Niedziela, 23 sierpnia 2015
Gochy na pożegnanie z Borami
W ostatnim dniu pobytu w Borach Tucholskich udało mi się
jeszcze „liznąć” rejon zwany Gochy. Po śniadaniu trzeba już było się pomału
pakować więc na rower wyrwałem się przed śniadaniem :) Dałem sobie dwie
godzinki, stąd pełna świadomość, że będzie to tylko liźnięcia i nie ma szans
abym dotarł do serca Gochów, czyli Borowego Młyna.
Co to takiego te Gochy. To kolejny rejon Kaszub, który wykształcił swoją specyficzną kulturę i dialekt. To właśnie Kaszubi z tego rejonu dzielnie walczyli pod Wiedniem, za co Król Sobieski nadał im tytułu szlacheckie. Do tej pory pamięć o tym jest kultywowana, a mieszkańcy są dumni ze swoich podwójnych nazwisk. I jak widać powyżej są dumni ze swojej tożsamości.
Hmmm :)
Pojechałem trasą, która przez większość drogi pokrywała się ze szlakiem czarnym Kaszubskiej Marszruty. Do Konarzyn była to DDR, a dalej boczne drogi asfaltowe.
W Zielonej Chocinie zamiast pojechać szlakiem, pojechałem asfaltem w kierunku Konarzyn, bo dobrze wiedziałem jakie to piaskowe pułapki czekają na mnie w lesie. Przy okazji niechcący wyłączyła mi się strava.
Na DDR przed Konarzynami warty odnotowania znak, którego jeszcze nigdy nie spotkałem w ciągu przejechanych prawie 15 tys. km na rowerze.
Dość gruntownie obejrzałem okolicę i nie znalazłem przyczyn jego postawienia.
Powrót do Sworów dobrze już znaną DDR. Na śniadanie zdążyłem. Ssanie w brzuchu już było konkretne. Ponad 40 km tylko na bananie to nie jest dobra opcja.
Pora na małe podsumowanie. Trochę bardziej ogólne, bo rower był tylko dodatkiem na nie głównym celem. Na rowerze pojeździłem trochę mniej niż zamierzałem i do wielu miejsc nie dotarłem, choć i tak jestem bardzo zadowolony.
Swornegacie i okolica jest doskonałym miejscem na wypoczynek. Szczególnie dla osób lubiących pływanie kajakami i turystykę rowerową. Wypożyczalni kajaków jest kilka i praktycznie o dowolnej porze można zamówić dowóz z kajakami do wskazanego miejsca lub odbiór z tego dokąd się dopłynie. Rzeki do rekreacyjnego pływania idealne, płytkie, szerokie z leniwym nurtem. Kilkanaście jezior większych mniejszych. O sieci szlaków rowerowych pisałem wcześniej. Dodatkowo we wsie trzy porządne knajpy ze smacznym i niedrogim jedzeniem + smażalnia ryb i bar z fast foodami. Ze 3 wypożyczalnie rowerów. Ja mieszkałem akurat w środki wsi i np do sklepu z pieczywem, domowym ciastem i innymi przekąskami w płynie miałem 50 kroków. Liczyłem :) Mimo to cisza, dostęp do Brdy na posesji, darmowy sprzęt pływający, co wieczór ognisko jak ktoś miał ochotę. Sympatyczny gospodarz. Największa wady to akurat trwająca susza i upierdliwe czarno-żółte towarzystwo podczas posiłków....Ale z tym to w tym roku była ponoć plaga w całej Polsce.
Ta to tak się urąbała piwem, że spadła na podłogę i nie miała siły polecieć. Innej dwa dni później udało się upierdzielić mnie w kolano.
Po za tym Park Narodowy Bory Tucholskie taki sobie. Zwykłe lasy sosnowe, z ładnymi dzikimi jeziorami o krystalicznej wodzie. Ryb jak mrówek. Jesienią ponoć mega dużo grzybów rośnie w okolicznych lasach. Warto zobaczyć rezerwat Cisy Staropolskie, który jest na drugim końcu borów. Sercem borów są Chojnice, ładne miasteczko z ogromną galerią handlową Brama Pomorza na przedmieściach, jeżeli ktoś lubi, lub nie ma co zrobić z żoną :)
Co to takiego te Gochy. To kolejny rejon Kaszub, który wykształcił swoją specyficzną kulturę i dialekt. To właśnie Kaszubi z tego rejonu dzielnie walczyli pod Wiedniem, za co Król Sobieski nadał im tytułu szlacheckie. Do tej pory pamięć o tym jest kultywowana, a mieszkańcy są dumni ze swoich podwójnych nazwisk. I jak widać powyżej są dumni ze swojej tożsamości.
Hmmm :)
Pojechałem trasą, która przez większość drogi pokrywała się ze szlakiem czarnym Kaszubskiej Marszruty. Do Konarzyn była to DDR, a dalej boczne drogi asfaltowe.
W Zielonej Chocinie zamiast pojechać szlakiem, pojechałem asfaltem w kierunku Konarzyn, bo dobrze wiedziałem jakie to piaskowe pułapki czekają na mnie w lesie. Przy okazji niechcący wyłączyła mi się strava.
Na DDR przed Konarzynami warty odnotowania znak, którego jeszcze nigdy nie spotkałem w ciągu przejechanych prawie 15 tys. km na rowerze.
Dość gruntownie obejrzałem okolicę i nie znalazłem przyczyn jego postawienia.
Powrót do Sworów dobrze już znaną DDR. Na śniadanie zdążyłem. Ssanie w brzuchu już było konkretne. Ponad 40 km tylko na bananie to nie jest dobra opcja.
Pora na małe podsumowanie. Trochę bardziej ogólne, bo rower był tylko dodatkiem na nie głównym celem. Na rowerze pojeździłem trochę mniej niż zamierzałem i do wielu miejsc nie dotarłem, choć i tak jestem bardzo zadowolony.
Swornegacie i okolica jest doskonałym miejscem na wypoczynek. Szczególnie dla osób lubiących pływanie kajakami i turystykę rowerową. Wypożyczalni kajaków jest kilka i praktycznie o dowolnej porze można zamówić dowóz z kajakami do wskazanego miejsca lub odbiór z tego dokąd się dopłynie. Rzeki do rekreacyjnego pływania idealne, płytkie, szerokie z leniwym nurtem. Kilkanaście jezior większych mniejszych. O sieci szlaków rowerowych pisałem wcześniej. Dodatkowo we wsie trzy porządne knajpy ze smacznym i niedrogim jedzeniem + smażalnia ryb i bar z fast foodami. Ze 3 wypożyczalnie rowerów. Ja mieszkałem akurat w środki wsi i np do sklepu z pieczywem, domowym ciastem i innymi przekąskami w płynie miałem 50 kroków. Liczyłem :) Mimo to cisza, dostęp do Brdy na posesji, darmowy sprzęt pływający, co wieczór ognisko jak ktoś miał ochotę. Sympatyczny gospodarz. Największa wady to akurat trwająca susza i upierdliwe czarno-żółte towarzystwo podczas posiłków....Ale z tym to w tym roku była ponoć plaga w całej Polsce.
Ta to tak się urąbała piwem, że spadła na podłogę i nie miała siły polecieć. Innej dwa dni później udało się upierdzielić mnie w kolano.
Po za tym Park Narodowy Bory Tucholskie taki sobie. Zwykłe lasy sosnowe, z ładnymi dzikimi jeziorami o krystalicznej wodzie. Ryb jak mrówek. Jesienią ponoć mega dużo grzybów rośnie w okolicznych lasach. Warto zobaczyć rezerwat Cisy Staropolskie, który jest na drugim końcu borów. Sercem borów są Chojnice, ładne miasteczko z ogromną galerią handlową Brama Pomorza na przedmieściach, jeżeli ktoś lubi, lub nie ma co zrobić z żoną :)
- DST 44.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:00
- VAVG 22.00km/h
- VMAX 44.60km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1000kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No nie, żadnego kąsanie przez osy. ;) Wiadomo, że jeśli jest się z kimś to trzeba się dostosować, a poza tym nie samym rowerem człowiek żyje.
Tylko drzewa podobne - dobre. ;) Ale oczywiście rozumiem, nie sosny są walorem, a piękne, urozmaicone tereny polodowcowe, Wkrzańska raczej słabo tu wypada. Sam fakt, że Niemcy mają tam potężne koszary o czymś świadczy. Chociaż to chyba spadek po NRD, a Prusacy nie z dbałości o przyrodę słynęli. ;) ula - 17:17 środa, 2 września 2015 | linkuj
Tylko drzewa podobne - dobre. ;) Ale oczywiście rozumiem, nie sosny są walorem, a piękne, urozmaicone tereny polodowcowe, Wkrzańska raczej słabo tu wypada. Sam fakt, że Niemcy mają tam potężne koszary o czymś świadczy. Chociaż to chyba spadek po NRD, a Prusacy nie z dbałości o przyrodę słynęli. ;) ula - 17:17 środa, 2 września 2015 | linkuj
Bory Tucholskie "zalatują" trochę Wkrzańską, tylko u nas nie ma chyba tylu jeziorek. Osa na szklance przypomniała mi wypadek Ewy Sałackiej, której osa wpadła do soku i skończyło się tragicznie. Ograniczenia na DDRce jeszcze nie widziałam, ale słyszałam jak kilka lat temu wprowadzono takie w Sopocie, do 10 km. Były straszne protesty, ale rowerzyści nic nie wskórali, podobno zbyt często dochodziło do wypadków z udziałem pieszych, którym DDRka "myliła" się z promenadą.
Dużo nie pojeździłeś, ale nowe tereny zaliczone i masz już rozeznanie. :) ula - 17:50 niedziela, 30 sierpnia 2015 | linkuj
Dużo nie pojeździłeś, ale nowe tereny zaliczone i masz już rozeznanie. :) ula - 17:50 niedziela, 30 sierpnia 2015 | linkuj
5 na godzinę? to już chyba lepiej maszerować. Szybciej bedzie
davidbaluch - 08:32 sobota, 29 sierpnia 2015 | linkuj
Dzięki za poradę - poszukam na przyszły rok miejscówki w Chojnicach ;-)
Kusząco brzmi info o kajakowaniu - bardzo lubię, a okazji jakoś brakuje.
Nowa karczma - w oldskulowym stylu, picie na stojaka z możliwością wyłamania dechy do samoobrony ;-) Osy to kiepska sprawa, dobry papent to porozlewać do zwykłych butelek roztworu cukru i zalewać wrzątkiem jak konsumentów jest sporo w środku ;-) leszczyk - 06:45 piątek, 28 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj
Kusząco brzmi info o kajakowaniu - bardzo lubię, a okazji jakoś brakuje.
Nowa karczma - w oldskulowym stylu, picie na stojaka z możliwością wyłamania dechy do samoobrony ;-) Osy to kiepska sprawa, dobry papent to porozlewać do zwykłych butelek roztworu cukru i zalewać wrzątkiem jak konsumentów jest sporo w środku ;-) leszczyk - 06:45 piątek, 28 sierpnia 2015 | linkuj