Wtorek, 21 kwietnia 2015
Nad Miedwie z Pyszczkiem
Wnikliwi obserwatorzy zdjęć na moim blogu zauważyli zapewne, że coś nowego, żółtego pojawiło się od pewnego czasu na kierownicy mojego roweru. Nie jest to jakiś wypasiony gadżet typu Garmin, a po prostu "dzwonek". Od dłuższego czasu myślałem, o zakupie czegoś co by skutecznie przeganiało ze ścieżek rowerowych wszelkiego typu ruchome zawalidrogi. W końcu dość przypadkowo udało mi się znaleźć ...piszczącą rybę :). Na dodatek przypominającego mojego domowego rybka - zwanego Pyśkiem, który pochodzi z gatunku pyszczaków złocistych.
Dziś, wstrząśnięty chyba słynną już ucieczką do Belgi Leszczykowego Magneta postanowiłem z moim rowerowym Pyszczkiem przeprowadzić poważną rozmowę. Zabrałem go w tym celu nad Miedwie. Jak też chce wolności to proszę - jest jezioro gdzie będzie mu dobrze.
No Pysiu droga wolna...
Jak była moja radość jak bez wahania postanowił ze mną zostać. Przytulił się do kierownicy i ani myślał wskoczyć w kuszące odmęty. Po tej próbie wierności udaliśmy się przez lasy Puszczy Goleniowskiej do domu.
Płyniemy
Tak po za tym do dziś głównie teren. Dziurawo i piaszczyście. No i wiało dziś jak cholera. Po Szwecji, gdzie lasów nie było ani na lekarstwo, a sosny to chyba nie widziałem ani jednej miałem nieodpartą potrzebę pojechać właśnie między drzewa i powdychać swojskim olejków eterycznych. Co uczyniłem. Pogoda dziwna, niby słońce grzeje a wiatr bardzo zimny. Pojechałem z krótkim rękawem i w kamizelce wiatrochronnej co było niezłym rozwiązaniem, ale jednak trochę zimnawo na odkrytych przestrzeniach.
PS. Jeszcze tylko fotka domowego Pysia :
Dziś, wstrząśnięty chyba słynną już ucieczką do Belgi Leszczykowego Magneta postanowiłem z moim rowerowym Pyszczkiem przeprowadzić poważną rozmowę. Zabrałem go w tym celu nad Miedwie. Jak też chce wolności to proszę - jest jezioro gdzie będzie mu dobrze.
No Pysiu droga wolna...
Jak była moja radość jak bez wahania postanowił ze mną zostać. Przytulił się do kierownicy i ani myślał wskoczyć w kuszące odmęty. Po tej próbie wierności udaliśmy się przez lasy Puszczy Goleniowskiej do domu.
Płyniemy
Tak po za tym do dziś głównie teren. Dziurawo i piaszczyście. No i wiało dziś jak cholera. Po Szwecji, gdzie lasów nie było ani na lekarstwo, a sosny to chyba nie widziałem ani jednej miałem nieodpartą potrzebę pojechać właśnie między drzewa i powdychać swojskim olejków eterycznych. Co uczyniłem. Pogoda dziwna, niby słońce grzeje a wiatr bardzo zimny. Pojechałem z krótkim rękawem i w kamizelce wiatrochronnej co było niezłym rozwiązaniem, ale jednak trochę zimnawo na odkrytych przestrzeniach.
PS. Jeszcze tylko fotka domowego Pysia :
- DST 48.69km
- Teren 25.00km
- Czas 02:14
- VAVG 21.80km/h
- VMAX 35.40km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 1643kcal
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Obserwatorzy faktycznie zauważyli nowego lokatora kiery. Mocowanie ma na pewno profi, nie grozi mu zatem los Magneta. czekam na fotki z wycieczek z perspektywy Pyszczka :-) No i lasy rządzą, byle dalej od szosy :-)
leszczyk - 06:30 środa, 22 kwietnia 2015 | linkuj
Komentuj