu. Pierwsze skojarzenie nasuwające się na widok ruin świetnie kiedyś prosperującej fabryki - Czarnobyl.
Okazało się, że z boku można wjechać na teren fabryki. Co oczywiście zrobiłem i stąd moje bliskie spotkanie z 250 metrowym kominem. Ruiny robią wrażenie. Głębiej się nie zapuszczałem. Nie w butach SPD, bo krzywdę sobie można zrobić.
Po zwiedzeniu fabryki znów wjechałem na wał przeciwpowodziowy. Da się jechać, ale dużo kamieni i dziur.
Takie widoki
Wał zakręca z fabryką i dociera w okolicę torów. Dalej wzdłuż rzeki nie udało mi się przejechać, bo droga skończyła się na podmokłej łące. Może w lecie by się udało. W efekcie trochę na szagę przez tory, wróciłem na główną drogę do Gryfina. Przejechałem nią jeszcze kawałek za zjazd na autostradę i doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie na dziś eksplorację tych terenów. Następny etap rozpocznę w Radziszewie od skrętu na Łubnicę. Dalsza droga to już takie tam sobie poznawanie dróżek dookoła Radziszewka i powrót do domu lekko okrężną drogą.
Warte odnotowania dla potomności: pierwszy raz na krótko w tym roku. Lawinowo kwitną drzewa owocowe. Wiosna :)
Robi wrażenie
Doszło do tego dość niewinnie. Znów miałem fazę gapienia się na mapę i wymyśliłem, że pojechać do Gryfina to nie sztuka, ale pojechać nie jadąc głównymi drogami? Hmmm... Plan był taki - pojechać wałem przeciwpowodziowym tam gdzie jest, a tam gdzie się nie da, to jak najbliżej wody. Uprzedzę fakty - dojechałem tylko do Radziszewa, bo po pierwsze trochę późno wyjechałem, a po drugie zbyt dużo czasu zmitrężyłem właśnie w Wiskordzie.
Na wał wjechałem za Eneą w Zdrojach. Dojechałem niezłą ścieżką do Cegielinki, czyli dawnego kanału służącego do załadunku cementu z pobliskiej fabryki. W czasach niemieckich.
Cegielinka
Za Cagielinką niestety trzeba wjechać na Granitową i asfaltem przejechać za zjazd na ul Krygiera. Później można skręcić w Niklową i dotrzeć znów w okolice Regalicy. Ciekawe widoki.
i jeszcze takie...
coś się spaliło na działkach
Po przejechaniu pod mostem żelaznym dotarłem w dziwną okolicę zajętą przez firmy zajmujące się przeładunkiem piasku, węgla oraz teren wojskowy. Brzydko.
Most
Omijając teren zajęty przez wojsko trafiłem na bocznicę kolejową. Stoją tutaj wagony, które wyglądają jakby wzięły udział w katastrofie
Ponury widok
Za bocznicą polną drogą dojechałem do drogi prowadzącej wzdłuż Wiskordu. Pierwsze skojarzenie nasuwające się na widok ruin świetnie kiedyś prosperującej fabryki - Czarnobyl.
Okazało się, że z boku można wjechać na teren fabryki. Co oczywiście zrobiłem i stąd moje bliskie spotkanie z 250 metrowym kominem. Ruiny robią wrażenie. Głębiej się nie zapuszczałem. Nie w butach SPD, bo krzywdę sobie można zrobić.
Po zwiedzeniu fabryki znów wjechałem na wał przeciwpowodziowy. Da się jechać, ale dużo kamieni i dziur.
Takie widoki
Wał zakręca z fabryką i dociera w okolicę torów. Dalej wzdłuż rzeki nie udało mi się przejechać, bo droga skończyła się na podmokłej łące. Może w lecie by się udało. W efekcie trochę na szagę przez tory, wróciłem na główną drogę do Gryfina. Przejechałem nią jeszcze kawałek za zjazd na autostradę i doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie na dziś eksplorację tych terenów. Następny etap rozpocznę w Radziszewie od skrętu na Łubnicę. Dalsza droga to już takie tam sobie poznawanie dróżek dookoła Radziszewka i powrót do domu lekko okrężną drogą.
Warte odnotowania dla potomności: pierwszy raz na krótko w tym roku. Lawinowo kwitną drzewa owocowe. Wiosna :)
- DST 41.70km
- Teren 18.00km
- Czas 02:14
- VAVG 18.67km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1450kcal
- Podjazdy 107m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Na YT są filmiki ze wspinaczki na ten komin, włącznie z zapierającym dech w piersiach widokiem z góry ;)
michuss - 20:34 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj
Odważna eksploracja - ja z Wiskordem mam miłe wspomnienia, miesiąc praktyki robotniczej w brygadzie wodno-kanalizacyjnej przed podjęciem studiów w poprzednim, słusznie minionym systemie :-) Stacjonowaliśmy niedaleko komina. Przykro patrzeć na te ruiny.
leszczyk - 06:48 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj
Komentuj