Niedziela, 10 lipca 2016
Kołobrzeg
Powiało z południowego zachodu, więc może by tak nad morze… Najkrótsza trasa przez Stepnicę, Wolin itp. znana
i oklepana do bólu i trochę za krótka.Trzeba
gdzieś indziej… Padło na Kołobrzeg.
Wrzuciłem dane wejściowe na stronę gpsise.com i z ciekawością zobaczyłem co mi wyszło. Droga od Żółwiej Błoci kompletnie terra incognita. No i fajnie. Pewnie będą niespodzianki z nawierzchnią więc ciśnienie w oponach 6 barów. Miałem wyjechać rano koło 8, ale był jeszcze mokro po porannym deszczu. Wygrzebałem się z domu dopiero po 10.
Droga do Żółwiej Błoci doskonale znana i okraszona tylko jednym miłym zdarzeniem.Minąłem się z znajomą, którą pędziła na szosie. Że też zawsze się spotykamy jak jedziemy w przeciwnych kierunkach, jeszcze nigdy nie udało nam się spotkać w tym samym.
Pierwszy punkt kontrolny, czyli obowiązkowa wizyta u mojego ulubieńca
Dalej już droga, którą jechałem pierwszy raz. Trasa przez Niewiadowo, Łoźnicę, Golczewo aż do Świerzna. Dużo lasów, łąk, pól. Mały ruch samochodów. Było by OK, gdyby nie tragiczny asfalt. Łaty, dziury, łaty z dziurami połatane łatami z dziurami. Miejscami asfalt wypłukany tak, że wystawał sam żwir, co dla szosy było jak kostka.
Takie znaki towarzyszył mi zdecydowanie zbyt często
Trudy wynagrodzone mi zostały w Golczewie. Wyobraźcie sobie szanowni czytelnicy, że stoi tam w samym centrum pomnik znanej powszechnie Uli. Pyszni się dumnie jak Statua Wolności, czy też Chrystus nad Świebodzinem. Nie pozostało mi nic innego jak okazać należy szacunek i po chwili kontemplacji spożyłem w jej cieniu batonika.
Wredne zielone jak żywe
Od Świeżna zmiana kierunku za wschodni i asfalt gładki jak stół. Pomimo, że nie wiało centralnie w plecy to prędkość od razu wzrosła do ponad 30. Droga do Trzebiatowa sama przyjemność. Zacząłem się robić głodny, ale jakoś nie widziałem sensownego miejsca, więc pojechałem na rybkę do Mrzeżyna.
W takim otoczeniu zjadłem rybkę
Dalej do Kołobrzegu wzdłuż morza. Fatalna droga z betonowych płyt. Coś jak poniemiecka autostrada „Berlinka”. Później była DDR-ka, trochę asfaltowa, trochę polbruk, na koniec ubita mączka jak na korcie tenisowym. Tu wymiękłem i pojechałem pierwszą asfaltówką w kierunku centrum.
Centrum Kołobrzegu z punku widzenia szosowca wkurwiające. Wszędzie zakazy jazdy rowerem i DDR z polbruku. I milion skrzyżowań ze światłami. Chyba na piechotę, miałbym podobną średnią.
Udało mi się zaliczyć port i latarnię. Wjechałem też na falochron. Do mola nie dotarłem. Na deptaku – zakaz jazdy rowerem – tu słuszny, bo ludzi był tam tyle, że z trudem udało mi się przedrzeć na piechotę. Czas się skończył, więc szybka fota na plaży i na dworzec.
Kołobrzeskie klimaty
Droga powrotna pociągiem minęła - jak to mawia klasyk - jak z piczy strzelił :) Głównie na pogaduchach z rowerzystami z Goleniowa. Pociąg zatłoczony, rowerów więcej niż norma dopuszcza więc trzeba uważać, bo jak się trafi na obsługę nie w humorach to może być problem.
Wycieczka generalnie fajna. Trochę nieciekawa pogoda - było parnie i jakoś tak nieprzyjemnie, no i psychicznie zmęczyły mnie dziurawe asfalty. Aż cud, że żadnego kapcia nie złapałem.
Wrzuciłem dane wejściowe na stronę gpsise.com i z ciekawością zobaczyłem co mi wyszło. Droga od Żółwiej Błoci kompletnie terra incognita. No i fajnie. Pewnie będą niespodzianki z nawierzchnią więc ciśnienie w oponach 6 barów. Miałem wyjechać rano koło 8, ale był jeszcze mokro po porannym deszczu. Wygrzebałem się z domu dopiero po 10.
Droga do Żółwiej Błoci doskonale znana i okraszona tylko jednym miłym zdarzeniem.Minąłem się z znajomą, którą pędziła na szosie. Że też zawsze się spotykamy jak jedziemy w przeciwnych kierunkach, jeszcze nigdy nie udało nam się spotkać w tym samym.
Pierwszy punkt kontrolny, czyli obowiązkowa wizyta u mojego ulubieńca
Dalej już droga, którą jechałem pierwszy raz. Trasa przez Niewiadowo, Łoźnicę, Golczewo aż do Świerzna. Dużo lasów, łąk, pól. Mały ruch samochodów. Było by OK, gdyby nie tragiczny asfalt. Łaty, dziury, łaty z dziurami połatane łatami z dziurami. Miejscami asfalt wypłukany tak, że wystawał sam żwir, co dla szosy było jak kostka.
Takie znaki towarzyszył mi zdecydowanie zbyt często
Trudy wynagrodzone mi zostały w Golczewie. Wyobraźcie sobie szanowni czytelnicy, że stoi tam w samym centrum pomnik znanej powszechnie Uli. Pyszni się dumnie jak Statua Wolności, czy też Chrystus nad Świebodzinem. Nie pozostało mi nic innego jak okazać należy szacunek i po chwili kontemplacji spożyłem w jej cieniu batonika.
Wredne zielone jak żywe
Od Świeżna zmiana kierunku za wschodni i asfalt gładki jak stół. Pomimo, że nie wiało centralnie w plecy to prędkość od razu wzrosła do ponad 30. Droga do Trzebiatowa sama przyjemność. Zacząłem się robić głodny, ale jakoś nie widziałem sensownego miejsca, więc pojechałem na rybkę do Mrzeżyna.
W takim otoczeniu zjadłem rybkę
Dalej do Kołobrzegu wzdłuż morza. Fatalna droga z betonowych płyt. Coś jak poniemiecka autostrada „Berlinka”. Później była DDR-ka, trochę asfaltowa, trochę polbruk, na koniec ubita mączka jak na korcie tenisowym. Tu wymiękłem i pojechałem pierwszą asfaltówką w kierunku centrum.
Centrum Kołobrzegu z punku widzenia szosowca wkurwiające. Wszędzie zakazy jazdy rowerem i DDR z polbruku. I milion skrzyżowań ze światłami. Chyba na piechotę, miałbym podobną średnią.
Udało mi się zaliczyć port i latarnię. Wjechałem też na falochron. Do mola nie dotarłem. Na deptaku – zakaz jazdy rowerem – tu słuszny, bo ludzi był tam tyle, że z trudem udało mi się przedrzeć na piechotę. Czas się skończył, więc szybka fota na plaży i na dworzec.
Kołobrzeskie klimaty
Droga powrotna pociągiem minęła - jak to mawia klasyk - jak z piczy strzelił :) Głównie na pogaduchach z rowerzystami z Goleniowa. Pociąg zatłoczony, rowerów więcej niż norma dopuszcza więc trzeba uważać, bo jak się trafi na obsługę nie w humorach to może być problem.
Wycieczka generalnie fajna. Trochę nieciekawa pogoda - było parnie i jakoś tak nieprzyjemnie, no i psychicznie zmęczyły mnie dziurawe asfalty. Aż cud, że żadnego kapcia nie złapałem.
- DST 143.60km
- Czas 05:26
- VAVG 26.43km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 2552kcal
- Podjazdy 362m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dałbyś radę wrócić na rowerze gdyby Cię nie zabrali - fajny dystans i świetna wycieczka choć osobiście jakoś wolę kierunki zachodnie ;)
lenek1971 - 11:14 wtorek, 12 lipca 2016 | linkuj
Pod pomnikiem Żabby powinienieś wypić izochmielator, a nie chrupać batonika.
Wyjazd kozak, graty. Dobrze, że się załapałeś na pociąg w sezonie czasem mogą być grube z tym niespodzianki.... leszczyk - 10:28 wtorek, 12 lipca 2016 | linkuj
Komentuj
Wyjazd kozak, graty. Dobrze, że się załapałeś na pociąg w sezonie czasem mogą być grube z tym niespodzianki.... leszczyk - 10:28 wtorek, 12 lipca 2016 | linkuj