Czwartek, 9 kwietnia 2015
Balonik z bólem
Po świątecznej przerwie znów na rowerze. Nie lubię robić sobie takich długich odstępów między "rowerowaniem", bo to nie wpływa dobrze na moją formę. Tym razem nie zauważyłem niekorzystnych zmian. Może to zasługa tego, że udało mi się przez święta przybrać na wadze tylko kilogram, pomimo, że teściowa mocno się starała aby wynik była znacznie lepszy :).
W ogóle to wczoraj nie powinienem iść na rower, bo rano obudziłem się z paskudnym bólem karku. Nie wiem co mi zaszkodziło, czy 650 km jazdy autem we wtorek, czy środowe siedzenie parę godzin w klimatyzowanej sali. Pewnie jedno i drugie, a może i coś jeszcze. Suma sumarum ból był paskudny, a po masażu zrobił się jeszcze większy. Nie mniej głód roweru był na tyle silny, że postanowiłem zrobić choć małe kółeczko, z opcją większego jak się da. Niestety się nie dało, bo na każdym wyboju było "auć". Ograniczyłem się więc do tradycyjnego "balonika" przez Lubczynę. Aby tych "auć" było jak najmniej, czyli wrócić do domu jak najszybciej to jakoś tak pojechało mi się wyjątkowo szybko. Jakoś sobie nie przypominam, aby udało się kiedyś wykręcić na Axisie średnią na poziomie 25,4 km/h jadąc samotnie. A warunki atmosferyczne nie były jakieś szczególnie przyjazne. Hmmm pewnie to efekt świątecznej diety serwowanej przez teściową :)
PS. Endomondo znów pokazuje jakąś bzdurę w zakresie sumy podjazdów. Nie ma to dla mnie większego znaczenie, ale pomału zaczyna być denerwujące. Konkurencja nie śpi i pracuje na coraz lepszych mapach, a tu stagnacja.
W ogóle to wczoraj nie powinienem iść na rower, bo rano obudziłem się z paskudnym bólem karku. Nie wiem co mi zaszkodziło, czy 650 km jazdy autem we wtorek, czy środowe siedzenie parę godzin w klimatyzowanej sali. Pewnie jedno i drugie, a może i coś jeszcze. Suma sumarum ból był paskudny, a po masażu zrobił się jeszcze większy. Nie mniej głód roweru był na tyle silny, że postanowiłem zrobić choć małe kółeczko, z opcją większego jak się da. Niestety się nie dało, bo na każdym wyboju było "auć". Ograniczyłem się więc do tradycyjnego "balonika" przez Lubczynę. Aby tych "auć" było jak najmniej, czyli wrócić do domu jak najszybciej to jakoś tak pojechało mi się wyjątkowo szybko. Jakoś sobie nie przypominam, aby udało się kiedyś wykręcić na Axisie średnią na poziomie 25,4 km/h jadąc samotnie. A warunki atmosferyczne nie były jakieś szczególnie przyjazne. Hmmm pewnie to efekt świątecznej diety serwowanej przez teściową :)
PS. Endomondo znów pokazuje jakąś bzdurę w zakresie sumy podjazdów. Nie ma to dla mnie większego znaczenie, ale pomału zaczyna być denerwujące. Konkurencja nie śpi i pracuje na coraz lepszych mapach, a tu stagnacja.
- DST 39.74km
- Czas 01:34
- VAVG 25.37km/h
- VMAX 29.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1430kcal
- Podjazdy 20m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zaczynają się koksiarskie średnie :-)
Też takie wykręcę, a co, wystarczy włączać licznik tylko na zjazdach ;-) leszczyk - 09:20 piątek, 10 kwietnia 2015 | linkuj
Komentuj
Też takie wykręcę, a co, wystarczy włączać licznik tylko na zjazdach ;-) leszczyk - 09:20 piątek, 10 kwietnia 2015 | linkuj