Piątek, 21 sierpnia 2015
Zaliczona Laska, czyli pot, piach i kaszubski da Vinci
Dzień był upalny i Dorotka stwierdziła, że nie chce jej się nigdzie ruszać więc mogę sobie pójść pojeździć rowerem jeżeli mam ochotę. Tylko mam wrócić szybko, bo popołudniu jedziemy do Chojnic odwiedzić rodzinę. No fajnie, w samo południe - ochoty nie miałem, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Więc pojechałem. Tym razem z niezłomnym postanowieniem zaliczenia Laski, a taki będę wredny :)
Obrałem kierunek na Brusy poznaną już wcześniej malowniczą DDR-ką. Po dojechaniu do rozjazdu Męcikał-Laska, który dzień wcześniej wywołał u mnie poważne rozterki postanowiłem, że...pojadę prostu. A taki będę - najpierw Brusy, potem Leśno i Laskę wezmę od tyłu :)
Droga w kierunku Brus to cały czas Kaszubska Marszruta, czyli aż po niemiecku nudna.
Droga na Brusy po opuszczeniu lasów
Brusy zwiedzone na szybko, w sumie nic ciekawego. Okazało się, że na Leśno powinienem skręcić w trochę wcześniej więc musiałem kawałek się wrócić. Po drodze dostrzegłem przeoczony w tamtą stronę drogowskaz "Kaszubska Chata, Skansen". A zajrzę :)
Chata to takie mini muzeum lokalnej wsi. W sumie nic szczególnego, no może poza gościem leżącym przed wejściem
Sfermentowany olej? Smaczkiem tu jest słoma wystająca z buta... :)
Za to skansen.... Okazało się, że to rodzinny dom Józefa Chełmowskiego zwanego Kaszubskim Leonardo da Vinci. Artysta niestety nie żyje już od dwóch lat. Po jego gospodarstwie oprowadza żona. Tak spontanicznie zaprasza do domu, w którym cały czas mieszka i zgromadziła w dwóch pokojach ogromną ilość prac męża. Pozostałe są dosłownie wszędzie. Na podwórku, w sadzie, w szopie, na dachu.... Obrazy, rzeźby, ule, dziwne maszyny...
Trudno na zdjęciach oddać wrażenia z tego miejsca. Zdumiewa płodność artysty i taki specyficznych duch unoszący się dookoła.
Po artystycznych wrażeniach należało szybko wrócić na ziemię, tym bardziej, że limit czas przeznaczony na wycieczkę skurczył się do niebezpiecznej granicy. Droga do Leśna to już zwykłe boczne asfaltówki. Przed wsią skręt do lasu i przebijanie się kilkaset metrów przez piach aby zobaczyć cmentarzysko kurhanowe.
Kurhan ze stelą
W Leśnej krótka wizyta w kościele wykonanym z modrzewia a ufundowanym w XVII wieku przez Marię Ludwikę, czyli żonę dwóch polskich królów.
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża
Leśnej podjąłem decyzję, która mocno wypłynęła na dalszy przebieg wycieczki. Ze względu na presję czasową zdecydowałem, że pojadę do Laski nie szlakiem rowerowym, a na skróty drogą przez Kaszubę, która wyglądał na niezłą asfaltówkę. I taka była do wspomnianej miejscowości. Potem się skończyła i był dobrze znanym mi piach. Brnąłem więc z mozołem w 35 stopniowym upale przez plątaninę leśnych dróżek w terenie, który zaczął przypominać Puszczę Bukową.
Uff trochę cienia
Dla osłody w obniżeniach terenu towarzyszyła mi malownicza Brda
Brda w okolicach Michałowa -Młyn
W końcu dotarłem do idealnej asfaltówki (szlaki rowerowy, który sobie odpuściłem), kawałek z górki i z rozpędem wpadłem do Laski. Jest cel w końcu zaliczony :)
Sama Laska to z pięć domów, jakieś pokoje do wynajęcia. Pole namiotowe, przystanek dla kajakarzy z barem o nazwie - a jakże by inaczej - Alaska :) i SKLEP. W końcu mogłem się napić i uzupełnić zapasy płynów. Przy okazji pogawędka z całkiem fajną laską sprzedawczynią na temat różnych dróg do Sworów.
Bar Alaska
Bez dalszych kombinacji udałem się poleconą szosą, w kierunku skrzyżowania z tablicą na Męcikał. Droga dość mocno dziurawa i z hopkami. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że tereny wokół Laski to najbardziej "górzysty" obszar w Borach Tucholskich jaki spotkałem. I bardzo malowniczy. Szkoda, że musiałem tak szybko przez niego przemknąć.
Po dojechaniu do skrzyżowania to już prosta sprawa, czyli Kaszubska Marszruta, którą pokonywałem ze 3 godziny wcześniej. Tym razem w odwrotnym kierunku.
Wróciłem umordowany upałem i przebijaniem się przez piach i oczywiście dostałem burę, że tak późno... Echh życie. Ale za to wycieczka super :)
Obrałem kierunek na Brusy poznaną już wcześniej malowniczą DDR-ką. Po dojechaniu do rozjazdu Męcikał-Laska, który dzień wcześniej wywołał u mnie poważne rozterki postanowiłem, że...pojadę prostu. A taki będę - najpierw Brusy, potem Leśno i Laskę wezmę od tyłu :)
Droga w kierunku Brus to cały czas Kaszubska Marszruta, czyli aż po niemiecku nudna.
Droga na Brusy po opuszczeniu lasów
Brusy zwiedzone na szybko, w sumie nic ciekawego. Okazało się, że na Leśno powinienem skręcić w trochę wcześniej więc musiałem kawałek się wrócić. Po drodze dostrzegłem przeoczony w tamtą stronę drogowskaz "Kaszubska Chata, Skansen". A zajrzę :)
Chata to takie mini muzeum lokalnej wsi. W sumie nic szczególnego, no może poza gościem leżącym przed wejściem
Sfermentowany olej? Smaczkiem tu jest słoma wystająca z buta... :)
Za to skansen.... Okazało się, że to rodzinny dom Józefa Chełmowskiego zwanego Kaszubskim Leonardo da Vinci. Artysta niestety nie żyje już od dwóch lat. Po jego gospodarstwie oprowadza żona. Tak spontanicznie zaprasza do domu, w którym cały czas mieszka i zgromadziła w dwóch pokojach ogromną ilość prac męża. Pozostałe są dosłownie wszędzie. Na podwórku, w sadzie, w szopie, na dachu.... Obrazy, rzeźby, ule, dziwne maszyny...
Trudno na zdjęciach oddać wrażenia z tego miejsca. Zdumiewa płodność artysty i taki specyficznych duch unoszący się dookoła.
Po artystycznych wrażeniach należało szybko wrócić na ziemię, tym bardziej, że limit czas przeznaczony na wycieczkę skurczył się do niebezpiecznej granicy. Droga do Leśna to już zwykłe boczne asfaltówki. Przed wsią skręt do lasu i przebijanie się kilkaset metrów przez piach aby zobaczyć cmentarzysko kurhanowe.
Kurhan ze stelą
W Leśnej krótka wizyta w kościele wykonanym z modrzewia a ufundowanym w XVII wieku przez Marię Ludwikę, czyli żonę dwóch polskich królów.
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża
Leśnej podjąłem decyzję, która mocno wypłynęła na dalszy przebieg wycieczki. Ze względu na presję czasową zdecydowałem, że pojadę do Laski nie szlakiem rowerowym, a na skróty drogą przez Kaszubę, która wyglądał na niezłą asfaltówkę. I taka była do wspomnianej miejscowości. Potem się skończyła i był dobrze znanym mi piach. Brnąłem więc z mozołem w 35 stopniowym upale przez plątaninę leśnych dróżek w terenie, który zaczął przypominać Puszczę Bukową.
Uff trochę cienia
Dla osłody w obniżeniach terenu towarzyszyła mi malownicza Brda
Brda w okolicach Michałowa -Młyn
W końcu dotarłem do idealnej asfaltówki (szlaki rowerowy, który sobie odpuściłem), kawałek z górki i z rozpędem wpadłem do Laski. Jest cel w końcu zaliczony :)
Sama Laska to z pięć domów, jakieś pokoje do wynajęcia. Pole namiotowe, przystanek dla kajakarzy z barem o nazwie - a jakże by inaczej - Alaska :) i SKLEP. W końcu mogłem się napić i uzupełnić zapasy płynów. Przy okazji pogawędka z całkiem fajną laską sprzedawczynią na temat różnych dróg do Sworów.
Bar Alaska
Bez dalszych kombinacji udałem się poleconą szosą, w kierunku skrzyżowania z tablicą na Męcikał. Droga dość mocno dziurawa i z hopkami. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że tereny wokół Laski to najbardziej "górzysty" obszar w Borach Tucholskich jaki spotkałem. I bardzo malowniczy. Szkoda, że musiałem tak szybko przez niego przemknąć.
Po dojechaniu do skrzyżowania to już prosta sprawa, czyli Kaszubska Marszruta, którą pokonywałem ze 3 godziny wcześniej. Tym razem w odwrotnym kierunku.
Wróciłem umordowany upałem i przebijaniem się przez piach i oczywiście dostałem burę, że tak późno... Echh życie. Ale za to wycieczka super :)
- DST 64.60km
- Teren 30.00km
- Czas 03:26
- VAVG 18.82km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 33.0°C
- Kalorie 1892kcal
- Podjazdy 418m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Za dużo lasek w barszcz, trudno wszystkie spamiętać. Koleżance przejdzie, a na przyszłość musisz chyba notatki robić. ;)
ula - 17:20 środa, 2 września 2015 | linkuj
Z takim trudem zaliczona laska na długo pozostanie w Twej pamięci. :D Zupa z portków też mnie zainteresowała, trza będzie kiedy tam pojechać i przeprowadzić wywiad. Wrażenie ze skansenu niezwykłe, na żywo robi pewnie jeszcze większe wrażenie, zwłaszcza gdy żona oprowadza.
Faktycznie Bukową "zaleciało", a warunki miałeś faktycznie ciężkie, tylko te żony bywają mało kumate. :D ula - 17:21 niedziela, 30 sierpnia 2015 | linkuj
Faktycznie Bukową "zaleciało", a warunki miałeś faktycznie ciężkie, tylko te żony bywają mało kumate. :D ula - 17:21 niedziela, 30 sierpnia 2015 | linkuj
Ten artysta i jego chata to coś niesamowitego, chętnie przytuliłbym jakąś jego rzeźbę.
Tereny super (poza piachem) , są Laski, można mącić kał i odwiedzić Chiny.
Nic , tylko się tam wybrać - w moim przypadku kłopotem jest niechęć małżonki do tzw.łona natury. Mają tam gdzieś galerię handlową ;-) ? Aha - jak smakuje zupa z portków ? leszczyk - 17:40 środa, 26 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj
Tereny super (poza piachem) , są Laski, można mącić kał i odwiedzić Chiny.
Nic , tylko się tam wybrać - w moim przypadku kłopotem jest niechęć małżonki do tzw.łona natury. Mają tam gdzieś galerię handlową ;-) ? Aha - jak smakuje zupa z portków ? leszczyk - 17:40 środa, 26 sierpnia 2015 | linkuj