Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2014
Dystans całkowity: | 113.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 05:19 |
Średnia prędkość: | 21.34 km/h |
Maksymalna prędkość: | 31.40 km/h |
Suma podjazdów: | 639 m |
Suma kalorii: | 3753 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 37.82 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Sobota, 18 stycznia 2014
Po okolicy
Rundka po okolicy po dwutygodniowej przerwie w kręceniu. Niestety pomimo niezłej pogody na początku stycznia, musiałem sobie zafundować odpoczynek od roweru na skutek przeziębienia + przeforsowane kolano podczas biegania. Wypróbowałem na sobie starą prawdę, że jak ktoś jeździ rowerem nie powinien biegać. Można łatwo - ja przynajmniej wpadłem - wpaść w pułapkę, że kondycja jest więc można biec i biec ale szybko się okazuje, że stawy nie są przystosowane i potrafię dość gwałtownie zaprotestować. I zaprotestowało prawe kolano, którego i tak nie mam 100% sprawnego.
W związku z powyższym dziś ostrożnie po równym, bez nadmiernym nacisków.
Trasa standardowa, wielokrotnie przejechana. Z ciekawostek - sprawdziłem postęp prac przy budowie nowego wiaduktu Tczewska nad autostradą. Miłe zaskoczenie - jest już nowy most. Jeszcze nieprzejezdny ale praca wre nawet w sobotę.
Nowy wiadukt
Po drodze był też rzut oka na Regalicę i dość nieoczekiwane spotkanie w miejscu gdzie zwykle tylko wędkarze moczą kije z barką o dumnej nazwie Grunwald, której portem macierzystym jest Stepnica. Niby nic takiego ale ciekawostka.
Grunwald brzmi dumnie
Podsumowując krótka trasa akurat na rozruszania kolana, które dawało znać, że jest a pod koniec, że mu już starczy. Po przeziębieniu kondycja też jakaś taka kiepska. Ehhh.
W związku z powyższym dziś ostrożnie po równym, bez nadmiernym nacisków.
Trasa standardowa, wielokrotnie przejechana. Z ciekawostek - sprawdziłem postęp prac przy budowie nowego wiaduktu Tczewska nad autostradą. Miłe zaskoczenie - jest już nowy most. Jeszcze nieprzejezdny ale praca wre nawet w sobotę.
Nowy wiadukt
Po drodze był też rzut oka na Regalicę i dość nieoczekiwane spotkanie w miejscu gdzie zwykle tylko wędkarze moczą kije z barką o dumnej nazwie Grunwald, której portem macierzystym jest Stepnica. Niby nic takiego ale ciekawostka.
Grunwald brzmi dumnie
Podsumowując krótka trasa akurat na rozruszania kolana, które dawało znać, że jest a pod koniec, że mu już starczy. Po przeziębieniu kondycja też jakaś taka kiepska. Ehhh.
- DST 25.77km
- Czas 01:15
- VAVG 20.62km/h
- VMAX 31.40km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 841kcal
- Podjazdy 127m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 stycznia 2014
Z Bani....
W okolicy w promieniu 50 km prawie wszędzie już byłem a na dalszą wyprawę nie mam jeszcze formy - więc dziś krajoznawczo ze wspomaganiem samochodowym. Od dłuższego czasu miałem ochotę przejechać się ścieżką rowerową z Bani do Swobnicy i obejrzeć pozostałości znajdującego się tam Zamku Joanitów, ale jakoś się tam nie składało. No to przyszła pora aby było z Bani :).
Axis wrzucony do bagażnika i S3 jazda do punktu startu czyli parkingu w centrum Bani. Na miejscu powitały mnie sympatyczne zwierzątka:
choinkowe sarenki
Z górki i pod górkę i już byłem na ścieżce, która wykonana została na nasypie dawnej linii kolejowe. Na początku przebiega przez pola, po czym dość szybko "wkracza" do lasu. Asfaltowa, równa i szeroka. Pięknie. No i od jesieni nie sprzątana :(
Ścieżka rowerowa a znaki drogowe
Dość szybko DDR staje się bardzo malownicza. Przez dłuższy odcinek biegnie wzdłuż szpaleru wiekowych dębów. Robi to dość niesamowite wrażenie. Po zmroku to gotowa sceneria dla horrorów.
Aleja dębowa
Jest nas tu takich paskud więcej
Niestety za chwilę bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Jakiś wróg rowerzystów a może po prostu debilny dowcipniś potłukł szkło na ścieżce. Na odcinku jakiś 20 -30 metrów cała nawierzchnia jest regularnie nim zasypane. Więc UWAGA !!!
I tak przez kilkadziesiąt metrów
W Swobnicy DDR-ka się kończy ot tak po prostu jak bocznica kolejowa. Zjazd z nasypu wyjeżdżoną ścieżką. Dość dziwne, że nie ma normalnego zjazdu i włączenia się do ruchu. Przyszła więc pora na zamek. Dzięki życzliwym informacjom uzyskanym od tubylców raczącym się piwem pod sklepem trafiłem na miejsce jak po sznurku.
Na miejscu niespodzianka. Cerber na cholerni dłuuuuuggggim łańcuch.
Wygląda dość sympatycznie ale jak podjechałem to się tak rozpędził do mnie, że tylko go łańcuch zatrzymał. Wolałem nie sprawdzać, czy się chciał przywitać czy chapnąć. Pies wygląda dość kompetentnie i jest w pracy, która nie polega na głaskaniu. Długość łańcuch skutecznie uniemożliwia jego ominięcie więc może bokiem....
I tu niespodzianka cerber nr dwa - ewidentnie brat pierwszego o równie dużym zasięgu łańcucha.
Poddałem się, bo nie wiadomo ilu członów cerberowej rodzinki może jeszcze czaić się w środku. Poprzestałem na oględzinach z bezpiecznej odległości.
Zamek Joanitów
Ze Swobnicy pojechałem przez Grzybno do Trzcińska Zdrój. Droga monotonna. W Trzcińsku małe zwiedzano. Wszak to miasteczko z doskonale zachowanymi murami miejskim. Przy okazji okazało się, że fajnie zadbane i zagospodarowane.
Na rynku
Brama Chojeńska
Brama Myśliborska
Fragment murów miejskich
Deptak nad Jeziorem Trzygłowskim
Z Trzcińska kierunek na Myślibórz. Niestety już na tym etapie zrezygnowałem z dojechania do tego miasta i postanowiłem skrócić trasę. Dokuczał mi coraz większy ból w biodrze - efekt tego, że się dałem namówić koledze na bieganie dzień wcześniej. Niby tylko 14 minut biegu a układ kostno-stawowo-mięsniowy zareagował tak jakbym maraton dookoła Miedwia przejechał na składaku.
Wracając do wycieczki - dojechałem do Rowu i stamtąd powrót w kierunku Bani.
Axis w Rowie
Droga z Rowu do Bani (tylko bez skojarzeń :) ) prowadzi przez malownicze lasy z rozsianymi dość często bagienkami. Urokliwie.
Droga Rów-Banie
Jedno z licznych bagienek
Po drodze jeszcze rzut oka na kościół w Piasecznie, akurat bił dzwon o charakterystycznym, ładnym tonie. Słuch mnie nie mylił - dzwon jest z 1620 roku.
Kościół w Piasecznie - z przed 1250 roku
I dotarłem z powrotem do Bani.
Podsumowując - wycieczka pomimo, że relatywnie dość krótka bardzo interesująca. Troszkę zabytków, ładne lasy i niezmierzone pola buraków, na których pasły się ...stada łabędzi. Niestety nie udało mi się ich uwiecznić na fotkach.
Pogoda jak na styczeń rewelacyjna - co widać na zdjęciu poniżej. Wiosna :)
- DST 47.10km
- Czas 02:14
- VAVG 21.09km/h
- VMAX 31.30km/h
- Temperatura 7.0°C
- Kalorie 1540kcal
- Podjazdy 312m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 stycznia 2014
Rozpoczęcie sezonu 2014
W tamtym roku zacząłem jeździć rowerem od marca. w tym roku pierwszy wyjazd 1 stycznia. Czy to już cykloza :)?
Pierwsza w tym roku trasa maksymalnie typowa, czyli do Lubczyny. Stosunkowo krótko odsypiałem "sylwestrowe szaleństwa" więc udało mi się wyjechać relatywnie wcześnie, czyli przed 12. Dzięki temu bardzo fajnie się jechało, drogi puste jak nigdy, czasami tylko trafiał się jakiś zabłąkany samochód i zawiany przechodzeń. Dość szczęśliwie udało mi się również uniknąć przebicia opony na obficie potłuczonych szkłach. Sama trasa bez większych rewelacji, nie licząc spotkania dwóch kruków z tego jeden prowadził na środku drogi "intensywną wymianę zdań z kotem". Ciekawe czy to była opowieść nocnych wrażeń czy jakieś ustalenia w sprawie przydrożnych łupów. Niestety jak chciałem zrobić fotkę to towarzystwo się rozpierzchło.
Za to fotka na plaży w Lubczynie.
Lubczyna 1 stycznia 2014
W drodze powrotnej dało się zauważyć coraz bardziej ożywiony ruch - zarówno pieszy, samochodowy jak i rowerowy. W efekcie pierwszy wyjazd i pierwszy crasch w tym roku - na ścieżce rowerowej. Ze starszą rowerzystką pędzącą z wiatrem na elektrycznym rowerze :). Wypadła za zakręty z jakąś psycholską prędkością - na szczęście jechałem dość wolno i udało nam się wyhamować na tyle, że tylko lekko się puknęliśmy. Bez obrażeń i uszkodzeń sprzętu. Ludzie - troszkę rozsądku i przewidywania, że za zakrętem ktoś może być.
Dziś tempo spokojne, równomierne głównie po to aby spalić to co zostało nagromadzone w organizmie w nocy... Co ciekawe jakiś problemów zmęczeniowych nie zauważyłem.
Skoro mamy 1 stycznia to może dwa słowa o planach na nowy rok, z więc:
1. Jeździć dalej i jeżeli czas i zdrowie pozwoli to:
2. Zrobić więcej km niż w roku minionym czyli min. 5 tys km.
3. Poprawić czas na maratonie dookoła miedwia, może zejść poniżej 2 godzin?
4. Objechać Zalew Szczeciński jednego dnia.
5. Pozwiedzać na rowerze troszkę Polski.
6. Wystartować w wyścigach rowerowych nie dla miejsca a dla funu.
Ot tyle, zobaczymy co życie przyniesie
Pierwsza w tym roku trasa maksymalnie typowa, czyli do Lubczyny. Stosunkowo krótko odsypiałem "sylwestrowe szaleństwa" więc udało mi się wyjechać relatywnie wcześnie, czyli przed 12. Dzięki temu bardzo fajnie się jechało, drogi puste jak nigdy, czasami tylko trafiał się jakiś zabłąkany samochód i zawiany przechodzeń. Dość szczęśliwie udało mi się również uniknąć przebicia opony na obficie potłuczonych szkłach. Sama trasa bez większych rewelacji, nie licząc spotkania dwóch kruków z tego jeden prowadził na środku drogi "intensywną wymianę zdań z kotem". Ciekawe czy to była opowieść nocnych wrażeń czy jakieś ustalenia w sprawie przydrożnych łupów. Niestety jak chciałem zrobić fotkę to towarzystwo się rozpierzchło.
Za to fotka na plaży w Lubczynie.
Lubczyna 1 stycznia 2014
W drodze powrotnej dało się zauważyć coraz bardziej ożywiony ruch - zarówno pieszy, samochodowy jak i rowerowy. W efekcie pierwszy wyjazd i pierwszy crasch w tym roku - na ścieżce rowerowej. Ze starszą rowerzystką pędzącą z wiatrem na elektrycznym rowerze :). Wypadła za zakręty z jakąś psycholską prędkością - na szczęście jechałem dość wolno i udało nam się wyhamować na tyle, że tylko lekko się puknęliśmy. Bez obrażeń i uszkodzeń sprzętu. Ludzie - troszkę rozsądku i przewidywania, że za zakrętem ktoś może być.
Dziś tempo spokojne, równomierne głównie po to aby spalić to co zostało nagromadzone w organizmie w nocy... Co ciekawe jakiś problemów zmęczeniowych nie zauważyłem.
Skoro mamy 1 stycznia to może dwa słowa o planach na nowy rok, z więc:
1. Jeździć dalej i jeżeli czas i zdrowie pozwoli to:
2. Zrobić więcej km niż w roku minionym czyli min. 5 tys km.
3. Poprawić czas na maratonie dookoła miedwia, może zejść poniżej 2 godzin?
4. Objechać Zalew Szczeciński jednego dnia.
5. Pozwiedzać na rowerze troszkę Polski.
6. Wystartować w wyścigach rowerowych nie dla miejsca a dla funu.
Ot tyle, zobaczymy co życie przyniesie
- DST 40.60km
- Czas 01:50
- VAVG 22.15km/h
- VMAX 28.70km/h
- Temperatura 2.0°C
- Kalorie 1372kcal
- Podjazdy 200m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze