Środa, 22 lipca 2015
Dookoła Jeziora Buwełno
Przy okazji urlopu trochę pojeżdżę po drogach w Prusach Wschodnich. Po drodze dla nabrania odpowiedniego ducha odwiedziłem pola Bitwy pod Grunwaldem, czyli miejsce gdzie dzikim hordom ze wchodu udało się zatriumfować nad zjednoczoną Europą. Odwlekło to nasze wejście do Unii o blisko 600 lat...
To tu Jagiełło odrzucił traktat akcesyjny
Wracając do meritum udało mi się objechać jezioro, nad którym mieszkamy. "Udało się" jest całkiem trafnym określeniem, bo drogi w okolicy są fatalne. Większość drogi, którą jechałem to sypka żwirówka po której jeżdżą traktory. W efekcie powstała nawierzchnia o strukturze tarki wprawiającej rower w nieustanne wibracje.
Mazurska dróżka
Do tego jeszcze jest grząska. No chyba czegoś gorszego nie można wymyślić. Miejsca gdzie pojawiał się czystych piach przynosiły ulgę. Po drodze było jeszcze kilka odcinków kocich łbów.
Podjazd jak na belgijskim klasyku
Generalnie okolica fajna. Cisza spokój, czystej jezioro i bliski kontakt z naturą. Niecały kilometr i krajobraz jako, żywo ze scenki z Krzyżaków, w której Jagienka zabija z łuku bobra...
Śródleśne jeziorko-bagienko z żeremiem
A po drugiej stronie jezior Buwełno, coś z 5 km jazdy rowerem - Bagna Nietlickie, czyli największa ostoja żurawia w Polsce.
Bagna Nietlickie - niestety nic nie widać, bo pod słońce
Żurawie traktują powyższe miejsce jak dom noclegowy. Wczesnym rankiem wyruszają na okoliczne pola, a wieczorem wracają. Swoje przeloty oznajmiały głośnym klęgorem, który potrafił wyrwać mnie ze snu bladym świtem.
Oczywiście wszędzie wokoło bociany. Chodzące, stojące, siedzące, brodzące, latające. Gdzie nie spojrzysz to bocian.
Nie masz siana zadzwoń do bociana...:)
Jak tak sobie jechałem kierując się mniej więcej tak aby objechać jezioro to zorientowałem się, że droga prowadzi mnie w kierunku nadajnika RTV. Aż mnie to rozbawiło - pierwsza jazda i od razu na najwyższą górkę w okolicy.
Gdzieś w okolicach nadajnika udało mi się w końcu dotrzeć do asfaltu. Znak ze skąd inną miłym pokrojem, przypominającym dwukrotny podjazd na Miodową ostrzegał, że nie będzie to nawierzchnia idealna. I rzeczywiście tak było.
Takie znaki dość często towarzyszyły mi na Mazurach
W końcu udało mi się wdrapać pod maszt. Podjazd nie był jakiś ciężki. Pod Kołową są znacznie gorsze.
Dzięki tej antence pooglądam wieczorem TV
Spod masztu zjechałem do miejscowości Miłki i najpierw główną drogą a potem znów 3 kilometry polnej tarki i dotarłem do celu.
Aha zapomniał bym o fotkach jeziora :)
Buwełno północny brzeg
Buwełno brzeg południowy
Buwełno po powrocie z roweru
To tu Jagiełło odrzucił traktat akcesyjny
Wracając do meritum udało mi się objechać jezioro, nad którym mieszkamy. "Udało się" jest całkiem trafnym określeniem, bo drogi w okolicy są fatalne. Większość drogi, którą jechałem to sypka żwirówka po której jeżdżą traktory. W efekcie powstała nawierzchnia o strukturze tarki wprawiającej rower w nieustanne wibracje.
Mazurska dróżka
Do tego jeszcze jest grząska. No chyba czegoś gorszego nie można wymyślić. Miejsca gdzie pojawiał się czystych piach przynosiły ulgę. Po drodze było jeszcze kilka odcinków kocich łbów.
Podjazd jak na belgijskim klasyku
Generalnie okolica fajna. Cisza spokój, czystej jezioro i bliski kontakt z naturą. Niecały kilometr i krajobraz jako, żywo ze scenki z Krzyżaków, w której Jagienka zabija z łuku bobra...
Śródleśne jeziorko-bagienko z żeremiem
A po drugiej stronie jezior Buwełno, coś z 5 km jazdy rowerem - Bagna Nietlickie, czyli największa ostoja żurawia w Polsce.
Bagna Nietlickie - niestety nic nie widać, bo pod słońce
Żurawie traktują powyższe miejsce jak dom noclegowy. Wczesnym rankiem wyruszają na okoliczne pola, a wieczorem wracają. Swoje przeloty oznajmiały głośnym klęgorem, który potrafił wyrwać mnie ze snu bladym świtem.
Oczywiście wszędzie wokoło bociany. Chodzące, stojące, siedzące, brodzące, latające. Gdzie nie spojrzysz to bocian.
Nie masz siana zadzwoń do bociana...:)
Jak tak sobie jechałem kierując się mniej więcej tak aby objechać jezioro to zorientowałem się, że droga prowadzi mnie w kierunku nadajnika RTV. Aż mnie to rozbawiło - pierwsza jazda i od razu na najwyższą górkę w okolicy.
Gdzieś w okolicach nadajnika udało mi się w końcu dotrzeć do asfaltu. Znak ze skąd inną miłym pokrojem, przypominającym dwukrotny podjazd na Miodową ostrzegał, że nie będzie to nawierzchnia idealna. I rzeczywiście tak było.
Takie znaki dość często towarzyszyły mi na Mazurach
W końcu udało mi się wdrapać pod maszt. Podjazd nie był jakiś ciężki. Pod Kołową są znacznie gorsze.
Dzięki tej antence pooglądam wieczorem TV
Spod masztu zjechałem do miejscowości Miłki i najpierw główną drogą a potem znów 3 kilometry polnej tarki i dotarłem do celu.
Aha zapomniał bym o fotkach jeziora :)
Buwełno północny brzeg
Buwełno brzeg południowy
Buwełno po powrocie z roweru
- DST 27.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:22
- VAVG 19.76km/h
- VMAX 40.70km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 755kcal
- Podjazdy 133m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tylko raz byłem na Mazurach, ale bardzo mi się podobało, zwłaszcza rejony bezludne. Na rowerze - hmmm, chyba bym nie chciał.... Ale brukowany podjazd klasycznie fajny :-) Ryby brały ?
leszczyk - 08:50 wtorek, 28 lipca 2015 | linkuj
Komentuj