Niedziela, 10 lipca 2016
Kołobrzeg
Powiało z południowego zachodu, więc może by tak nad morze… Najkrótsza trasa przez Stepnicę, Wolin itp. znana
i oklepana do bólu i trochę za krótka.Trzeba
gdzieś indziej… Padło na Kołobrzeg.
Wrzuciłem dane wejściowe na stronę gpsise.com i z ciekawością zobaczyłem co mi wyszło. Droga od Żółwiej Błoci kompletnie terra incognita. No i fajnie. Pewnie będą niespodzianki z nawierzchnią więc ciśnienie w oponach 6 barów. Miałem wyjechać rano koło 8, ale był jeszcze mokro po porannym deszczu. Wygrzebałem się z domu dopiero po 10.
Droga do Żółwiej Błoci doskonale znana i okraszona tylko jednym miłym zdarzeniem.Minąłem się z znajomą, którą pędziła na szosie. Że też zawsze się spotykamy jak jedziemy w przeciwnych kierunkach, jeszcze nigdy nie udało nam się spotkać w tym samym.
Pierwszy punkt kontrolny, czyli obowiązkowa wizyta u mojego ulubieńca
Dalej już droga, którą jechałem pierwszy raz. Trasa przez Niewiadowo, Łoźnicę, Golczewo aż do Świerzna. Dużo lasów, łąk, pól. Mały ruch samochodów. Było by OK, gdyby nie tragiczny asfalt. Łaty, dziury, łaty z dziurami połatane łatami z dziurami. Miejscami asfalt wypłukany tak, że wystawał sam żwir, co dla szosy było jak kostka.
Takie znaki towarzyszył mi zdecydowanie zbyt często
Trudy wynagrodzone mi zostały w Golczewie. Wyobraźcie sobie szanowni czytelnicy, że stoi tam w samym centrum pomnik znanej powszechnie Uli. Pyszni się dumnie jak Statua Wolności, czy też Chrystus nad Świebodzinem. Nie pozostało mi nic innego jak okazać należy szacunek i po chwili kontemplacji spożyłem w jej cieniu batonika.
Wredne zielone jak żywe
Od Świeżna zmiana kierunku za wschodni i asfalt gładki jak stół. Pomimo, że nie wiało centralnie w plecy to prędkość od razu wzrosła do ponad 30. Droga do Trzebiatowa sama przyjemność. Zacząłem się robić głodny, ale jakoś nie widziałem sensownego miejsca, więc pojechałem na rybkę do Mrzeżyna.
W takim otoczeniu zjadłem rybkę
Dalej do Kołobrzegu wzdłuż morza. Fatalna droga z betonowych płyt. Coś jak poniemiecka autostrada „Berlinka”. Później była DDR-ka, trochę asfaltowa, trochę polbruk, na koniec ubita mączka jak na korcie tenisowym. Tu wymiękłem i pojechałem pierwszą asfaltówką w kierunku centrum.
Centrum Kołobrzegu z punku widzenia szosowca wkurwiające. Wszędzie zakazy jazdy rowerem i DDR z polbruku. I milion skrzyżowań ze światłami. Chyba na piechotę, miałbym podobną średnią.
Udało mi się zaliczyć port i latarnię. Wjechałem też na falochron. Do mola nie dotarłem. Na deptaku – zakaz jazdy rowerem – tu słuszny, bo ludzi był tam tyle, że z trudem udało mi się przedrzeć na piechotę. Czas się skończył, więc szybka fota na plaży i na dworzec.
Kołobrzeskie klimaty
Droga powrotna pociągiem minęła - jak to mawia klasyk - jak z piczy strzelił :) Głównie na pogaduchach z rowerzystami z Goleniowa. Pociąg zatłoczony, rowerów więcej niż norma dopuszcza więc trzeba uważać, bo jak się trafi na obsługę nie w humorach to może być problem.
Wycieczka generalnie fajna. Trochę nieciekawa pogoda - było parnie i jakoś tak nieprzyjemnie, no i psychicznie zmęczyły mnie dziurawe asfalty. Aż cud, że żadnego kapcia nie złapałem.
Wrzuciłem dane wejściowe na stronę gpsise.com i z ciekawością zobaczyłem co mi wyszło. Droga od Żółwiej Błoci kompletnie terra incognita. No i fajnie. Pewnie będą niespodzianki z nawierzchnią więc ciśnienie w oponach 6 barów. Miałem wyjechać rano koło 8, ale był jeszcze mokro po porannym deszczu. Wygrzebałem się z domu dopiero po 10.
Droga do Żółwiej Błoci doskonale znana i okraszona tylko jednym miłym zdarzeniem.Minąłem się z znajomą, którą pędziła na szosie. Że też zawsze się spotykamy jak jedziemy w przeciwnych kierunkach, jeszcze nigdy nie udało nam się spotkać w tym samym.
Pierwszy punkt kontrolny, czyli obowiązkowa wizyta u mojego ulubieńca
Dalej już droga, którą jechałem pierwszy raz. Trasa przez Niewiadowo, Łoźnicę, Golczewo aż do Świerzna. Dużo lasów, łąk, pól. Mały ruch samochodów. Było by OK, gdyby nie tragiczny asfalt. Łaty, dziury, łaty z dziurami połatane łatami z dziurami. Miejscami asfalt wypłukany tak, że wystawał sam żwir, co dla szosy było jak kostka.
Takie znaki towarzyszył mi zdecydowanie zbyt często
Trudy wynagrodzone mi zostały w Golczewie. Wyobraźcie sobie szanowni czytelnicy, że stoi tam w samym centrum pomnik znanej powszechnie Uli. Pyszni się dumnie jak Statua Wolności, czy też Chrystus nad Świebodzinem. Nie pozostało mi nic innego jak okazać należy szacunek i po chwili kontemplacji spożyłem w jej cieniu batonika.
Wredne zielone jak żywe
Od Świeżna zmiana kierunku za wschodni i asfalt gładki jak stół. Pomimo, że nie wiało centralnie w plecy to prędkość od razu wzrosła do ponad 30. Droga do Trzebiatowa sama przyjemność. Zacząłem się robić głodny, ale jakoś nie widziałem sensownego miejsca, więc pojechałem na rybkę do Mrzeżyna.
W takim otoczeniu zjadłem rybkę
Dalej do Kołobrzegu wzdłuż morza. Fatalna droga z betonowych płyt. Coś jak poniemiecka autostrada „Berlinka”. Później była DDR-ka, trochę asfaltowa, trochę polbruk, na koniec ubita mączka jak na korcie tenisowym. Tu wymiękłem i pojechałem pierwszą asfaltówką w kierunku centrum.
Centrum Kołobrzegu z punku widzenia szosowca wkurwiające. Wszędzie zakazy jazdy rowerem i DDR z polbruku. I milion skrzyżowań ze światłami. Chyba na piechotę, miałbym podobną średnią.
Udało mi się zaliczyć port i latarnię. Wjechałem też na falochron. Do mola nie dotarłem. Na deptaku – zakaz jazdy rowerem – tu słuszny, bo ludzi był tam tyle, że z trudem udało mi się przedrzeć na piechotę. Czas się skończył, więc szybka fota na plaży i na dworzec.
Kołobrzeskie klimaty
Droga powrotna pociągiem minęła - jak to mawia klasyk - jak z piczy strzelił :) Głównie na pogaduchach z rowerzystami z Goleniowa. Pociąg zatłoczony, rowerów więcej niż norma dopuszcza więc trzeba uważać, bo jak się trafi na obsługę nie w humorach to może być problem.
Wycieczka generalnie fajna. Trochę nieciekawa pogoda - było parnie i jakoś tak nieprzyjemnie, no i psychicznie zmęczyły mnie dziurawe asfalty. Aż cud, że żadnego kapcia nie złapałem.
- DST 143.60km
- Czas 05:26
- VAVG 26.43km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 2552kcal
- Podjazdy 362m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2016
Bukowa po wichurze
Kręcenie się po Puszczy Bukowej bez konkretnego celu. Po ostatnich wiatrach wszędzie leżą gałęzie, a nawet zwalone drzewa.
Szlak zielony
Tak sobie błądząc trafiłem na dość ekscytujące miejsca.
Zdjęcie wypłaszcza, ale stopień trudności zjazdu 10/10.
Garmin nie narysował całej trasy, bo złapałem pauzę na Drodze Górskiej i Zygzaku. Na początku podjazdu przełączałem ekran na pokazujący nachylenie. Akurat łyknęło dwóch raźnie jadących rowerzystów i... pojechałem za nimi nie zwracając uwagi, że przy okazji spauzowałem Garmina :) Młody chudy wyrwał się do przodu a siwawy za nim. Ja ze 30 metrów z tyłu. Po 300 metrach młody wyraźnie zaczął spływać,siwawy go przegonił i zaczął odjeżdżać. Najpierw młodemu siadłem na koło, a po chwili go zostawiłem. Akurat zaczęła się największa stromizna na podjeździe i siwawego wyraźnie przytkało. No to ja swoim tempem, najpierw go dogoniłem, później przegoniłem i ... ząbek niżej, co by odebrać nadzieję na pogoń. Na wypłaszczeniu był już daleko z tyłu. To ja jeszcze ze dwa ząbki niżej :) i tyle mnie widzieli. Nie lubi się ścigać, ale czasami coś ze mnie wyłazi.
Później to już sobie błądziłem samotnie po leśnych szlakach. Aha leśnicy rozryli piękny szlak od Głazu Grońskiego do Leśniczówki Klęskowo. Nie odważyłem się zjechać. Jak tak dalej pójdzie to po Puszczy da się jeździć tylko fatbikem :(
Szlak zielony
Tak sobie błądząc trafiłem na dość ekscytujące miejsca.
Zdjęcie wypłaszcza, ale stopień trudności zjazdu 10/10.
Garmin nie narysował całej trasy, bo złapałem pauzę na Drodze Górskiej i Zygzaku. Na początku podjazdu przełączałem ekran na pokazujący nachylenie. Akurat łyknęło dwóch raźnie jadących rowerzystów i... pojechałem za nimi nie zwracając uwagi, że przy okazji spauzowałem Garmina :) Młody chudy wyrwał się do przodu a siwawy za nim. Ja ze 30 metrów z tyłu. Po 300 metrach młody wyraźnie zaczął spływać,siwawy go przegonił i zaczął odjeżdżać. Najpierw młodemu siadłem na koło, a po chwili go zostawiłem. Akurat zaczęła się największa stromizna na podjeździe i siwawego wyraźnie przytkało. No to ja swoim tempem, najpierw go dogoniłem, później przegoniłem i ... ząbek niżej, co by odebrać nadzieję na pogoń. Na wypłaszczeniu był już daleko z tyłu. To ja jeszcze ze dwa ząbki niżej :) i tyle mnie widzieli. Nie lubi się ścigać, ale czasami coś ze mnie wyłazi.
Później to już sobie błądziłem samotnie po leśnych szlakach. Aha leśnicy rozryli piękny szlak od Głazu Grońskiego do Leśniczówki Klęskowo. Nie odważyłem się zjechać. Jak tak dalej pójdzie to po Puszczy da się jeździć tylko fatbikem :(
- DST 40.00km
- Teren 30.00km
- Czas 02:10
- VAVG 18.46km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 1400kcal
- Podjazdy 510m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 lipca 2016
Goleniów
Rundka na Rubi do Goleniowa.
Przejażdżka bez historii :)
Przejażdżka bez historii :)
- DST 54.80km
- Czas 01:59
- VAVG 27.63km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 1143kcal
- Podjazdy 97m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lipca 2016
Woda w butach
Zaczęło się leniwie, skończyło kolarskim sprintem. Meteo wyraźnie pokazywało opady deszczu o 11. Jakoś nie chciało się w to wierzyć patrząc na idealnie błękitne niebo o godz. 8. Nie mniej pierwotny plan zrobienie 100 został ograniczony do czasu nadejścia chmur. Początek jazdy bardzo leniwy. Dziś jakoś nogi nie chciały kręcić.
Chmury nie nadchodziły, ale rozsądek kazał przed Pyrzycami skierować się w kierunku domu. Dopiero w Gardnie pojawiła się na horyzoncie zapowiedz deszczu.
Niestety wiatr mocno się nasilił i chmury zaczęło się przybliżać zbyt szybko. O tego momentu to już był wyścig z deszczem.
Niestety dopadł mnie na 5 km przed domem. Na chwilę schowałem się na stacji benzynowej, ale doszedłem do wniosku skoro i tak już jestem mokry to dojadę do domu póki jestem rozgrzany, a nie na zimno w mokrych ciuchach.
Deszcz był na tyle ciepły, że jechało się całkiem przyjemnie. W domu wylewanie wody z butów :)
Chmury nie nadchodziły, ale rozsądek kazał przed Pyrzycami skierować się w kierunku domu. Dopiero w Gardnie pojawiła się na horyzoncie zapowiedz deszczu.
Niestety wiatr mocno się nasilił i chmury zaczęło się przybliżać zbyt szybko. O tego momentu to już był wyścig z deszczem.
Niestety dopadł mnie na 5 km przed domem. Na chwilę schowałem się na stacji benzynowej, ale doszedłem do wniosku skoro i tak już jestem mokry to dojadę do domu póki jestem rozgrzany, a nie na zimno w mokrych ciuchach.
Deszcz był na tyle ciepły, że jechało się całkiem przyjemnie. W domu wylewanie wody z butów :)
- DST 74.30km
- Czas 02:50
- VAVG 26.22km/h
- VMAX 43.60km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1600kcal
- Podjazdy 219m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 czerwca 2016
Ogród Hesperyd
Spontaniczny wypad na Rubi do Bukowej. Trochę wspinaczki i doskonalenie techniki zjazdu serpentynkami. Sądząc po PR nałapanych zarówno pod górkę, jak i z górki to technika trochę się poprawiła, a i noga też podaje :)
Niestety nie mogłem przetestować zbyt wielu dróg, bo na tych bocznych mokro było.
W Dobropolu trafiłem na tytułowy ogród. Nic nie smakuje lepiej od czereśni prosto z drzewa. Z cudzego sadu :)
Co prawda ogrodu pilnowała bestia straszliwa, przy której mityczny stugłowy Lagon to milusi kotek, ale dałem radę.
Strażnik ogrodu
Dzięki czereśniom popitym wodą z bidonu, udało mi się również zrobić PR na drodze ze Starego Czarnowa do domu. Nie ma to jak dobry paliwo :)
Ogólnie bardzo miła wycieczka.
Niestety nie mogłem przetestować zbyt wielu dróg, bo na tych bocznych mokro było.
W Dobropolu trafiłem na tytułowy ogród. Nic nie smakuje lepiej od czereśni prosto z drzewa. Z cudzego sadu :)
Co prawda ogrodu pilnowała bestia straszliwa, przy której mityczny stugłowy Lagon to milusi kotek, ale dałem radę.
Strażnik ogrodu
Dzięki czereśniom popitym wodą z bidonu, udało mi się również zrobić PR na drodze ze Starego Czarnowa do domu. Nie ma to jak dobry paliwo :)
Ogólnie bardzo miła wycieczka.
- DST 54.40km
- Czas 01:58
- VAVG 27.66km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1204kcal
- Podjazdy 431m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 czerwca 2016
DPD
Pierwszy raz na rowerze do pracy. Brzmi to pewnie trochę dziwnie zważywszy, że trochę jeżdżę, ale moja praca nie bardzo współgra z przyjeżdżaniem na rowerze. Podobało mi się średnio. Rano, pomimo przeprawy przez most Pionierów jeszcze jako tako. Powrót niefajny. Wolę jednak chyba autem, muzyczka, klima luzik. A na rowerze - walka o przetrwanie, pędzące auta, śnięci piesi, hałas , smród spalin. Eeeee. Wolę las i śpiew ptaków. No, nic zobaczymy jeszcze. Może się przekonam i czasami będę jeździł.
Jak już byłem na rowerze w centrum to grzechem by było nie zrobić miodowych cycków. Dla nie wtajemniczonych - dwa razy podjazd i zjazd Miodową, dzięki czemu na wykresie wysokości powstaje malowniczy kształt. Na górze koksów, żadnego nie spotkałem.
Powrót z Miodowej ścieżkami przez las, Arkońską strzałą i przez Jasne Błonia. Po drodze odwiedziłem dziewczynę Piotra. Mam wrażenie, że Betka jest ostatnio zaniedbywana. Kusząco pomalowane usta sugerują, że chyba nie będzie zbyt długo czekać.
Jak już byłem na rowerze w centrum to grzechem by było nie zrobić miodowych cycków. Dla nie wtajemniczonych - dwa razy podjazd i zjazd Miodową, dzięki czemu na wykresie wysokości powstaje malowniczy kształt. Na górze koksów, żadnego nie spotkałem.
Powrót z Miodowej ścieżkami przez las, Arkońską strzałą i przez Jasne Błonia. Po drodze odwiedziłem dziewczynę Piotra. Mam wrażenie, że Betka jest ostatnio zaniedbywana. Kusząco pomalowane usta sugerują, że chyba nie będzie zbyt długo czekać.
- DST 46.40km
- Teren 6.00km
- Czas 02:09
- VAVG 21.58km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1614kcal
- Podjazdy 269m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 czerwca 2016
Dookoła Puszczy Bukowej
Tradycyjna rundka w wersji szosowej. Tym razem najpierw przez Gryfino. Na początku spotkanie z końcówką maratończyków. Wielki szacunek dla wszystkich a szczególnie dla gościa z flagą, który przebiegł całą trasę.
Po za tym trip bez ciekawszych zdarzeń.
Po za tym trip bez ciekawszych zdarzeń.
- DST 64.50km
- Czas 02:23
- VAVG 27.06km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1358kcal
- Podjazdy 271m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 czerwca 2016
Wieczorna wycieczka na plażę
Standardowy "balonik" do Lubczyny. Wyjazd o 20 jak upał lekko zelżał. Jechało się bardzo przyjemnie, przy zachowaniu prędkosci rekreacyjnej.
Niespodzianka na drodze do Borzysławca (ciekawe dlaczego przez "rz" ). Na polach gdzie uprawiane są warzywa stoją gigantyczne podlewaczki. Dwie taka ustawione, że lały jak z sikawki strażackiej ja drogę. Parę chwil postałem i pokombinowałem, jaki jest ich cykl pracy, aby się nie załapać na prysznic ze śmierdzącej wody. Jaka radość jak udało się przejechać tylko w lekkiej mgiełce. Przypomniał mi się film Twierdza, z tym że tam to był ogień :)
Na plaży w Lubczynie czuć wakacje :)
Niespodzianka na drodze do Borzysławca (ciekawe dlaczego przez "rz" ). Na polach gdzie uprawiane są warzywa stoją gigantyczne podlewaczki. Dwie taka ustawione, że lały jak z sikawki strażackiej ja drogę. Parę chwil postałem i pokombinowałem, jaki jest ich cykl pracy, aby się nie załapać na prysznic ze śmierdzącej wody. Jaka radość jak udało się przejechać tylko w lekkiej mgiełce. Przypomniał mi się film Twierdza, z tym że tam to był ogień :)
Na plaży w Lubczynie czuć wakacje :)
- DST 50.80km
- Czas 02:09
- VAVG 23.63km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 1800kcal
- Podjazdy 65m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 czerwca 2016
W poszukiwaniu przejścia północno-zachodniego ;)
Krótka wycieczka przed meczem. Pojechałem sprawdzić jak dojechać do centrum bez narażania się na wpadniecie do Regalicy wraz z przykładem dalekowzroczności i dbałości włodarzy miasta o infrastrukturę miejską . Na Cłowym usypano zapory z piachu, ale da się go przejechać na "nocnego Jamesa" :) No, ale nie o to chodziło.
Od Cłowego pojechałem wzdłuż rzeki i po kilkuset metrach można wjechać na Most Pionierów. Nawet ciekawy podjazd, może jakiś segment tam zrobić :)?
Taka serpentynka. Te hopki są strome, a ze 40%
Po przejechaniu mostu już nie jest tak różowo. Trzeba z buta.
Zejście z Pionierów
Po zrobieniu nawrotki pod estakadą zaatakowałem "przejście północo-zachodnie" z drugiej strony. Tu całkiem inne klimaty. Najpierw malowniczy sigielek, na który można wjechać ze zjazdu na Dąbie jak się pokona 30 centymetrowy krawężnik. Singielek łączy się płynnie z chodnikiem na moście.
Prawie jak w Górach Sowich :)
Na moście Pionierów. Tego chodnika to chyba nikt nie sprzątał od powstanie mostu.
Zjazd z mostu też nie nastręcza większych trudności... zaawansowanym zawodnikom MTB :)
Jak człowiek nabierze prędkości na zjeździe to miejsce powyżej dostarcza fajnych emocji. W bonusie jak się na rozwali nogi na tym kamulcu to można wpaść prosto pod koła samochodu. Akurat mi się trafiło, że jechał.
Dalej to już znana droga z polbruku w kierunku Zdrojów. Nuda. Reasumując. Da się dojechać do centrum z ominięciem Cłowego. Nie jest to droga wygoda, ale jest.
Na koniec ciachnąłem jeszcze dwie zmarszczki. Najpierw Szmaragdowe w koło. W sumie fajny podjazd jest od strony prawej (Kopalniana, serpentynka pod Widok i dalej pod górkę): 1,5 km, 93 m przewyższenia średnia 6%. Później jeszcze wzgórek na Bukowym i na mecz.
Chłopaki pięknie się spisali, bo to był trudny mecz.
P.S. Tytuł pod wpływem książki, którą niedawno czytałem. Odkrywcy, a szczególnie Ci polarni to mieli jednak grande kojones.
Od Cłowego pojechałem wzdłuż rzeki i po kilkuset metrach można wjechać na Most Pionierów. Nawet ciekawy podjazd, może jakiś segment tam zrobić :)?
Taka serpentynka. Te hopki są strome, a ze 40%
Po przejechaniu mostu już nie jest tak różowo. Trzeba z buta.
Zejście z Pionierów
Po zrobieniu nawrotki pod estakadą zaatakowałem "przejście północo-zachodnie" z drugiej strony. Tu całkiem inne klimaty. Najpierw malowniczy sigielek, na który można wjechać ze zjazdu na Dąbie jak się pokona 30 centymetrowy krawężnik. Singielek łączy się płynnie z chodnikiem na moście.
Prawie jak w Górach Sowich :)
Na moście Pionierów. Tego chodnika to chyba nikt nie sprzątał od powstanie mostu.
Zjazd z mostu też nie nastręcza większych trudności... zaawansowanym zawodnikom MTB :)
Jak człowiek nabierze prędkości na zjeździe to miejsce powyżej dostarcza fajnych emocji. W bonusie jak się na rozwali nogi na tym kamulcu to można wpaść prosto pod koła samochodu. Akurat mi się trafiło, że jechał.
Dalej to już znana droga z polbruku w kierunku Zdrojów. Nuda. Reasumując. Da się dojechać do centrum z ominięciem Cłowego. Nie jest to droga wygoda, ale jest.
Na koniec ciachnąłem jeszcze dwie zmarszczki. Najpierw Szmaragdowe w koło. W sumie fajny podjazd jest od strony prawej (Kopalniana, serpentynka pod Widok i dalej pod górkę): 1,5 km, 93 m przewyższenia średnia 6%. Później jeszcze wzgórek na Bukowym i na mecz.
Chłopaki pięknie się spisali, bo to był trudny mecz.
P.S. Tytuł pod wpływem książki, którą niedawno czytałem. Odkrywcy, a szczególnie Ci polarni to mieli jednak grande kojones.
- DST 25.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:13
- VAVG 20.55km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 900kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 czerwca 2016
Dookoła Puszczy Bukowej przez Kobylankę
Takie tam po okolicy, aby zdmuchnąć kurz i pajęczyn z Rubi. Ostatni tydzień to praca, praca i praca. Nie było kiedy wyrwać się nawet na chwilę na rower. Tempo dość rekreacyjne, bo coś moim nogą nie chciało się kręcić :)
Dziś pojechałem akurat tak, że było pod wiatr przez większą część trasy.
Na ścieżce rowerowej przed Kobylanką spotkałem siwiutkiego dziadka, który jechał na nartolorkach, oczywiście z kijami. Tempo z 10 km/h, cała szerokość ścieżki zajęta, bo machał tymi kijami na boki i...słuchawki w uszach. Zero kontaktu z otoczeniem.
A myślałem, że już nic mnie na DDR nie zaskoczy...
Dziś pojechałem akurat tak, że było pod wiatr przez większą część trasy.
Na ścieżce rowerowej przed Kobylanką spotkałem siwiutkiego dziadka, który jechał na nartolorkach, oczywiście z kijami. Tempo z 10 km/h, cała szerokość ścieżki zajęta, bo machał tymi kijami na boki i...słuchawki w uszach. Zero kontaktu z otoczeniem.
A myślałem, że już nic mnie na DDR nie zaskoczy...
- DST 67.70km
- Czas 02:36
- VAVG 26.04km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1237kcal
- Podjazdy 242m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze