Środa, 26 marca 2014
Uciekając przed zmrokiem
Zaprogramowałem się na kolejny wypad tam gdzie trawa jest bardziej zielona, drogi gładsze a kierowcy przyjaźniejsi rowerzystom, czyli znów Germania. Dojazd rowerem do granicy mam akurat niezbyt dobry, bo albo przez Gryfino albo przez centrum a wiec i tu i tu trzeba dość żmudnie 25-30 km przedzierać przez drogi o dużym nasileniu ruch. Ale zaraz zaraz przecież autostradą mam do Kołbaskowa max 15 minut a to idealny punkt wypadowy.Oczywiście autem. I tak sobie też umyśliłem. Liczyłem, że jak się sprawnie ogarnę (pizza w pracy :)) to o 16 uda mi się już wystartować. Niestety troszkę czasu za dużo zamarudziłem i w efekcie start z Kołbaskowa nastąpił o 16.50, czyli do zmroku raptem z 1,5 godziny, więc trzeba było się uwinąć.
Z Kołbaskowa do Pomellen - drogą na mapie zaznaczoną jako droga dla rowerów - hmmm jest to druga też dla ciężarówek wożących piach z kopalni pod Pomellen - więc jej stan jest "ciężarówkowaty", czyli polna kamienista droga ubita na twardo z dziurami, luźnymi kamieniami + sporo paskudnego śliskiego błota. Na przejazd szosówką się nie nada ale innymi rowerami OK. Przed Pomellen kostka, a później już gładziutkie nie licząc wybojów w Krackow. Samo Pomellen urokliwe - nie byłem jakoś tam nigdy wcześniej.
Trawa zieleńsza a niebo bardziej błękitne ... :)
Z Pomellen kierunke na Krackow - ciągle podjazd, zjaad i znów podjazd i zjazd i tak praktycznie było do końca. Z Krackow słynną ścieżką rowerową do Schwennenz i tu niemiłe zaskoczenie. Mało sobie zębów nie połamałem, bo jechałem na lockaucie - przyzwyczajony do gładkich niemiecki asfaltów, a tu nagle wjechałem w ciąg paskudnych ostrych garbów. Zęby zrobiły trrrryyy, ale wytrzymały - kręgosłup też :). Chyba to korzenie drzew nadały dość nieoczekiwany fakturę ścieżce. Coś podobnej jest jak się jedzie przez las z Mescherin do Gartz.
W Schwennenz nawrót i przez Ladenthin do Polski. Słoneczko już zaczęło zachodzić :)
Zachód słońca nad Niemcami.
Następnie przez Barnisław i Smolecin do Kołbaskowa i uff udało się zapakować rower do auta wraz z ostatnimi promyczkami dnia. Wyjazd fajny choć się wiatr cały czas przeszkadzał, jakiś taki dziwny był, głównie z boku albo w twarz a ogóle nie w plecy, co nie jest logiczne, chyba, że akurat zmieniał kierunek. No i zimny był.
Z Kołbaskowa do Pomellen - drogą na mapie zaznaczoną jako droga dla rowerów - hmmm jest to druga też dla ciężarówek wożących piach z kopalni pod Pomellen - więc jej stan jest "ciężarówkowaty", czyli polna kamienista droga ubita na twardo z dziurami, luźnymi kamieniami + sporo paskudnego śliskiego błota. Na przejazd szosówką się nie nada ale innymi rowerami OK. Przed Pomellen kostka, a później już gładziutkie nie licząc wybojów w Krackow. Samo Pomellen urokliwe - nie byłem jakoś tam nigdy wcześniej.
Trawa zieleńsza a niebo bardziej błękitne ... :)
Z Pomellen kierunke na Krackow - ciągle podjazd, zjaad i znów podjazd i zjazd i tak praktycznie było do końca. Z Krackow słynną ścieżką rowerową do Schwennenz i tu niemiłe zaskoczenie. Mało sobie zębów nie połamałem, bo jechałem na lockaucie - przyzwyczajony do gładkich niemiecki asfaltów, a tu nagle wjechałem w ciąg paskudnych ostrych garbów. Zęby zrobiły trrrryyy, ale wytrzymały - kręgosłup też :). Chyba to korzenie drzew nadały dość nieoczekiwany fakturę ścieżce. Coś podobnej jest jak się jedzie przez las z Mescherin do Gartz.
W Schwennenz nawrót i przez Ladenthin do Polski. Słoneczko już zaczęło zachodzić :)
Zachód słońca nad Niemcami.
Następnie przez Barnisław i Smolecin do Kołbaskowa i uff udało się zapakować rower do auta wraz z ostatnimi promyczkami dnia. Wyjazd fajny choć się wiatr cały czas przeszkadzał, jakiś taki dziwny był, głównie z boku albo w twarz a ogóle nie w plecy, co nie jest logiczne, chyba, że akurat zmieniał kierunek. No i zimny był.
- DST 34.06km
- Teren 4.00km
- Czas 01:31
- VAVG 22.46km/h
- VMAX 36.70km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 142 ( 79%)
- Kalorie 1267kcal
- Podjazdy 323m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Też praktykuję jazdę autem do granicy jak mam po tamtej stronie ochotę pojeździć. Ale w tym roku jeszcze nie byłem..
davidbaluch - 05:06 piątek, 28 marca 2014 | linkuj
Komentuj