Sobota, 11 lipca 2015
Gran Fondo
Wymyśliłem, że tym razem pojadę do Schwedt. W jedną stronę po niemieckiej stronie a wrócę po polskiej. Trasa dość znana i popularna.
Czasami są takie dni, że jest zawsze pod wiatr. Dziś miałem taki przypadek. Zaprogramował się, że dziś będzie wiało z północy. Więc OK - Odra- Nysa z wiaterkiem w plecy a powrót pod wiatr w terenie bardziej osłoniętym. Rano prognozy nie sprawdziłem.
Dość szybko stwierdziłem, że coś z tym wiatrem jest nie tak, jak do Gryfina miałem w twarz. Oho, czyli wieje z zachodu :(
I faktycznie tak było, w praktyce cały czas miałem wiatr z boku i na wale dość mocny.Nie lubię jeździć na Rubi z bocznym wiatrem, wolę nawet jechać pod. Wycieczka przez to nieco straciła ze swojej atrakcyjności. Do Gryfina droga bez przygód. Pierwszy przystanek w lasku za Mescherin.
Moja ulubiona ławeczka z widokiem na Dolną Odrę
Jazda kolarką tą drogą nie jest najlepszym pomysłem, ze względu na nawierzchnię. NA drodze przez las dodatkowo dużo gałęzi i innych śmieci. Dopiero za Gartz po wjechaniu na asfalt ONR robi się ekstra. Tylko ten wiatr...
Można się pościgać z motorówkami. Kolarka spoko daje radę :)
Schwedt na horyzoncie
Droga minęła na podziwianiu widoków. Sporo drapieżnych ptaków - głównie błotniaki chyba, gęgawy jak zwykle drące dzioby, wrony niechętnie usuwające się spod kół, trochę łabędzi i inne drobiazgi.
W Schwedt przejechałem na Polską stronę, chwila zastanowienia i wybór drogi na Ognicę, a nie na Chojnę. Wybrałem widoki malowniczej drogi, zamiast malowniczych widoków gęsto stojących na drodze do Chojny leśnych ssaków...
Do Szczecina tylko 58 km
Po skierowanie się na północ wiatr się zmieniła, zamiast wiać w prawe ucho wiał w lewe. Musi być symetria. Dzięki sporej liczbie lasów, jechał się jednak lepiej. Za Ognicą dość długi podjazd, aż dziwne, że nie ma segmentu na Stracie, chyba zrobię, choć wlokłem się na nim jak ślimak po tartanie. Generalnie w ogóle dziś tempa nie to nie miałem zbyt imponującego.
Po drodze na CPN wciągnąłem hot doga i popiłem magnezowym Oshee. Aż do domu odbijało mi się plastikiem. Autentycznie.
Jak dojechałem do Gryfina to wpadłem na pomysł, że pojadę do domu dookoła Puszczy i zrobię Gran Fondo. Dla nie wtajemniczonych to takie rywalizacja na Stravie. W tym miesiącu trzeba zrobić jednorazowo 130 km i można wtedy kupić specjalną koszulkę, że się jest niby takim prosem. No dobra.
Droga dookoła Puszczy bez przygód. Po zrobionej setce nie chciało, mi się już jechać tą dobrze znaną drogą, ale jakoś się dokulałem.
Złośliwy wiatr zaczął zmienić kierunek z zachodniego na północny i zamiast wiać z tyłu znów wiał raczej z boku.... Ehh :)
Fajna wycieczka. Ładna pogoda, temperatura idealna.
Czasami są takie dni, że jest zawsze pod wiatr. Dziś miałem taki przypadek. Zaprogramował się, że dziś będzie wiało z północy. Więc OK - Odra- Nysa z wiaterkiem w plecy a powrót pod wiatr w terenie bardziej osłoniętym. Rano prognozy nie sprawdziłem.
Dość szybko stwierdziłem, że coś z tym wiatrem jest nie tak, jak do Gryfina miałem w twarz. Oho, czyli wieje z zachodu :(
I faktycznie tak było, w praktyce cały czas miałem wiatr z boku i na wale dość mocny.Nie lubię jeździć na Rubi z bocznym wiatrem, wolę nawet jechać pod. Wycieczka przez to nieco straciła ze swojej atrakcyjności. Do Gryfina droga bez przygód. Pierwszy przystanek w lasku za Mescherin.
Moja ulubiona ławeczka z widokiem na Dolną Odrę
Jazda kolarką tą drogą nie jest najlepszym pomysłem, ze względu na nawierzchnię. NA drodze przez las dodatkowo dużo gałęzi i innych śmieci. Dopiero za Gartz po wjechaniu na asfalt ONR robi się ekstra. Tylko ten wiatr...
Można się pościgać z motorówkami. Kolarka spoko daje radę :)
Schwedt na horyzoncie
Droga minęła na podziwianiu widoków. Sporo drapieżnych ptaków - głównie błotniaki chyba, gęgawy jak zwykle drące dzioby, wrony niechętnie usuwające się spod kół, trochę łabędzi i inne drobiazgi.
W Schwedt przejechałem na Polską stronę, chwila zastanowienia i wybór drogi na Ognicę, a nie na Chojnę. Wybrałem widoki malowniczej drogi, zamiast malowniczych widoków gęsto stojących na drodze do Chojny leśnych ssaków...
Do Szczecina tylko 58 km
Po skierowanie się na północ wiatr się zmieniła, zamiast wiać w prawe ucho wiał w lewe. Musi być symetria. Dzięki sporej liczbie lasów, jechał się jednak lepiej. Za Ognicą dość długi podjazd, aż dziwne, że nie ma segmentu na Stracie, chyba zrobię, choć wlokłem się na nim jak ślimak po tartanie. Generalnie w ogóle dziś tempa nie to nie miałem zbyt imponującego.
Po drodze na CPN wciągnąłem hot doga i popiłem magnezowym Oshee. Aż do domu odbijało mi się plastikiem. Autentycznie.
Jak dojechałem do Gryfina to wpadłem na pomysł, że pojadę do domu dookoła Puszczy i zrobię Gran Fondo. Dla nie wtajemniczonych to takie rywalizacja na Stravie. W tym miesiącu trzeba zrobić jednorazowo 130 km i można wtedy kupić specjalną koszulkę, że się jest niby takim prosem. No dobra.
Droga dookoła Puszczy bez przygód. Po zrobionej setce nie chciało, mi się już jechać tą dobrze znaną drogą, ale jakoś się dokulałem.
Złośliwy wiatr zaczął zmienić kierunek z zachodniego na północny i zamiast wiać z tyłu znów wiał raczej z boku.... Ehh :)
Fajna wycieczka. Ładna pogoda, temperatura idealna.
- DST 130.50km
- Czas 05:05
- VAVG 25.67km/h
- VMAX 47.20km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2859kcal
- Podjazdy 663m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Rzeczywiście wlokłeś się dziś niemiłosiernie tylko 25 km/h średnia :D :D
Trendix - 19:45 poniedziałek, 13 lipca 2015 | linkuj
Gratki, widać, że noga kręci coraz lepiej, czyli na skręcenie najlepsze kręcenie :-) Bałeś się, że ssaki przydrożne mogą być agresywne ;-)
leszczyk - 11:37 poniedziałek, 13 lipca 2015 | linkuj
Komentuj