Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:771.22 km (w terenie 176.00 km; 22.82%)
Czas w ruchu:34:15
Średnia prędkość:22.52 km/h
Maksymalna prędkość:53.30 km/h
Suma podjazdów:5390 m
Suma kalorii:19001 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:59.32 km i 2h 38m
Więcej statystyk
Wtorek, 5 kwietnia 2016

Wiskord

Gdyby ktoś mi powiedział, że wejdę do środka jednego z najwyższych kominów w Polsce (250 metrów, czyli pierwsza 10-tka) to bym nie uwierzył. Że wjadę rowerem - bzdura. A jednak można :)




Robi wrażenie

Doszło do tego dość niewinnie. Znów miałem fazę gapienia się na mapę i wymyśliłem, że pojechać do Gryfina to nie sztuka, ale pojechać nie jadąc głównymi drogami? Hmmm... Plan był taki - pojechać wałem przeciwpowodziowym tam gdzie jest, a tam gdzie się nie da, to jak najbliżej wody. Uprzedzę fakty - dojechałem tylko do Radziszewa, bo po pierwsze trochę późno wyjechałem, a po drugie zbyt dużo czasu zmitrężyłem właśnie w Wiskordzie.
Na wał wjechałem za Eneą w Zdrojach. Dojechałem niezłą ścieżką do Cegielinki, czyli dawnego kanału służącego do załadunku cementu z pobliskiej fabryki. W czasach niemieckich. 


Cegielinka

Za Cagielinką niestety trzeba wjechać na Granitową i asfaltem przejechać za zjazd na ul Krygiera. Później można skręcić w Niklową i dotrzeć znów w okolice Regalicy. Ciekawe widoki.



i jeszcze takie...


coś się spaliło na działkach

Po przejechaniu pod mostem żelaznym dotarłem w dziwną okolicę zajętą przez firmy zajmujące się przeładunkiem piasku, węgla oraz teren wojskowy. Brzydko.


Most

O
mijając teren zajęty przez wojsko trafiłem na bocznicę kolejową. Stoją tutaj wagony, które wyglądają jakby wzięły udział w katastrofie



Ponury widok

Za bocznicą polną drogą dojechałem do drogi prowadzącej wzdłuż Wiskordu. Pierwsze skojarzenie nasuwające się na widok ruin świetnie kiedyś prosperującej fabryki - Czarnobyl.



Okazało się, że z boku można wjechać na teren fabryki. Co oczywiście zrobiłem i stąd moje bliskie spotkanie z 250 metrowym kominem. Ruiny robią wrażenie. Głębiej się nie zapuszczałem. Nie w butach SPD, bo krzywdę sobie można zrobić.
Po zwiedzeniu fabryki znów wjechałem na wał przeciwpowodziowy. Da się jechać, ale dużo kamieni i dziur.




Takie widoki

Wał zakręca z fabryką i dociera w okolicę torów. Dalej wzdłuż rzeki nie udało mi się przejechać, bo droga skończyła się na podmokłej łące. Może w lecie by się udało. W efekcie trochę na szagę przez tory, wróciłem na główną drogę do Gryfina. Przejechałem nią jeszcze kawałek za zjazd na autostradę i doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie na dziś eksplorację tych terenów. Następny etap rozpocznę w Radziszewie od skrętu na Łubnicę. Dalsza droga to już takie tam sobie poznawanie dróżek dookoła Radziszewka i powrót do domu lekko okrężną drogą.

Warte odnotowania dla potomności: pierwszy raz na krótko w tym roku. Lawinowo kwitną drzewa owocowe. Wiosna :)



  • DST 41.70km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 18.67km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1450kcal
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 kwietnia 2016

Niedzielna przejażdżka

Po spełnienie niedzielnych obowiązków małżeńskich, czyli wyprowadzeniu żony na 12 kilometrowy spacer brzegiem jeziora Dąbskie i obejrzeniu lekko rozczarowującego Ronde van Vlaanderen postanowiłem się jeszcze kawałek przejechać. We Flandrii liczyłem, że Kwiato znów powalczy o zwycięstwo, ale dziś chyba się przeliczył z siłami. Triumf Sagana imponujący.
Wracając do mojej jazdy - trochę po okolicy, trochę liznąłem Puszczę Bukową. W trakcie tego liźnięcia udało mi się zrobić ponad z 220 metrów przewyższeń na raptem 10 km. Dziś też było poznawanie nowych tras. Pozwiedzałem okolice działek przy Puszczy i udało mi się klucząc różnymi drogami dojechać do Drogi Górskiej. Zjazd do Dębów Krzywoustego i niebieskim szlakiem w kierunku Głazu Grońskiego do góry - też po raz pierwszy. Trochę stromo i miękko, ale dało się wjechać. 


Głaz Grońskiego

Od głazu serpentynami w dół. Super zjazd, szczególnie zakręt 180 stopni :) W końcu wyjechałem koło szpitala w Zdrojach. Tam trochę poszukałem jakiejś drogi w kierunku Szmaragdowego. Udało się znaleźć za dróg próbą, znów podjazd. Jak się w końcu wdrapałem na słoneczną polanę to zrobiłem kółko wokół jeziora i stwierdziłem, że starczy na dziś lasu. Na zjeździe od Szmaragdu dogniłem samochód i kierowca po chwili paniki co ma zrobić - przyśpieszenie nie pomogło - zjechał na bok, aby mnie puścić. Dość zabawna sytuacja. Dalej to już standard wokoło lotniska. W Dąbiu przejechałem się jeszcze kawałek wałem przeciwpowodziowym i DDR-ką. W sumie głównie po to, aby Puszczak, który zagościł na kierownicy Cieniostwora miał okazję popiszczeć na ludzi. Wykazał się :)
Dziś było na tyle ciepło, że pierwszy raz prawie na krótko, czyli spodnie 3/4 i koszulka termoaktywna pod zwykłą kolarską.



  • DST 29.40km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 18.19km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1066kcal
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt Cieniostwór
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 kwietnia 2016

Schwedt

Pierwsza dłuższa wycieczka w tym roku. Pierwotnie miałem ochotę pojechać nad morze korzystając z solidnego południowo-wschodniego wiatru. Doszedłem jednak do wniosku, że jakoś nie mam ochy wracać pociągiem, a tam i z powrotem to na stan mojej aktualnej formy za dużo. To pojechałem do Schwedt.
Tam po polskiej stronie, powrót z wiatrem w plecy po niemieckiej.  Liczyłem, że trochę przed wiatrem osłonią mnie lasy. Okazało się, że nie bardzo. Bardzo silny wiatr głównie skośno boczny dość mocno dokuczał przez prawie całą drogą. Do tego sporo hopek i niekiedy z tym wiatrem czułem się jakby miały nachylenie po 20%.
Przy okazji okazało się, że zjedzenia jednego woreczka kaszy gryczanej przed jazdą 50 km pod wiatr to jednak trochę za mało. Około 5 km przed Krajnikiem moc spadła do zera :). Trzeba było banana zjeść szybciej. W Kraniki szaszłyk i pół litra coli postawiło mnie na nogi. Powrót szlakiem Odra-Nysa. Na początku małe rozczarowanie, bo wiatr nie wiał centralnie w plecy tylko trochę z boku. Przy płaskich szprychach w Rubi boczy wiatr jest równie męczący jak czołowy. Na szczęście czasami wiał też prosto w plecy.

 
Standardowe widoczki z Odra-Nysa

Do Gartz droga upłynęła na podziwianiu widoków. Niestety zaczęło mnie boleć wiązadło krzyżowe (dopiero druga jazda w tym roku na Rubi, więc noga musi się przyzwyczaić do trochę innej pozycji), więc trzeba było oszczędzać nogę. W Gartz pierwsze moje spotkanie z uchodźcami. W ogródku kawiarni siedziało z 10-15 młodych, modnie ubranych smagłych mężczyzn, jadło lody i najwyraźniej dobrze się bawili. Faktycznie biedni uciekinierzy przed wojną i strasznym tyranem Asadem ....
Z Gartz krajówką od Kołbaskowa. Przez chwilę leciał nade mną helikopter i miałem okazję poczuć się jak uczestnicy wielkich turów. Beznadziejnie. Łomot i warkot obiera całą przyjemność z jazdy. Przy ścieżce chwilka postoju, na telefon do żony i banana. Później w Kołbaskowie minął mnie jak TGV inny szosowiec. Jak sprawdziłem na  flybys to okazało się, że to niejaki GK dzierżyciel mnóstwa KOM-ów. 


Do domu pojechałem przez Autostradę poznańską ups ul. Krygiera. Co ciekawe na odcinku z Podjuch do Dąbia wiał wiał mi w twarz - jak jechałem z 5 godzin wcześniej w przeciwnym kierunku to też wiał w twarz. Ehhh biednemu zawsze wiatr w oczy :)

Wycieczka fajna, ale wiatr mnie trochę wymęczył. Forma jeszcze daleka od optymalnej.

  • DST 118.40km
  • Czas 04:52
  • VAVG 24.33km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 471kcal
  • Podjazdy 2540m
  • Sprzęt Rubi
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl