Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2014
Dystans całkowity: | 620.69 km (w terenie 67.00 km; 10.79%) |
Czas w ruchu: | 25:45 |
Średnia prędkość: | 24.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.60 km/h |
Suma podjazdów: | 2315 m |
Maks. tętno maksymalne: | 173 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 170 (91 %) |
Suma kalorii: | 20737 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 51.72 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 27 lipca 2014
Dokoła Puszczy Bukowej w niedzielny poranek
Po 5 dniowej przerwie na regenerację oka, przyszła najwyższa pora aby wsiąść na rower. Upały nadal dokuczają, więc fajnie jeździ się tylko rano lub wieczorem. Wyjechałem przed 8 i duchota i tak dawała we znaki. Pierwotnie zakładałem zrobić około 100 km przez Pyrzyce i Banie, ale w trakcie stwierdziłem, że trasę skracam i przy tej temperaturze to wolę wybrać się wcześniej nad jakąś wodę. W efekcie zrobiłem tylko tradycyjną rundką dookoła Puszczy Bukowej. Bez przygód. Pomimo, że nie jechałem zbyt szybko, tętno średnie wyszło 140 to i tak byłem mokry. Jakoś było duszono i nieprzyjemnie. Mogły by już popadać, a tu niestety pomimo sporej ilości chmur burzowych na horyzoncie u mnie ani w sobotę ani w niedzielę nie spadła ani kropla deszczu.
Niedługo urlop i pewnie wtedy zacznie padać....
Niedługo urlop i pewnie wtedy zacznie padać....
- DST 51.90km
- Czas 01:57
- VAVG 26.62km/h
- VMAX 42.40km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 172 ( 92%)
- HRavg 140 ( 75%)
- Kalorie 1595kcal
- Podjazdy 174m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 lipca 2014
Gałęzią w oko
Krótka późnopopołudniowa rundka z nieprzyjemną przygodą. Koło 20 w gęstym lesie robi się ciemnawo w przyciemnianych okularach więc jadąc piaszczystą drogą na chwilę je zdjąłem. No i omijając jedną z łach piachu.... trach.... dostałem gałązką prosto w oko. Ból paskudny ale jakoś dało się dojechać te 20 kilometrów do domu choć tempo od razu mi spadło do jakiś 15 km/h , bo mi się obraz rozmazywał a z jednym okiem otwartym dość kiepsko się jeździ.
Z perspektywy dwudniowej z okiem już lepiej - widzę na tyle, że mogę do kompa usiąść. Wczoraj cały dzień przechorowałem, ból naprawdę paskudny a wspaniałe zwycięstwo Majki oglądałem jednym okiem, które też specjalnie oszczędzałem na tą chwilę :).
Jest naucza na przyszłość, nie zdejmujemy okularów nawet na dość szerokiej leśnej drodze.
Po za tym wnioski z wycieczki - w lesie okropnie dużo piachu. No i hit wycieczki: wjazd przy działach koło rzeki Płoni na ulicę Relaksową. Poniżej...
Szkoda, że tłuczonym szkłem nie wysypali
Przecież po tym ani nie da się ani iść, ani samochodem ani rowerem. Same ostre krawędzie. Jak się ktoś na tym przewróci to będzie szpital.
Tempo dziś marne ze względu na upał, piach i oko :)
Z perspektywy dwudniowej z okiem już lepiej - widzę na tyle, że mogę do kompa usiąść. Wczoraj cały dzień przechorowałem, ból naprawdę paskudny a wspaniałe zwycięstwo Majki oglądałem jednym okiem, które też specjalnie oszczędzałem na tą chwilę :).
Jest naucza na przyszłość, nie zdejmujemy okularów nawet na dość szerokiej leśnej drodze.
Po za tym wnioski z wycieczki - w lesie okropnie dużo piachu. No i hit wycieczki: wjazd przy działach koło rzeki Płoni na ulicę Relaksową. Poniżej...
Szkoda, że tłuczonym szkłem nie wysypali
Przecież po tym ani nie da się ani iść, ani samochodem ani rowerem. Same ostre krawędzie. Jak się ktoś na tym przewróci to będzie szpital.
Tempo dziś marne ze względu na upał, piach i oko :)
- DST 33.85km
- Teren 11.00km
- Czas 01:48
- VAVG 18.81km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Kalorie 1111kcal
- Podjazdy 201m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 lipca 2014
Stargard i Goleniów w upalny poranek
Upały dokuczają. Wczoraj był rower ale wodny na jeziorze Ińskim, dziś przyszła pora trochę pokręcić na rowerze szosowym. Wyjazd o 7 rano, co było bardzo dobrą decyzją. Temperatura optymalna a ruch na drodze znikomy. Pojechałem nad Miedwie. Przed godziną 8 jezioro dopiero budziło się do życia. Na DDR żywego ducha, na promenadzie wzdłuż jeziora ze trzy błąkające się osoby. Pięknie.
Rowery czekają :)
Ja swój też przycumowałem
Było tak urokliwie, że aż nie chciało mi się dalej jechać. Ale komu w drogę temu czas - upał nadciąga. Dalej w kierunku Stargardu, na DDR zaczęli pojawiać się pierwsi rowerzyście. Szybki przejazd przez miasto i kierunek Goleniów. Po drodze przyszła pora na drugie śniadanie.
Jak widać dietetyczne :)
I dalej w drogę. W Goleniowa jechało się całkiem przyjemnie, słoneczko zaczęło przypiekać więc w Tarnówku skręciłem na Stawno tak aby do Goleniowa pojechać gęstym lasem. Co nie było najlepszym pomysł, bo asfalt na tym odcinku jest jak dla roweru szosowego okropnie dziurawy. W Goleniowie skręt na Szczecin i trzecie śniadanie w postaci hot doga na stacji benzynowej. Przy okazji dokupiłem picie i pogadałem chwilkę z rowerzystą Niemcem, który też się tam zatrzymał. Gadka nsm średni szła, bo ja po Nimiecu to tylko ze trz podstawowe zwroty ale jakoś się dogadaliśmy jak biker z bikerem :). Okazało się, że jedzie z Kolonii do Sankt Petersburga. Po drodze przez Drezno, założył sobie 100 km dziennie i chce zrobić trasę w miesiąc. Szacunek. Good luck :).
W drodze z Goleniowa słoneczko zaczęło już solidnie przygrzewać. Na szczęście wiaterek boczno-tylni i dało się utrzymywać średnia 30, co pozwalało na lekkie chłodzenie. Na rogatkach Szczecina stwierdziłem, że mam niezły czas więc pojechałem przez Wielgowo dokręcić do 100. Po powrocie do domu, szybka chłodna kąpiel, ...czwarte śniadanie :) i z żoną znów nad Miedwie. Tym razem autem.
Było tak ciepło, ze nawet siedzenie w wodzie dawało ulgę taką sobie. A rowerzystów jeżdżących w pełnym słońcu minąłem po drodze całkiem sporo. Ja dziękuję.
Dziś starałem się pić więcej: wypiłem 1,25 litra izotonika i uważać z tętnem. Udało się przejechać bez skurczów i w sumie bez większego zmęczenia.
Rowery czekają :)
Ja swój też przycumowałem
Było tak urokliwie, że aż nie chciało mi się dalej jechać. Ale komu w drogę temu czas - upał nadciąga. Dalej w kierunku Stargardu, na DDR zaczęli pojawiać się pierwsi rowerzyście. Szybki przejazd przez miasto i kierunek Goleniów. Po drodze przyszła pora na drugie śniadanie.
Jak widać dietetyczne :)
I dalej w drogę. W Goleniowa jechało się całkiem przyjemnie, słoneczko zaczęło przypiekać więc w Tarnówku skręciłem na Stawno tak aby do Goleniowa pojechać gęstym lasem. Co nie było najlepszym pomysł, bo asfalt na tym odcinku jest jak dla roweru szosowego okropnie dziurawy. W Goleniowie skręt na Szczecin i trzecie śniadanie w postaci hot doga na stacji benzynowej. Przy okazji dokupiłem picie i pogadałem chwilkę z rowerzystą Niemcem, który też się tam zatrzymał. Gadka nsm średni szła, bo ja po Nimiecu to tylko ze trz podstawowe zwroty ale jakoś się dogadaliśmy jak biker z bikerem :). Okazało się, że jedzie z Kolonii do Sankt Petersburga. Po drodze przez Drezno, założył sobie 100 km dziennie i chce zrobić trasę w miesiąc. Szacunek. Good luck :).
W drodze z Goleniowa słoneczko zaczęło już solidnie przygrzewać. Na szczęście wiaterek boczno-tylni i dało się utrzymywać średnia 30, co pozwalało na lekkie chłodzenie. Na rogatkach Szczecina stwierdziłem, że mam niezły czas więc pojechałem przez Wielgowo dokręcić do 100. Po powrocie do domu, szybka chłodna kąpiel, ...czwarte śniadanie :) i z żoną znów nad Miedwie. Tym razem autem.
Było tak ciepło, ze nawet siedzenie w wodzie dawało ulgę taką sobie. A rowerzystów jeżdżących w pełnym słońcu minąłem po drodze całkiem sporo. Ja dziękuję.
Dziś starałem się pić więcej: wypiłem 1,25 litra izotonika i uważać z tętnem. Udało się przejechać bez skurczów i w sumie bez większego zmęczenia.
- DST 101.61km
- Czas 03:49
- VAVG 26.62km/h
- VMAX 36.90km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 164 ( 88%)
- HRavg 142 ( 76%)
- Kalorie 3207kcal
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 lipca 2014
W piątkowy wieczór po okolicy
Uff jak gorąco. Tym razem wybrałem się na rower jak upał trochę zelżał, czyli o 20.30. O tej godzinie było bardzo przyjemnie choć nadal mocno ciepło. W piątkowy wieczór duży ruch samochodów i na dodatek mijały mnie bliżej niż zwykle. Więc nie szalałem i jak się zaczęło robić ciemno wróciłem do domu. A po co kusić los, że jakiś otumaniony słońcem driver mnie nie zauważy albo źle oszacuje odległość.
Dziś za to była piękna akcja Majki w TDF i zaskakujące zwycięstwo Pogoni w końcówce meczu z Piastem.
Dziś za to była piękna akcja Majki w TDF i zaskakujące zwycięstwo Pogoni w końcówce meczu z Piastem.
- DST 30.77km
- Czas 01:21
- VAVG 22.79km/h
- VMAX 34.30km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 1057kcal
- Podjazdy 107m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 lipca 2014
Dokoła Puszczy Bukowej ze skurczem
Miała być szybka rundka na Rubi dookoła Puszczy Bukowej. Była w miarę szybka do czasu. Gdzieś za Kartnem na lekkim podjeździe przeskoczył mi bieg i... złapał mnie skurcz w łydkę. Skurcz to zbyt delikatne słowo - skurczysko, ból był taki, że myślałem, że mi łydkę urwało. Na szczęście była na miejscu :), chwila postoju i doraźny masaż i dało się wsiąść na rower. Po jakimś czasie mięsień trochę się rozruszał, ale do końca co mocniejsze przyciśniecie to drgania w łydce na granicy kolejnego skurczu. Troszkę się martwiłem, że zerwałem mięsień ale wygląda na to, że jest ok.
Jak jechałem leniwie po skurczu rozkręcając łydkę to dojechał do mnie siwiejący Pan na wypasionym trekingu i ani dzień doby ani pocałuj mnie w d.... Jak chwilę odpoczął za moimi plecami to wziął się za wyprzedzanie. No to zrównałem się z nim, grzecznie powiedziałem dzień dobry i chwilę jadąc obok niego pogadałem. Pan przed Starym Czarnowem skręcił w Puszczę Bukową. Może w cieniu drzew wyschnie, bo był dziwnie mokry. Ot taka historia bez morału :)
Po za tym droga bez sensacji. Jak grzebałem w telefonie, podczas dochodzenia do siebie mojej łydki niechcący wyłączyłem endomondo i stąd trasa w dwóch kawałkach i co ciekawe pierwsza cześć w której jechałem relatywnie szybko średnia 28,5 a druga gdzie naprawdę nie cisnąłem - średnia 25,8 i to z mniej korzystnym wiatrem . Różnica niewielka. Hmmm.
I jeszcze jeden wniosek z wczorajszej jazdy. Muszę zdecydowanie więcej pić, nawet jak mi się nie chce.
Jak jechałem leniwie po skurczu rozkręcając łydkę to dojechał do mnie siwiejący Pan na wypasionym trekingu i ani dzień doby ani pocałuj mnie w d.... Jak chwilę odpoczął za moimi plecami to wziął się za wyprzedzanie. No to zrównałem się z nim, grzecznie powiedziałem dzień dobry i chwilę jadąc obok niego pogadałem. Pan przed Starym Czarnowem skręcił w Puszczę Bukową. Może w cieniu drzew wyschnie, bo był dziwnie mokry. Ot taka historia bez morału :)
Po za tym droga bez sensacji. Jak grzebałem w telefonie, podczas dochodzenia do siebie mojej łydki niechcący wyłączyłem endomondo i stąd trasa w dwóch kawałkach i co ciekawe pierwsza cześć w której jechałem relatywnie szybko średnia 28,5 a druga gdzie naprawdę nie cisnąłem - średnia 25,8 i to z mniej korzystnym wiatrem . Różnica niewielka. Hmmm.
I jeszcze jeden wniosek z wczorajszej jazdy. Muszę zdecydowanie więcej pić, nawet jak mi się nie chce.
- DST 60.24km
- Czas 02:12
- VAVG 27.38km/h
- VMAX 40.10km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 172 ( 92%)
- HRavg 149 ( 80%)
- Kalorie 2200kcal
- Podjazdy 161m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 lipca 2014
W pogoni za tęczą
Chwila na rower w niedzielne popołudnie. Co prawda przed 15 zaczęło padać, ale po 17 ładnie obeschło, w zasięgu wzroku brak groźnych chmurek więc raz dwa i na rower. Tym razem wybór padł na Rubi. Nie ujechałem więcej niż 15 minut a nad Jeziorem Dąbie pojawił się chmury deszczowe.
Ule i deszczowe chmurki
Kierunek wiatru, był taki, że miałem nadzieję, że mnie ominą. Niestety 5 minut po zrobieniu tego zdjęcia zaczęło padać więc ostatnie 2-3 kilometry do Lubczyny sprintem. Pod 40 km/h. Tam udało mi się schronić pod dość wątłym daszkiem przy sklepie.
A deszczyk sobie padał
Jeszcze nie skończył padać a z drugiej strony pojawiła się tęcza ... podwójna :)
która za moment przybrała jeszcze bardziej wyraźne barwy
Jak, że urok zjawiska trochę odbierała okoliczna architektura postanowiłem troszkę pogonić tęczę i poszukać bardziej spektakularnego miejsca do zdjęcia.
Niestety w kierunku Goleniowa ciągną się lasy, które skutecznie zasłoniły tęczę. W końcu udało mi się ją dopaść, przed samym Goleniowem. Niestety został już tylko kawałek.
a i zdjęcie coś nie wyszło :(
Po złapaniu tęczy powrót do domu troszkę slalomem między kałużami. Po drodze jeszcze fotka zmokniętych bocianków
Wyszło słoneczko to się suszymy
Im bliżej domu tym bardziej sucho i okazało się, że gdzieś 5 km od domu już nie spadła ani kropla. Nie żałuję jednak, bo jak nie było by deszczu to nie było by tęczy.
Powrót pod dość solidny wiatr, w całkiem niezłym jak dla mnie tempie rzędu 26-28 km/h, przy rozsądnym pulsie około 150.
Ule i deszczowe chmurki
Kierunek wiatru, był taki, że miałem nadzieję, że mnie ominą. Niestety 5 minut po zrobieniu tego zdjęcia zaczęło padać więc ostatnie 2-3 kilometry do Lubczyny sprintem. Pod 40 km/h. Tam udało mi się schronić pod dość wątłym daszkiem przy sklepie.
A deszczyk sobie padał
Jeszcze nie skończył padać a z drugiej strony pojawiła się tęcza ... podwójna :)
która za moment przybrała jeszcze bardziej wyraźne barwy
Jak, że urok zjawiska trochę odbierała okoliczna architektura postanowiłem troszkę pogonić tęczę i poszukać bardziej spektakularnego miejsca do zdjęcia.
Niestety w kierunku Goleniowa ciągną się lasy, które skutecznie zasłoniły tęczę. W końcu udało mi się ją dopaść, przed samym Goleniowem. Niestety został już tylko kawałek.
a i zdjęcie coś nie wyszło :(
Po złapaniu tęczy powrót do domu troszkę slalomem między kałużami. Po drodze jeszcze fotka zmokniętych bocianków
Wyszło słoneczko to się suszymy
Im bliżej domu tym bardziej sucho i okazało się, że gdzieś 5 km od domu już nie spadła ani kropla. Nie żałuję jednak, bo jak nie było by deszczu to nie było by tęczy.
Powrót pod dość solidny wiatr, w całkiem niezłym jak dla mnie tempie rzędu 26-28 km/h, przy rozsądnym pulsie około 150.
- DST 48.27km
- Czas 01:45
- VAVG 27.58km/h
- VMAX 36.40km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 172 ( 92%)
- HRavg 148 ( 79%)
- Kalorie 1560kcal
- Podjazdy 114m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 lipca 2014
Święto Odry
Przez pierwszą połowę dnia padał deszcz, a później było oglądanie zmagań kolarzy w Wogezach i stanęło na tym, że zrobię co najwyżej jakaś krótką wycieczkę. Pojechałem zobaczyć jak wyglądają obchody Święta Odry na Wałach Chrobrego. Po drodze naszła mnie chęć zobaczenia okolic około portowych - jakoś nigdy tam nie byłem.
Na początku trafiłem na zaczajonych piratów...
Kryjówka Kapitana Sprrowa i jego wesołej załogi
Dalej niezła i kompletnie pusta droga prowadzi do oczyszczalni ścieków, po lewej ciągnie się terminal kontenerowy po prawej różne firmy prowadzące działalność mniej lub bardziej związaną z wodą. Na końcu asfaltowej drogi parking, który kompletnie mnie zaskoczył...
Witamy w Chinach. Uwaga strażnik na skarpie czuwa :)
Dalej była tylko polna błotnista droga i zawróciłem z powrotem. Dłuższy czas się zastanawiałem o co chodzi z tymi rowerami, dopiero jak sprawdziłem w google maps dokąd prowadzi dalsza droga przyszło olśnienie. Dalej są działki :)
Z tamtej strony Odry Szczecin wygląda mnie więcej tak:
Miasto portowe
a na drugą stronę tak :)
Widok z mostu nad Parnicą - elektrownia, zakłady chemiczne i złomowisko :)
Po powrocie na ulicę Gdańską pojechałem dalej przez Trasę Zamkową nad Odrę zobaczyć Święto Odry, którego praktycznie nie było. Wszystkie atrakcje na fotkach poniżej:
Jeden mały niemiecki żaglowiec
jeden desantowy okręt wojenny - jak widać tłumnie oblegany :)
A dalej już bliżej Mostu Długiego
Szczecińskie barki - współczesna i sprzed ponad 100 lat
A to akurat ciekawe - barka wydobyta z Odry podczas remontu nabrzeża piastowskiego. Wyremontowana jednostka pochodzi z roku 1902 jest typową barką jaka kursowała po Odrze na początku XX wieku, służąc do transportu węgla, piasku, żwiru itp.
Solidna drewniana niemiecka robota :)
Byłą jeszcze główna atrakcja czyli 70 metrowa tratwa, którą przypłynęli flisacy z Wrocławia.
Dopłynęła choć wygląda troszkę mnie solidnie
Oprócz tego - dwie jednostki rzeczna z Gorzowa - kilka jachtów, jakieś występy muzyczne na mini scenie przycumowanej przy tratwie. Widzów garstka. Oj coś nasze miasto nie kocha Odry, choć zaczyna budować nad nią piękne budynki
Jak nad Tamizą
Dalej to już powrót do domu DDR Gdańską i Przestrzenną. Dziś znów super leniwe kręcenie - średni puls wyszedł 122.
Na początku trafiłem na zaczajonych piratów...
Kryjówka Kapitana Sprrowa i jego wesołej załogi
Dalej niezła i kompletnie pusta droga prowadzi do oczyszczalni ścieków, po lewej ciągnie się terminal kontenerowy po prawej różne firmy prowadzące działalność mniej lub bardziej związaną z wodą. Na końcu asfaltowej drogi parking, który kompletnie mnie zaskoczył...
Witamy w Chinach. Uwaga strażnik na skarpie czuwa :)
Dalej była tylko polna błotnista droga i zawróciłem z powrotem. Dłuższy czas się zastanawiałem o co chodzi z tymi rowerami, dopiero jak sprawdziłem w google maps dokąd prowadzi dalsza droga przyszło olśnienie. Dalej są działki :)
Z tamtej strony Odry Szczecin wygląda mnie więcej tak:
Miasto portowe
a na drugą stronę tak :)
Widok z mostu nad Parnicą - elektrownia, zakłady chemiczne i złomowisko :)
Po powrocie na ulicę Gdańską pojechałem dalej przez Trasę Zamkową nad Odrę zobaczyć Święto Odry, którego praktycznie nie było. Wszystkie atrakcje na fotkach poniżej:
Jeden mały niemiecki żaglowiec
jeden desantowy okręt wojenny - jak widać tłumnie oblegany :)
A dalej już bliżej Mostu Długiego
Szczecińskie barki - współczesna i sprzed ponad 100 lat
A to akurat ciekawe - barka wydobyta z Odry podczas remontu nabrzeża piastowskiego. Wyremontowana jednostka pochodzi z roku 1902 jest typową barką jaka kursowała po Odrze na początku XX wieku, służąc do transportu węgla, piasku, żwiru itp.
Solidna drewniana niemiecka robota :)
Byłą jeszcze główna atrakcja czyli 70 metrowa tratwa, którą przypłynęli flisacy z Wrocławia.
Dopłynęła choć wygląda troszkę mnie solidnie
Oprócz tego - dwie jednostki rzeczna z Gorzowa - kilka jachtów, jakieś występy muzyczne na mini scenie przycumowanej przy tratwie. Widzów garstka. Oj coś nasze miasto nie kocha Odry, choć zaczyna budować nad nią piękne budynki
Jak nad Tamizą
Dalej to już powrót do domu DDR Gdańską i Przestrzenną. Dziś znów super leniwe kręcenie - średni puls wyszedł 122.
- DST 32.05km
- Czas 01:34
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 35.70km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 170 ( 91%)
- HRavg 122 ( 65%)
- Kalorie 1050kcal
- Podjazdy 76m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 lipca 2014
Nad Miedwie na lody
Po upalnym dniu nabrałem chęci na lody. Oczywiście mając 5 minut od domu najlepsze lody w północno-zachodniej Polsce to nie mogłem inaczej tylko pojechałem zjeść loda 30 km. W jedną stronę. Tym razem totalnie nie chciało mi się kręcić. To znaczy jechać rowerem to i owszem ale taki ogarnął mnie chillout, że kręcenie było totalnie leniwe. Puls w granicach 120 :). Po dojechaniu do promenady nad Miedwiem okazało się, że lody gałkowe są już zamknięte i byłem skazany na te kręcone. No to zjadłem zamrożoną wodę z proszkiem delektując się widokami z mola. Temperatura o godz 19 bliska 30, więc nad jeziorem życie kwitnie. Niestety moja ulubiona atrakcja, czyli wybitnie kontaktowa łabędzia rodzinka tym razem gwiazdorzyła w innym miejscu.
Z powrotem wybrałem troszkę dłuższą drogę, czyli przez Grzędzice, Żarowo i Sowno. Po drodze ogarnęła mnie "niemoc". Nogi tym razem nie chciały kręcić. I tak sobie jadąc uświadomiłem sobie, że cały dzień w pracy byłem w ruchu (mam przeprowadzki z budynku do budynku więc naganiam się pomiędzy nimi i po schodach co niemiara) , upał ponad 30 stopnia a ja wypiłem: rano kawę, potem jedną wodę 0,5 litra, w domu herbatę po objedzie na na rowerze 0,5 litra izotonika. I.... się woda w organizmie skończyła. Oj trzeba pamiętać o nawadnianiu organizmu.
W okolicach Stargardu mnóstwo śladów po gwałtownej burzy w tym nawet przewrócone drzewa. Co ciekawe w Szczecinie owszem padało ale tak nie wiało.
Z powrotem wybrałem troszkę dłuższą drogę, czyli przez Grzędzice, Żarowo i Sowno. Po drodze ogarnęła mnie "niemoc". Nogi tym razem nie chciały kręcić. I tak sobie jadąc uświadomiłem sobie, że cały dzień w pracy byłem w ruchu (mam przeprowadzki z budynku do budynku więc naganiam się pomiędzy nimi i po schodach co niemiara) , upał ponad 30 stopnia a ja wypiłem: rano kawę, potem jedną wodę 0,5 litra, w domu herbatę po objedzie na na rowerze 0,5 litra izotonika. I.... się woda w organizmie skończyła. Oj trzeba pamiętać o nawadnianiu organizmu.
W okolicach Stargardu mnóstwo śladów po gwałtownej burzy w tym nawet przewrócone drzewa. Co ciekawe w Szczecinie owszem padało ale tak nie wiało.
- DST 61.73km
- Teren 18.00km
- Czas 02:56
- VAVG 21.04km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 162 ( 87%)
- HRavg 131 ( 70%)
- Kalorie 2170kcal
- Podjazdy 214m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lipca 2014
Rowerowy spacerek w upalne popołudnie
Po upalnym dniu spędzonym rodzinnie głównie nad Miedwiem, postanowiłem późnym popołudniem zrobić coś dla siebie i wybrałem się popedałować. Żona oczywiście się zdziwiła, że jeszcze mi mało, bo wcześniej już się trochę nakręciłem na rowerze...wodnym.
Pojechałem bez większego pomysłu - ot tak aby było trochę cienia i lasu, bo jak widać poniżej o godz. 19.30 słońce grzało jak na Merkurym :)
Lampa :)
Tempo akurat takie aby czuć wiaterek a nie rozgrzewać organizmu. Totalny lajcik. Droga poprowadziła mnie przez Wielgowo i Jezierzyce do Rekowa. Miło się jechało przez las, w którym budziło się życie po całodniowym upale. Świergoty, szelesty i inne trudne do zidentyfikowania dźwięki towarzyszyło mi całą drogę.
W Rekowie chwila namysłu i decyzja o powrocie przez Niedźwiedź.
Żniwa zbliżają się wielkimi krokami
Droga z Niedźwiedzia do Wielgowa koło szpitala zrobił się już okropnie piaszczysta. Później już najkrótszą drogą do domu. Na koniec jeszcze rzut oka na Jezioro Dąbie.
Tak naprawdę chłodno i przyjemnie zrobiło się koło 21. Przy tej pogodzie to optymalna godzina do jazdy, tylko jakoś żonie się nie podoba, bo o tej godzinie to mąż ma w domu siedzieć a nie gdzieś po lesie jakiś łani szukać. No cóż :)
Pojechałem bez większego pomysłu - ot tak aby było trochę cienia i lasu, bo jak widać poniżej o godz. 19.30 słońce grzało jak na Merkurym :)
Lampa :)
Tempo akurat takie aby czuć wiaterek a nie rozgrzewać organizmu. Totalny lajcik. Droga poprowadziła mnie przez Wielgowo i Jezierzyce do Rekowa. Miło się jechało przez las, w którym budziło się życie po całodniowym upale. Świergoty, szelesty i inne trudne do zidentyfikowania dźwięki towarzyszyło mi całą drogę.
W Rekowie chwila namysłu i decyzja o powrocie przez Niedźwiedź.
Żniwa zbliżają się wielkimi krokami
Droga z Niedźwiedzia do Wielgowa koło szpitala zrobił się już okropnie piaszczysta. Później już najkrótszą drogą do domu. Na koniec jeszcze rzut oka na Jezioro Dąbie.
Tak naprawdę chłodno i przyjemnie zrobiło się koło 21. Przy tej pogodzie to optymalna godzina do jazdy, tylko jakoś żonie się nie podoba, bo o tej godzinie to mąż ma w domu siedzieć a nie gdzieś po lesie jakiś łani szukać. No cóż :)
- DST 44.38km
- Teren 17.00km
- Czas 02:08
- VAVG 20.80km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 130 ( 69%)
- HRavg 170 ( 91%)
- Kalorie 1453kcal
- Podjazdy 302m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lipca 2014
Dokoła Puszczy Bukowej szosowo
Pogoda dziś była idealna, niestety z powodu obowiązków rodzinnych mogłem sobie pozwolić tylko na małe kółeczko rano. Przyszła pora wyprowadzić Rubi na spacer, bo ją coś ostatnio zaniedbałem na rzecz Axisa. Było bez kombinowania, czyli sprawdzoną trasą dookoła Puszczy Bukowej. Na początku bardzo ciężko mi się jechało - czułem w nogach wczorajsze "bieganie" w pracy po schodach tam i z powrotem kilkanaście razy i wieczorne zwiedzanie statku THPV Bembridge. Polecam, oczywiście nie schody tylko statek - fascynująca historia, a tak mało jest znany w Szczecinie. Trening lepiej wszedł w nogi niż ćwiczenie podjazdów :). Potem jakoś się rozkręciłem.
Na odcinku od Gardna spotkałem bohatera najbardziej malowniczego upadku uwiecznionego na zdjęciu w ubiegłorocznym maratonie Dookoła Miedwia. Do Podjuch sobie pogadaliśmy, okazało się, że miał złamaną rzepkę, mimo to dojechał do mety w niezłym czasie. Szacun.
Po drodze poobserwowałem sobie a to zakorkowaną po horyzont autostradę nad morze, a to zakorkowane w każdym kierunku Dąbie - też wszyscy nad morze. Koszmar. Na Pomorskiej chyba wkurzyłem kierowców, którzy przemieszczali się w korku od Struga z prędkością coś z 5 km/h a ja slalomem między autami pięciokrotnie szybciej i zdążyłem przed opadającym szlabanem na przejeździe.
Na odcinku od Gardna spotkałem bohatera najbardziej malowniczego upadku uwiecznionego na zdjęciu w ubiegłorocznym maratonie Dookoła Miedwia. Do Podjuch sobie pogadaliśmy, okazało się, że miał złamaną rzepkę, mimo to dojechał do mety w niezłym czasie. Szacun.
Po drodze poobserwowałem sobie a to zakorkowaną po horyzont autostradę nad morze, a to zakorkowane w każdym kierunku Dąbie - też wszyscy nad morze. Koszmar. Na Pomorskiej chyba wkurzyłem kierowców, którzy przemieszczali się w korku od Struga z prędkością coś z 5 km/h a ja slalomem między autami pięciokrotnie szybciej i zdążyłem przed opadającym szlabanem na przejeździe.
- DST 56.75km
- Czas 02:09
- VAVG 26.40km/h
- VMAX 44.60km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 173 ( 93%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie 2048kcal
- Podjazdy 186m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze