Wtorek, 7 czerwca 2016
Góry Sowie dzień V grzbietami gór
Dziś pechowo. Plan był taki, że aby nie marnować czasu na jeżdżenie wzdłuż gór podjadę sobie autem na Przełęcz Jugowską i pojadę do Srebrnej Góry i z powrotem. W większości różnymi drogami, bo na mapie namalowana jest tak możliwość.
Niestety już na początku wycieczki zepsuł mi się telefon. Nic nie widać na ekranie. Dość mocno zważyło mi to humor, bo już abstrahując od wydatków związanych z naprawą lub kupnem nowego i utratą różnych danych, to kłopot jest podczas wycieczki. I tak jest niebezpiecznie jeździć samemu po tych bezludnych i trudnych trasach. Bez kontaktu ze światem, to już samobójstwo. Dodatkowo telefonem robię zdjęcia i dzięki mapom OSM jest najlepszym narzędziem nawigacji. Papierowa mapa strefy MTB jest niezła, ale trudno uchwycić punkty charakterystyczne, w których się jest. Do Garmina nie wgrałem śladów, bo trasa miała być po kilku łączonych. Bez gpxa niewiele widać.
Po koszmarnym podjeździe i zjeździe pod Kalenice (z buta było nawet z góry) zacząłem kombinować szukając lepszych dróg. W efekcie zjechałem nie tam, gdzie trzeba i wylądowałem w Woliborzu, czyli u podnóża. W efekcie kawałek po asfalcie i trochę na przełaj wróciłem do żółtej MTB, którą jechałem wcześniej po zjechaniu z Kalenicy. Ciekawa droga. Leśnicy wybudowali sobie białą szutrówkę do wywozu drewna ciągnącą się od przełączy do przełęczy. Stan prawie idealny. Nią dotarłem do samochodu.
Sporo fajnych widoków. Widok z wieży widokowej na Kalenicy taki jak z Wielkiej Sowy. Zapiera dech. Widać wszystko jak na dłoni od Wrocławia po Śnieżkę. Trochę skałek. Ciemne lasy świerkowe i bukowe. Szemrzące potoki skrzące się w słońcu. Na płyciznach jest sporo miki, która wygląda jak płatki srebra. Ehhh
Zamiast fotek, których nie udało się zrobić dziś - coś z wczoraj.
Niestety już na początku wycieczki zepsuł mi się telefon. Nic nie widać na ekranie. Dość mocno zważyło mi to humor, bo już abstrahując od wydatków związanych z naprawą lub kupnem nowego i utratą różnych danych, to kłopot jest podczas wycieczki. I tak jest niebezpiecznie jeździć samemu po tych bezludnych i trudnych trasach. Bez kontaktu ze światem, to już samobójstwo. Dodatkowo telefonem robię zdjęcia i dzięki mapom OSM jest najlepszym narzędziem nawigacji. Papierowa mapa strefy MTB jest niezła, ale trudno uchwycić punkty charakterystyczne, w których się jest. Do Garmina nie wgrałem śladów, bo trasa miała być po kilku łączonych. Bez gpxa niewiele widać.
Po koszmarnym podjeździe i zjeździe pod Kalenice (z buta było nawet z góry) zacząłem kombinować szukając lepszych dróg. W efekcie zjechałem nie tam, gdzie trzeba i wylądowałem w Woliborzu, czyli u podnóża. W efekcie kawałek po asfalcie i trochę na przełaj wróciłem do żółtej MTB, którą jechałem wcześniej po zjechaniu z Kalenicy. Ciekawa droga. Leśnicy wybudowali sobie białą szutrówkę do wywozu drewna ciągnącą się od przełączy do przełęczy. Stan prawie idealny. Nią dotarłem do samochodu.
Sporo fajnych widoków. Widok z wieży widokowej na Kalenicy taki jak z Wielkiej Sowy. Zapiera dech. Widać wszystko jak na dłoni od Wrocławia po Śnieżkę. Trochę skałek. Ciemne lasy świerkowe i bukowe. Szemrzące potoki skrzące się w słońcu. Na płyciznach jest sporo miki, która wygląda jak płatki srebra. Ehhh
Zamiast fotek, których nie udało się zrobić dziś - coś z wczoraj.
- DST 35.30km
- Teren 35.30km
- Czas 02:38
- VAVG 13.41km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1345kcal
- Podjazdy 864m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj