Sobota, 20 września 2014
Jak w 972....
Młody miał sprawę w Chojnie, więc wpadłem na pomysł, że go podrzucę autem, a sam wykorzystam okazję aby pojeździć na rowerze po okolicy, bo jeszcze tam nie "rowerowałem". W trakcie jazdy pierwotny plan, czyli objechać Cedyński Park Krajobrazowy zmienił mi się na pomysł wyprawy na Niemcy. Zostawiłem auto pod górą Czcibora i jak Mieszko w 972 ruszyłem na Germanów :)
Axis gotowy do ataku, a towarzystwo zacne :)
Na początku musiałem przebijać się przez przyczółek niemiecki, czyli Osinów Dolny. Miejscowość po stronie polskiej a napisy po niemiecku, wszystkie ceny w euro....oj Czcibor w grobie się przewraca, na myśl o takim bezkrwawym oddaniu ziemi.
W miejscu brodu most żelazny
Po przejechaniu Odry korzystając z mgły snującej się nad wodą postanowiłem zaatakować miasto Oderberg od prawej flanki. Pojechałem kawałek szlakiem Odra-Nysa do miejscowości Hohen... coś tam a potem przez lasy wyszedłem na tyły Oderbergu. Miasteczko malownicze choć malutkie i w terenie jak sama nazwa wskazuje ...górzystym. Tak w tym rejonie mamy całkiem ładnie pofałdowany teren.
Oderberg zdobyty :)
Po powyższym sukcesie postanowiłem przedrzeć się przez "góry" i zaatakować kluczową dla niemieckiej gospodarki podnośnię statków w Niederfinow. Droga malownicza, kilka podjazdów tak na oko miejscami po 6-8 %. Po lewej stronie widoki na kanał. Niestety fotka nie wyszła :(
Pomimo ograniczeń w ruch ja miałem światło zielone
Po szybki zjeździe ze wzgórz załoga niemiecka została zaskoczona i "wanna" wzięta :)
Schiffshebewerk Niederfinow
Konstrukcja imponująca. Obowiązkowy punkt wycieczek dla każdego miłośnika techniki. Podnośna nadal działa, choć obok kończy się budowa nowej, betonowej. Już niedługo stalowa Schiffshebewerk będzie tylko zabytkiem. Niestety na górę podnośni nie wszedłem, bo nie miałem zapięcia do roweru. Niemcy, Niemcami ale lich nie śpi.
Dalszy ciąg swojego najazdu postanowiłem poprowadzić w kierunku miasta Bad Freienwalde. Po drodze przy pomniku Fontanna urządziłem sobie krótki popas. Po pokrzepieniu ciała i duszy skierowałem Axisa w dalszą drogę.
Pomnik Fontana - Pan nie był jakby mogło sugerować nazwisko ani Francuzem, ani wynalazcą fontanny tylko niemieckim pisarzem
Droga na tym odcinku już się wypłaszczyła. Lasy zostały z boku, a z wody znów wypełzła mgła. Mało przyjemnie. Nawet przez chwilę popadał lekki deszczyk.
Kościoły w Bad Freienwalde
Rozczarowany po zdobyciu Bad Freienwalde - bo i skarbiec pusty i białogłowy uciekły w pobliskie lasy postanowiłem zaatakować miasto Wrizen. Po drodze napotkałem pierwszą poważną przeszkodę w postaci... niemieckiej drogi ekspresowej. Jak wiadomo po ekspresówkach rowerem nie wolno i w tym wypadku kontratak niemieckiej policji drogowej mógłby być miażdżący dla mojego skarbca. Pewien odcinek udało się przejechać, ze względu na objazd i tym samym zmianę statusu drogi - choć, przy pędzących samochodach nie było to miłe wrażenie. Dalej zjechałem już na niemieckie polne drogi ( czyli gładki asfaltówki) i nie nadkładając za dużo drogi dotarłem do przedmieść Wrizen.
Z tego miasta według mapy prowadzi DDR po szlaki linii kolejowej wprost do mostu na Odrze i szlaku Odra- Nysa. Niestety oznaczeń brak więc po chwili namysłu zaatakowałem kierunek "centrum, banhof". Niestety początku DDR nie znalazłem za to na ryneczku trafiłem na niezwykłą fontannę.
Fontanna na tle częściowo zburzonego kościoła jest ... hmmm....przesadzona:). Nie sposób jej w pełni objęć jednym zdjęciem więc cała sesja fotograficzna poniżej:
Jak widać na ostatnich zdjęciach zaplątał się tu nawet kultowy "Kot z Locknitz" :)
Kościół pozbawiony przez Armię Czerwoną w 1945 dachu i tak już zostało do dziś
Lekko skołowany fontanną postanowiłem obrać kierunek na wschód - gdzieś tam pewnie jest jakaś cywilizacja pardon DDR wzdłuż Odry. Moje "drag nach osten" stało się coraz bardziej palące, ponieważ czułem coraz większe parcie...:) Jaka było moja radość jak na rogatkach miasta zobaczyłem małą brązową tabliczkę z rowerkiem i napisałem "Zum Oder". Po chwili wjechałem na poszukiwaną DDR. Okazał się ona po niemiecku cholernie nuda. Gładka i prosta jak strzelił. Marzył bym o takiej nudzie w Polsce.
DDR "Zum Oder"
Po jakiś 12 kilometrach dotarłem do mostu kolejowego na Odrze. Jak byłem tutaj rok temu, był ona na głucho zamknięty i zadrutowany. Teraz coś po nim jeździ. Ponoć drezyna, która ponoć wozi turystów. Niestety przez 15 minut nie doczekałem się na ten tajemniczy pojazd. Grupa Niemców, z których jeden wypatrywał go nawet przez lornetkę, również.
Most po którym nie przejedzie już żaden pociąg. Może więc udostępnijmy go rowerom?
Z tego miejsca, ze względu na poważne braki aprowizacyjne, wszak na początku nie planowałem najazdu na Niemcy, li tylko rajd po Cedyńskich wzgórzach, postanowiłem udać się najkrótszą drogą do Osinowa. Planowe zdobycie przeprawy promowej w Gozdowicach będzie musiało poczekać na inną okazję.
W drodze do Osinowa, czyli "Oder Neisse Radweg"
Po przekroczeniu granicy na pierwszej stacji benzynowej pożarłem cheesburgera i popiłem colą. Tak mnie ten najazd wyczerpał :).
Później już tylko powrót do Góry Czcibora. Chciałem jeszcze wjechać na nią rowerem, ale niestety droga okazała się na tyle piaszczysta, że moje oponki były bez szans, a wprowadzać to nie honor. I tak to zakończyłem mój rajd.
Podsumowując: Bardzo ciekawe tereny. Jedne z większych o ile nie największe górki w rejonie. Przewyższenia wzięte za Stravy 491 m. Nice. Gdzieś tam jest nawet skocznia narciarska, niestety nie byłem przygotowany do wycieczki i nie szukałem. Będzie okazja wybrać się tam jeszcze raz. Co ciekawe - miałem dość kiepskawą pogodę, a w tym samym czasie w Chojnie i Szczecinie cały czas świeciło słońce.
Axis gotowy do ataku, a towarzystwo zacne :)
Na początku musiałem przebijać się przez przyczółek niemiecki, czyli Osinów Dolny. Miejscowość po stronie polskiej a napisy po niemiecku, wszystkie ceny w euro....oj Czcibor w grobie się przewraca, na myśl o takim bezkrwawym oddaniu ziemi.
W miejscu brodu most żelazny
Po przejechaniu Odry korzystając z mgły snującej się nad wodą postanowiłem zaatakować miasto Oderberg od prawej flanki. Pojechałem kawałek szlakiem Odra-Nysa do miejscowości Hohen... coś tam a potem przez lasy wyszedłem na tyły Oderbergu. Miasteczko malownicze choć malutkie i w terenie jak sama nazwa wskazuje ...górzystym. Tak w tym rejonie mamy całkiem ładnie pofałdowany teren.
Oderberg zdobyty :)
Po powyższym sukcesie postanowiłem przedrzeć się przez "góry" i zaatakować kluczową dla niemieckiej gospodarki podnośnię statków w Niederfinow. Droga malownicza, kilka podjazdów tak na oko miejscami po 6-8 %. Po lewej stronie widoki na kanał. Niestety fotka nie wyszła :(
Pomimo ograniczeń w ruch ja miałem światło zielone
Po szybki zjeździe ze wzgórz załoga niemiecka została zaskoczona i "wanna" wzięta :)
Schiffshebewerk Niederfinow
Konstrukcja imponująca. Obowiązkowy punkt wycieczek dla każdego miłośnika techniki. Podnośna nadal działa, choć obok kończy się budowa nowej, betonowej. Już niedługo stalowa Schiffshebewerk będzie tylko zabytkiem. Niestety na górę podnośni nie wszedłem, bo nie miałem zapięcia do roweru. Niemcy, Niemcami ale lich nie śpi.
Dalszy ciąg swojego najazdu postanowiłem poprowadzić w kierunku miasta Bad Freienwalde. Po drodze przy pomniku Fontanna urządziłem sobie krótki popas. Po pokrzepieniu ciała i duszy skierowałem Axisa w dalszą drogę.
Pomnik Fontana - Pan nie był jakby mogło sugerować nazwisko ani Francuzem, ani wynalazcą fontanny tylko niemieckim pisarzem
Droga na tym odcinku już się wypłaszczyła. Lasy zostały z boku, a z wody znów wypełzła mgła. Mało przyjemnie. Nawet przez chwilę popadał lekki deszczyk.
Kościoły w Bad Freienwalde
Rozczarowany po zdobyciu Bad Freienwalde - bo i skarbiec pusty i białogłowy uciekły w pobliskie lasy postanowiłem zaatakować miasto Wrizen. Po drodze napotkałem pierwszą poważną przeszkodę w postaci... niemieckiej drogi ekspresowej. Jak wiadomo po ekspresówkach rowerem nie wolno i w tym wypadku kontratak niemieckiej policji drogowej mógłby być miażdżący dla mojego skarbca. Pewien odcinek udało się przejechać, ze względu na objazd i tym samym zmianę statusu drogi - choć, przy pędzących samochodach nie było to miłe wrażenie. Dalej zjechałem już na niemieckie polne drogi ( czyli gładki asfaltówki) i nie nadkładając za dużo drogi dotarłem do przedmieść Wrizen.
Z tego miasta według mapy prowadzi DDR po szlaki linii kolejowej wprost do mostu na Odrze i szlaku Odra- Nysa. Niestety oznaczeń brak więc po chwili namysłu zaatakowałem kierunek "centrum, banhof". Niestety początku DDR nie znalazłem za to na ryneczku trafiłem na niezwykłą fontannę.
Fontanna na tle częściowo zburzonego kościoła jest ... hmmm....przesadzona:). Nie sposób jej w pełni objęć jednym zdjęciem więc cała sesja fotograficzna poniżej:
Jak widać na ostatnich zdjęciach zaplątał się tu nawet kultowy "Kot z Locknitz" :)
Kościół pozbawiony przez Armię Czerwoną w 1945 dachu i tak już zostało do dziś
Lekko skołowany fontanną postanowiłem obrać kierunek na wschód - gdzieś tam pewnie jest jakaś cywilizacja pardon DDR wzdłuż Odry. Moje "drag nach osten" stało się coraz bardziej palące, ponieważ czułem coraz większe parcie...:) Jaka było moja radość jak na rogatkach miasta zobaczyłem małą brązową tabliczkę z rowerkiem i napisałem "Zum Oder". Po chwili wjechałem na poszukiwaną DDR. Okazał się ona po niemiecku cholernie nuda. Gładka i prosta jak strzelił. Marzył bym o takiej nudzie w Polsce.
DDR "Zum Oder"
Po jakiś 12 kilometrach dotarłem do mostu kolejowego na Odrze. Jak byłem tutaj rok temu, był ona na głucho zamknięty i zadrutowany. Teraz coś po nim jeździ. Ponoć drezyna, która ponoć wozi turystów. Niestety przez 15 minut nie doczekałem się na ten tajemniczy pojazd. Grupa Niemców, z których jeden wypatrywał go nawet przez lornetkę, również.
Most po którym nie przejedzie już żaden pociąg. Może więc udostępnijmy go rowerom?
Z tego miejsca, ze względu na poważne braki aprowizacyjne, wszak na początku nie planowałem najazdu na Niemcy, li tylko rajd po Cedyńskich wzgórzach, postanowiłem udać się najkrótszą drogą do Osinowa. Planowe zdobycie przeprawy promowej w Gozdowicach będzie musiało poczekać na inną okazję.
W drodze do Osinowa, czyli "Oder Neisse Radweg"
Po przekroczeniu granicy na pierwszej stacji benzynowej pożarłem cheesburgera i popiłem colą. Tak mnie ten najazd wyczerpał :).
Później już tylko powrót do Góry Czcibora. Chciałem jeszcze wjechać na nią rowerem, ale niestety droga okazała się na tyle piaszczysta, że moje oponki były bez szans, a wprowadzać to nie honor. I tak to zakończyłem mój rajd.
Podsumowując: Bardzo ciekawe tereny. Jedne z większych o ile nie największe górki w rejonie. Przewyższenia wzięte za Stravy 491 m. Nice. Gdzieś tam jest nawet skocznia narciarska, niestety nie byłem przygotowany do wycieczki i nie szukałem. Będzie okazja wybrać się tam jeszcze raz. Co ciekawe - miałem dość kiepskawą pogodę, a w tym samym czasie w Chojnie i Szczecinie cały czas świeciło słońce.
- DST 82.12km
- Czas 03:54
- VAVG 21.06km/h
- VMAX 41.50km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 2699kcal
- Podjazdy 491m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Czcibor w grobie się nie przewraca - on byłby dumny z tego ile niemieckich wiosek bezkrwawo zajęliśmy :)
PS. fajna wycieczka, fajne foty :) lenek1971 - 04:18 środa, 24 września 2014 | linkuj
Komentuj
PS. fajna wycieczka, fajne foty :) lenek1971 - 04:18 środa, 24 września 2014 | linkuj