Wtorek, 30 grudnia 2014
Jezioro Dąbie w zimowej szacie
Na ostatni rowerowy wypad w tym roku wybrałem cel, o którym od dawna myślałem ale z powodów technicznych był on trudny do realizacji. Mianowicie pojechać rowerem do Lubczyny ale nie tak jak zwykle ale po ...wale przeciwpowodziowym. Ze względu na jego stan, czyli totalnie rozmiękniętą ziemię i gęste chaszcze jest on praktycznie nieprzejezdny w lecie. Teraz jednak po kilku dniach mrozów pojawiła się nadzieja. Tak w ogóle to wał był w tamtym roku remontowany kosztem paru milionów złotych, ale jak dla mnie zamiast "przy okazji" utwardzić jego koronę to tylko jej stan się pogorszył.
Pomimo nieciekawej pogody, czyli -3 i pochmurno z opadami śniegu perspektywie postanowiłem pojechać. W kierunku wału udałem się ulicą Jeziorną. Pierwszy odcinek, czyli około 5 km dość dobrze znany z racji spacerów, nawierzchnia też znośna, bo trochę wydeptana.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49726,51073,orig.jpg)
W tle Puszcza Bukowa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49727,51075,orig.jpg)
Ot takie widoki :)
Jechało się dość ciężko. Ziemia na wale jest nierówna i zamarznięta utworzyła dość paskudne wyboje. No ale nie było najgorzej. Jeszcze nie było najgorzej :). Po 5 km zaczęła się już terra incognita.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49737,51086,orig.jpg)
Dość szybko trafiłem na kolejne w okolicy ślady działalności bobrów. Dalej było jeszcze więcej ściętych drzew. Bobrów nie spotkałem, ale za to innych zwierząt co niemiara. Na całej trasie "zaliczyłem" z bliska kilka czapli, spłoszyłem kilka stad kormoranów, kilkanaście saren w tym dwie ekstremalnie blisko. Wybiegły z 5 metrów przede mną na wał i biegły spanikowanie kilkadziesiąt metrów przede mną. Trafił się jeszcze lis, który z niedowierzaniem zmierzył mnie wzrokiem i... dzik. Ogromna bestia, którą wypłoszyłam z zarośli i biegł równolegle do mnie po drugiej stronie zarośli przez jakieś 500 m. Niestety fotek, nie udało mi się zrobić, bo wyciągnięcie telefonu z kieszenie zabierało trochę za dużo czasu, a jechać z nim w ręce było po po prostu niemożliwe . Gleba murowana.
I tak sobie jechałem walcząc o utrzymanie równowagi i podziwiając widoki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49742,51087,orig.jpg)
Na horyzoncie Wyspa Bystrzańska Kępa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49744,51091,orig.jpg)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49745,51093,orig.jpg)
I takie widoczki
Po dojechaniu do Czarnej Łąki spotkałem pierwszego człowieka :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49746,51095,orig.jpg)
Pan wędkarz
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49747,51097,orig.jpg)
Plaża w Czarnej Łące. Jezioro wydawało odgłos jak morze, fale z lodem robiły naprawdę spory hałas.
Za plażą zacząłem się kolejny odcinek wału. I jak wcześniej jechało się ciężko to tu już był prawdziwy dramat. Skończyła się jakakolwiek ścieżynka, a zaczął się UGÓR, czyli gęsta trwa rosnąca w nierównych kępach.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49748,51099,orig.jpg)
"Nawierzchnia" wału
Niestety mój rower i jego opony nie są dostosowane do tego typu nawierzchni i prędkość spadła mi do ...10 km na godzinę, a wysiłek był taki jakbym jechał podjazd o nachyleniu co najmniej 10 procent. Jakiś porządny MTB na terenowych oponach dałby pewnie radę, ale ja na swoim to się mordowałem. Gdyby nie to, że 10 km/ h to jedna dwa razy szybciej niż standardowa prędkość marszu to bym chyba prowadził rower. W końcu "dokulałem" się do kolejnej przepompowni, czyli już trzeciej. W dali widać już było zabudowania Lubczyny.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141231,49783,51133,orig.jpg)
Przepompownia
Za nią postanowiłem oszczędzić sobie mordęgi i zjechałem z wału na drogę z płyt jumbo. Ho ho ho jak się jechało :). Jak po najgładszym niemieckim asfalcie. Oczywiście spłoszyłem spore stado saren. Zanim wyjąłem aparat to już były daleko.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141231,49784,51135,orig.jpg)
Sarny, czyli te punkciki na polu
Po chwili dojechałem do asfaltu. Dalej już kawałeczek do Lubczyny i powrót lekko okrężną drogą przez Rurzyce, Kliniska, Pucice. Cały czas asfalt. Droga powrotna pod wiatr i coraz mocniej padający śnieg.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141231,49785,51137,orig.jpg)
Lekka śnieżyca
Na zdjęciu może nie wygląda tak źle, ale w rzeczywistości śnieg był gęściejszy i zacinając prosto w twarz nie powodował przyjemnych wrażeń. W Dąbiu DDR była już całkiem biała. W domu "opr" od żony, za jazdę w takich warunkach :).
Podsumowując: wycieczka wałem bardzo fajne doznanie widokowo-przyrodnicze pomimo kiepskiej pogody. Druga para skarpet do butów spełniła swoją rolę i tym razem miałem już pełen komfort termiczny. Jazda po śniegu i miejscami po lodzie OK ani jednej "gleby" choć rzeczywiście uważałem i "dostosowywałem prędkość do warunków drogowych" :).
Pomimo nieciekawej pogody, czyli -3 i pochmurno z opadami śniegu perspektywie postanowiłem pojechać. W kierunku wału udałem się ulicą Jeziorną. Pierwszy odcinek, czyli około 5 km dość dobrze znany z racji spacerów, nawierzchnia też znośna, bo trochę wydeptana.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49725,51071,orig.jpg)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49726,51073,orig.jpg)
W tle Puszcza Bukowa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49727,51075,orig.jpg)
Ot takie widoki :)
Jechało się dość ciężko. Ziemia na wale jest nierówna i zamarznięta utworzyła dość paskudne wyboje. No ale nie było najgorzej. Jeszcze nie było najgorzej :). Po 5 km zaczęła się już terra incognita.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49737,51086,orig.jpg)
Dość szybko trafiłem na kolejne w okolicy ślady działalności bobrów. Dalej było jeszcze więcej ściętych drzew. Bobrów nie spotkałem, ale za to innych zwierząt co niemiara. Na całej trasie "zaliczyłem" z bliska kilka czapli, spłoszyłem kilka stad kormoranów, kilkanaście saren w tym dwie ekstremalnie blisko. Wybiegły z 5 metrów przede mną na wał i biegły spanikowanie kilkadziesiąt metrów przede mną. Trafił się jeszcze lis, który z niedowierzaniem zmierzył mnie wzrokiem i... dzik. Ogromna bestia, którą wypłoszyłam z zarośli i biegł równolegle do mnie po drugiej stronie zarośli przez jakieś 500 m. Niestety fotek, nie udało mi się zrobić, bo wyciągnięcie telefonu z kieszenie zabierało trochę za dużo czasu, a jechać z nim w ręce było po po prostu niemożliwe . Gleba murowana.
I tak sobie jechałem walcząc o utrzymanie równowagi i podziwiając widoki.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49742,51087,orig.jpg)
Na horyzoncie Wyspa Bystrzańska Kępa
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49744,51091,orig.jpg)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49745,51093,orig.jpg)
I takie widoczki
Po dojechaniu do Czarnej Łąki spotkałem pierwszego człowieka :)
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49746,51095,orig.jpg)
Pan wędkarz
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49747,51097,orig.jpg)
Plaża w Czarnej Łące. Jezioro wydawało odgłos jak morze, fale z lodem robiły naprawdę spory hałas.
Za plażą zacząłem się kolejny odcinek wału. I jak wcześniej jechało się ciężko to tu już był prawdziwy dramat. Skończyła się jakakolwiek ścieżynka, a zaczął się UGÓR, czyli gęsta trwa rosnąca w nierównych kępach.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141230,49748,51099,orig.jpg)
"Nawierzchnia" wału
Niestety mój rower i jego opony nie są dostosowane do tego typu nawierzchni i prędkość spadła mi do ...10 km na godzinę, a wysiłek był taki jakbym jechał podjazd o nachyleniu co najmniej 10 procent. Jakiś porządny MTB na terenowych oponach dałby pewnie radę, ale ja na swoim to się mordowałem. Gdyby nie to, że 10 km/ h to jedna dwa razy szybciej niż standardowa prędkość marszu to bym chyba prowadził rower. W końcu "dokulałem" się do kolejnej przepompowni, czyli już trzeciej. W dali widać już było zabudowania Lubczyny.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141231,49783,51133,orig.jpg)
Przepompownia
Za nią postanowiłem oszczędzić sobie mordęgi i zjechałem z wału na drogę z płyt jumbo. Ho ho ho jak się jechało :). Jak po najgładszym niemieckim asfalcie. Oczywiście spłoszyłem spore stado saren. Zanim wyjąłem aparat to już były daleko.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141231,49784,51135,orig.jpg)
Sarny, czyli te punkciki na polu
Po chwili dojechałem do asfaltu. Dalej już kawałeczek do Lubczyny i powrót lekko okrężną drogą przez Rurzyce, Kliniska, Pucice. Cały czas asfalt. Droga powrotna pod wiatr i coraz mocniej padający śnieg.
![](http://www.bikestats.pl/images/userimages,20141231,49785,51137,orig.jpg)
Lekka śnieżyca
Na zdjęciu może nie wygląda tak źle, ale w rzeczywistości śnieg był gęściejszy i zacinając prosto w twarz nie powodował przyjemnych wrażeń. W Dąbiu DDR była już całkiem biała. W domu "opr" od żony, za jazdę w takich warunkach :).
Podsumowując: wycieczka wałem bardzo fajne doznanie widokowo-przyrodnicze pomimo kiepskiej pogody. Druga para skarpet do butów spełniła swoją rolę i tym razem miałem już pełen komfort termiczny. Jazda po śniegu i miejscami po lodzie OK ani jednej "gleby" choć rzeczywiście uważałem i "dostosowywałem prędkość do warunków drogowych" :).
- DST 40.30km
- Teren 17.00km
- Czas 02:22
- VAVG 17.03km/h
- VMAX 24.90km/h
- Temperatura -2.0°C
- Kalorie 1325kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Będę musiał kiedyś tam zajrzeć :) Szczęśliwego Nowego Roku :)
Trendix - 09:14 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Komentuj