Niedziela, 23 czerwca 2013
Szczecin-Gryfino-Banie-Pyrzyce-Szczecin
Po tygodniowej przerwie (upały + inne obowiązki) niedzielna rundka po podszczecińskich miejscowościach. Wyprawa z dość silnym - głównie bocznym wiatrem, zakończona ucieczką przed burzowymi chmurami. Dużo dobrego gładkiego asfaltu i ciekawych podjazdów. Trasa zdecydowanie na plus z perspektywami na wyprawy szosą.
- DST 100.00km
- Czas 04:19
- VAVG 23.17km/h
- VMAX 40.70km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 3469kcal
- Podjazdy 373m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 czerwca 2013
Dookoła Puszczy Bukowej z przygodami
Miała być miła popołudniowa przejażdżka naokoło Puszczy Bukowej, czyli kolejne testowanie szosy. No i było... pechowo. Na dobry początek na światłach w Kijewie okazało się, że endomondo nie włączyłem. No dobra ok czyli zaczynamy w teorii od tego miejsca. Start ze świateł, podjazd pod wiadukt nad autostradą i trach pompka odpadała o ramy. Hyc na trawnik i gdzie moja pompka?. Ola boga na środku a trzema pasami raźno pomykają auta włącznie z tirami- krótka kalkulacja - pompka albo życie. Jednak życie. Co okazało się dobrym wyborem, bo tu nastąpił cud - nikt, włącznie z trzema tirami nie przejechał mojej dymałki. No to montujemy i jedziemy dalej. W miedzy czasie telefon się resnął na endomondo - co już staje się tradycją. Najwyższa pora wymienić złoma. Za Starym Czarnowem jakoś tak pokombinowałem z przerzucaniem między dużą a małą tarczą, że łańcuch mi spadł. Nic takiego - tylko, że jakoś tak cudowanie, że się podwójnie podwinął i cholernika nie mogłem wyciągnąć. Co by nie było miło to w środku głębokiego lasu. Las jak las - nawet ładny, rezerwat. Ale chyba nie buczynowy tylko komarów i moich "ulubionych" ślepych bąków. Po jakimś czasie się poddałem i pozwoliłem im sobie gryźć do woli, bo jak zabijać stada tych choler rękami czarnymi od smaru? Po uporanie się z defektem odkryłem nowe zastosowanie leśnej roślinności. Zdecydowanie najlepiej smar usuwa łopian. Trawa - najgorzej. Hmmm.
Dalej to już standard. Bez większych przygód. Nie licząc blondynki, która najwyraźniej miała ochotę zaliczyć dziś jakiegoś rowerzystę. Niestety co znaczy - przejechać swoją wielką wypasioną furą.
Co ciekawe jak na mnie całkiem przyzwoity czas wykręciłem. Oczywiście czystej jazdy.
Dalej to już standard. Bez większych przygód. Nie licząc blondynki, która najwyraźniej miała ochotę zaliczyć dziś jakiegoś rowerzystę. Niestety co znaczy - przejechać swoją wielką wypasioną furą.
Co ciekawe jak na mnie całkiem przyzwoity czas wykręciłem. Oczywiście czystej jazdy.
- DST 49.00km
- Czas 01:38
- VAVG 30.00km/h
- VMAX 42.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1450kcal
- Podjazdy 64m
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 czerwca 2013
Po niemieckiej ziemi
Sobotnia "setka" z mocnym zahaczeniem o tereny naszych sąsiadów. Z Dąbia do Gryfina - moją nielubioną drogą. Kto lubi w sznurze samochodów, bez poboczy i praktycznie cały czas w terenie zabudowanym. Z Gryfina przez mosty hop na drogą stronę Odry do Mescherin. Później ścieżką przez las do Gartz. Malowniczo.
Sielanka z Dolną Odrą w tle
Po objechaniu Gartz i fotce Axis pod kościołem w drogę po niemieckich drogach.
Po przez łany falującego zboża i kwitnących maków i bławatków.
Niemcy pamiętają o obrońcach tej ziemi.
Wjazd do Polski w Lubieszynie. OD razu brutalna rzeczywistość. Targowisko, tandetne reklamy i szyldy. Dziury w drodze i obrzydliwe smrodzące samochody. Ehhh.
Poznańską przez Majowe do domu tak aby do 100-tki dokręcić.
Moja niemiecka przyjaciółka.
Podsumowując mile spędzone sobotnie przedpołudnie. I pobity rekord prędkości 55 km/h (z górki) - choć endomondo odnotowało tylko 52 km/h.
Trasa w dwóch kawałkach.
Sielanka z Dolną Odrą w tle
Po objechaniu Gartz i fotce Axis pod kościołem w drogę po niemieckich drogach.
Po przez łany falującego zboża i kwitnących maków i bławatków.
Niemcy pamiętają o obrońcach tej ziemi.
Wjazd do Polski w Lubieszynie. OD razu brutalna rzeczywistość. Targowisko, tandetne reklamy i szyldy. Dziury w drodze i obrzydliwe smrodzące samochody. Ehhh.
Poznańską przez Majowe do domu tak aby do 100-tki dokręcić.
Moja niemiecka przyjaciółka.
Podsumowując mile spędzone sobotnie przedpołudnie. I pobity rekord prędkości 55 km/h (z górki) - choć endomondo odnotowało tylko 52 km/h.
Trasa w dwóch kawałkach.
- DST 105.00km
- Czas 04:33
- VAVG 23.08km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 3608kcal
- Podjazdy 314m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 czerwca 2013
Balonik na szosie
Kolejne testowanie szosy. Dziś tradycyjny balonik w kierunku Goleniowa, z zawitaniem na plażę w Lubczynie. Wypad średnio udany - bo jednak trochę za ciepło dziś było, a na dodatek budka z lodami zamknięta :).
Tempo takie sobie, przeszkadzał boczny wiatr a i zjedzony wcześniej niebikerski obiad też nie pomógł.
Uwaga na lisy koło Goleniowa. Jeden egzemplarz stał na drodze i dopiero leniwie zszedł z 15 metrów jak byłem od niego. Cholernik jak nic wściekły.
Tempo takie sobie, przeszkadzał boczny wiatr a i zjedzony wcześniej niebikerski obiad też nie pomógł.
Uwaga na lisy koło Goleniowa. Jeden egzemplarz stał na drodze i dopiero leniwie zszedł z 15 metrów jak byłem od niego. Cholernik jak nic wściekły.
- DST 48.60km
- Czas 01:46
- VAVG 27.51km/h
- VMAX 40.10km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 1282kcal
- Podjazdy 92m
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 czerwca 2013
Do lasu i na lody
W sobotnie popołudnie wypadzik do lasu (Wielgowo -Kliniska) po łyk świeżego powietrza i na lody na plaże w Lubczynie. Pierwotnie miała być Puszcza Bukowa ale w trakcie zmieniłem plany - zostało kolarstwo górskie. Dziś mniej krajoznawczo a bardziej w tempie, bo gryzły komary, muchy i inne paskudztwa więc trzeba uciekać. Tym razem też bez zdjęć.
- DST 63.50km
- Teren 10.00km
- Czas 02:35
- VAVG 24.58km/h
- VMAX 34.60km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 1871kcal
- Podjazdy 92m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 czerwca 2013
Wypad do Puszczy Bukowej
Dziś zatęskniłem za leśnymi drogami. Cisza ptaszki śpiewają i zero aut. Ulicą Pomorską w kierunku wyjazdu Kijewa i przez nieoddane do użytku rondo pod nowym wyjazdem ze Szczecina. Rowerem przez rondo da się już przejechać. Dalej przy ciepłowni. Przejazd w kierunku Puszcza Bukowa będzie teraz dość komfortowy. W Kijewku prosto leśną piaszczysto-błotnistą drogą.
Widać, że niedawno podało...
Później "drogą górską" w kierunku Kołowa. I tu cud. Utrzymując swoje tradycyjnie marne tempo (nie lubię pod górkę, a najbardziej jak jest po piachu) kogoś na podjeździe wyprzedziłem :). Na dodatek gdzieś tak o połowę młodszą ode mnie dziewczynę na góralu. Do tego dość profesjonalnie wyglądającą. No nie jest jest tak ze mną źle jeszcze:)
Później asfaltem do Kołowa. Po drodze "łyknąłem" również na podjeździe dwa traktory.
Traktor z narzędziem do szatkowania rowerzystów, którzy robią zdjęcia podczas jazdy....
Chciałem nakręcić filmik z wyprzedzania, ale manipulując przy telefonie o mało nie wjechałem w widoczne brony talerzowe i przeszły mi głupie pomysły.
Później już w dół do Płoni i Wielgowa. Tam mały rekonesans jak wygląda przejazd na drogę w kierunku Chociwla. Masakra. Asfalt tylko w teorii. Praktycznie kocie łby były by lepsze. I standardową drogą do domu.
Gdzieś w puszczy.
Podsumowując. Mile spędzone popołudnie.
Widać, że niedawno podało...
Później "drogą górską" w kierunku Kołowa. I tu cud. Utrzymując swoje tradycyjnie marne tempo (nie lubię pod górkę, a najbardziej jak jest po piachu) kogoś na podjeździe wyprzedziłem :). Na dodatek gdzieś tak o połowę młodszą ode mnie dziewczynę na góralu. Do tego dość profesjonalnie wyglądającą. No nie jest jest tak ze mną źle jeszcze:)
Później asfaltem do Kołowa. Po drodze "łyknąłem" również na podjeździe dwa traktory.
Traktor z narzędziem do szatkowania rowerzystów, którzy robią zdjęcia podczas jazdy....
Chciałem nakręcić filmik z wyprzedzania, ale manipulując przy telefonie o mało nie wjechałem w widoczne brony talerzowe i przeszły mi głupie pomysły.
Później już w dół do Płoni i Wielgowa. Tam mały rekonesans jak wygląda przejazd na drogę w kierunku Chociwla. Masakra. Asfalt tylko w teorii. Praktycznie kocie łby były by lepsze. I standardową drogą do domu.
Gdzieś w puszczy.
Podsumowując. Mile spędzone popołudnie.
- DST 44.00km
- Teren 20.00km
- Czas 02:04
- VAVG 21.29km/h
- VMAX 42.60km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 1501kcal
- Podjazdy 366m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 czerwca 2013
Na szosie 2
Ciąg dalszy testowania szosy. Dziś wypad w kierunku Goleniowa razem a Abarthem. On na swojej crosówce. Czas poświęcony na dobór pozycji. Jest już lepiej i troszkę bardziej mi się podoba niż ostatnio. Przy okazji okazało się, że dobrze się sprawdzam jako "przecinak powietrza". Chwała dla Abrtha, że trzymał koło bez większego kłopotu przy 30km/h.
Kilometry i czas licznikowy, bo na jakiś czas endomondo się zwiesiło.
Kilometry i czas licznikowy, bo na jakiś czas endomondo się zwiesiło.
- DST 56.00km
- Czas 02:12
- VAVG 25.45km/h
- VMAX 45.20km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1543kcal
- Podjazdy 215m
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 czerwca 2013
Po drugiej stronie Odry
Wycieczka na lewobrzeże. Na mojej stronie Odry pochmurnie ale całkiem miło - po drugiej - mżawka, błocko w Lasku Arkońskim i samochody chlapiąca z kałuż.
Jasne Błonia - Abarth pod Pomnikiem Czyny Polaków - miłe początki.
.
Później Teatr Letni i do Lasku Arkońskiego. Tam już centymetr błocka na ścieżce rowerowej i wody lecąc z drzew.
Abartha troszkę zachlapało. Mnie nie mniej....
Ale jeziorko Goplana jak zawsze urocze.
Do Głębokiego slalom pomiędzy fontannami wody wyrzucanymi spod kół jadących z naprzeciwka samochodów. Kto wymyśla ścieżki rowerowe w taki sposób...?
No cóż jak inne drogi wyglądają troszkę gorzej
.
Z Głębokiego do Dobrej. Później w kierunku Stobna.
Oględziny zabłocenia gdzieś po drodze. . Hmmm jak to umyć?
Pogoda lekko się poprawiła, droga zaczęła przesychać więc mały rekonesans na drugą stronę granicy.
Germany jakiś nierzeczywiste. Aslacik równiutki, suchy, po drodze nie spotkaliśmy ani jednego samochodu ni człowieka. Dziwne. Po powrocie do Polski standard dziury z wodą i pędzące blachosmrody. I w tym nastroju przez "autostradę" poznańską dokręciliśmy do domu.
Wycieczka ok, a wszystkie ciuchy do prania. Woda z kurtki - esencja błota. Życie :)
Jasne Błonia - Abarth pod Pomnikiem Czyny Polaków - miłe początki.
.
Później Teatr Letni i do Lasku Arkońskiego. Tam już centymetr błocka na ścieżce rowerowej i wody lecąc z drzew.
Abartha troszkę zachlapało. Mnie nie mniej....
Ale jeziorko Goplana jak zawsze urocze.
Do Głębokiego slalom pomiędzy fontannami wody wyrzucanymi spod kół jadących z naprzeciwka samochodów. Kto wymyśla ścieżki rowerowe w taki sposób...?
No cóż jak inne drogi wyglądają troszkę gorzej
.
Z Głębokiego do Dobrej. Później w kierunku Stobna.
Oględziny zabłocenia gdzieś po drodze. . Hmmm jak to umyć?
Pogoda lekko się poprawiła, droga zaczęła przesychać więc mały rekonesans na drugą stronę granicy.
Germany jakiś nierzeczywiste. Aslacik równiutki, suchy, po drodze nie spotkaliśmy ani jednego samochodu ni człowieka. Dziwne. Po powrocie do Polski standard dziury z wodą i pędzące blachosmrody. I w tym nastroju przez "autostradę" poznańską dokręciliśmy do domu.
Wycieczka ok, a wszystkie ciuchy do prania. Woda z kurtki - esencja błota. Życie :)
- DST 80.00km
- Teren 5.00km
- Czas 04:00
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 41.10km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 2606kcal
- Podjazdy 343m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 maja 2013
Do betonowca
Wyprawa z Abarthem lądem do tzw. betonowca, czyli unikatowego wraku statku z betonu osadzonego na mieliźnie na Jeziorze Dąbskim. Tak, tak Niemcy zwani obecnie hitlerowcami i takie konstrukcje tworzyli.
Początek drogi dobrze znaną drogą do Lubczyny. Prawie bez niespodzianek. Prawie...
Jak tu przejechać?
Jakoś się udało ale gdyby wzrok uczestników precesji mógł zabijać...
Z Lubczyny do Komorowa i dalej terra incognita. "Za ubojnią w prawo i dalej w lewo" - jak nas poinformował zagadnięty tubylec.
No to jedziemy. Po płytach, dziury, że aż zęby dzwonią. Trochę jak berlinką przed położeniem asfaltu.
Do bokach podmokłe łąki, bagienka, rowy malioracyjne i sporów różnego ptactwa oraz jeszcze więcej wszelkiej maści robactwa latającego.
Przynajmniej zapasy batoników starczą na dłużej.
Po dojechaniu do mostu na Inie zaczęły się schody. Wypada na to, że trzeba jechać wałem przeciwpowodziowym.
Miękko, lekko grząsko, miejscami piaszczyście i z niespodziankami. Wał okazał się drogą porzuconych traktorów.
A tu następny
.
Droga robiła się coraz gorsza. Widok ze masztu nawigacyjnego też niewiele wyjaśnił.
.
W końcu dojechaliśmy. Jest cel wyprawy w całej okazałości.
Niestety powrót tą samą drogą.
Abarth zapadał się jakby troszkę mniej. Dla mnie prędkość 16 km/h w takim terenie to max.
W końcu most na Inie i dalej już droga z górki. Jeszcze z 2 km betonki do asfaltówki Goleniów - Święta a tą już gładziutko.
Abarth na pitstopie w Modrzewiu
W Goleniowie zaczęło niestety padać.
Potem było już tylko gorzej.
.
Na szczęście po jakimś czasie trafiliśmy na dziurę w opadach i zmobilizowani goniącymi nas chmurami w raźnym tempie 27 km/h dokręciliśmy do Szczecina.
Ostatni pitstop w lesie.
Wrażenia z wycieczki jak najbardziej pozytywne.
.
Mapa pożyczona od Abartha, bo on dziś nawigował.
Początek drogi dobrze znaną drogą do Lubczyny. Prawie bez niespodzianek. Prawie...
Jak tu przejechać?
Jakoś się udało ale gdyby wzrok uczestników precesji mógł zabijać...
Z Lubczyny do Komorowa i dalej terra incognita. "Za ubojnią w prawo i dalej w lewo" - jak nas poinformował zagadnięty tubylec.
No to jedziemy. Po płytach, dziury, że aż zęby dzwonią. Trochę jak berlinką przed położeniem asfaltu.
Do bokach podmokłe łąki, bagienka, rowy malioracyjne i sporów różnego ptactwa oraz jeszcze więcej wszelkiej maści robactwa latającego.
Przynajmniej zapasy batoników starczą na dłużej.
Po dojechaniu do mostu na Inie zaczęły się schody. Wypada na to, że trzeba jechać wałem przeciwpowodziowym.
Miękko, lekko grząsko, miejscami piaszczyście i z niespodziankami. Wał okazał się drogą porzuconych traktorów.
A tu następny
.
Droga robiła się coraz gorsza. Widok ze masztu nawigacyjnego też niewiele wyjaśnił.
.
W końcu dojechaliśmy. Jest cel wyprawy w całej okazałości.
Niestety powrót tą samą drogą.
Abarth zapadał się jakby troszkę mniej. Dla mnie prędkość 16 km/h w takim terenie to max.
W końcu most na Inie i dalej już droga z górki. Jeszcze z 2 km betonki do asfaltówki Goleniów - Święta a tą już gładziutko.
Abarth na pitstopie w Modrzewiu
W Goleniowie zaczęło niestety padać.
Potem było już tylko gorzej.
.
Na szczęście po jakimś czasie trafiliśmy na dziurę w opadach i zmobilizowani goniącymi nas chmurami w raźnym tempie 27 km/h dokręciliśmy do Szczecina.
Ostatni pitstop w lesie.
Wrażenia z wycieczki jak najbardziej pozytywne.
.
Mapa pożyczona od Abartha, bo on dziś nawigował.
- DST 84.00km
- Teren 40.00km
- Czas 04:09
- VAVG 20.24km/h
- VMAX 35.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1781kcal
- Podjazdy 186m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 maja 2013
Na szosie
Eksperyment. Rundka na 9,5 kg rowerze szosowym. Wrażenia mieszane. Owszem jest szybciej i nawet nie tak niewygodnie jak się spodziewałem. Minus problem z doborem właściwej pozycji, inny układ mięśni i stawów - w efekcie w połowie trasy zaczęło boleć kolano i co gorsze coś w biodrze i tempo spadło praktycznie do Axisowego. Drugi minus - hamulce. W nieprzewidzianej sytuacji lepiej sobie odpuścić i od razu skakać do rowu, bo i tak nie wyhamuje.Ciekawe czy to tylko w tym egzemplarzu czy to taki standard w szosach?
Temat drugiego roweru do szybkiej jazdy po asfaltach do dalszego przemyślenia.
Temat drugiego roweru do szybkiej jazdy po asfaltach do dalszego przemyślenia.
- DST 51.00km
- Czas 02:00
- VAVG 25.50km/h
- VMAX 39.80km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 1816kcal
- Podjazdy 140m
- Aktywność Jazda na rowerze