Sobota, 18 kwietnia 2015
Szwecja z Gryfusem
Wybrałem się wraz z ponad setką innych rowerzystów na wyprawę do Szwecji. Krótka noc spędzona na promie (czyli jakoś tak od 1.30 do 5 spania) nie wpłynęła negatywnie na chęć najazdu szwedzkiej ziemi :) Po zjedzeniu śniadania o 5.30 szybkie pakowanie i wyjazd z promu.
Wszyscy idą w stronę światła, no to ja też...:)
Szwedzki poranek powitał nas słońcem i przejmującym zimnem. Dobrze, że na wycieczkę przygotowałem zimowy wariant ubioru.
Gotowi do najazdu na Szwecję © Gryfus
Pierwszy odcinek trasy biegł z Ystad do Trelleborga. Droga cały czas nad brzegiem morza w większości szeroką drogą dla rowerów.
W drodze do Trelleborga © Gryfus
Krajobraz zupełnie inny niż w Polsce. Przede wszystkim zamiast ośrodków, ogrodzeń, terenów prywatnych itp - łąki, pastwiska, pola. Pełen dostęp do morza. Widać, że Szwecja to mało zaludniony kraj. Trochę dziwne uczucie mieć morze i słońce dokładnie po drugiej stronie niż w Polsce :)
Niestety jazdę utrudniał przenikliwi ziąb.
Opatulony jak w zimie © Paweł Krupiński
Miejscami szlak rowerowy skręca i prowadzi przez malutkie wioseczki. I tak to nieśpiesznie dojechaliśmy do Trelleborga. Na rynku chwila dla dłuższy odpoczynek, kanapkę czy kto co lubi. Niektórym widocznie było ciepło i skusili się na lody. Na rynku trwał akurat kiermasz z jakimiś ciuchami.
Rynek w Trelleborgu
Od tego miejsca wycieczka miała podzielić się na grupy. Długodystansową (Malmo) i krótko dystansową ( powrót do Ystad). Okazało się, że forma była taka dobra, że prawie wszyscy zdecydowali się jechać pełen dystans.
Za Trelleborgiem skierowaliśmy się na północ. Zaczęły się lekkie pagórki, wiatr zaczął wiać prosto w twarz. Tempo jeszcze bardziej spadło i zrobiło się mi jeszcze bardzo zimno.
W drodze do Malmo
Droga minęła bez większych przygód. Nie licząc kliku awarii rowerowych i wypadku Prezesa - jedyna krew na wyjeździe :). Paweł jakoś się zahaczył o żywopłot i rąbnął kolanem o asfalt. Pomoc medyczna została udzielona szybko i sprawnie. W Malmo dłuższy czas przebijaliśmy się do centrum i nie obyło się bez różnych akcji typu jazda bus pasem, przejeżdżanie na czerwonym świetle itp manewry. Szwedzi oglądający filmy z monitoringu będę mieć interesujący materiał poglądowy na temat rowerzystów z Polski :)
Na miejscy dotarliśmy na jakiś piknik ekologiczny, gdzie miał nas przywitać ktoś z władz miasta. Okazało się, że piknik jest przy... meczecie, a nami zainteresował się jakiś nawiedzony radny-ekolog, który wkręcił nas w jakieś ustawianie się w X, niby że popieramy czyste środowisko. Fotki robił z drzewa a ja tylko mam nadzieję, że to nie chodziło o coś innego...
O co chodzi temu gościowi na drzewie ? © Jewti
Jako, że piknik był średnio ciekawy a większość uczestników tworzyli śniadzi ludzie, którzy lubią się czasami rozerwać...to na wszelki wypadek udałem się na zwiedzanie starówki.
Tam z głodem wiedzy historycznej wygrał głód bardziej przyziemny i udałem się do Burger Kinga. Z przyjemnością zjadłem hamburgera z frytkami i popiłem colą. Pełni szczęścia dopełniła toaleta i ciepłe pomieszczenie.
Pokrzepiony wykorzystałem ostatnie wolne minuty, na podziwianie starówki.
Starówka w Malmo
Po powrocie na teren pikniku okazało się, że znalazł się właściwy polityk ...:), czyli wiceburmistrz Malmo, który wręczył nam pamiątkowe medale. Okazało się, że Malmo otrzymało prawa miejskie w roku 1437 z rąk skandynawskiego króla Eryka, który urodził się jako pomorski książę. Na proszę, okazuje się, że kiedyś my też eksportowaliśmy do Szwecji królów, a oni parę wieków później jak przysłali nam swojego to w pakiecie z potopem. Ot naród.
Po części oficjalnej wyruszyliśmy w drogę powrotną. Trochę się ociepliło i wiatr wiał w plecy więc do Trelleborga jechało się bardzo przyjemnie. Ale też wolno.
Wolniej, wolniej czyli Paweł znów hamuje tempo :)
Czasami jednak dał się wyprzedzić
Po drodze zielona pola i malownicze cycki. Przypuszczam, że to kurhany ale niestety nie było okazji bliżej podjechać.
Kurhany?
I tak to sobie przyjechaliśmy znów do Trelleborga. Tam spotkaliśmy grupę autokarową, która zgotowała nam gorące powitanie. Miło :)
Po przerwie na siku i uzupełnienie zapasów energetyczną, trzeba się było znów cieplej ubrać i w drogę na prom. W drodze znów podziwianie dzikiego wybrzeża. Dużo ptaków: bażanty, łabędzie, gęsi gęgawy, gołębie grzywacze i sporo mniejszych.
Takie tam widoczki
© Gryfus
Ostatnie 10 kilometrów jak już udało nam się zerwać ze smyczy prezesa. Jakoś tak czołowa grupka zaczęła jechać coraz szybciej i szybciej, w efekcie w kilku pogoniliśmy na prom z prędkością pod 30km/h. Ufff w końcu ciepło się zrobiło :)
Na koniec jeszcze stylowa focia na tle promu
160 km zrobione czas na Polonie :)
Zaokrętowanie tym razem poszło szybko i sprawnie. Szybki prysznic i pora na rozdanie medali. Okazało się, że każdy z nas otrzymał pamiątkowy medal, zawieszony na szyi osobiście przez Prezesa :)
Okolicznościowa koszulka i pamiątkowe medale
Potem udaliśmy się na kolację "obiadową". Unity Line stanęło na wysokości zadania - kolacja była i smaczna i bardzo urozmaicona. Później jeszcze browarek na lepsze trawienie i rozluźnienie mięśni i...do łóżeczka do kajuty. Tym razem wszyscy byli tak zmęczeni, że posnęli i nie było tańców. Nie ma to jak świeże szwedzkie powietrze :)
I na tym zakończyłem rajd po Szwecji.
Kondycyjnie wytrzymałem trasę bez problemu. Tyłek też dał radę przez tyle godzin na siodełku. Trochę szyja bolała i niestety rano dość mocno zmarzłem i moje wrażliwe zatoki spowodowały ból głowy. Po za tym rajd super. Mało zwiedzania, ale chyba inaczej nie dało się zrobić w tak licznym towarzystwie. Organizacja i prowadzenie grup na najwyższym poziomie.
W następnym odcinku powrót do Szczecina.
Wszyscy idą w stronę światła, no to ja też...:)
Szwedzki poranek powitał nas słońcem i przejmującym zimnem. Dobrze, że na wycieczkę przygotowałem zimowy wariant ubioru.
Gotowi do najazdu na Szwecję © Gryfus
Pierwszy odcinek trasy biegł z Ystad do Trelleborga. Droga cały czas nad brzegiem morza w większości szeroką drogą dla rowerów.
W drodze do Trelleborga © Gryfus
Krajobraz zupełnie inny niż w Polsce. Przede wszystkim zamiast ośrodków, ogrodzeń, terenów prywatnych itp - łąki, pastwiska, pola. Pełen dostęp do morza. Widać, że Szwecja to mało zaludniony kraj. Trochę dziwne uczucie mieć morze i słońce dokładnie po drugiej stronie niż w Polsce :)
Niestety jazdę utrudniał przenikliwi ziąb.
Opatulony jak w zimie © Paweł Krupiński
Miejscami szlak rowerowy skręca i prowadzi przez malutkie wioseczki. I tak to nieśpiesznie dojechaliśmy do Trelleborga. Na rynku chwila dla dłuższy odpoczynek, kanapkę czy kto co lubi. Niektórym widocznie było ciepło i skusili się na lody. Na rynku trwał akurat kiermasz z jakimiś ciuchami.
Rynek w Trelleborgu
Od tego miejsca wycieczka miała podzielić się na grupy. Długodystansową (Malmo) i krótko dystansową ( powrót do Ystad). Okazało się, że forma była taka dobra, że prawie wszyscy zdecydowali się jechać pełen dystans.
Za Trelleborgiem skierowaliśmy się na północ. Zaczęły się lekkie pagórki, wiatr zaczął wiać prosto w twarz. Tempo jeszcze bardziej spadło i zrobiło się mi jeszcze bardzo zimno.
W drodze do Malmo
Droga minęła bez większych przygód. Nie licząc kliku awarii rowerowych i wypadku Prezesa - jedyna krew na wyjeździe :). Paweł jakoś się zahaczył o żywopłot i rąbnął kolanem o asfalt. Pomoc medyczna została udzielona szybko i sprawnie. W Malmo dłuższy czas przebijaliśmy się do centrum i nie obyło się bez różnych akcji typu jazda bus pasem, przejeżdżanie na czerwonym świetle itp manewry. Szwedzi oglądający filmy z monitoringu będę mieć interesujący materiał poglądowy na temat rowerzystów z Polski :)
Na miejscy dotarliśmy na jakiś piknik ekologiczny, gdzie miał nas przywitać ktoś z władz miasta. Okazało się, że piknik jest przy... meczecie, a nami zainteresował się jakiś nawiedzony radny-ekolog, który wkręcił nas w jakieś ustawianie się w X, niby że popieramy czyste środowisko. Fotki robił z drzewa a ja tylko mam nadzieję, że to nie chodziło o coś innego...
O co chodzi temu gościowi na drzewie ? © Jewti
Jako, że piknik był średnio ciekawy a większość uczestników tworzyli śniadzi ludzie, którzy lubią się czasami rozerwać...to na wszelki wypadek udałem się na zwiedzanie starówki.
Tam z głodem wiedzy historycznej wygrał głód bardziej przyziemny i udałem się do Burger Kinga. Z przyjemnością zjadłem hamburgera z frytkami i popiłem colą. Pełni szczęścia dopełniła toaleta i ciepłe pomieszczenie.
Pokrzepiony wykorzystałem ostatnie wolne minuty, na podziwianie starówki.
Starówka w Malmo
Po powrocie na teren pikniku okazało się, że znalazł się właściwy polityk ...:), czyli wiceburmistrz Malmo, który wręczył nam pamiątkowe medale. Okazało się, że Malmo otrzymało prawa miejskie w roku 1437 z rąk skandynawskiego króla Eryka, który urodził się jako pomorski książę. Na proszę, okazuje się, że kiedyś my też eksportowaliśmy do Szwecji królów, a oni parę wieków później jak przysłali nam swojego to w pakiecie z potopem. Ot naród.
Po części oficjalnej wyruszyliśmy w drogę powrotną. Trochę się ociepliło i wiatr wiał w plecy więc do Trelleborga jechało się bardzo przyjemnie. Ale też wolno.
Wolniej, wolniej czyli Paweł znów hamuje tempo :)
Czasami jednak dał się wyprzedzić
Po drodze zielona pola i malownicze cycki. Przypuszczam, że to kurhany ale niestety nie było okazji bliżej podjechać.
Kurhany?
I tak to sobie przyjechaliśmy znów do Trelleborga. Tam spotkaliśmy grupę autokarową, która zgotowała nam gorące powitanie. Miło :)
Po przerwie na siku i uzupełnienie zapasów energetyczną, trzeba się było znów cieplej ubrać i w drogę na prom. W drodze znów podziwianie dzikiego wybrzeża. Dużo ptaków: bażanty, łabędzie, gęsi gęgawy, gołębie grzywacze i sporo mniejszych.
Takie tam widoczki
© Gryfus
Ostatnie 10 kilometrów jak już udało nam się zerwać ze smyczy prezesa. Jakoś tak czołowa grupka zaczęła jechać coraz szybciej i szybciej, w efekcie w kilku pogoniliśmy na prom z prędkością pod 30km/h. Ufff w końcu ciepło się zrobiło :)
Na koniec jeszcze stylowa focia na tle promu
160 km zrobione czas na Polonie :)
Zaokrętowanie tym razem poszło szybko i sprawnie. Szybki prysznic i pora na rozdanie medali. Okazało się, że każdy z nas otrzymał pamiątkowy medal, zawieszony na szyi osobiście przez Prezesa :)
Okolicznościowa koszulka i pamiątkowe medale
Potem udaliśmy się na kolację "obiadową". Unity Line stanęło na wysokości zadania - kolacja była i smaczna i bardzo urozmaicona. Później jeszcze browarek na lepsze trawienie i rozluźnienie mięśni i...do łóżeczka do kajuty. Tym razem wszyscy byli tak zmęczeni, że posnęli i nie było tańców. Nie ma to jak świeże szwedzkie powietrze :)
I na tym zakończyłem rajd po Szwecji.
Kondycyjnie wytrzymałem trasę bez problemu. Tyłek też dał radę przez tyle godzin na siodełku. Trochę szyja bolała i niestety rano dość mocno zmarzłem i moje wrażliwe zatoki spowodowały ból głowy. Po za tym rajd super. Mało zwiedzania, ale chyba inaczej nie dało się zrobić w tak licznym towarzystwie. Organizacja i prowadzenie grup na najwyższym poziomie.
W następnym odcinku powrót do Szczecina.
- DST 159.22km
- Czas 09:07
- VAVG 17.46km/h
- VMAX 33.90km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 5257kcal
- Podjazdy 553m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
stosunkowo dużo było tych co się mogą rozerwać...Szwecja to już raczej kraj starych potomków Wkingów...
coolertrans - 06:21 wtorek, 21 kwietnia 2015 | linkuj
Brawo, rewelacyjny dystans jak na taki chłód. Ciekawie to wygląda, może kiedyś i ja tam zawitam, zwłaszcza, że jest tam Burger King :-)
leszczyk - 20:39 poniedziałek, 20 kwietnia 2015 | linkuj
Komentuj