Niedziela, 12 lipca 2015
Oficjalny objazd trasy Maratonu Dookoła Miedwia
Po wczorajszej jeździe dziś miałem nie ruszać roweru. Junior jednak wymyślił, że pojedzie na objazd trasy maratonu. Oficjalny organizowany przez STC. Jak widziałem jak rano się zbiera, to jednak naszła mnie ochota i pojechałem. Założenie od razu było, że omijam co większe dziury i nie jadę pełnej trasy.
Na starcie stawiło się na moje oko ze 300 osób. Po 10 ruszyliśmy za samochodem policji i skodą sponsora, która kierował prezes. Do prostej na Giżyn jazda w grupie, regulowana przez auta prowadzące. Na prostej tradycyjnie zielone światło dla ścigantów i poszedł gaz. Ja na luzie, czyli lekko ponad 30, akurat tyle aby mnie psychole nie rozjechali. Po wjeździe na płyty, zwolniłem sobie do rozsądnej prędkości i na pierwszy rozjeździe pojechałem na Komorówko. I tak do mety, na skróty. Oprócz mnie kilka innych osób wybrało podobny wariant. Co raz mijaliśmy się z czubem ścigantów, którzy jechali pełną trasę.
W efekcie skrócenia trasy, dojechaliśmy do mety jakoś tak w pierwszej 10 :) Na zakończenie było ciast i napoje. Przyznam, że to dość miłe uczucie tak bez kolejki wziąć sobie prowiant i konsumując ciasteczko popijając kawą i patrzeć jak inni ludzie dojeżdżają umordowani na metę. Wiem, wiem, że zostało to osiągnięte niesportowo.
Na koniec był koncert, ale zwinęliśmy się w momencie jego rozpoczęcia. W domu czekał obiad, a i nadciągające chmury zachęcały do powrotu pod dach. Po drodze pokropiło.
Fotek jakoś nie robiłem.
Na starcie stawiło się na moje oko ze 300 osób. Po 10 ruszyliśmy za samochodem policji i skodą sponsora, która kierował prezes. Do prostej na Giżyn jazda w grupie, regulowana przez auta prowadzące. Na prostej tradycyjnie zielone światło dla ścigantów i poszedł gaz. Ja na luzie, czyli lekko ponad 30, akurat tyle aby mnie psychole nie rozjechali. Po wjeździe na płyty, zwolniłem sobie do rozsądnej prędkości i na pierwszy rozjeździe pojechałem na Komorówko. I tak do mety, na skróty. Oprócz mnie kilka innych osób wybrało podobny wariant. Co raz mijaliśmy się z czubem ścigantów, którzy jechali pełną trasę.
W efekcie skrócenia trasy, dojechaliśmy do mety jakoś tak w pierwszej 10 :) Na zakończenie było ciast i napoje. Przyznam, że to dość miłe uczucie tak bez kolejki wziąć sobie prowiant i konsumując ciasteczko popijając kawą i patrzeć jak inni ludzie dojeżdżają umordowani na metę. Wiem, wiem, że zostało to osiągnięte niesportowo.
Na koniec był koncert, ale zwinęliśmy się w momencie jego rozpoczęcia. W domu czekał obiad, a i nadciągające chmury zachęcały do powrotu pod dach. Po drodze pokropiło.
Fotek jakoś nie robiłem.
- DST 97.90km
- Teren 15.00km
- Czas 04:32
- VAVG 21.60km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 2717kcal
- Podjazdy 231m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj