Środa, 21 maja 2014
Niemiecki klasyk bez licznika
Tym razem zabrałem Rubi na wycieczkę do Niemiec. Miało być przyjemnie, piękna pogoda, asfalciki bez dziur i piękne widoki. Tym razem wspomogłem się autem - Rubi bez koła do bagażnika i za 15 minut jesteś pod kościołem w Kołbaskowie. I tu pierwszy zonk dnia dzisiejszego w liczniku "coś się przycisnęło" i wyświetlał jakieś głębokie menu. Dziesięć minut męczarni aby wyjść z tego cholerstwa.
Gotowy w końcu do jazdy ruszyłem w kierunku Rosówka i dalej na Gartz. Zaraz, zaraz a skąd tu taki w mordewind jak w Szczecinie ledwie wiaterek listkami porusza. Nie mniej jechało się przyjemnie. Przed Gartz pierwsza sekcja bruku i konkretny test na szosie na takiej nawierzchni. Dziękuję ale wole aby moje plomby pozostały w zębach. Brrry. Podczas tej trzęsawki licznik przestał działać.
Chwila na szukanie pierwszych objawów choroby wibracyjnej i oględziny licznika
Okazało się, że czujnik na szprysze się odczepił i luźno latał. Po umiejscowieniu go we właściwym miejscu po 30 sekundach znów spadł... i potem znów.... i znów.... aż dałem sobie na luz i naprawię go w domu. Dalej jechałem już bez wskazania prędkości. Na początku trudno się przyzwyczaić a potem to już obojętne było.
Za Gartz obrałem kierunek na Cesaków. Kiedyś sobie obiecałem, że przed jazdą szosą najpierw sprawdzę drogi na trekingu, cóż jakoś mi się o tym zapomniało... Więc miałem kolejne sekcje bruku. Co jeden to gorszy. Oj wytrzęsło mnie wczoraj. A tyle się mówi o wspaniałych niemiecki drogach... Dobrze, że obyło się bez kapcia.
Jak widać droga pozostawia trochę do życzenia, tak tak to niemiecka wioska :)
Z Ceskow pojechałem w kierunku Luckow. Kierunke na nadajnik i 3 kilometry podjazdu. Fajny o umiarkowanej stromiźnie i w końcu równa droga. Z Luckow przez bardzo malownicze pola wąską, gładką drogą w kierunku drogi 113. Szosa prawie jak ścieżka rowerowa, na odcinku 10 kilometrów minęły mnie dwa samochodu. I cały czas góra, dół ,góra dół ani kawałka płaskiego.
Gdzieś na trasie
Po dojechaniu do 112 czyli drogi którą już znam pojechałem na Krackow i tam, co by nie było nudo zamiast ścieżką rowerową do Shwen nenz pojechałem w kierunku Nadrensee. Ruch samochodowy nadal prawie zerowy. Z Nadrensee dalszy ciąg testowania nieznanych mi dróg więc obrałem kierunek na Rosow. Później już tylko dojazd do drogi nr 2 i powrót do Kołbaskowa.
Bardzo miła wycieczka. Urokliwe pola i niesamowity spokój i cisza. Na trasie było wszystko jak w wyścigu klasycznym - stąd tytuł - i sekcje bruku i odcinki płaskie i bardzo dużo hopek (oczywiście jak na nasze nizinne warunki).
Średnia jak na jazdę rowerem szosowym dość żenująca ale tym razem głównie szukałem drogi i podziwiałem widoki. Pewnie brak wskazań prędkości też zrobił swoje, bo zabrakło motywatora :).
PS. Po czym odróżnić polskiego kierowce od niemieckiego bez patrzenia na tablice rejestracyjne?....
....Polski wyprzedza Cię po tym samym pasie a niemiecki po przeciwnym. I to każdy. Kuźwa co z maniera, że nawet jak z przeciwka nic nie jedzie to i tak mija Cię na gazetę. Ehhh rodacy :)
Gotowy w końcu do jazdy ruszyłem w kierunku Rosówka i dalej na Gartz. Zaraz, zaraz a skąd tu taki w mordewind jak w Szczecinie ledwie wiaterek listkami porusza. Nie mniej jechało się przyjemnie. Przed Gartz pierwsza sekcja bruku i konkretny test na szosie na takiej nawierzchni. Dziękuję ale wole aby moje plomby pozostały w zębach. Brrry. Podczas tej trzęsawki licznik przestał działać.
Chwila na szukanie pierwszych objawów choroby wibracyjnej i oględziny licznika
Okazało się, że czujnik na szprysze się odczepił i luźno latał. Po umiejscowieniu go we właściwym miejscu po 30 sekundach znów spadł... i potem znów.... i znów.... aż dałem sobie na luz i naprawię go w domu. Dalej jechałem już bez wskazania prędkości. Na początku trudno się przyzwyczaić a potem to już obojętne było.
Za Gartz obrałem kierunek na Cesaków. Kiedyś sobie obiecałem, że przed jazdą szosą najpierw sprawdzę drogi na trekingu, cóż jakoś mi się o tym zapomniało... Więc miałem kolejne sekcje bruku. Co jeden to gorszy. Oj wytrzęsło mnie wczoraj. A tyle się mówi o wspaniałych niemiecki drogach... Dobrze, że obyło się bez kapcia.
Jak widać droga pozostawia trochę do życzenia, tak tak to niemiecka wioska :)
Z Ceskow pojechałem w kierunku Luckow. Kierunke na nadajnik i 3 kilometry podjazdu. Fajny o umiarkowanej stromiźnie i w końcu równa droga. Z Luckow przez bardzo malownicze pola wąską, gładką drogą w kierunku drogi 113. Szosa prawie jak ścieżka rowerowa, na odcinku 10 kilometrów minęły mnie dwa samochodu. I cały czas góra, dół ,góra dół ani kawałka płaskiego.
Gdzieś na trasie
Po dojechaniu do 112 czyli drogi którą już znam pojechałem na Krackow i tam, co by nie było nudo zamiast ścieżką rowerową do Shwen nenz pojechałem w kierunku Nadrensee. Ruch samochodowy nadal prawie zerowy. Z Nadrensee dalszy ciąg testowania nieznanych mi dróg więc obrałem kierunek na Rosow. Później już tylko dojazd do drogi nr 2 i powrót do Kołbaskowa.
Bardzo miła wycieczka. Urokliwe pola i niesamowity spokój i cisza. Na trasie było wszystko jak w wyścigu klasycznym - stąd tytuł - i sekcje bruku i odcinki płaskie i bardzo dużo hopek (oczywiście jak na nasze nizinne warunki).
Średnia jak na jazdę rowerem szosowym dość żenująca ale tym razem głównie szukałem drogi i podziwiałem widoki. Pewnie brak wskazań prędkości też zrobił swoje, bo zabrakło motywatora :).
PS. Po czym odróżnić polskiego kierowce od niemieckiego bez patrzenia na tablice rejestracyjne?....
....Polski wyprzedza Cię po tym samym pasie a niemiecki po przeciwnym. I to każdy. Kuźwa co z maniera, że nawet jak z przeciwka nic nie jedzie to i tak mija Cię na gazetę. Ehhh rodacy :)
- DST 66.28km
- Czas 02:40
- VAVG 24.86km/h
- VMAX 41.80km/h
- Temperatura 29.0°C
- HRmax 168 ( 93%)
- HRavg 141 ( 78%)
- Kalorie 2238kcal
- Podjazdy 305m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Po wałach to nawet do Kostrzyna i dalej. Minusem jest nudna trasa i brak osłony od wiatru. Można się zajechać przy przeciwnym wietrze.
Co do DDR pomiędzy Mescherin i Gartz to jej część jest wykonana z kostki , większej wersji naszego polbruku, ale jazda po niej jest ok. 4gotten - 18:12 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Co do DDR pomiędzy Mescherin i Gartz to jej część jest wykonana z kostki , większej wersji naszego polbruku, ale jazda po niej jest ok. 4gotten - 18:12 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Mi te tereny się bardzo podobają ale rzadko tam się wybieram bo odcinek Stargard-Gryfino-Stargard to od razu 100 km.Ale bardzo polecam.
strus - 17:42 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Bruk na dojeździe do Gartz można ominąć skręcając wcześniej do Mescherin (z 2 na 113) a dalej fajną asfaltową scieżką do centrum Gartz. Bruku w samym mieście już nie ominiesz, ja tam jadę ile się da chodnikiem - i tak nikt tędy nie chodzi.
Wrażenia z kierowcami mam dokładnie takie same. Aby poczuć samochodową nirwanę na rowerze trzeba trochę zapuścić się w głąb kraju gdzie "naszych" nie ma.
W ogóle polecam drogę po wałach przeciwpowodziowych (wjazd w Gartz przy restauracji za mostem - przejeżdżałeś) można dojechać do Schwedt (i dalej).
Asfalty są o niebo lepsze od naszych - ja tylko tam jeżdżę.
pozdro. :) James77 - 14:09 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Wrażenia z kierowcami mam dokładnie takie same. Aby poczuć samochodową nirwanę na rowerze trzeba trochę zapuścić się w głąb kraju gdzie "naszych" nie ma.
W ogóle polecam drogę po wałach przeciwpowodziowych (wjazd w Gartz przy restauracji za mostem - przejeżdżałeś) można dojechać do Schwedt (i dalej).
Asfalty są o niebo lepsze od naszych - ja tylko tam jeżdżę.
pozdro. :) James77 - 14:09 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Nie narzekaj na nawierzchnie. Twoja maszyna została ponoć stworzona do takich warunków. W końcu jej nazwa zobowiązuje.
Sam myślałem kiedyś o tym modelu, ale odstraszyła mnie cena. Zbyt wygórowana, nawet z osprzętem klasy Tiagra. 4gotten - 10:03 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Komentuj
Sam myślałem kiedyś o tym modelu, ale odstraszyła mnie cena. Zbyt wygórowana, nawet z osprzętem klasy Tiagra. 4gotten - 10:03 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj