Niedziela, 5 czerwca 2016
Góry Sowie dzień III dwie przełęcze
Troszkę zmęczyły mnie już kamienie, błoto, korzenie i
wykroty. Dziś uciekłem na asfalt. W planie zaliczenie dwóch przełęczy, czyli przejazd
tam i z powrotem przez Góry Sowie i sentymentalna wizyta w miejscu spędzania
wakacji.
Na początek podjazd z Sierpnicy na Sokolec. To już jest sama w sobie niezła przełęcz. A to tylko rozgrzewka. Tak się zastanawiam, jak to jest, gdy człowiek wychodzi z podwórka i do najbliższej miejscowości musi pokonać 210 metrów w pionie. Z średnim nachyleniem prawie 10%. Z Sokolca fajny zjazd i pod górę w stronę Pieszyc.
Muszę przejechać, gdzieś tam na drugą stronę
Poszło nad spodziewanie łatwo, pomimo fatalnej nawierzchni. Jak człowiek zapomni o Stravie to można jechać nawet pod najgorszą górkę. Młynek, po drodze, przystanki na fotkę. Jakie to ma znaczenie, że średnia wyjdzie poniżej 10 km/h.
Prawdziwe góry
Jest przełęcz
Z przełęczy mega zjazd. 10 km w dół i 450 metrów spadku terenu. Do tego idealnie gładki asfalt. Wow. Po ilości mijanych szoszonów widać, ze to ich miejscowa Mekka. Fotek nie ma, bo …kręciłem filmik. Jak ogarnę obróbkę to wrzucę.
Z Pieszyc elegancką drogą do Bielawy.
No proszę
Cały czas wzdłuż gór. I pierwsza burza, która mnie złapała. Przeczekana w wiacie przystankowej z sympatycznymi babciami. Pogadaliśmy sobie.
Góry Sowie
Z Bielawy do Ostroszowic i sentymentalna wizyta w Wiatraczynie. Tam druga burza, przeczekana u rodziny, totalnie zaskoczonej moją wizytą. Ot tak niespodzianka.
Do Wiatraczyna
Po dość obfitym obiedzie trzeba był wspiąć się na Przełęcz Wolimborską. Do Jodłownika, gdzie zaczyna się podjazd niestety nie dojechałem znów sentymentalną drogą wzdłuż pól, bo zamieniła się w rzekę. Trzeba było klasycznie asfaltem.
Tym razem podjazd był trudniejszy. Dłuższy, chyba bardziej stromy, no i obiad ciążył na żołądku. Do tego wilgotność powierza 100%. Kapało na mnie z drzew, kapało i ze mnie ;)
Na podjeździe
Takie widoczki
Jest przełęcz
Zjazd fajny, ale nie tak malowniczy i długi jak poprzedni. Tym razem już bez filmiku, a i też fotek. Z mokrą jezdnią, na którą przed chwilą woda naniosła żwiru, i co jakieś czas przepływały mini rzeczki nie ma żartów.
Z Woliborza w kierunku Wałbrzycha długo droga prowadziła lekko w dół. Znów wzdłuż gór tym razem po ich drugiej stronie.Po drodze różne fajne widoki.
Jak jest w dół to musi być kiedyś w górę. I było… Od 60 do 72 kilometra cały czas pod górkę. Niby nie wiele z 2-4 %, ale 12 km non stop…
Potem już z górki do Głuszycy i znów pod górkę do Sierpnicy.Dwa kilometry przed metą dopadła mnie trzecia ulewa z gradobiciem. Drzewo, pod którym się schowałem dość szybko przeciekło. W ciągu 5 minut od rozpoczęcia deszczu po ulicy płynęły spore strumienie wody. Ryjąc sobie raźno pobocze. Cóż taki teren.
Tęcza przed burzą
Na kwaterę wróciłem mokry. Ciepły prysznic, był przyjemny jak nigdy.
W sumie mile spędzony dzień ;) 1,5 km w pionie ukręcone.
P.S. Znalazłem tunel ze złotym pociągiem. A nawet dwa. Teraz nie wiem, który wybrać...
Na początek podjazd z Sierpnicy na Sokolec. To już jest sama w sobie niezła przełęcz. A to tylko rozgrzewka. Tak się zastanawiam, jak to jest, gdy człowiek wychodzi z podwórka i do najbliższej miejscowości musi pokonać 210 metrów w pionie. Z średnim nachyleniem prawie 10%. Z Sokolca fajny zjazd i pod górę w stronę Pieszyc.
Muszę przejechać, gdzieś tam na drugą stronę
Poszło nad spodziewanie łatwo, pomimo fatalnej nawierzchni. Jak człowiek zapomni o Stravie to można jechać nawet pod najgorszą górkę. Młynek, po drodze, przystanki na fotkę. Jakie to ma znaczenie, że średnia wyjdzie poniżej 10 km/h.
Prawdziwe góry
Jest przełęcz
Z przełęczy mega zjazd. 10 km w dół i 450 metrów spadku terenu. Do tego idealnie gładki asfalt. Wow. Po ilości mijanych szoszonów widać, ze to ich miejscowa Mekka. Fotek nie ma, bo …kręciłem filmik. Jak ogarnę obróbkę to wrzucę.
Z Pieszyc elegancką drogą do Bielawy.
No proszę
Cały czas wzdłuż gór. I pierwsza burza, która mnie złapała. Przeczekana w wiacie przystankowej z sympatycznymi babciami. Pogadaliśmy sobie.
Góry Sowie
Z Bielawy do Ostroszowic i sentymentalna wizyta w Wiatraczynie. Tam druga burza, przeczekana u rodziny, totalnie zaskoczonej moją wizytą. Ot tak niespodzianka.
Do Wiatraczyna
Po dość obfitym obiedzie trzeba był wspiąć się na Przełęcz Wolimborską. Do Jodłownika, gdzie zaczyna się podjazd niestety nie dojechałem znów sentymentalną drogą wzdłuż pól, bo zamieniła się w rzekę. Trzeba było klasycznie asfaltem.
Tym razem podjazd był trudniejszy. Dłuższy, chyba bardziej stromy, no i obiad ciążył na żołądku. Do tego wilgotność powierza 100%. Kapało na mnie z drzew, kapało i ze mnie ;)
Na podjeździe
Takie widoczki
Jest przełęcz
Zjazd fajny, ale nie tak malowniczy i długi jak poprzedni. Tym razem już bez filmiku, a i też fotek. Z mokrą jezdnią, na którą przed chwilą woda naniosła żwiru, i co jakieś czas przepływały mini rzeczki nie ma żartów.
Z Woliborza w kierunku Wałbrzycha długo droga prowadziła lekko w dół. Znów wzdłuż gór tym razem po ich drugiej stronie.Po drodze różne fajne widoki.
Jak jest w dół to musi być kiedyś w górę. I było… Od 60 do 72 kilometra cały czas pod górkę. Niby nie wiele z 2-4 %, ale 12 km non stop…
Potem już z górki do Głuszycy i znów pod górkę do Sierpnicy.Dwa kilometry przed metą dopadła mnie trzecia ulewa z gradobiciem. Drzewo, pod którym się schowałem dość szybko przeciekło. W ciągu 5 minut od rozpoczęcia deszczu po ulicy płynęły spore strumienie wody. Ryjąc sobie raźno pobocze. Cóż taki teren.
Tęcza przed burzą
Na kwaterę wróciłem mokry. Ciepły prysznic, był przyjemny jak nigdy.
W sumie mile spędzony dzień ;) 1,5 km w pionie ukręcone.
P.S. Znalazłem tunel ze złotym pociągiem. A nawet dwa. Teraz nie wiem, który wybrać...
- DST 80.90km
- Czas 04:33
- VAVG 17.78km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Kalorie 3890kcal
- Podjazdy 1506m
- Sprzęt Cieniostwór
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ja też bym kopał, ale w tym murze oporowym po prawej, mówię Wam :)
Jednak co góry to góry, zazdroszczę, w dodatku w ramach sentymentalnej wizyty... Coś pięknego :) michuss - 15:03 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj
Jednak co góry to góry, zazdroszczę, w dodatku w ramach sentymentalnej wizyty... Coś pięknego :) michuss - 15:03 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj
Leszczyk ma rację ja bym kopał między tynelami te dwa to zmyłka.
strus - 09:38 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj
Fajna wyprawa z obiadem w bonusie :-) 12km podjazd, aż boli na samą myśl... Pociąg zapewne jest ukryty w środkowym, zamaskowanym tunelu, tam bym kopał....
leszczyk - 06:34 poniedziałek, 6 czerwca 2016 | linkuj
Komentuj