Sobota, 28 listopada 2015
Piąty raz w listopadzie - pierwsza śnieżyca
Rano słonecznie, ale prognoza była nieubłagana. Po 12 ma zacząć padać śnieg. Na dzień dobry mały dylemat - jechać w słońcu ale po po oblodzonych/ oszronionych droga czy zaczekać trochę ryzykując załapanie się na śnieżyce. Wybrałem rozwiązanie pośrednie i wyjechałem dobrze po 10 jak jezdnie trochę odtajały. Pierwszy odcinek to dobrze znana droga do Klinisk. Jeszcze nie dojechałem do tej miejscowości a już słońce zostało przykryte przez szare chmury. Postanowiłem, że w takim razie zrobię pętel przez lasy, zamiast planowanej Lubczyny. Po co dawać ZGL szansę na przejechanie rowerzysty w warunkach ograniczonej widoczności ;)
Zaraz po przejechaniu S3 niespodzianka.
Ktoś sobie spalił autko. Nie wiem golfik to czy corsa.
Sprawa chyba dość świeża, że jeszcze złomiarze takim skarbem się nie zaopiekowali.
Dalsza trasa bez przygód. Jak byłem w okolicach Wielgowa zaczęło padać. Najpierw coś nieokreślonego - jakby prawie niewidoczna kasza, a później już normalnie śnieg. Ostatnie 5 km w śnieżycy. Na zakończenie druga niespodzianka. Przed wyjściem standardowy dialog z małżowiną:
- kiedy wrócisz?
- za 2-2,5 godziny, mam brać klucze?
- nie bierz, bo ja tylko na chwilkę do sklepu wyskoczę.
No to nie wziąłem. Naiwniak. W efekcie jak wróciłem to jeszcze musiałem sobie z 10 minut pojeździć w śnieżycy, zanim ściągnięta telefonem moja lepsza połowa raczyła wpuścić mnie do domu.
Tak to zakończyłem moje jazdy w listopadzie tego roku.
Zaraz po przejechaniu S3 niespodzianka.
Ktoś sobie spalił autko. Nie wiem golfik to czy corsa.
Sprawa chyba dość świeża, że jeszcze złomiarze takim skarbem się nie zaopiekowali.
Dalsza trasa bez przygód. Jak byłem w okolicach Wielgowa zaczęło padać. Najpierw coś nieokreślonego - jakby prawie niewidoczna kasza, a później już normalnie śnieg. Ostatnie 5 km w śnieżycy. Na zakończenie druga niespodzianka. Przed wyjściem standardowy dialog z małżowiną:
- kiedy wrócisz?
- za 2-2,5 godziny, mam brać klucze?
- nie bierz, bo ja tylko na chwilkę do sklepu wyskoczę.
No to nie wziąłem. Naiwniak. W efekcie jak wróciłem to jeszcze musiałem sobie z 10 minut pojeździć w śnieżycy, zanim ściągnięta telefonem moja lepsza połowa raczyła wpuścić mnie do domu.
Tak to zakończyłem moje jazdy w listopadzie tego roku.
- DST 44.30km
- Teren 17.00km
- Czas 02:17
- VAVG 19.40km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 2.0°C
- Kalorie 1172kcal
- Podjazdy 108m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
na pierwszy śnieg też udało mi się załapać na powrocie z Rajdu Sołtysa..
coolertrans - 20:03 niedziela, 29 listopada 2015 | linkuj
Największe kłamstwo Hollywoodu: palący się samochód wybucha - nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. :)
James77 - 13:16 niedziela, 29 listopada 2015 | linkuj
Komentuj