Informacje

  • Wszystkie kilometry: 21929.71 km
  • Km w terenie: 3652.47 km (16.66%)
  • Czas na rowerze: 42d 02h 41m
  • Prędkość średnia: 21.70 km/h
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Follow me on Strava

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarro.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 18 sierpnia 2015

(Nie)SworneGacie, czyli jak się wrąbać w wielki piach

Korzystając z nieustająco pięknej pogody i względnego luzu w pracy wymyśliłem, że zrobię sobie jeszcze parę dni urlopu. Ogarnąłem w poniedziałek co ważniejsze sprawy w pracy i hop we wtorek na Kaszuby. Dokładnie w rejon Borów Tucholskich. Z jednej strony można troszkę pozwiedzać, poopalać się, popływać kajakiem, rowerkiem wodnym - czyli coś dla małżowiny :) a z drugiej - jak się lepsza połówka znudzi moim towarzystwem to pogrążony w bólu z tego powodu  porozjedżać co nie co. Konkretne szlaki Kaszubskiej Marszruty, czyli  projektu rowerowego tak kosmicznego, że aż nie wierzyłem w to co czytałem w necie.

Wybór miejsca na bazę wypadową padł na Swornegacie, raz że geograficznie mi pasowało, a dwa, że się po prostu nie mogłem oprzeć tej nazwie :)



Na miejscu po rozpoznawczym spacerze po wsi i obiadku Dorotka stwierdziła, że teraz posiedzi sobie z kawą na tarasie. No to ja nieśmiało, że pojadę pozwiedzać okolicę, co bo główne atrakcje ustalić. Cóż, ktoś musi się poświęcić dla dobra rodziny. I pojechałem :)
Wybór pierwszego kierunku był dość oczywisty. Niebieski szlak rowerowy do miejscowości Leśna przez LASKĘ. Już widziałem oczami wyobraźni ten tytuł na Bikestacie - "Nieswornegacie, czyli laskę zaliczona pierwszego dnia". Ehh :)

Droga wzdłuż rzeki po kostce takiej kratownicowej. Nice. Po jakiś dwóch kilometrach kostka się skończyła i zaczęła się miękka polna droga. W okolicy nie padało od 4 tygodni, co miało wpływ na moje dalsze przygody. Ale o tym to jeszcze będzie. No nic, jadę dalej. Po jakiś następnych dwóch kilometrach zrobił się taki piach, że musiałem momentami prowadzić rower. To ma być tak słynna Kaszubska Marszruta? Oby Was... :)
Na swoje nieszczęście spotkałem prowadzących z naprzeciwka rowery turystów, którzy uświadomili mnie, że taka drogą a nawet gorsza jest cały czas. Hmmm spojrzałem na swoje opony, zakurzonego Axisa, który bez dalszego smarowania miał służyć cały tydzień, zerknąłem do google maps i stwierdziłem, że zawracam i pojadę do Laski drogą okrężną.


Ślady węża, czyli moje

Po powrocie do wsi obrałem kierunek na Chociński Młyn. W samych Swornychgaciach nie ma DDR, ale zaczyna się zaraz za wsią. I to już jest DDR w ramach Kaszubskiej Marszruty.  Jak się potem doczytałem to niebieski szlak rowerowy, których jechałem to był "zwykły" szlak rowerowy. Najpierw niefazowany polbruk, a później przez las nawierzchnia ziemna. Utwardzona dość skutecznie. Coś takiego jak ścieżki na Jasnych Błoniach. Po asfalcie jechało by się lepiej, ale tak to jest bardziej klimatycznie. Nie mniej kolarką nie pojeździsz, co uważam za poważny mankament całego projektu.
Jechało się bardzo przyjemnie.


Ot taka infrastruktura


Takie kapliczki :)


I takie rzeczki (Chociński Młyn)

Na uwiecznionym wyżej skrzyżowaniu pojechałem czarnym szlakiem w kierunku Zielonej Chociny. Droga prowadziła przez las i już nie była aż tak komfortowo utwardzona, ale dało się przejechać. Dojechałem do asfaltu w ...Zielonej Hucie. Chwila konsultacji z google, aha to jedziemy dalej asfaltem. Przy okazji spauzowałem strave, którą ruszyłem dopiero po jakiś 10 km, więc km do BS dopisane. 
Jadąc asfaltem kombinowałem, gdzie to skręcić na tą Laskę. Niestety wszystkie drogi, były piaszczyste. W końcu zdecydowałem się na tą w kierunku Parszczenicy. Po początkowej lekko utwardzonej nawierzchni, był już tylko piach, grząski piach, miałki piach i jeszcze więcej piachu. 


Bez komentarza

Częściowo jechałem, częściowo prowadziłem rower. Po kilku kilometrach, byłem cały spocony (temp +30 ), brudny i wkurzony. Odechciało mi się nawet już zaliczania lasek. Pojechałem z jednym bidonem, w okolicy żywego ducha, godzina coraz późniejsza. Np fajnie. W końcu dowlokłem się do wspomnianej Parszczenicy, czyli trzy domy na krzyż. Tam od miejscowych lasek ( grupa starsza w Kole Gospodyń Wiejskich) dowiedziałem się, że do Laski droga jest tak samo zła i jak chce dojechać do Sworów przed nocą to muszę pojechać krótszą drogą wzdłuż rzeki, która jest utwardzona.  No to się poddałem i pojechałem zgodnie ze wskazówkami.
Z tym utwardzeniem to mocno przesadziły. Znów piach, piach i piach. Do tego lekkie górki, korzenie itp. W końcu pojechałem do wspomnianego utwardzenia.


Coś pomiędzy szutrem a asfaltem. Jaki komfort :)

Kawałek jechałem nową drogą. Jak po masełku. Po dojechaniu do rzeki, okazało się, że utwardzona biegnie w lewo a ja muszę w prawo. Po chwili konsultacji z google pojechałem jednak dalej wzdłuż rzeki. I znów piach... Już wtedy wiedziałem, że jadę niebieskim szlakiem, którym jechałem na początku i się poddałem.


A obok rzeczka Zbrzyca

Tak to sobie podziwiałem widoki i doskonaliłem technikę jazdy po piachu (im niższe przełożenie i lżejsze kręcenie tym lepiej), aż dojechałem do punktu startego. W efekcie zrobiłem ze 40 km, umęczyłem się jakbym przejechał MTB dookoła Miedwia ze dwa razy, a napęd nasmarowałem drobnym jak talk piaskiem. Nie mniej poznałem kawałek okolicy i nauczyłem się, że nie wszystkie szlaki rowerowe w okolicy to Kaszubska Marszruta. Dodatkowo zapoznałem się z uroczą Zbrzycą, którą później spłynąłem kajakiem co było zdecydowania przyjemniejsze.

Z perspektywy czasu i wiedzy o lokalnych drogą wiem, że zrobiłem dwa błędu. Pierwszy to trzeba był nie wracać tylko jechać dalej do wspomnianej drogi asfaltowej i nią w kierunku Laski. A jakże, właśnie w jej okolice ona prowadzi. A drugi -  jak już i tak na niej byłem, to nie pchać się znów wzdłuż rzeki, tylko pojechać jak wyżej. Zrobił bym z 10-15 km więcej, ale po twardych drogach, więc czasowo wyszło by podobnie.  Ale skąd miałem wiedzieć. Z drugiej strony... to po pierwsze, a o czym bym w takim razie pisał, jak było by gładko i przyjemnie, a po drugie - nie zapoznał bym się tak dokładnie ze Zbrzycą :) Wzięcie Laski odłożyłem na później.

Informacja dla geografów. W środki zrobionej przeze mnie pętli leżą Chiny, z tym że za chiny nie wiem jak do nich dojechać :)


  • DST 40.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 15.89km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 1000kcal
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt Kellys Axis
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
ha ha ha, laska pokazała, że nie taka łatwa. :D Jak się człowiek w taki syf wpakuje, to najbardziej soczyste przekleństwa się przypominają, ale po fakcie, już na spokojnie przychodzi refleksja: o czym by się pisało i co co wspominało, gdyby nie takie przygody. ;) Ale dobrze wiedzieć, że lepiej pomykać tam na oponach touringowych. Piękne tereny. ula - 17:06 niedziela, 30 sierpnia 2015 | linkuj
Ja nie dotarłem tak daleko. To jest plan na inny raz :) Tam jest może bardziej twardo, no i pewnie nie było 4 tygodni suszy :) Te leśne drogi w Borach ponoć w normalnych warunkach pogodowych są w miarę twarde.
Jarro
- 18:42 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj
Ale piach, aż w zębach zgrzyta na sam widok... No i czuć tą mękę mielenia na wysokiej kadencji... Ale na łysolach inaczej się nie da, znam temat :-)
Zawsze to coś innego, niż Miodowa up & down ;-)
leszczyk
- 21:23 poniedziałek, 24 sierpnia 2015 | linkuj
w tamtym roku zrobiłem ponad 100 wkoło jeziora Wdzydze z zaliczeniem Kościerzyny, Szymbarku i Wieżycy...piachu tyle nie było...
coolertrans
- 19:25 poniedziałek, 24 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iedyn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl