Sobota, 16 sierpnia 2014
IX Maraton MTB Dookoła Jeziora Miedwie
To nie był mój dzień. Co prawda spodziewałem się kiepskiego wyniku, bo trudno o inny jak się jedzie na zawody wprost po urlopie ale nie myślałem, że się tak umęczę.
W tym roku start punktualnie o 10. Udało mi się nawet wystartować w pierwszej połowie ponad 200 osobowej grupy. Po wyjeździe na DK10 od razu poszedł ostry gaz, mając w zasięgu wzroku czołówkę postanowiłem nie tracić czasu tak jak w tamtym roku tylko trzymać koło dużej grupy. Nie wiem czy to doby pomysł, bo i tak nie jechałem w zwartym peletonie. Przez mniej więcej 5 km wszystko było ok, potem paskudnie rozbolał mnie żołądek. Nie wiem czy to po śniadaniu - makaron a lekkim sosem mięsnym czy od batonu energetycznego zjedzonego 10 min przed startem. natychmiast spadła mi prędkość, grupa odjechała i coraz więcej osób zaczeło mnie wyprzedzać- walczyłem jeszcze z bólem jeszcze jakieś 10 km utrzymując prędkość koło 30 km/h. Zacząłem się zastanawiać czy to aby na pewno żołądek a nie serce, z którym mam od czasu do czasu pewne problemy. No to sobie odpuściłem. Zwolniłem jeszcze bardziej i tak w swoim tempie jechałem do mety. Głównie sam, czasami w 2-3 osobowej grupce. Na płytach dodatkowo doszedł ból w biodrze i przejechałem je z prędkością około 20 km/h. Podjazdy pokonane bez większych problemów, niestety na pierwszym - tym za łachą piachu musiałem rower prowadzić, bo ...prowadzili wszyscy i nie sposób było przejechać.
W tym roku pierwsza kobieta wyprzedziła mnie przed płytami, rok temu 5 km przed metą...Na cóż :).
Na mecie spotkałem znajomych z Gryfusa, którzy praktycznie wszyscy startowali w grupie M3, nie licząc kobiet :), Chwila na pogaduchy, potem poszukałem syna, który jako M2 przyjechał dużo wcześniej i już zaczął się poważnie martwić czy aby mi się coś nie stało, że mnie jeszcze nie ma :). Potem obiad, niestety zimny i pojechaliśmy do domu się trochę ogarnąć i przebrać. Wróciliśmy na dekorację i losowanie nagród. Niestety osłody nie były i znów nic nie wylosowaliśmy.
Podsumowując: Czas gorszy niż rok temu o ponad 12 minut. Spodziewałem się kiepskiego wyniku, ale nie myślałem, że trasa mnie tak umęczy. Rok temu wystartowałem kiepsko ale na trasie miałem dużo frajdy jak wyprzedzałem mnóstwo osób, tym razem mnóstwo osób wyprzedzało mnie. No ale jak się 16 sierpnia siada na rower drugi raz w miesiącu to nie ma co narzekać ....:)
Na trasie
Na mecie © Madbike
W tym roku start punktualnie o 10. Udało mi się nawet wystartować w pierwszej połowie ponad 200 osobowej grupy. Po wyjeździe na DK10 od razu poszedł ostry gaz, mając w zasięgu wzroku czołówkę postanowiłem nie tracić czasu tak jak w tamtym roku tylko trzymać koło dużej grupy. Nie wiem czy to doby pomysł, bo i tak nie jechałem w zwartym peletonie. Przez mniej więcej 5 km wszystko było ok, potem paskudnie rozbolał mnie żołądek. Nie wiem czy to po śniadaniu - makaron a lekkim sosem mięsnym czy od batonu energetycznego zjedzonego 10 min przed startem. natychmiast spadła mi prędkość, grupa odjechała i coraz więcej osób zaczeło mnie wyprzedzać- walczyłem jeszcze z bólem jeszcze jakieś 10 km utrzymując prędkość koło 30 km/h. Zacząłem się zastanawiać czy to aby na pewno żołądek a nie serce, z którym mam od czasu do czasu pewne problemy. No to sobie odpuściłem. Zwolniłem jeszcze bardziej i tak w swoim tempie jechałem do mety. Głównie sam, czasami w 2-3 osobowej grupce. Na płytach dodatkowo doszedł ból w biodrze i przejechałem je z prędkością około 20 km/h. Podjazdy pokonane bez większych problemów, niestety na pierwszym - tym za łachą piachu musiałem rower prowadzić, bo ...prowadzili wszyscy i nie sposób było przejechać.
W tym roku pierwsza kobieta wyprzedziła mnie przed płytami, rok temu 5 km przed metą...Na cóż :).
Na mecie spotkałem znajomych z Gryfusa, którzy praktycznie wszyscy startowali w grupie M3, nie licząc kobiet :), Chwila na pogaduchy, potem poszukałem syna, który jako M2 przyjechał dużo wcześniej i już zaczął się poważnie martwić czy aby mi się coś nie stało, że mnie jeszcze nie ma :). Potem obiad, niestety zimny i pojechaliśmy do domu się trochę ogarnąć i przebrać. Wróciliśmy na dekorację i losowanie nagród. Niestety osłody nie były i znów nic nie wylosowaliśmy.
Podsumowując: Czas gorszy niż rok temu o ponad 12 minut. Spodziewałem się kiepskiego wyniku, ale nie myślałem, że trasa mnie tak umęczy. Rok temu wystartowałem kiepsko ale na trasie miałem dużo frajdy jak wyprzedzałem mnóstwo osób, tym razem mnóstwo osób wyprzedzało mnie. No ale jak się 16 sierpnia siada na rower drugi raz w miesiącu to nie ma co narzekać ....:)
Na trasie
Na mecie © Madbike
- DST 57.80km
- Teren 25.00km
- Czas 02:20
- VAVG 24.77km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 1709kcal
- Podjazdy 168m
- Sprzęt Kellys Axis
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Najważniejsze że mimo bólów trasa cała przejechana :)
Trendix - 11:16 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj
Komentuj