Poniedziałek, 8 czerwca 2015
Dookoła Rugii dzień III
Etap III Sellin- Stralsund
Dzień ostatni zaczął się od imponującego śniadania. W ogóle miejsce, w którym spaliśmy Jugendherberge Sellin mega pozytywne. Duże nowoczesne pokoje z łazienkami, infrastruktura towarzysząca, śniadania jak w przyzwoitym 3*** hotelu. Wszystko za 24 euro.
Aż nie chciało się wyjeżdżać.
Ten dzień był zdecydowanie najchłodniejszy, a szkoda...ale o tym później ;)
Pierwszy cel to oczywiście nr 1 w okolicy, czyli zabytkowe molo w Sellin. Za każdym razem robi wrażenie.
Molo
A tu molo z gryfusami © Gryfus
Tym razem spotkała nas niespodzianka. Akurat na plaży trwał poranna zumba. Cóż... jak gimnastyka to gimnastyka :)
Zumba!!! :) © Paweł K.
No dobrze starczy. Po gimnastyce ruszyliśmy na trasę. Na dzień dobry kilka ostrych podjazdów i zjazdów. Taka okolica.
I żeby ktoś nie myślał, że dziś będzie łatwo...
Nie ma to jak na nizinnej wysepce © Paweł K.
Pojechaliśmy wprost na południe,aby tym razem zapoznać się z piaszczystą i porośniętą sosnowymi lasami częścią Rugii. Celem był punkt widokowy na przylądku w okolicach Thiessow. Droga do niego prowadzi wąską ścieżką malowniczo wijącą się pomiędzy drzewami. Co kawałek są ścieżki prowadzące na plażę zawierające napis ...FKK :) Niestety jak wspomniałem na wstępie dziś było zimno i nie było szans na odrobinę naturyzmu :)
Po przejechaniu przylądka tam i z powrotem chwilką z kawę i ciacho. Na Rugii często serwują domowe ciasta. Dają zwykle duże kawałki i zwykle za 2,50.
Kawa i ciacho z "zarządem" © Gryfus
Następnie pojechaliśmy w kierunku na Putbus. Po drodze troszkę singletraków
Takie dróżki podczas naszej wycieczki to codzienność © Gryfus
W Seedorf czekała nas jeszcze krótka przeprawa
Przeprawa w Seedorf © Paweł K
I znów jazda brzegiem morza urozmaicana przerwami na podziwianie w widoków.
Jak tu ładnie :) © Paweł K
W Lauterbach przystanek na rybkę prosto z kutra i ciemne rugiańskie. Po nabrani sił na nabrzeżu nastąpiła dekoracja dzielnych zdobywców Rugii pamiątkowymi medalami ;)
Do dekoracji wystąp! © Gryfus
Zdobywcy © Paweł K
Po dekoracji wszyscy w świetnych humorach pojechaliśmy zobaczyć Putbus, czyli miasteczko z rynkiem żywcem przeniesionym ze starożytnego Rzymu nie obyło się po drodze bez jeżdżenia w koło po rondzie przed "białym domem" i odśpiewania sto lat dla organizatorów.
Po drodze okazało się, że nie tylko w Polsce są rzeczy które stoją na głowie..
Ot taki domek przeciętnego mieszkańca Rugii
Droga do Stralsundu prowadziła przez pola i łąki
Jedyne miejsce, gdzie nie dałem rady :) © Paweł K
I tak to w końcu po trzech dniach pełnych wrażeń dojechaliśmy znów do mostu łączącego wyspę ze stałym lądem
Wracamy © Gryfus
Jeszcze na moście efektowny upadek zaliczył nasz fotograf, który uwiecznił na własnoręcznie kręconym filmie. Tak to bywa jak się jedną ręką kieruje a drugą filmuje :). I tak to szczęśliwie dotarliśmy pod dworzec gdzie czekał na nas transport. W Szczecinie byliśmy po 23, szybki wyładunek i na rowerze do domu. Wyprowadziłem jeszcze z centrum dwóch kolegów ze Stargardu i przed 24 zameldowałem się w domku.
Podsumowują: super wyprawa. Pomimo, że byłem na Rugii rok wcześniej to wcale nie byłem mniej zachwycony. Myślę, że to zasługa świetnego towarzystwa i pięknej wyspy, która chyba nigdy się nie znudzi. Wielkie podziękowania dla organizatorów czyli Pawła i Roberta.
Cieszę się, że pomimo skręconej nogi pojechałem. Momentami nie było łatwo, ale noga dojdzie do siebie a wrażanie pozostaną.
Podczas tych trzech dni przytyłem 1,5 kilograma i to jest zastanawiające zjawisko :)
Dzień ostatni zaczął się od imponującego śniadania. W ogóle miejsce, w którym spaliśmy Jugendherberge Sellin mega pozytywne. Duże nowoczesne pokoje z łazienkami, infrastruktura towarzysząca, śniadania jak w przyzwoitym 3*** hotelu. Wszystko za 24 euro.
Aż nie chciało się wyjeżdżać.
Ten dzień był zdecydowanie najchłodniejszy, a szkoda...ale o tym później ;)
Pierwszy cel to oczywiście nr 1 w okolicy, czyli zabytkowe molo w Sellin. Za każdym razem robi wrażenie.
Molo
A tu molo z gryfusami © Gryfus
Tym razem spotkała nas niespodzianka. Akurat na plaży trwał poranna zumba. Cóż... jak gimnastyka to gimnastyka :)
Zumba!!! :) © Paweł K.
No dobrze starczy. Po gimnastyce ruszyliśmy na trasę. Na dzień dobry kilka ostrych podjazdów i zjazdów. Taka okolica.
I żeby ktoś nie myślał, że dziś będzie łatwo...
Nie ma to jak na nizinnej wysepce © Paweł K.
Pojechaliśmy wprost na południe,aby tym razem zapoznać się z piaszczystą i porośniętą sosnowymi lasami częścią Rugii. Celem był punkt widokowy na przylądku w okolicach Thiessow. Droga do niego prowadzi wąską ścieżką malowniczo wijącą się pomiędzy drzewami. Co kawałek są ścieżki prowadzące na plażę zawierające napis ...FKK :) Niestety jak wspomniałem na wstępie dziś było zimno i nie było szans na odrobinę naturyzmu :)
Po przejechaniu przylądka tam i z powrotem chwilką z kawę i ciacho. Na Rugii często serwują domowe ciasta. Dają zwykle duże kawałki i zwykle za 2,50.
Kawa i ciacho z "zarządem" © Gryfus
Następnie pojechaliśmy w kierunku na Putbus. Po drodze troszkę singletraków
Takie dróżki podczas naszej wycieczki to codzienność © Gryfus
W Seedorf czekała nas jeszcze krótka przeprawa
Przeprawa w Seedorf © Paweł K
I znów jazda brzegiem morza urozmaicana przerwami na podziwianie w widoków.
Jak tu ładnie :) © Paweł K
W Lauterbach przystanek na rybkę prosto z kutra i ciemne rugiańskie. Po nabrani sił na nabrzeżu nastąpiła dekoracja dzielnych zdobywców Rugii pamiątkowymi medalami ;)
Do dekoracji wystąp! © Gryfus
Zdobywcy © Paweł K
Po dekoracji wszyscy w świetnych humorach pojechaliśmy zobaczyć Putbus, czyli miasteczko z rynkiem żywcem przeniesionym ze starożytnego Rzymu nie obyło się po drodze bez jeżdżenia w koło po rondzie przed "białym domem" i odśpiewania sto lat dla organizatorów.
Po drodze okazało się, że nie tylko w Polsce są rzeczy które stoją na głowie..
Ot taki domek przeciętnego mieszkańca Rugii
Droga do Stralsundu prowadziła przez pola i łąki
Jedyne miejsce, gdzie nie dałem rady :) © Paweł K
I tak to w końcu po trzech dniach pełnych wrażeń dojechaliśmy znów do mostu łączącego wyspę ze stałym lądem
Wracamy © Gryfus
Jeszcze na moście efektowny upadek zaliczył nasz fotograf, który uwiecznił na własnoręcznie kręconym filmie. Tak to bywa jak się jedną ręką kieruje a drugą filmuje :). I tak to szczęśliwie dotarliśmy pod dworzec gdzie czekał na nas transport. W Szczecinie byliśmy po 23, szybki wyładunek i na rowerze do domu. Wyprowadziłem jeszcze z centrum dwóch kolegów ze Stargardu i przed 24 zameldowałem się w domku.
Podsumowują: super wyprawa. Pomimo, że byłem na Rugii rok wcześniej to wcale nie byłem mniej zachwycony. Myślę, że to zasługa świetnego towarzystwa i pięknej wyspy, która chyba nigdy się nie znudzi. Wielkie podziękowania dla organizatorów czyli Pawła i Roberta.
Cieszę się, że pomimo skręconej nogi pojechałem. Momentami nie było łatwo, ale noga dojdzie do siebie a wrażanie pozostaną.
Podczas tych trzech dni przytyłem 1,5 kilograma i to jest zastanawiające zjawisko :)
- DST 104.50km
- Teren 50.00km
- Czas 06:10
- VAVG 16.95km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 2750kcal
- Podjazdy 480m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zazdroszczę. Muszę w końcu znowu tam pojechać. Rugia jest przepiękna..
davidbaluch - 09:35 piątek, 12 czerwca 2015 | linkuj
Komentuj