Sobota, 28 września 2013
Marchia Wkrzańska
Wycieczka na drugą stronę granicy, gdzie asfalty są równe,kierowcy mili i ścieżek rowerowych dostatek - tylko wiatr tak jak i u nas zwykle w oczy;)
Trasa generalnie po terenach zamieszkiwanych ongiś przez słowiańskie plemię Wkrzan a po ich wytępieniu i asymilacji niedobitków nazwanych przez germańskich najeźdzców Marchią Wkrzańską.
Start spod netto w Łęknicy (zwanej obecnie Locknitz). Tym razem zwyciężyło poranne lenistwo i niechęć do jazdy przy + 5 stopniach - więc transport rowerów autem zamiast nudnego przebijania się przez Szczecin.
Na dobry początek trzeba było pogłaskać kotka.
Po dopieszczeniu mruczka obraliśmy z Abarthem kierunek na Pozdawilk. W tymi kierunku niestety nie ma ścieżki rowerowej ale za do na szosie asfalt idealnie równy i pomimo koszmarnego wiatru wiejącego w prawe ucho tempo było całkiem niezłe. W Pasewalk ups.. Pozdawilk chwila na ogrzanie przemarzniętej szczęki i ucha protestującego tępym bólem przed takim traktowaniem. Przy okazji - blokowiska jako żywo jak nasze, nawet podobny układ parkingów i nasadzonej zieleni. Co ciekawe to większość bloków z wielkiej płyty nawet nie ocieplona. Hmmm niemieckie slumsy :(
Dalej na północ - pod wiatr. Na szczęście droga a właściwie malownicza ścieżka rowerowa prowadzi przez lasy Puszczy Wkrzańskiej, więc nie było tak źle. A krótkie fragmenty bez ścieżki prowadziły przez równie urocze miejsca.
Złota niemiecka jesień.
Niestety przez większą cześć drogi nie można było sprawdzić czy w niemieckich lasach też jest wysyp grzybów, bo prowadzi ona obok poligonu Bundeshwery o czym informują gęsto rozmieszczone tablice.
Niemieckiego nie znam ale informacje zawierająca słowo Truppen .. podpisane przez Herr Komendanta, dość skutecznie zniechęca do szukania podgrzybków :)
Następny przystanek to Turzegłowy. Miasteczko, które po upadku NRD zasłynęło ponad 50% bezrobociem. Teraz wyludnione w 60% i posiadające ciekawą rekonstrukcję osady Wrzan oraz zamkowego podgrodzia. Ale to temat na inną wycieczkę.
Troszkę zmarznięci odpuściliśmy sobie zwiedzanie i pokręciliśmy w kierunku Wkryujścia po drodze zaliczając Kcynię.
Kcynia zwana Eggesin.Postój pod kościołem
Kcynia. Ulica Szczecińska :)
We Wkryujściu obowiązkowo kultowa fishbuła :)
Fishbuła ze śledziem Bicmarckiem Niestety troszkę rozmyta.
Spożyta na klimatycznym kutrze.
Po zaspokojeniu głodu, krótka wycieczka po mieście z zaliczeniem największych atrakcji... :)
czyli marynarza...
rybaka...
oraz kultowej ławeczki dla krasnali :)
Dodatkowo rzut oka na:
jachty
nabrzeża
oraz wizyta naZamku Książąt Pomorskich.
W zamku tym umarła Anna Jagiellonka.
Pogoda niestety przestała dopisywać, ciemne chmury i lodowaty wiatr nie wróżyły nic dobrego więc dość szybko udaliśmy się w drogę powrotną.
Po drodze rzut oka na Zalew Szczeciński
Śmiałkowie na łódce, czyli prawdziwy Niemiec fal się nie lęka
W cichej wiosce Luckow zatrzymaliśmy się aby obejrzeć pomnik niemieckich żołnierzy
oraz kościół z XVIII wieku
W kościele (ewangelickim - żeby nie było wątpliwości) niespodzianka nie tylko otwarty i dostępny do zwiedzania ale i poczęstunek na zbłąkanych wędrowców.
Może i skromnie ale jednak - ciasteczko i picie.
W samym kościele oprócz standardowego ołtarza, ławek kilka stoliczków przy których można usiąść, odpocząć, poczęstować się i poczytać np biblię lub pisma religijne, które są ogólnodostępne.
Niby nic ale w porównaniu z naszymi zakratowanymi i zawartymi na głucho kościołami szokuje.
Pokrzepieni duchową strawą raźno pokręciliśmy w kierunku Zajezierza, mijając poligon od drugiej strony. Co by nie było wątpliwości to oprócz tablic są i inne znaki.
Axis poczuł się dumny :)
Po drodze znów fragmentami bardzo malownicza ścieżka rowerowa i miłe spotkania...
Klacz "Adolfina". Tleniona blondi z pomalowanymi paznokciami (kopytami). Uwaga daje się głaskać :)
Droga do Łęknicy bez przygód nie licząc coraz większego zimna i coraz ciemniejszych chmur. W mieście jeszcze rzut oka na cmentarz żołnierzy rosyjskich.
Wieczna sława bohaterom sowieckiej armii głosi napis na pomniku - hmmm szacunek dla wroga nawet po śmierci. Jednak można...
Podsumowując bardzo udana wycieczka pomimo jesiennej aury. Niektóre miejsca warte głębszego poznania jak będzie ...cieplej.
Trasa generalnie po terenach zamieszkiwanych ongiś przez słowiańskie plemię Wkrzan a po ich wytępieniu i asymilacji niedobitków nazwanych przez germańskich najeźdzców Marchią Wkrzańską.
Start spod netto w Łęknicy (zwanej obecnie Locknitz). Tym razem zwyciężyło poranne lenistwo i niechęć do jazdy przy + 5 stopniach - więc transport rowerów autem zamiast nudnego przebijania się przez Szczecin.
Na dobry początek trzeba było pogłaskać kotka.
Po dopieszczeniu mruczka obraliśmy z Abarthem kierunek na Pozdawilk. W tymi kierunku niestety nie ma ścieżki rowerowej ale za do na szosie asfalt idealnie równy i pomimo koszmarnego wiatru wiejącego w prawe ucho tempo było całkiem niezłe. W Pasewalk ups.. Pozdawilk chwila na ogrzanie przemarzniętej szczęki i ucha protestującego tępym bólem przed takim traktowaniem. Przy okazji - blokowiska jako żywo jak nasze, nawet podobny układ parkingów i nasadzonej zieleni. Co ciekawe to większość bloków z wielkiej płyty nawet nie ocieplona. Hmmm niemieckie slumsy :(
Dalej na północ - pod wiatr. Na szczęście droga a właściwie malownicza ścieżka rowerowa prowadzi przez lasy Puszczy Wkrzańskiej, więc nie było tak źle. A krótkie fragmenty bez ścieżki prowadziły przez równie urocze miejsca.
Złota niemiecka jesień.
Niestety przez większą cześć drogi nie można było sprawdzić czy w niemieckich lasach też jest wysyp grzybów, bo prowadzi ona obok poligonu Bundeshwery o czym informują gęsto rozmieszczone tablice.
Niemieckiego nie znam ale informacje zawierająca słowo Truppen .. podpisane przez Herr Komendanta, dość skutecznie zniechęca do szukania podgrzybków :)
Następny przystanek to Turzegłowy. Miasteczko, które po upadku NRD zasłynęło ponad 50% bezrobociem. Teraz wyludnione w 60% i posiadające ciekawą rekonstrukcję osady Wrzan oraz zamkowego podgrodzia. Ale to temat na inną wycieczkę.
Troszkę zmarznięci odpuściliśmy sobie zwiedzanie i pokręciliśmy w kierunku Wkryujścia po drodze zaliczając Kcynię.
Kcynia zwana Eggesin.Postój pod kościołem
Kcynia. Ulica Szczecińska :)
We Wkryujściu obowiązkowo kultowa fishbuła :)
Fishbuła ze śledziem Bicmarckiem Niestety troszkę rozmyta.
Spożyta na klimatycznym kutrze.
Po zaspokojeniu głodu, krótka wycieczka po mieście z zaliczeniem największych atrakcji... :)
czyli marynarza...
rybaka...
oraz kultowej ławeczki dla krasnali :)
Dodatkowo rzut oka na:
jachty
nabrzeża
oraz wizyta naZamku Książąt Pomorskich.
W zamku tym umarła Anna Jagiellonka.
Pogoda niestety przestała dopisywać, ciemne chmury i lodowaty wiatr nie wróżyły nic dobrego więc dość szybko udaliśmy się w drogę powrotną.
Po drodze rzut oka na Zalew Szczeciński
Śmiałkowie na łódce, czyli prawdziwy Niemiec fal się nie lęka
W cichej wiosce Luckow zatrzymaliśmy się aby obejrzeć pomnik niemieckich żołnierzy
oraz kościół z XVIII wieku
W kościele (ewangelickim - żeby nie było wątpliwości) niespodzianka nie tylko otwarty i dostępny do zwiedzania ale i poczęstunek na zbłąkanych wędrowców.
Może i skromnie ale jednak - ciasteczko i picie.
W samym kościele oprócz standardowego ołtarza, ławek kilka stoliczków przy których można usiąść, odpocząć, poczęstować się i poczytać np biblię lub pisma religijne, które są ogólnodostępne.
Niby nic ale w porównaniu z naszymi zakratowanymi i zawartymi na głucho kościołami szokuje.
Pokrzepieni duchową strawą raźno pokręciliśmy w kierunku Zajezierza, mijając poligon od drugiej strony. Co by nie było wątpliwości to oprócz tablic są i inne znaki.
Axis poczuł się dumny :)
Po drodze znów fragmentami bardzo malownicza ścieżka rowerowa i miłe spotkania...
Klacz "Adolfina". Tleniona blondi z pomalowanymi paznokciami (kopytami). Uwaga daje się głaskać :)
Droga do Łęknicy bez przygód nie licząc coraz większego zimna i coraz ciemniejszych chmur. W mieście jeszcze rzut oka na cmentarz żołnierzy rosyjskich.
Wieczna sława bohaterom sowieckiej armii głosi napis na pomniku - hmmm szacunek dla wroga nawet po śmierci. Jednak można...
Podsumowując bardzo udana wycieczka pomimo jesiennej aury. Niektóre miejsca warte głębszego poznania jak będzie ...cieplej.
- DST 100.14km
- Czas 04:16
- VAVG 23.47km/h
- VMAX 34.10km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 3488kcal
- Podjazdy 604m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj