Niedziela, 6 lipca 2014
Rowerowy spacerek w upalne popołudnie
Po upalnym dniu spędzonym rodzinnie głównie nad Miedwiem, postanowiłem późnym popołudniem zrobić coś dla siebie i wybrałem się popedałować. Żona oczywiście się zdziwiła, że jeszcze mi mało, bo wcześniej już się trochę nakręciłem na rowerze...wodnym.
Pojechałem bez większego pomysłu - ot tak aby było trochę cienia i lasu, bo jak widać poniżej o godz. 19.30 słońce grzało jak na Merkurym :)
Lampa :)
Tempo akurat takie aby czuć wiaterek a nie rozgrzewać organizmu. Totalny lajcik. Droga poprowadziła mnie przez Wielgowo i Jezierzyce do Rekowa. Miło się jechało przez las, w którym budziło się życie po całodniowym upale. Świergoty, szelesty i inne trudne do zidentyfikowania dźwięki towarzyszyło mi całą drogę.
W Rekowie chwila namysłu i decyzja o powrocie przez Niedźwiedź.
Żniwa zbliżają się wielkimi krokami
Droga z Niedźwiedzia do Wielgowa koło szpitala zrobił się już okropnie piaszczysta. Później już najkrótszą drogą do domu. Na koniec jeszcze rzut oka na Jezioro Dąbie.
Tak naprawdę chłodno i przyjemnie zrobiło się koło 21. Przy tej pogodzie to optymalna godzina do jazdy, tylko jakoś żonie się nie podoba, bo o tej godzinie to mąż ma w domu siedzieć a nie gdzieś po lesie jakiś łani szukać. No cóż :)
Pojechałem bez większego pomysłu - ot tak aby było trochę cienia i lasu, bo jak widać poniżej o godz. 19.30 słońce grzało jak na Merkurym :)
Lampa :)
Tempo akurat takie aby czuć wiaterek a nie rozgrzewać organizmu. Totalny lajcik. Droga poprowadziła mnie przez Wielgowo i Jezierzyce do Rekowa. Miło się jechało przez las, w którym budziło się życie po całodniowym upale. Świergoty, szelesty i inne trudne do zidentyfikowania dźwięki towarzyszyło mi całą drogę.
W Rekowie chwila namysłu i decyzja o powrocie przez Niedźwiedź.
Żniwa zbliżają się wielkimi krokami
Droga z Niedźwiedzia do Wielgowa koło szpitala zrobił się już okropnie piaszczysta. Później już najkrótszą drogą do domu. Na koniec jeszcze rzut oka na Jezioro Dąbie.
Tak naprawdę chłodno i przyjemnie zrobiło się koło 21. Przy tej pogodzie to optymalna godzina do jazdy, tylko jakoś żonie się nie podoba, bo o tej godzinie to mąż ma w domu siedzieć a nie gdzieś po lesie jakiś łani szukać. No cóż :)
- DST 44.38km
- Teren 17.00km
- Czas 02:08
- VAVG 20.80km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 130 ( 69%)
- HRavg 170 ( 91%)
- Kalorie 1453kcal
- Podjazdy 302m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lipca 2014
Dokoła Puszczy Bukowej szosowo
Pogoda dziś była idealna, niestety z powodu obowiązków rodzinnych mogłem sobie pozwolić tylko na małe kółeczko rano. Przyszła pora wyprowadzić Rubi na spacer, bo ją coś ostatnio zaniedbałem na rzecz Axisa. Było bez kombinowania, czyli sprawdzoną trasą dookoła Puszczy Bukowej. Na początku bardzo ciężko mi się jechało - czułem w nogach wczorajsze "bieganie" w pracy po schodach tam i z powrotem kilkanaście razy i wieczorne zwiedzanie statku THPV Bembridge. Polecam, oczywiście nie schody tylko statek - fascynująca historia, a tak mało jest znany w Szczecinie. Trening lepiej wszedł w nogi niż ćwiczenie podjazdów :). Potem jakoś się rozkręciłem.
Na odcinku od Gardna spotkałem bohatera najbardziej malowniczego upadku uwiecznionego na zdjęciu w ubiegłorocznym maratonie Dookoła Miedwia. Do Podjuch sobie pogadaliśmy, okazało się, że miał złamaną rzepkę, mimo to dojechał do mety w niezłym czasie. Szacun.
Po drodze poobserwowałem sobie a to zakorkowaną po horyzont autostradę nad morze, a to zakorkowane w każdym kierunku Dąbie - też wszyscy nad morze. Koszmar. Na Pomorskiej chyba wkurzyłem kierowców, którzy przemieszczali się w korku od Struga z prędkością coś z 5 km/h a ja slalomem między autami pięciokrotnie szybciej i zdążyłem przed opadającym szlabanem na przejeździe.
Na odcinku od Gardna spotkałem bohatera najbardziej malowniczego upadku uwiecznionego na zdjęciu w ubiegłorocznym maratonie Dookoła Miedwia. Do Podjuch sobie pogadaliśmy, okazało się, że miał złamaną rzepkę, mimo to dojechał do mety w niezłym czasie. Szacun.
Po drodze poobserwowałem sobie a to zakorkowaną po horyzont autostradę nad morze, a to zakorkowane w każdym kierunku Dąbie - też wszyscy nad morze. Koszmar. Na Pomorskiej chyba wkurzyłem kierowców, którzy przemieszczali się w korku od Struga z prędkością coś z 5 km/h a ja slalomem między autami pięciokrotnie szybciej i zdążyłem przed opadającym szlabanem na przejeździe.
- DST 56.75km
- Czas 02:09
- VAVG 26.40km/h
- VMAX 44.60km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 173 ( 93%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie 2048kcal
- Podjazdy 186m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 lipca 2014
Na jagody
Dziś była wycieczka w poszukiwaniu kurek. Niestety grzyby są tylko na targowisku, a w miejscach gdzie je znajdowałem w latach poprzednich ani widu. Za to było sporo jagód. Mniam.
Pokrzepiony sporą ilością smacznych owoców, postanowiłem wrócić do domu przez... Goleniów. Trasa dobrze znana i przebiegła bez niespodzianek. Na dziurawym odcinku drogi od ronda -skrzyżowania z S3 do Goleniowa, trwają prace i będzie położony asfalt. Cieszy, bo okropnie nie lubiłem tego kawałka drogi.
Pokrzepiony sporą ilością smacznych owoców, postanowiłem wrócić do domu przez... Goleniów. Trasa dobrze znana i przebiegła bez niespodzianek. Na dziurawym odcinku drogi od ronda -skrzyżowania z S3 do Goleniowa, trwają prace i będzie położony asfalt. Cieszy, bo okropnie nie lubiłem tego kawałka drogi.
- DST 61.14km
- Teren 21.00km
- Czas 02:39
- VAVG 23.07km/h
- VMAX 31.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 170 ( 91%)
- HRavg 140 ( 75%)
- Kalorie 2117kcal
- Podjazdy 349m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 lipca 2014
Zdążyć na mecz
Dziś jak ogarnąłem wszystkie sprawy to okazało się, że jest 16.30. O 18 był mecz Argentyna-Szwajcaria, który zapowiadał się emocjonująco więc szybka decyzja - tylko balonik do Lubczyny. Wyjechałem o 16.40 i nie było oglądania się na pulsometr.Nie było też zdjęć, postojów z wyjątkiem jednego na zdjęcie kamizelki, bo się za ciepło zrobiło. Wizyty na plaży też nie było, bo przy tej temperaturze to i tak nie było by na co popatrzeć ;) a lody w Lubczynie są niedobre. W godzinę dwadzieścia oczywiście się nie wyrobiłem ale spóźniłem się tylko 10 minut. Całkiem przyzwoita średnia wyszła tym bardziej, że jechałem na Axisie a nie na szosówce. Dość silny głównie boczny wiatr.
W endomondo zrobiła się 5,5 km dziura, bo jak zdejmowałem kamizelkę do je spałzowałem i przypomniałem sobie o tym dopiero później. Kilometry dopisane.
Mecz poniżej oczekiwań, choć końcówka emocjonująca.
W endomondo zrobiła się 5,5 km dziura, bo jak zdejmowałem kamizelkę do je spałzowałem i przypomniałem sobie o tym dopiero później. Kilometry dopisane.
Mecz poniżej oczekiwań, choć końcówka emocjonująca.
- DST 38.00km
- Czas 01:27
- VAVG 26.21km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 172 ( 92%)
- HRavg 158 ( 84%)
- Kalorie 1169kcal
- Podjazdy 131m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 czerwca 2014
Deszcz
To się dziś nie najeździłem. W planach był objazd Miedwia z STC, czyli jakaś 100 w przyjemnym towarzystwie. Niestety rano obudziłem z paskudnym bólem głowy i po głębszym namyśle biorąc po uwagę też padający deszcz postanowiłem sobie ten wyjazd odpuścić i poczekać, aż ból głowy przejdzie i drogi trochę obeschną. Wg meteo.pl miało już później nie padać. Gdzieś po 12 stwierdziłem, że da się już ruszyć i wymyśliłem, że pojadę na metę objazdu zobaczyć a jakiej kondycji dotarli znajomi.
Gdy dojechałem ledwie do Wielgowa zaczęło padać, a po 5 minutach lunęło całkiem solidnie. Schroniłem się na przeczekanie pod dębem, który okazał się niestety dość mocno nieszczelny. Oczywiście skoro miało nie padać, to pojechałem bez kurtki przeciwdeszczowej :(. Przemoknięty doszedłem do wniosku, że jednak już mi się nie chce nad Miedwie i wróciłem się suszyć do domu.
Widocznie po prostu dziś rower nie był mi pisany.
Byli oczywiście tacy, którzy się z deszczu cieszyli...
Gdy dojechałem ledwie do Wielgowa zaczęło padać, a po 5 minutach lunęło całkiem solidnie. Schroniłem się na przeczekanie pod dębem, który okazał się niestety dość mocno nieszczelny. Oczywiście skoro miało nie padać, to pojechałem bez kurtki przeciwdeszczowej :(. Przemoknięty doszedłem do wniosku, że jednak już mi się nie chce nad Miedwie i wróciłem się suszyć do domu.
Widocznie po prostu dziś rower nie był mi pisany.
Byli oczywiście tacy, którzy się z deszczu cieszyli...
- DST 19.00km
- Czas 00:52
- VAVG 21.92km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 19.0°C
- Kalorie 640kcal
- Podjazdy 131m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 czerwca 2014
Binowo
Pojechałem zobaczyć co słychać w Binowie. I duża niespodzianka in minus. Plaża została ogrodzona i najwyraźniej będzie płatna. Do czego to już dochodzi...Oj nie podoba mi się to.
Wybrałem drogę przez Puszczę Bukową. Najpierw "drogą nizinną" potem remontowaną "drogą górską". Wygląda na to, że niedługo zostanie otwarta, bo dziś po drodze chodził "kierownik z laptopem".
Droga górska
Binowo widok z plaży, na którą wlazłem nielegalnie
Z plaży pojechałem nieznaną wcześniej drogą w kierunku Chlebowa. Fajny skrót i bardzo ciekawa droga pod względem ...agrarnym.
Na kilometrowym odcinku jak się las kończy do pierwszy zabudować, rosną na polach cztery rodzaje zboża - owies, jeczmień, żyto i pszenica. Można dzieci z miast na wycieczki prowadzić.
Będzie owies dla konia :)
Z Chlebowa już znaną trasą do Radziszewa i ze Zdrojów rundka wokół lotniska, a w Dąbiu rundka przez nowy węzeł drogowy, tak aby 50 zrobić.
Jadąc z Chlebowa minąłem 2/3 wycieczkowej ekipy Jewtiego czyli p. Ewę i ultrakolarza p. Tomka, którzy raźno pedałowali pod górkę. Nie ma siedzenia w domu nawet jak się dopiero co zrobiło 400 km. Szacunek.
Wybrałem drogę przez Puszczę Bukową. Najpierw "drogą nizinną" potem remontowaną "drogą górską". Wygląda na to, że niedługo zostanie otwarta, bo dziś po drodze chodził "kierownik z laptopem".
Droga górska
Binowo widok z plaży, na którą wlazłem nielegalnie
Z plaży pojechałem nieznaną wcześniej drogą w kierunku Chlebowa. Fajny skrót i bardzo ciekawa droga pod względem ...agrarnym.
Na kilometrowym odcinku jak się las kończy do pierwszy zabudować, rosną na polach cztery rodzaje zboża - owies, jeczmień, żyto i pszenica. Można dzieci z miast na wycieczki prowadzić.
Będzie owies dla konia :)
Z Chlebowa już znaną trasą do Radziszewa i ze Zdrojów rundka wokół lotniska, a w Dąbiu rundka przez nowy węzeł drogowy, tak aby 50 zrobić.
Jadąc z Chlebowa minąłem 2/3 wycieczkowej ekipy Jewtiego czyli p. Ewę i ultrakolarza p. Tomka, którzy raźno pedałowali pod górkę. Nie ma siedzenia w domu nawet jak się dopiero co zrobiło 400 km. Szacunek.
- DST 50.25km
- Teren 10.00km
- Czas 02:19
- VAVG 21.69km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 175 ( 94%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie 1684kcal
- Podjazdy 287m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 czerwca 2014
Jelonek, puszcza i śmigłowce
Trasa: Dom-Wielgowo-Płonia-Sosnówko-Kołowo-Klęskowo-Zdroje-Lotnisko Dąbie-Dom.
Dziś endomondo mi nie wystartowało co zauważyłem dopiero na koniec trasy, więc będzie bez mapki.
Rundka po okolicy, dobrze znanymi drogami z wprowadzeniem drobnych atrakcji. Do Wielgowa tradycyjną trasą. Niestety kolega Michuss miał rację w swoich przewidywaniach, po zmianie organizacji ruchu znacznie się zwiększył ruch starą drogą do Wielgowa, którą kiedyś można ją było przejechać całą bez spotkanie auta. Dziś mnie nawet ciężarówka minęła, co chyba nigdy wcześniej się nie zdarzyło.
W Wielgowie wizyta na ul. Łowczych, na której mieści się Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Pasjonat, który go prowadzi ratuję na codzień życie ranny zwierzętom. Ostatnio uratował zatrutego orła bielika. Niestety odbywa się to przy marnym wsparciu władz miejskich i z tego co wiem wszelka pomoc jest mile widziana. Na mały terenie znajduje się w tej chwili kilkadziesiąt zwierząt.
Jelonek i gęsi gęgawy
Dalej pojechałem przez Sosnówko do Kołowa. Po trzydniowym treningu na Rugii podjazd dziś poszedł mi wyjątkowo lekko. Z Kołowa w kierunku oś. Bukowego zjazd remontowaną drogą górską. Prawie jest już skończona. Szutrowa nawierzchnia zmieniła się na bardziej "drobnożwirowatą", co zjazd czyni dla mnie tak samo niebezpiecznym i że to nie tylko złudzenia dowodzi uślizg tylnego koła na jednym z zakrętów.
Dalej pojechałem w kierunku zdrojów a później zamiast dojechać jak zwykle do Mostu Cłowego, pojechałem skrótem przez lotnisko, co zostało wynagrodzone poniższymi widokami.
Kawaleria powietrzna :)
Axis i Wilga
Pooglądałem sobie trochę nasze latające rumaki. Straszny złom, szczególnie śmigłowce. Jak to się w powietrzu kupy trzyma nie wiem.
Właśnie na lotnisku odkryłem, że endomonto nie działa. Dystans z licznika, czas z pulsometru.
Dziś endomondo mi nie wystartowało co zauważyłem dopiero na koniec trasy, więc będzie bez mapki.
Rundka po okolicy, dobrze znanymi drogami z wprowadzeniem drobnych atrakcji. Do Wielgowa tradycyjną trasą. Niestety kolega Michuss miał rację w swoich przewidywaniach, po zmianie organizacji ruchu znacznie się zwiększył ruch starą drogą do Wielgowa, którą kiedyś można ją było przejechać całą bez spotkanie auta. Dziś mnie nawet ciężarówka minęła, co chyba nigdy wcześniej się nie zdarzyło.
W Wielgowie wizyta na ul. Łowczych, na której mieści się Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Pasjonat, który go prowadzi ratuję na codzień życie ranny zwierzętom. Ostatnio uratował zatrutego orła bielika. Niestety odbywa się to przy marnym wsparciu władz miejskich i z tego co wiem wszelka pomoc jest mile widziana. Na mały terenie znajduje się w tej chwili kilkadziesiąt zwierząt.
Jelonek i gęsi gęgawy
Dalej pojechałem przez Sosnówko do Kołowa. Po trzydniowym treningu na Rugii podjazd dziś poszedł mi wyjątkowo lekko. Z Kołowa w kierunku oś. Bukowego zjazd remontowaną drogą górską. Prawie jest już skończona. Szutrowa nawierzchnia zmieniła się na bardziej "drobnożwirowatą", co zjazd czyni dla mnie tak samo niebezpiecznym i że to nie tylko złudzenia dowodzi uślizg tylnego koła na jednym z zakrętów.
Dalej pojechałem w kierunku zdrojów a później zamiast dojechać jak zwykle do Mostu Cłowego, pojechałem skrótem przez lotnisko, co zostało wynagrodzone poniższymi widokami.
Kawaleria powietrzna :)
Axis i Wilga
Pooglądałem sobie trochę nasze latające rumaki. Straszny złom, szczególnie śmigłowce. Jak to się w powietrzu kupy trzyma nie wiem.
Właśnie na lotnisku odkryłem, że endomonto nie działa. Dystans z licznika, czas z pulsometru.
- DST 43.00km
- Teren 5.00km
- Czas 01:50
- VAVG 23.45km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Kalorie 1000kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 czerwca 2014
Posumowane drobiazgi
Remanent. Dla porządku posumowane drobiazgi, czyli serwisowa jazda po smarowaniu roweru i dojazdy na miejsce zbiórki przed Rugią i po Rugii.
- DST 41.69km
- Czas 01:54
- VAVG 21.94km/h
- VMAX 41.30km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 1423kcal
- Podjazdy 205m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 czerwca 2014
Dookoła Rugii z Gryfusem Dzień III
Pokrzepienie wieczornym grille i długim godzinami snu ;) wyruszyliśmy z energią na ostatni etap naszej wycieczki. Dziś wiało jak diabli.
Na dzień dobry wykorzystując czas, że epika jeszcze się zbierała wizyta na dzikiej plaży.
Gotowy do startu
Dziś trasa nie przebiegała tak spektakularnymi terenami jak dzień wcześniej, a czas płynął głównie na rowerowych pogaduchach. Po drodze przeprawa promem. Dziwne, że na Rugii mogą kursować tak sprawie a w Świnoujściu jakoś nie...
Po drodze postój w malowniczym miasteczku z pełnym poszanowaniem obowiązujących w Niemczech przepisów.
Wzdłuż wybrzeża dotarliśmy do półwyspu Ummanz. Paweł specjalnie nas tam wyciągnął mając na uwadze szalony wiatr, bo mieści się tam mekka miłośników katsurfingu. Oj było warto. Mnóstwo desek ze spadochronem szalejących na wietrze.
Rowery i katsurferzy ©Gryfus
Później zajechaliśmy zjeść obiad, na który czekaliśmy średnio 1,5 godzin. Cóż i Niemcy nie są rajem :). Po obiedzie w raźnym tempie ruszyliśmy do Stralsundu. Przez lasy, łąki i pola...
©Gryfus
Dzięki męskiej jeździe wszystkich udało nam się nadrobić stracony czas i wygospodarować pół godzinki na pyszne ciacho przed Stralsundem. Ot tak nagroda :)
Jeszcze tylko ostatni rzut oka na Rugie i przez most na miejsce spotkania z autobusem.
Żegnaj Rugio
Ostatnia fotka. Zmęczeni ale szczęśliwi ©Gryfus
Było super. Piękne wyspa, świetni ludzie. Nie sposób opisać wszystkie wrażenia. Zostaną wspomnienia i mnóstwo zdjęć.
Boję się tylko jednego - pierwsza taka wyprawa i cholernie wysoko podniesiona poprzeczka. Czy gdzieś, kiedyś może być równie wspaniale?
Na dzień dobry wykorzystując czas, że epika jeszcze się zbierała wizyta na dzikiej plaży.
Gotowy do startu
Dziś trasa nie przebiegała tak spektakularnymi terenami jak dzień wcześniej, a czas płynął głównie na rowerowych pogaduchach. Po drodze przeprawa promem. Dziwne, że na Rugii mogą kursować tak sprawie a w Świnoujściu jakoś nie...
Po drodze postój w malowniczym miasteczku z pełnym poszanowaniem obowiązujących w Niemczech przepisów.
Wzdłuż wybrzeża dotarliśmy do półwyspu Ummanz. Paweł specjalnie nas tam wyciągnął mając na uwadze szalony wiatr, bo mieści się tam mekka miłośników katsurfingu. Oj było warto. Mnóstwo desek ze spadochronem szalejących na wietrze.
Rowery i katsurferzy ©Gryfus
Później zajechaliśmy zjeść obiad, na który czekaliśmy średnio 1,5 godzin. Cóż i Niemcy nie są rajem :). Po obiedzie w raźnym tempie ruszyliśmy do Stralsundu. Przez lasy, łąki i pola...
©Gryfus
Dzięki męskiej jeździe wszystkich udało nam się nadrobić stracony czas i wygospodarować pół godzinki na pyszne ciacho przed Stralsundem. Ot tak nagroda :)
Jeszcze tylko ostatni rzut oka na Rugie i przez most na miejsce spotkania z autobusem.
Żegnaj Rugio
Ostatnia fotka. Zmęczeni ale szczęśliwi ©Gryfus
Było super. Piękne wyspa, świetni ludzie. Nie sposób opisać wszystkie wrażenia. Zostaną wspomnienia i mnóstwo zdjęć.
Boję się tylko jednego - pierwsza taka wyprawa i cholernie wysoko podniesiona poprzeczka. Czy gdzieś, kiedyś może być równie wspaniale?
- DST 94.00km
- Teren 40.00km
- Czas 05:10
- VAVG 18.19km/h
- VMAX 30.80km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 3090kcal
- Podjazdy 227m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 czerwca 2014
Dookoła Rugii z Gryfusem Dzień II
Dzień drugi - zgodnie z planem największe atrakcje i najcięższy teren . Pokrzepiony 3 godzinami snu :) z optymizmem wystartowałem na podbój północnego wierzchołka Rugii.
Prezes tradycyjnie ostatni, ale jak zawsze na czas :)
Prora - o jak dobrze, że nas w tej części na zakwaterowano :) ©Gryfus
Pierwszy etap wycieczki - Sassnitz. Spore miasteczko, z ładnym portem skąd kursują promy do Szwecji i na Borholm.
Humory dopisywały na tyle, że został wykorzystany niemiecki DJ, który akurat szykował jakąś imprezę plenerową i przy America Rammsteina odtańczyliśmy dziki taniec :)
Tak się bawi, tak się bawi Gryfus ©Gryfus
Po powyższej rozgrzewce pojechaliśmy przez Nationalpark Jasumund do słynnych białych klifów. Ponoć 12 kilometrów podjazdu, którego tak naprawę nie było czuć. Trochę asfaltem ale głownie leśnymi szutrami. Bardzo ładne lasy.
Na jednym z podjazdów©Gryfus
Klify naprawdę robią wrażenie. Muzeum przyrodnicze, do którego bilet dostaje się w pakiecie przy wejściu - takie sobie.
Na klifie©Gryfus
Następnie obraliśmy kurs na Kap Arkona czyli słynne miejsce kultu Światowida. Po drodze lekko pofałdowany teren i piękna krajobrazy.
Kap Arkona - widok z Vitt
Ot tak gdzieś po drodze
Było też czas na zwiedzenia i inne fotki
Gryfuski :) i dwa rodzynki
Sweet focia w Glowe
Jeszcze na koniec spektakularny przejazd po klifie Kap Arkona i przejazd przez zagrodę z owcami dotarliśmy do Dranske, gdzie czekał nas nocleg.
W owczej zagrodzie ©Gryfus
Podsumowując dzień - widoki niezapomniane, dużo silnego wiatru i mnóstwo szczęścia z pogodą. Czarne deszczowe chmury, przemykały akurat tam gdzie nas nie było.
Wieczorem grill integracyjny :)
Prezes tradycyjnie ostatni, ale jak zawsze na czas :)
Prora - o jak dobrze, że nas w tej części na zakwaterowano :) ©Gryfus
Pierwszy etap wycieczki - Sassnitz. Spore miasteczko, z ładnym portem skąd kursują promy do Szwecji i na Borholm.
Humory dopisywały na tyle, że został wykorzystany niemiecki DJ, który akurat szykował jakąś imprezę plenerową i przy America Rammsteina odtańczyliśmy dziki taniec :)
Tak się bawi, tak się bawi Gryfus ©Gryfus
Po powyższej rozgrzewce pojechaliśmy przez Nationalpark Jasumund do słynnych białych klifów. Ponoć 12 kilometrów podjazdu, którego tak naprawę nie było czuć. Trochę asfaltem ale głownie leśnymi szutrami. Bardzo ładne lasy.
Na jednym z podjazdów©Gryfus
Klify naprawdę robią wrażenie. Muzeum przyrodnicze, do którego bilet dostaje się w pakiecie przy wejściu - takie sobie.
Na klifie©Gryfus
Następnie obraliśmy kurs na Kap Arkona czyli słynne miejsce kultu Światowida. Po drodze lekko pofałdowany teren i piękna krajobrazy.
Kap Arkona - widok z Vitt
Ot tak gdzieś po drodze
Było też czas na zwiedzenia i inne fotki
Gryfuski :) i dwa rodzynki
Sweet focia w Glowe
Jeszcze na koniec spektakularny przejazd po klifie Kap Arkona i przejazd przez zagrodę z owcami dotarliśmy do Dranske, gdzie czekał nas nocleg.
W owczej zagrodzie ©Gryfus
Podsumowując dzień - widoki niezapomniane, dużo silnego wiatru i mnóstwo szczęścia z pogodą. Czarne deszczowe chmury, przemykały akurat tam gdzie nas nie było.
Wieczorem grill integracyjny :)
- DST 85.00km
- Teren 50.00km
- Czas 05:06
- VAVG 16.67km/h
- VMAX 38.20km/h
- Temperatura 19.0°C
- Kalorie 2793kcal
- Podjazdy 1078m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze