Sobota, 3 września 2016
W poszukiwaniu odchodzącego lata
Nie miałem szczególnego pomysłu na 2-3 godzinną pętelkę. Pojechałem najpierw nad Miedwie. Na Szosie Stargardzkiej z wiatrem w plecy wykręciłem na segmencie średnią 34. Trochę słabo, liczyłem na 35-36, alce coś nogi nie niosły, albo wiatr za słaby :)
Nad Miedwiem jesiennie. Tydzień wcześniej było tłumy nieprzebrane, szczyt sezonu a dziś nawet dobrych lodów nie można było kupić, bo akurat ta budka była zamknięta. Dotarło do mnie z całą mocą, że to już po lecie i trzeba się na zimę szykować.
Molo nad Miedwiem
Dalej to już bez większego pomysłu pokręciłem przez Kobylankę do Kołbacza. Przy okazji wymyśliłem, że wrócę przez Puszczę Bukową. Co prawda nie lubię tam jeździć szosą, bo dziury w jezdni czają się straszliwe na podjeździe do Dobropola i w okolicach Kołowa. Nie mniej decyzja ta została nagrodzone niespodziewanym bonusem....
Trafiłem na spory zagajnik malin. Wiadomo, że nic tak nie smakuje jak owoc zerwany prosto z krzaka i ...nażarłem się aż do przesytu.
Nic to, że jeszcze do tej pory wyciągam z palców kolce. Niestety smutna informacja, dla miłośników węgierek. Ktoś już opędzlował drzewa rosnące przy drodze.
Przejazd przez Puszczę bez napinki w spacerowym tempie. Jeszcze ekscytujący zjada do Smoczej, wśród aut mijających mnie na gazetę. No przecież kur...a wiadomo, że jadąc 40 na godzinę nie zjadę kolarką na pobocze z piachu i wyrwanych kamieni. Na deser hopki równoległe do Krzemiennej i grzecznie przez Zdroje do domu. Akurat zdążyłem na obiad :)
Nad Miedwiem jesiennie. Tydzień wcześniej było tłumy nieprzebrane, szczyt sezonu a dziś nawet dobrych lodów nie można było kupić, bo akurat ta budka była zamknięta. Dotarło do mnie z całą mocą, że to już po lecie i trzeba się na zimę szykować.
Molo nad Miedwiem
Dalej to już bez większego pomysłu pokręciłem przez Kobylankę do Kołbacza. Przy okazji wymyśliłem, że wrócę przez Puszczę Bukową. Co prawda nie lubię tam jeździć szosą, bo dziury w jezdni czają się straszliwe na podjeździe do Dobropola i w okolicach Kołowa. Nie mniej decyzja ta została nagrodzone niespodziewanym bonusem....
Trafiłem na spory zagajnik malin. Wiadomo, że nic tak nie smakuje jak owoc zerwany prosto z krzaka i ...nażarłem się aż do przesytu.
Nic to, że jeszcze do tej pory wyciągam z palców kolce. Niestety smutna informacja, dla miłośników węgierek. Ktoś już opędzlował drzewa rosnące przy drodze.
Przejazd przez Puszczę bez napinki w spacerowym tempie. Jeszcze ekscytujący zjada do Smoczej, wśród aut mijających mnie na gazetę. No przecież kur...a wiadomo, że jadąc 40 na godzinę nie zjadę kolarką na pobocze z piachu i wyrwanych kamieni. Na deser hopki równoległe do Krzemiennej i grzecznie przez Zdroje do domu. Akurat zdążyłem na obiad :)
- DST 59.40km
- Czas 02:18
- VAVG 25.83km/h
- VMAX 55.80km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1208kcal
- Podjazdy 324m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
A co to Jarek teraz tylko Vmax podajesz ?? a gdzie Vavg ?? :)
Trendix - 23:32 niedziela, 4 września 2016 | linkuj
Ale malinki... mniam. A lato może jeszcze na chwilkę wróci. Jesień to zresztą też wspaniała pora roku na rower. My z Agą zamierzamy delektować się jesienią gdy nadejdzie
davidbaluch - 15:25 niedziela, 4 września 2016 | linkuj
Komentuj