Sobota, 17 maja 2014
Dookoła Miedwia szosowo
Tym razem "objechałem Miedwie" nie jak wcześniej po trasie maratonu MTB, tylko asfaltami na szosówce. Dookoła Miedwia to określenie też trochę na wyrost, bo zwykle od jeziora było daleko. Trasa dość prosta, czyli dom - Stargard Szczeciński- Pyrzyce- dom.
Dziś musiałem pojechać rano i się w miarę uwinąć, bo ze względu na rodzinny grill termin nieprzekraczalny termin powrotu do domu został ustalony na godz. 12. Niby nic ale rano mi się trochę zamarudziło dłużej niż planowałem, więc trzeba się było uwinąć. Dlatego nie było zwiedzania ani podziwiana krajobrazów na piechotę. Fotek też nie :).
Droga do Stargardu drogą nr 10. Zawsze jej unikałem, okazało się, że w sobotni ranek ruch jest niewielki i jedzie się przyjemnie. Mocno przeszkadza żwir leżący na pasie awaryjnym. Najwyraźniej wykruszony z asfaltu. Cały czas się zastanawiałem kiedy przebije oponę. Uff udało się, ale jak dla mnie to ewidentne niechlujstwo służb odpowiedzialny za sprzątanie, bo jak to jest że na dawnej 3 żwiru nie ma ani kamyczka a na 10 jak na torze żużlowym. Wiatr boczy nie przeszkadzał za mocno.
Przy wyjeździe ze Stargardu niespodzianka, spotkanie ze znajomym z objazdu zalewu. Chwila na pogaduch i znów parę minut w plecy, w stosunku do harmonogramu. W kierunku Pyrzyc droga przyjemna z wiatrem mnie więcej w plecy. Do tego stopnia, że za traktorem który jechał 27 km/h było stanowczo za wolno. Mina traktorzysty jak go wyprzedzałem bezcenna, nawet chyba się trochę zagiął aby mnie dogonić, bo przez jakiś czas pyr, pyr, pyr było jakieś intensywniejsze ale potem już ustało.
Od Pyrzyc skończyło się kozaczenie. Mocny konkretny wiatr w twarz. To walczyłem starając się utrzymać 25 km/h na liczniku. Podjazd pod górki koło Starego Czarnowa wyjątkowo nie fajny pod ten wiatr.
Suma sumarum jak dojechałem do Szczecina to zabrakło już czasu aby dokręcić do 100. Szybą kąpiel i na grilla. Też było przyjemnie :).
Dziś musiałem pojechać rano i się w miarę uwinąć, bo ze względu na rodzinny grill termin nieprzekraczalny termin powrotu do domu został ustalony na godz. 12. Niby nic ale rano mi się trochę zamarudziło dłużej niż planowałem, więc trzeba się było uwinąć. Dlatego nie było zwiedzania ani podziwiana krajobrazów na piechotę. Fotek też nie :).
Droga do Stargardu drogą nr 10. Zawsze jej unikałem, okazało się, że w sobotni ranek ruch jest niewielki i jedzie się przyjemnie. Mocno przeszkadza żwir leżący na pasie awaryjnym. Najwyraźniej wykruszony z asfaltu. Cały czas się zastanawiałem kiedy przebije oponę. Uff udało się, ale jak dla mnie to ewidentne niechlujstwo służb odpowiedzialny za sprzątanie, bo jak to jest że na dawnej 3 żwiru nie ma ani kamyczka a na 10 jak na torze żużlowym. Wiatr boczy nie przeszkadzał za mocno.
Przy wyjeździe ze Stargardu niespodzianka, spotkanie ze znajomym z objazdu zalewu. Chwila na pogaduch i znów parę minut w plecy, w stosunku do harmonogramu. W kierunku Pyrzyc droga przyjemna z wiatrem mnie więcej w plecy. Do tego stopnia, że za traktorem który jechał 27 km/h było stanowczo za wolno. Mina traktorzysty jak go wyprzedzałem bezcenna, nawet chyba się trochę zagiął aby mnie dogonić, bo przez jakiś czas pyr, pyr, pyr było jakieś intensywniejsze ale potem już ustało.
Od Pyrzyc skończyło się kozaczenie. Mocny konkretny wiatr w twarz. To walczyłem starając się utrzymać 25 km/h na liczniku. Podjazd pod górki koło Starego Czarnowa wyjątkowo nie fajny pod ten wiatr.
Suma sumarum jak dojechałem do Szczecina to zabrakło już czasu aby dokręcić do 100. Szybą kąpiel i na grilla. Też było przyjemnie :).
- DST 89.53km
- Czas 03:22
- VAVG 26.59km/h
- VMAX 48.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 179 (100%)
- HRavg 151 ( 84%)
- Kalorie 2097kcal
- Podjazdy 250m
- Sprzęt Rubi
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No proszę, taka wichura, a średnia prawie jak u koksa. No ale jak się ma profesjonalną maszynę to można pocisnąć ;-)
4gotten - 16:48 niedziela, 18 maja 2014 | linkuj
Komentuj