Czwartek, 30 maja 2013
Do betonowca
Wyprawa z Abarthem lądem do tzw. betonowca, czyli unikatowego wraku statku z betonu osadzonego na mieliźnie na Jeziorze Dąbskim. Tak, tak Niemcy zwani obecnie hitlerowcami i takie konstrukcje tworzyli.
Początek drogi dobrze znaną drogą do Lubczyny. Prawie bez niespodzianek. Prawie...
Jak tu przejechać?
Jakoś się udało ale gdyby wzrok uczestników precesji mógł zabijać...
Z Lubczyny do Komorowa i dalej terra incognita. "Za ubojnią w prawo i dalej w lewo" - jak nas poinformował zagadnięty tubylec.
No to jedziemy. Po płytach, dziury, że aż zęby dzwonią. Trochę jak berlinką przed położeniem asfaltu.
Do bokach podmokłe łąki, bagienka, rowy malioracyjne i sporów różnego ptactwa oraz jeszcze więcej wszelkiej maści robactwa latającego.
Przynajmniej zapasy batoników starczą na dłużej.
Po dojechaniu do mostu na Inie zaczęły się schody. Wypada na to, że trzeba jechać wałem przeciwpowodziowym.
Miękko, lekko grząsko, miejscami piaszczyście i z niespodziankami. Wał okazał się drogą porzuconych traktorów.
A tu następny
.
Droga robiła się coraz gorsza. Widok ze masztu nawigacyjnego też niewiele wyjaśnił.
.
W końcu dojechaliśmy. Jest cel wyprawy w całej okazałości.
Niestety powrót tą samą drogą.
Abarth zapadał się jakby troszkę mniej. Dla mnie prędkość 16 km/h w takim terenie to max.
W końcu most na Inie i dalej już droga z górki. Jeszcze z 2 km betonki do asfaltówki Goleniów - Święta a tą już gładziutko.
Abarth na pitstopie w Modrzewiu
W Goleniowie zaczęło niestety padać.
Potem było już tylko gorzej.
.
Na szczęście po jakimś czasie trafiliśmy na dziurę w opadach i zmobilizowani goniącymi nas chmurami w raźnym tempie 27 km/h dokręciliśmy do Szczecina.
Ostatni pitstop w lesie.
Wrażenia z wycieczki jak najbardziej pozytywne.
.
Mapa pożyczona od Abartha, bo on dziś nawigował.
Początek drogi dobrze znaną drogą do Lubczyny. Prawie bez niespodzianek. Prawie...
Jak tu przejechać?
Jakoś się udało ale gdyby wzrok uczestników precesji mógł zabijać...
Z Lubczyny do Komorowa i dalej terra incognita. "Za ubojnią w prawo i dalej w lewo" - jak nas poinformował zagadnięty tubylec.
No to jedziemy. Po płytach, dziury, że aż zęby dzwonią. Trochę jak berlinką przed położeniem asfaltu.
Do bokach podmokłe łąki, bagienka, rowy malioracyjne i sporów różnego ptactwa oraz jeszcze więcej wszelkiej maści robactwa latającego.
Przynajmniej zapasy batoników starczą na dłużej.
Po dojechaniu do mostu na Inie zaczęły się schody. Wypada na to, że trzeba jechać wałem przeciwpowodziowym.
Miękko, lekko grząsko, miejscami piaszczyście i z niespodziankami. Wał okazał się drogą porzuconych traktorów.
A tu następny
.
Droga robiła się coraz gorsza. Widok ze masztu nawigacyjnego też niewiele wyjaśnił.
.
W końcu dojechaliśmy. Jest cel wyprawy w całej okazałości.
Niestety powrót tą samą drogą.
Abarth zapadał się jakby troszkę mniej. Dla mnie prędkość 16 km/h w takim terenie to max.
W końcu most na Inie i dalej już droga z górki. Jeszcze z 2 km betonki do asfaltówki Goleniów - Święta a tą już gładziutko.
Abarth na pitstopie w Modrzewiu
W Goleniowie zaczęło niestety padać.
Potem było już tylko gorzej.
.
Na szczęście po jakimś czasie trafiliśmy na dziurę w opadach i zmobilizowani goniącymi nas chmurami w raźnym tempie 27 km/h dokręciliśmy do Szczecina.
Ostatni pitstop w lesie.
Wrażenia z wycieczki jak najbardziej pozytywne.
.
Mapa pożyczona od Abartha, bo on dziś nawigował.
- DST 84.00km
- Teren 40.00km
- Czas 04:09
- VAVG 20.24km/h
- VMAX 35.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1781kcal
- Podjazdy 186m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj