Piątek, 26 sierpnia 2016
Szukając guza, czyli Bukowa po ciemku.
Już wczorajszy wieczór był taki piękny, że wymyśliłem, że dzisiejsza jazda będzie po zmroku. Oczywiście moja lepsza, nieomylna połowa skwitowała to stwierdzenie, że chyba guza szukasz, nie możesz tak jak normalni rowerzyści - w dzień po ścieżce rowerowej?
- ależ kochanie, taki James to przejechał 1800 km i z tego 5 całych nocy i nic mu się nie stało, to ja tylko na chwilkę tu po okolicy...
- a mówiłeś, że żebro sobie złamał ???!
- no tak..., ale nie w nocy :)
...
W każdym razie stanęło na tym, że pojadę zanim się ściemni i tylko lekko zahaczę o ciemności. Wpadłem nawet na pomysł, że dla poprawy komfortu i bezpieczeństwa wezmę czołówkę ze sobą. Szybki test - lampka świeci, czołówka też. No to jadę.
Do Wielgowa jeszcze w blask promieni gasnącego słońca.
Monster rower
Zmrok zaczął mnie łapać na Drodze Bieszczadzkiej. Cyk i jest światło. Hmmm, wydawało mi się, że powinno trochę jaśniej świecić, ale ok. Za Kołowem już całkiem się ściemniło. No to jedziemy zygzakiem w dół. Cholera, coś słabo ta moja lampka świeci. Ale spoko, przecież zapobiegliwie zabrałem czołówkę (nie używaną do roku). No ty myk, na kask i stanie się światłość. Taaa... coś co w świetle dnia wydawało się snopem światła w ciemnej Puszczy okazało się wątłym promyczkiem ledwie oświetlającym licznik, tak abym mógł zobaczyć co na nim jest. No nic, dobrze że znam tą drogę. Zjechałem zygzakiem do końca, wdrapałem się z powrotem do góry Drogą Mazowiecką. Na szczęście światło z tyłu błyskało raźnie i żaden ze spóźnionych golfiarzy nie wjechał mi w tyłek. Stwierdziłem, że w tych ciemnościach nie ma co kombinować i zjechałem Drogą Górską na Bukowe. Przyznam, że zjazd serpentynkami w wątłą plamą światłą z przodu jest dość ekscytującym przeżyciem.
w końcu cywilizacja
Do Bukowego to już luz. Miasto. Ludzie, latarnie i takie tam. Z przyjemnością zrobiłem rundkę dookoła lotniska. W sumie fajny trip. Puszcza po zmroku rozbrzmiewa innymi głosami niż w dzień. Tak przy okazji to zawsze już będę pamięta, aby wkładać świeże baterie :)
- ależ kochanie, taki James to przejechał 1800 km i z tego 5 całych nocy i nic mu się nie stało, to ja tylko na chwilkę tu po okolicy...
- a mówiłeś, że żebro sobie złamał ???!
- no tak..., ale nie w nocy :)
...
W każdym razie stanęło na tym, że pojadę zanim się ściemni i tylko lekko zahaczę o ciemności. Wpadłem nawet na pomysł, że dla poprawy komfortu i bezpieczeństwa wezmę czołówkę ze sobą. Szybki test - lampka świeci, czołówka też. No to jadę.
Do Wielgowa jeszcze w blask promieni gasnącego słońca.
Monster rower
Zmrok zaczął mnie łapać na Drodze Bieszczadzkiej. Cyk i jest światło. Hmmm, wydawało mi się, że powinno trochę jaśniej świecić, ale ok. Za Kołowem już całkiem się ściemniło. No to jedziemy zygzakiem w dół. Cholera, coś słabo ta moja lampka świeci. Ale spoko, przecież zapobiegliwie zabrałem czołówkę (nie używaną do roku). No ty myk, na kask i stanie się światłość. Taaa... coś co w świetle dnia wydawało się snopem światła w ciemnej Puszczy okazało się wątłym promyczkiem ledwie oświetlającym licznik, tak abym mógł zobaczyć co na nim jest. No nic, dobrze że znam tą drogę. Zjechałem zygzakiem do końca, wdrapałem się z powrotem do góry Drogą Mazowiecką. Na szczęście światło z tyłu błyskało raźnie i żaden ze spóźnionych golfiarzy nie wjechał mi w tyłek. Stwierdziłem, że w tych ciemnościach nie ma co kombinować i zjechałem Drogą Górską na Bukowe. Przyznam, że zjazd serpentynkami w wątłą plamą światłą z przodu jest dość ekscytującym przeżyciem.
w końcu cywilizacja
Do Bukowego to już luz. Miasto. Ludzie, latarnie i takie tam. Z przyjemnością zrobiłem rundkę dookoła lotniska. W sumie fajny trip. Puszcza po zmroku rozbrzmiewa innymi głosami niż w dzień. Tak przy okazji to zawsze już będę pamięta, aby wkładać świeże baterie :)
- DST 43.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:57
- VAVG 22.05km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1486kcal
- Podjazdy 312m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj